Nie ma to jak zamieszać czytelnikowi w głowie, zostawić go z
rozdziawionymi ustami, wyrazem niedowierzania na twarzy, a nawet nieco debilnym
jej wyrazem. Bo kto tu kogo zrobił w konia? Kto z kogo zrobił idiotę? A może
ktoś tu się przeliczył, wierząc, że wszystko będzie takie jasne w odbiorze?
Ależ skąd. W najnowszej powieści Mariusza Zielke „Księga kłamców” NIC nie jest
jasne, NIC nie jest proste, WSZYSTKO z chirurgiczną precyzją stworzone zostało
po to, aby biedny czytelnik zaliczył uderzenie koparą o podłoże.
O czym więc jest ta książka? Ech, gdyby było to takie łatwe,
na pewno z chęcią odpowiedziałabym na to odwieczne pytanie. „O czym jest ta
powieść?” „Co autor miał na myśli?”
A skąd ja, na litość boską, mam to wiedzieć? Wiem tylko, że
występuje tutaj znana malarka Anna, która najbardziej lubi malować nago. Jest
zafascynowany nią młodziutki Bastian. Jest jego dziewczyna, Ina, która nie do
końca wie, kogo właściwie kocha. I on. Siergiej. Pojawia się w najmniej
oczekiwanych momentach. Zaskakuje. Szokuje. Jest bezwstydny, pewny siebie i
swojej zniewalającej mocy, którą wykorzystuje wobec płci przeciwnej. Zawsze
gotowy, zawsze chętny, biorący, ale i czasami hojny. Bóg seksu? Też. Demon? Na
pewno. Ale… czy wierzę w to, co napisałam? Tego nie wiem.
Autor stworzył historię wielowymiarową, inspirującą, burzącą
powszechny osąd na to co dobre, a co złe, na to co czarne i białe, znane i
słyszane. Przekomarza się niemal w każdym słowie i w każdej scenie, burzy
stereotypy, kala świętości, mówiąc kolokwialnie, ukręca na siebie bat. Nie ma
dla niego rzeczy niemożliwych, nie ma granic, nie istnieje dobro ogółu, ani
jednostki, jest fantazja, jest nieposkromiona wyobraźnia, jedna historia
wychodząca z drugiej, które na zmianę wciągają, innym razem oburzają,
odrzucają. A jednak nie pozwalają się oderwać i rzucić niedokończoną powieść w
kąt. Tak więc jest to idealna książka dla każdego, kto nie boi się wyzwań, kto lubi
się trochę zakręcić, komu nieobce psychodeliczne klimaty, gdzie nigdy nie
wiadomo co jest jawą, a co snem.
W sumie nie wiem po się tyle rozpisałam. Bo „Księgi
kłamców” nie da się jednoznacznie określić, zdefiniować, a tym bardziej nie da
się zrecenzować jej treści. Najlepiej po nią sięgnąć i po przeczytaniu udawać, że się nie
zwariowało.
Książka godna polecenia :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie jestem na świeżo po lekturze tej niesamowitej książki, początkowo bałam się że nie dam rady napisać recenzji, później recenzja praktycznie sama się napisała - w sumie po tej książce można się było tego spodziewać ;-)
OdpowiedzUsuń