niedziela, 30 grudnia 2018

Szczęśliwego Nowego Roku! Całego, 2019!

Drodzy Czytelnicy,
życzę Wam w nadchodzącym roku samych pozytywów, które nauczycie się dostrzegać w każdym aspekcie życia.
Życzę Wam zdrowia, bo bez tego ciężko czasami patrzeć z uśmiechem w przyszłość.
Życzę Wam miłości, bo z tym jest łatwiej ruszać na przekór niebezpiecznym zakrętom losu.
Życzę Wam czerpania radości nawet z bardzo małych i na pozór nieznaczących rzeczy.
Pamiętajcie, mamy w sobie bezlitosną siłę, która pcha nas do walki ze przeciwnościami.


A więcej o tej sile i walce opowiem Wam w mojej nowej serii, której pierwszy tom ukaże się w maju 2019 roku.

Szczęśliwego nowego całego roku!!!





poniedziałek, 24 grudnia 2018

Nowe wydawnictwo!

Drodzy Czytelnicy,
od stycznia 2019 roku moje powieści będą ukazywały się w Wydawnictwie Burda Książki. Przez najbliższe 5. lat moje książki wydawane będą właśnie pod tym logo:

Już 13. lutego na księgarskie półki trafi komedia romantyczna, zatytułowana "Randka z Hugo Bosym". Główni bohaterowie, to: szalona Jagoda Borówko i zraniony Hugo Bosy. Będzie sporo śmiechu, namiętności, ale i wzruszeń! Jako Dilerka Emocji gwarantuję, że dużo będzie się działo! I w  tej powieści i w kolejnych książkach, które dla Państwa tworzę!





środa, 19 grudnia 2018

Wesołych Świąt!

Drodzy Czytelnicy, w tym magicznym czasie życzę Wam dużo spokoju i wytchnienia, odpoczynku w towarzystwie najbliższych, wymarzonych prezentów pod choinką (może książkowych?) i wspaniałych świątecznych niezapomnianych chwil, które dadzą Wam siły na kolejny rok.
Agnieszka Lingas-Łoniewska 


#dilerkaemocji
Fot.: Albert Zawada.




środa, 31 października 2018

Uwaga, premiera!!! Zabójczy pocisk. Polska krew.

Dzisiaj premiera! 

Jednocześnie premiera audiobooka na @storytelpl. Moje opowiadanie "Zrób to dla mnie, Inka" Czyta Ewa Abart. 

Moje opowiadanie poświęcone jest sprawie zabójstwa ministra sportu, Jacka Dębskiego. Opisałam miłość Inki do gangstera i jej udział w wykonaniu wyroku na Dębskim.





środa, 17 października 2018

Zabójczy pocisk. Polska krew

Już 31.10. premiera antologii kryminalnej "Zabójczy pocisk. Polska krew", w której znajdą się opowiadania oparte o autentyczne sprawy kryminalne.
W zbiorze znalazło się także moje opowiadanie, poświęcone sprawie Inki i jej udziałowi w zabójstwie ministra sportu, Jacka Dębskiego.
Zrobiła to, bo się bała?
A może... bo za bardzo kochała i ufała gangsterowi?

"Zrób to dla mnie, Inka" to moja interpretacja wydarzeń z perspektywy Inki.

Zapraszam także do Krakowa, będę podpisywać tę książkę w sobotę.


czwartek, 11 października 2018

"Klub niewiernych" BESTSELLER

Wczoraj premiera, dzisiaj już na 7. miejscu TOP-ki empiku w kategorii kryminał, sensacja, thriller. W towarzystwie "autorów-kryminalistów :) To dla mnie prawdziwa radość, dziękuję serdecznie wszystkim Czytelnikom!!!



wtorek, 2 października 2018

Rachel Caine "Żona mordercy" /audiobook/

Kiedyś oglądałam serial o psychopatycznym wykładowcy, który był seryjnym mordercą, a potem stworzył sektę wyznawców, którzy mordowali wedle jego wskazówek. Czy ludzie mogą być aż tak ślepi, chorzy, ulegać manipulacjom, fascynować się złem? Owszem. Zdecydowanie tak.

W książce „Żona mordercy”, autorstwa Rachel Caine, spotykamy się z obrazem czystego zła w ludzkiej skórze. Główna bohaterka, to Gina Royal, matka dwójki dorastających dzieci, żona Mela, ułożonego, kochającego męża. Jej życie się kończy, a zaczyna koszmar w momencie, gdy rozpędzona ciężarówka uderza w garaż, w którym znajdują się okaleczone, obdarte ze skóry zwłoki młodej kobiety. Okazuje się, że kochający mąż i ojciec, pan Royal to bestia w ludzkiej skórze, poszukiwany seryjny zabójca wielu młodych kobiet. Mężczyzna tuż pod bokiem rodziny urządził sobie prywatną rzeźnię, w które znęcał się nad swoimi ofiarami. Mel zostaje zamknięty, Gina także, dzieci trafiają do babci. 
Po latach spotykamy panią Gwen Proctor, która z dwójką dzieci zamieszkuje mały domek nad jeziorem w Stillhouse Lake. Nikt nie wie, że to uwolniona od wszelkich zarzutów o współudział żona Mela Royala, który czeka na wykonanie wyroku śmierci w więzieniu stanowym. Gwen ciągle ucieka, ale ma nadzieję, że tutaj będzie mogła w końcu zaznać odrobiny spokoju. Codziennie sprawdza sieć pod kątem gróźb kierowanych w stronę jej rodziny, chodzi na strzelnicę, w domu montuje alarmy i próbuje radzić sobie z buntem jej nastoletnich dzieci, które są całkowicie rozbite emocjonalnie. Gdy poznaje sąsiada, Sama, uznaje, że może mu zaufać i po raz pierwszy od lat czuje przy nim coś więcej, niż tylko obawę i strach. Jednak wówczas w jeziorze zostają znalezione zwłoki młodej dziewczyny pozbawionej części skóry i wszystko zaczyna się od nowa. Gwen staje się główną podejrzaną, jej prześladowcy dowiadują się, gdzie mieszka, a Sam… No cóż, w tej historii nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Nawet główna bohaterka. A siedzący w więzieniu Mel zdaje się tym wszystkim doskonale bawić.

„Żona mordercy” to całkiem wciągający thriller, może nieco przegadany pod kątem psychologicznych rozważań głównej bohaterki, ale i tak czyta się go szybko i wielokrotnie czytelnik czuje się wyprowadzony w pole. Zwłaszcza w finałowej scenie. Dodam, że to pierwsza część cyklu, co mnie bardzo cieszy, bo zdecydowanie chcę przeczytać kontynuację. Polecam.


Na zakończenie dodam, że książkę odsłuchałam w postaci audiobooka, w wykonaniu pani Olgi Bołądź i bardzo podobała mi się jej interpretacja.


niedziela, 30 września 2018

Zrób to dla mnie, Inka.

Już 31.10. premiera antologii "Zabójczy pocisk. Polska krew", opartej na prawdziwych głośnych sprawach kryminalnych. Moje opowiadanie poświęcone jest sprawie zabójstwa ministra sportu Jacka Dębskiego. Prezentuję wydarzenia z perspektywy Inki i przedstawiam Państwu jej miłość do gangstera, który wykonał wyrok.
Tytuł opowiadania: "Zrób to dla mnie, Inka".
Przypominam, że podpisuję tę książkę na Targach Książki w Krakowie w sobotę, 27.10. 

A teraz przedstawiam fragment mojego opowiadania -->>>

I wówczas... wszystko zniknęło: trzymający mnie faceci, mój stary, w sekundzie nie czułam już na sobie obcych rąk. Ktoś mnie złapał i wyprowadził na zaplecze. Do moich uszu doszły tylko okrzyki, przekleństwa; po chwili trzasnęły drzwi i wszystko ucichło. Potarłam oczy i uniosłam głowę. Przede mną stał wysoki ciemnowłosy facet, którego spotkałam w klubie.
– Wszystko gra? – spytał niskim zachrypniętym głosem. Jego ciemnoniebieskie oczy wpatrywały się we mnie łagodnie, ale dostrzegłam w nich jeszcze ślad niedawnej wściekłości.
– Tak – odpowiedziałam spokojnym głosem. Już dawno nauczyłam się panować nad sobą w trudnych sytuacjach, zbyt wiele przeżyłam, abym miała dawać się pokonać przez takie coś.
– Te gnoje już nie będą cię odwiedzać. Czego chcieli?
– Pieniędzy. – Wzruszyłam ramionami. – Skąd się tutaj wziąłeś?
– Z samochodu. – Drgnął mu kącik ust.
– Serio pytam. Przechodziłeś, potknąłeś się i wpadłeś tutaj?
Teraz naprawdę się uśmiechnął. W lewym policzku pojawił się dołeczek. Z jego niewątpliwie groźnym wyglądem to połączenie było doprawdy nokautujące. Też się lekko uśmiechnęłam.
– Coś w tym stylu.
– Słuchaj, nie mamy kasy, aby płacić za ochronę.
– A skąd wiesz, w jakiej branży robię?
Uniosłam brew, spojrzałam na jego lewy bok. Nie widziałam tego, ale byłam pewna, że pod skórzaną czarną marynarką ma zawieszoną broń na szelkach.
– Spostrzegawcza jesteś.
– Po prostu zwracam uwagę na szczegóły.
– To cenna zaleta. Nie musisz się o nic martwić. Waszego sklepu już nigdy nie odwiedzi żadna zbłąkana dusza.
– Ta zbłąkana dusza to był mój tatuś ze swoimi koleżkami.
Widziałam, że przez jego twarz przemknął cień. Zmrużył oczy. Nie chciałabym chyba, aby kiedykolwiek stał się moim wrogiem.
– Nie martw się – powtórzył. – Twój tatuś już nigdy się do ciebie nie zbliży.
– To chyba dobra wiadomość na zakończenie tego gównianego tygodnia.
– Dasz się zaprosić na kolację?
– Nawet nie wiem, jak masz na imię. – Wstałam, on także. Był wyższy ode mnie o głowę. Pachniał pięknie. Podobał mi się. Bardzo.
– Ja nawet nie wiem, jak ty masz na imię.
– Serio?
– Nie. – Znowu się uśmiechnął.


środa, 26 września 2018

J.A. Redmerski "Drugie życie Izabel"

Zapewne pamiętacie, że pierwszy tom "Zabić Sarai" bardzo mi się podobał, więc musiałam sięgnąć po kontynuację tej sensacyjnej serii.

Powracamy do świata płatnych zabójców, w którym pojawiła się dziewczyna, po przebytym piekle w posiadłości barona narkotykowego. Sarai vel Izabel w kontynuacji serii „W towarzystwie zabójców” próbuje ułożyć sobie życie z dala od Victora, o którym nie potrafi przestać myśleć. Żyjąc na pozór normalnie, ma przyjaciółkę, chłopaka, ale ciągle wyczekuje, że Victor Faust ponownie zjawi się w jej jałowym życiu. Jednocześnie pragnie zemsty na milionerze, Arthurze Hamburgu i robi coś, co ściąga na nią śmiertelne niebezpieczeństwo. Bierze sprawy w swoje ręce i rusza do lokalu Hamburga, aby go zabić. Na szczęście Faust pojawia się w porę, ratuje Sarai, lecz to dopiero początek rozgrywki, w której stawką może być życie lub śmierć. A może miłość? Ani ona, ani on się do takiego uczucia nie przyznają, pożądanie owszem, ale nic więcej. Ale czytelnik i tak wie swoje. Sarai pragnie życia u boku Victora, ale pragnie także zemsty, nie chce już nigdy czuć się bezradna. Dlatego rozpoczyna szkolenie, które pomoże stać się jej samej śmiertelną bronią.

„Drugie życie Izabel” to udana kontynuacja „Zabić Sarai”. Miłość, seks, zabójstwa, akcja, to wszystko przewija się przez fabułę książki, w tak dynamiczny sposób, że czytelnik nie ma czasu zaczerpnąć oddechu. Historia napisana jest prostym składnym językiem, bez zbędnych przegadań, bohaterowie są dwuznaczni, ale ujmujący, a romantyczne dusze także znajdą coś dla siebie, bo uczucia wiążące bohaterów są mocne i ujmujące.


Polecam, to dobra rozrywka na chłodne jesienne wieczory, a tymczasem wyczekuję trzeciego tomu, bo w towarzystwie zabójców także czuję się najlepiej.



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Niezwykłego.


poniedziałek, 24 września 2018

Susie Hodge "Krótka historia sztuki"

Lubię różnorakiego rodzaju opracowania, książki dokumentalne, reportaże, które poruszają ciekawe, czasami kontrowersyjne tematy. A czy książka o sztuce może być interesująca dla laika? Nie będzie przegadana, monotonna, po prostu nudna? Wszystko zależy od sposobu przestawienia, ta zasada dotyczy i beletrystyki i opracowań i reportaży.

W książce Susie Hodge, zatytułowanej „Krótka historia sztuki” na pewno nie znajdziecie nudy. To świetnie opracowany swoisty przewodnik po kierunkach, dziełach, tematach i technikach. Informacje podane są w sposób prosty, szybko przyswajalny, lecimy przez epoki, dzieła, twórców z szybkością błyskawicy, poznajemy najważniejsze prace artystów, które ukształtowały naszą cywilizację i wyznaczały kolejne kierunki. 

Książka ta, nawet dla zupełnego laika, który do tej pory znał może tylko „Mona Lisę” Leonarda da Vinci i „Słoneczniki” Van Gogha, będzie nieocenionym zbiorem ciekawych informacji o twórcach i ich dziełach, o uwarunkowaniach historycznych i popularnych tematach w sztuce. To ciekawa i pouczająca wycieczka do świata artystów, których dzieła przetrwały do dziś i tworzą naszą kulturę. 


Warto dodać, że książka jest pięknie wydana, na śliskim papierze, zawiera mnóstwo ilustracji i stanowi naprawdę atrakcyjne wydanie, które warto mieć w swojej biblioteczce. Zapraszam więc do świata sztuki!


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Almapress.

poniedziałek, 17 września 2018

Bezlitosna siła. KASTOR

Fragment I tomu kwadrylogii:


Zacisnąłem zęby, zacisnąłem pięści i kompletnie nie wiedziałem co jest grane. Gdy dziewczyna wyszła, spojrzałem na Martynę.
- Posłuchaj…- zacząłem, ze zmrużonymi oczami, ale ona oczywiście nie dała mi dojść do słowa.
- Zawsze musisz wrzucać te swoje beznadziejne teksty. Robiłam ci ostatnio wykład o mobbingu. Cholera, Kostek.
Dodam, że tylko ona tak się do mnie zwracała i wciąż jeszcze oddychała.
Przewróciłem oczami i usiadłem za biurkiem.
- Jeśli wpuszczasz tutaj nowych pracowników, bądź łaskawa ich poinformować, o zasadach jakie wszystkich obowiązują. - Powiedziałem zimnym tonem.
- Och, daj spokój! - Machnęła ręką i usiadła na rogu mojego biurka. Wiedziała, że tego nienawidzę. - Dostałam dzisiaj info od znajomego, że ProtectFinance traci głównego udziałowca. Jest szansa na odkupienie 51% udziałów.
- Skąd ty wiesz takie rzeczy, Martyna? - Oparłem dłonie o metalowe oparcia fotela i spojrzałem na moją przyjaciółkę. Jej ciemnobrązowe oczy śmiały się do mnie. Była piękną kobietą, pracowaliśmy razem od pięciu lat, wiedziałem o niej wszystko, znałem jej przeszłość i sekrety. Ona także wiedziała prawie wszystko o mnie. Prawie.
- Ty masz swoje źródła, ja mam swoje, szefuniu. - Uniosła znacząco brew.
- Jesteś niemożliwa.
- Wiem.
- Zajmiemy się tym. A jak przygotowania do imprezy?
Czekała nas w sobotę impreza rocznicowa, moja firma świętowała siódme urodziny. Nie chciałem robić z tej okazji wielkiej fety, ale Martyna była innego zdania. Dlatego w Hotelu Monopol we Wrocławiu miał się odbyć wielki raut, połączony z dyskoteką. Patryk pomagał to organizować, w końcu on najlepiej znał się na takich rzeczach, miał trzy dyskoteki we Wrocławiu i jeszcze kilka innych, nazwijmy to, biznesów.
- Idealnie.
- To okej.
- Dobra, o dwunastej mamy spotkanie, pamiętasz? - Uniosła brew, zeskoczyła z biurka i spojrzała na mnie znacząco.
- Zawsze.
- I pamiętaj co ci mówiłam. Wszyscy…
- Tak, tak. - Przerwałem jej, zniecierpliwiony. - Wszyscy są zespołem.
- No. Dobry szef.
Gdy wyszła, uśmiechnąłem się. Miałem do niej słabość, ale nie w jakimś gównianym damsko-męskim znaczeniu. Bardzo ją lubiłem, kiedyś jej pomogłem, łączyła nas jakaś dziwna przyjaźń, coś jakby była moją siostrą. Nie liczą się więzy krwi, tylko więzy duszy, czy innego gówna. Wziąłem głęboki wdech, otworzyłem laptopa i przez interkom zamówiłem kawę. Moja asystentka wiedziała, że do południa nie wchodzi się do mnie, a gdy czegoś chcę, sam zamawiam. Jednak zanim zacząłem pracować, wziąłem telefon i wybrałem numer do Patryka. Przyjaciel odebrał po trzech sygnałach. Był zaspany.
- Człowieku, jest poniedziałek. - Powiedział, zamiast standardowego „halo”.
- Tak się najczęściej dzieje po niedzieli. - Wstałem, okrążyłem biurko i oparłem się o nie. - Wstałeś?
- Ty sobie kurwa żartujesz?
- Nie, tak pytam bez zainteresowania.
- Kostuchna, o co kaman?
- Chciałem cię zapytać o twój personel.
- Z klubu, czy…?
- I tu i tu.
- O kogo chodzi? - Patryk chyba się dobudził. Słyszałem szum ekspresu do kawy.
- Dziewczyna.
- Stary, mówiłem ci, żebyś nie tykał hos…
- Nikogo nie tykam. Pracuje u ciebie Anita Sokół? - Spytałem bez ogródek. Znałem zasady Patryka. Dziewczyny pracujące u niego były nietykalne. Szanowałem tę regułę i nigdy jej nie łamałem. Poza tym… brałem tylko to, co mi ofiarowano. A personel, to był personel.
- Jest taka. A co? - Słyszałem rezerwę w głosie kumpla.
- Powiesz mi coś więcej o niej?
- Niewiele wiem. Pracuje od kilku miesięcy. Pracowita. Spokojna. Jakaś taka przytłumiona. Każdy ma swoje story, sam dobrze wiesz, stary. Po co ci ona?
- Ona mi do niczego niepotrzebna. Ale wygląda na to, że obydwaj ją zatrudniamy.
- Co ty bredzisz?
Opowiedziałem w skrócie Patrykowi o dzisiejszym spotkaniu w moim gabinecie. Kumpel wziął głęboki wdech, który usłyszałem w telefonie.
- To bardzo niedobrze.
- Ale co niby?
- Dobrze wiesz.
- Nie ma szans. - Odparłem.
- Niby nie, ale jednak. Poza tym my się znamy.
- No co ty?
- Kostuchna, powiedz szczerze, tylko dlatego cię zainteresowała? Że pracuje u ciebie? I u mnie?
- Tak. - Odparłem sucho. Tak właśnie było. Nie widziałem innego powodu. Absolutnie.
- Yhym. - Mruknął Patryk. - I lepiej, żeby tak zostało.
- Tak zostanie. Słuchaj, bierzesz swoich ludzi na sobotę?
- No jasne, tak jak ustalaliśmy. Kilka hostess i trzech twoich ulubionych kucharzy. W „Monopolu” wszystko dograne.
- Okej. Weź ją.
- Co?
- Masz ubytek słuchu? - Westchnąłem.
- Stary, nie pakuj się w to. Dziewczyna wygląda, jakby…
- Wiem, jak wygląda. Wydaje mi się, że potrzebuje kasy, skoro pracuje w kilku miejscach. Niech dostanie porządną premię za swoją pracę na imprezie. To wszystko.
- A ty podobno nie lubisz ludzi. - Patryk się zaśmiał.
- Nienawidzę. Ludzie to mendy, a świat to pies.
- Amen.




czwartek, 13 września 2018

Lubicie dramaty? Dilerka emocji szykuje coś... grubego!

A tu fragment książki, która czeka na wydanie. Roboczy tytuł: "Gdyby miało nie być jutra". Gatunek: dramat, sensacja, romans. Akcja dzieje się w Wałbrzychu.
UWAGA! Pojawi się tutaj Wasz ukochany gangster!


Milena Kępska uśmiechała się swoim firmowym uśmiechem, który sprawiał, że obecnym tu dziennikarzom miękły kolana. Miała do perfekcji opanowane kontakty z prasą, pismacy ją lubili, bo zawsze znalazła dla nich czas i powiedziała kilka słów do kamery. Stawała się jedynie wrogo nastawiona w momentach, gdy któryś z przedstawicieli mediów próbował naciągnąć ją na zwierzenia osobiste. Dlatego na każdej konferencji prasowej padało zastrzeżenie, aby nie zadawać pytań związanych z życiem sławnej aktorki.
- Jak pani ocenia swoją grę w „Gdyby miało nie być jutra”?
- Dałam z siebie wszystko. Główna bohaterka... jakby żyła we mnie. To było tak, jakbym na jakiś czas porzuciła swoją osobowość i stała się Natalią, główną postacią filmu.
- Jak współpracowało się pani z resztą obsady?
- Świetnie. To profesjonaliści, a do tego wspaniali ludzie. Zespół był naprawdę zgrany.
- Dlaczego akurat Wałbrzych?
- To moje rodzinne miasto. Taki powrót do korzeni. To chyba normalne?
- Czy pani bliscy są dumni z pani osiągnięć? - To pytanie zadał jakiś jasnowłosy dziennikarz, sprawiając że stali bywalcy konferencji prasowych Mileny, spojrzeli na niego nieomal z pogardą.
- Następne pytanie! - Joanna była jak zawsze czujna.
- Jakie są pani najbliższe plany?
- Teraz trochę się pourlopuję, dostałam kilka propozycji, przeglądam scenariusze, jeszcze nie podjęłam żadnej decyzji.
- Czy pani matka będzie na premierze filmu?
Milena spojrzała z wściekłością na wścibskiego dziennikarza i dała sygnał swojej menadżerce do zakończenia spotkania.
- Dziękujemy państwu, panią Kępską czeka jutro emocjonujący wieczór, na pewno po pokazie niektórzy z państwa będą mogli zadać jej kilka pytań.
- Ale... Pani Kępska!... Milena! Może jeszcze... Jak?
Pytania utknęły w kakofonii ogólnego zamieszania, ale Milena już tego nie słyszała. Wyszła bocznym wyjściem, odprowadzana przez ochronę, za nią szła Joanna.
- Co to za dupek? - Warknęła aktorka, gdy już znalazły się w samochodzie.
- To jakaś tutejsza gazeta. Dostał akredytację, bo jest przedstawicielem lokalnych mediów. Nie chcieliśmy, aby później pisali, że masz gdzieś mniejsze gazety.
- Szuka taniej sensacji. Wredna mała menda – Milena zaciskała szczęki i ciężko oddychała.
- Nie przejmuj się nim, to płotka.
- Zasady są zasadami! - Rudowłosa kobieta utkwiła w swej menadżerce twardy wzrok. - Nikt nie ma mnie prawa pytać o moje życie. I... o nią!
Igor zrobił ostatni przelew internetowy i oparł się o skórzane oparcie fotela. Czekał na Sebola, który już jechał w kierunku Cristala. I myślał o swoich synach, młodszy miał w przyszłym tygodniu urodziny, zastanawiał się nad prezentem dla chłopca. Myślał o wielu rzeczach, byleby tylko zaprzątnąć czymś umysł i nie skupiać się na tym, o czym bał się rozmyślać. Na całe szczęście usłyszał tupot ciężkich butów i po chwili otworzyły się drzwi do jego gabinetu. Do środka wpadł wysoki, potężny facet z ogoloną czaszką i wielkimi brązowymi oczami, otoczonymi gęstymi rzęsami. Trochę to śmiesznie wyglądało, bo nadawało jakiś piękny i romantyczny wygląd tej twarzy miastowego zakapiora.
- Co się tak tłuczesz? - Igor przewrócił oczami.
- Szefie. Ale jaja! - Wielkolud usiadł na krześle, które zaskrzypiało pod jego potężnym ciałem.
- Co jest?
- Rozmawiałem z menadżerką, ta impreza co jutro tu będzie, to po premierze tego filmu, co gra ta szefa znajoma.
Igor nic nie odpowiedział, bo doskonale o tym wiedział. I zastanawiał się czy ona zrobiła to specjalnie? Aż tak go nienawidziła? A może nie? Wolał o tym nie myśleć, bo od tego dostawał tylko migreny.
- Ale wielka sensacja. Przecież wiedziałem o tym, myślisz, że nie wiem co się dzieje w mojej firmie?
- Ale szefie. Ta Kępska to wielka gwiazda. Zajebista reklama dla naszej knajpy.
- Wiem. Dlatego się zgodziłem. Tylko dlatego – dodał Krasny ucinając wszelkie spekulacje.
Przynajmniej swoich pracowników mógł okłamać. Bo siebie samego... nie, to już nie było takie proste. Nic nie było proste, kiedy tylko rudowłosa postać pojawiała się w jego głowie. I w jego wspomnieniach. Była tam niemal zawsze. Ukrywał to głęboko, ale ona tam tkwiła jak zadra, przypominając o czasach, które minęły. A które naznaczyły go na zawsze. I które sprawiły, że nie widział dla siebie ratunku. Chociaż przecież miał dla kogo żyć! Co z tego, skoro życie bez niej było jedną wielką udręką bez końca.
***
Jechałem do niej, mieszkała na Podgórzu w starej poniemieckiej kamienicy. Kilka razy odprowadziłem ją tam, widziałem, że krępuje zaprosić mnie do siebie. Podejrzewałem, że chyba ma jakiś problem ze starymi, ale nie byłem pewien. Wiedziałem tylko, że muszę się z nią zobaczyć. Coś mnie do niej ciągnęło, cały czas o niej myślałem, a w szkole notorycznie starałem się na nią wpadać. Moi kumple domyślili się, że ta mała ruda bardzo mi się podoba. Miałem gdzieś ich głupie docinki, najważniejsze było dla mnie to, że Milena zawsze ze mną rozmawiała i była szczera. Otwarta. Nigdy przede mną nie grała. Nie udawała, nie przymilała się. Była sobą. I przy niej też mogłem taki być. Szedłem ulicą Katowicką i skręciłem w Reymonta. W tym brudno-pomarańczowym budynku mieszkała ona. Wbiegłem na parter i do moich uszu dobiegły odgłosy jakiejś burzliwej awantury. Zorientowałem się, że ten hałas dochodzi z mieszkania Kępskich. Stanąłem niezdecydowany, nie wiedząc co robić. Wreszcie usłyszałem krzyk Mileny: mam tego dość!!! Drzwi otworzyły się z trzaskiem i zapłakana dziewczyna wypadła na klatkę schodową. Gdy mnie dostrzegła, zatrzymała się na moment.
- Co ty tu... - jej dalsze słowa zginęły w duszącym szlochu, machnęła ręką i zbiegła po schodach na dwór. Z mieszkania wytoczyła się ładna blondynka o przepitej twarzy, ubrana tylko w prześwitującą halkę. Za nią stał kiwający się facet, którego czerwony nochal jednoznacznie wskazywał na zainteresowania.
- Śliczniutki – wybełkotała roznegliżowana blondynka. - Zgubiłeś się?
Bez słowa odwróciłem się i wybiegłem na ulicę w poszukiwaniu rudowłosej postaci. Dostrzegłem ją w górze ulicy. Biegła w kierunku starego wiaduktu. Ruszyłem za nią i szybko dogoniłem. Złapałem za ramiona i odwróciłem do siebie. Była zapłakana, miała czerwony policzek z odbitymi grubymi palcami.
- Milena, co się stało?
- Zostaw mnie. Wszyscy mnie zostawcie! - Odepchnęła mnie i dopiero chyba zrozumiała, że jestem tutaj. - Co ty robisz? Po co tu przyjechałeś? Jezu! - Zakryła dłońmi twarz, ale w jej oczach dostrzegłem wstyd i zażenowanie.
- Twój ojciec cię uderzył? Milena, proszę, spójrz na mnie – złapałem ją za nadgarstki i zmusiłem, żeby spojrzała na mnie.
- Krasny. Źle ulokowałeś swoje zainteresowania. Idź do swojego świata. - Patrzyła na mnie już bez wstydu. Za to z jakimś skrytym żalem.
- Myślę, że doskonale ulokowałem swoje zainteresowania. Chcę być z tobą. Nieważne kim są twoi rodzice. Liczy się to, kim ty jesteś.
Patrzyła na mnie i wiedziałem, że intensywnie myśli. I rozważa to, co jej powiedziałem. Analizuje. Mierzy. Waży. Prawda czy fałsz. Szczerość czy kłamstwo. Wreszcie westchnęła i ramiona opadły jej jakby w geście bezbronności i rezygnacji. Spojrzała na mnie oczami pełnymi rozpaczy.
- To nie jest mój ojciec. Ja... nie mam ojca. A moja matka jest alkoholiczką.
Prawda. Proste słowa. Niemal beznamiętne. Uderzyły mnie jak obuchem. Zawsze miałem rodzinę. Ojca. Matkę. Siostrę. Kochali mnie, a ja ich. Pierwszy raz porównałem moje życie z życiem tej dziewczyny. I poczułem ogromną różnicę, przepaść, koszmarny dyskomfort. Ogarnął mnie niewypowiedziany żal. I zrozumiałem, że dla mnie już nic nie będzie takie samo. Dopóki nie pomogę Milenie wyrwać się z tego impasu.
- Chcę z tobą być. Zależy mi na tobie. Bardzo. I pomogę ci. Tylko pozwól mi na to. - Podszedłem bliżej i patrzyłem jej prosto w oczy. Ona wpatrywała się w moje i znowu wszystko na szybko rozważała. I wreszcie... podeszła jeszcze bliżej, a ja wtedy przytuliłem ją do siebie. I tak staliśmy, ja głaskałem jej włosy, ona szlochała w moją kurtkę. I wiedziałem. Że ta dziewczyna na zawsze zagości w moim życiu. Pragnąłem tego bardziej niż czegokolwiek innego.


środa, 12 września 2018

Zbigniew Zborowski "Kręgi"

Z twórczością Zbigniewa Zborowskiego spotkałam się przy okazji lektury niesamowitej dylogii „Trzy odbicia w lustrze” i „Pąki lodowych róż”. Pamiętam, że ta seria całkowicie mnie pochłonęła i wiele razy polecałam te książki moim czytelnikom. Tym razem w moje ręce wpadła najnowsza powieść autora, zaytułowana „Kręgi”, która okazała się być drugim tomem serii z Bartoszem Koneckim. Jednakże książka jest napisana tak, że w niczym nie przeszkadza nieznajomość tomu I, zatytułowanego „Skaza”.

Bartosz Konecki, były policjant, znajduje się na swoistym zakręcie. Życiowym, zawodowym, jakbyśmy tego nie nazwali, ewidentnie los nie chce mu sprzyjać. Bo rozstaniu z resortem, były gliniarz zaczyna pracować jako prywatny detektyw. Związuje się też ze śliczną gwiazdą stołecznej policji, Jolantą. Kiedy myśli, że nic nie zmieni się już w jego życiu, dostaje zlecenie śledzenia młodej aktorki, która bardziej znana jest z roli pogodynki w telewizji i z portali plotkarskich. Konecki bierze tę sprawę od byłego gliniarza, o którym różne opinie krążą, ale prawdą jest to, że gość zawsze spada na cztery łapy. W przeciwieństwie do Bartosza. Z pozoru błahe zlecenie, okazuje się być czubkiem góry lodowej. Potem zostają znalezione zwłoki kobiety z obciętymi dłońmi, sprawa bardzo przypomina okrutne morderstwo i gwałt na młodej dziewczynie na początku lat dziewięćdziesiątych. Konecki zaczyna badać tę sprawę, sięga do przeszłości i odkrywa okrutną intrygę, która wtedy wpakowała w kłopoty policjanta prowadzącego ówczesne śledztwo. W dziwny sposób losy Bartosza i młodego policjanta Norberta Pałuchy są bardzo podobne. Ale tutaj nie chodzi tylko o sprzedajnych gliniarzy, organizacje polowań na młode kobiety, gwałty i przemoc. Tutaj… chodzi o coś zupełnie innego. Groźnego i chorego. Koneckiemu po raz kolejny wali się świat, osobisty także. Ale to tylko najmniejszy z jego problemów, bo przyjdzie mu zmierzyć się z intrygą, której w żaden sposób nie był w stanie przewidzieć. A to jeszcze nie koniec!


„Kręgi” to świetnie skonstruowany rasowy kryminał, z wyrazistymi bohaterami, prawdziwymi i nieprzerysowanymi. Akcja toczy się wartko, fabuła przetykana jest licznymi retrospekcjami, które pomagają w budowaniu napięcia i tworzenia się kolejnych scenariuszy w głowie czytającego. Polecam, jeśli lubicie dobrze napisane historie kryminalne z nieoczywistym zakończeniem, warto „Kręgi” mieć w swojej biblioteczce.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.













wtorek, 11 września 2018

Bestsellery

Książka moja i Daniela Koziarskiego w trzecim dniu przedsprzedaży już wskoczyła na TOP-kę w empik.com. Mowa oczywiście o "Klubie niewiernych".
Tak samo antologia "Zabójczy pocisk. Polska krew", w której znajdziecie moje opowiadanie.
Bardzo, bardzo dziękuję wszystkim Czytelnikom kupującym moje książki!!!







poniedziałek, 10 września 2018

Nathalie Semenuik "Tajemniczy czarny kot"

Wszyscy, którzy mnie znają, że jestem kociarą, zakochaną w kociakach wszelkiej maści. Sama posiadam cztery koty, a także pomagam wielu fundacjom i organizacjom prozwierzęcym. Dlatego, kiedy dostałam propozycję z Wydawnictwa Almapress, dotyczącą recenzji książki „Tajemniczy czarny kot” Nathalie Semenuik, nie wahałam się ani chwili. 

Autorka funduje nam wycieczkę w przeszłość, gdzie przedstawione historie były dla mnie niekiedy bardzo przerażające i ciężko mi się je czytało. Kiedyś rządziły ludźmi zabobony i przesądy, które sprawiały, że wiele czarnych kotów ginęło w okrutnych męczarniach. To co ludzie zgotowali tym biednym zwierzętom, sprawia, że po raz kolejny ogarnia mnie wstyd za rodzaj ludzki. Potem, z czasem, wiele się zmieniło i teraz, na szczęście, już nie ma takiego podejścia do kociaków, zwłaszcza czarnych. Już w XVIII wieku Ludwik XV zakazał rytualnych mordów na zwierzętach, nazywając je barbarzyńskimi i prymitywnymi zwyczajami.
Potem w roku 1871 w Londynie zorganizowano pierwszą wystawę kotów.
W książce jest wiele ciekawostek, dotyczących traktowania kotów, a także przykładów na posiadanie i miłość do tych zwierząt przez znane w przeszłości postaci.
W Stanach Zjednoczonych, na przykład, czarny kot uznawany jest za symbol szczęścia i dostatku. Na całe szczęście.


Książka jest bardzo ładnie wydana, ma twardą oprawę, złocenia, ilustracje. Stanowi ciekawy zbiór opowieści historią pisanych, dla kociarzy na pewno szokujących i przerażających. Jeśli chcecie poznać historię czarnego kota, potraktować to jako ciekawostkę i historyczną wycieczkę w przeszłość, polecam.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Almapress.


piątek, 7 września 2018

Adrian Bednarek "Skazany na zło"

Adrian Bednarek to autor popularnej serii o psychopatycznym Kubie Sobańskim. Teraz serwuje nam historię, w której możemy obserwować, jak zło zaczyna rządzić życiem zwykłego człowieka i zmienia go w prawdziwą bestię.

„Skazany na zło” przedstawia historię Wiktora Hauke, którego jedna decyzja sprawia, iż życie jego i jego bliskich staje się pasmem koszmarów, a on sam daje się pochłonąć mrokowi i wie, że po przekroczeniu granicy pomiędzy dobrem a złem, nie będzie już odwrotu.

Wiktor jest mężem Igi, miał problemy z alkoholem, lecz jest na odwyku, z Markiem prowadzi firmę, nienawidzi swojego szwagra-Roberta i spotyka się z Moniką, która wnosi trochę świeżości do jego jałowego życia. Nie wie jednak, że od jakiegoś czasu gra główną rolę w historii, do której scenariusz stworzył pewien Reżyser. Psychopata, manipulant i niebezpieczny człowiek, który pragnie jedynie realizować własne chore fantazje, nie zważając na nic. Poza tym jest przekonany, że zło tkwi w każdym, potrzeba tylko odpowiedniego impulsu, aby je wyzwolić. Wiktor wpada w sidła Reżysera i nie ma innego wyjścia, jak tylko grać rolę, jaką mu przydzielono. Jednak mężczyzna okazuje się być innym Aktorem, niż ci, których Reżyser dotychczas wykorzystywał do swoich chorych fantazji. Aktor wymyka się spod kontroli, zaczyna grać wedle własnych scenariuszy, co doprowadza do szeregu dramatycznych wydarzeń. 

„Skazany na zło” to sprawnie napisany thriller psychologiczny, w którym główną rolę gra zło, istniejące w każdym, a tylko umiejętnie zadane rany psychiczne, potrafią je wyzwolić. Akcja szybko posuwa się do przodu, wraz z głównym bohaterem pogrążamy się w mroku i zmierzamy do zaskakującego i jeszcze bardziej mrocznego końca.

Polecam tę historię, przede wszystkim miłośnikom dobrze skonstruowanych thrillerów, nie bojącym się sugestywnych opisów miejsc zbrodni i lubującym się w analizowaniu chorych ludzkich umysłów, dla których zło to jedynie igraszka. Bardzo dobrze się czyta tę książkę, a zakończenie zaskakuje i jest naprawdę świetnym zwrotem akcji. Warto!

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res.






piątek, 31 sierpnia 2018

Zabójczy pocisk. Polska krew - ZAPOWIEDŹ

KUPUJĄC TĘ KSIĄŻKĘ, WSPIERASZ STOWARZYSZENIE SOS WIOSKI DZIECIĘCE W POLSCE.


15 najgłośniejszych spraw. 15 najlepszych polskich pisarzy.

Polscy mistrzowie gatunku wzięli na warsztat głośne sprawy kryminalne, którymi żyła cała Polska: precyzyjnie zaplanowane zabójstwa bossów polskiej mafii, morderstwa na zlecenie, zbrodnie popełniane w afekcie, tajemnicze zniknięcia. 
Do czego zdolny jest człowiek zaślepiony żądzą zysku? Jaka zemsta grozi za upokorzenie? Co przeżywa udręczona kobieta szefa gangu? Jak mafiozi wyrównują rachunki? Czy przed karą da się uciec? 

Te historie przerażają tym bardziej, że wydarzyły się naprawdę. 

Zabójczy pocisk: Polska krew to kontynuacja bestsellerowego tomu opowiadań kryminalnych.



poniedziałek, 27 sierpnia 2018

"Złe towarzystwo" Robyn Harding

Historie o nastolatkach przekraczających granice, goniących za szaleństwem, chcących na siłę być dorosłymi, są w ostatnim czasie bardzo popularne. Tak samo jak i o ich rodzicach, bogatych, ułożonych, pragnących mieć perfekcyjne życie i perfekcyjne dzieci. Lecz nie zawsze pragnienia idą w parze z rzeczywistością. 

W książce „Złe towarzystwo” autorstwa Robyn Harding, poznajemy zamożną rodzinę Sandersów, mieszkającą w imponującym domu w San Francisco. Jeff i Kim to na pozór idealne małżeństwo. Wychowują szesnastoletnią Hannah i o trzy lata młodszego Aidena. Kim jest znana w okolicy jako surowa i bezkompromisowa matka, która krótko trzyma dorastającą córkę. Hannah nie sprawia żadnych problemów, świetnie się uczy i przyjaźni z dwiema, równie spokojnymi dziewczynami. Wszystko się zmienia, kiedy zwraca na nią uwagę szkolny przystojniak, Noah. Wówczas zbliżają się do niej Laura i Ronnie, dwie dziewczyny, znajadujące się na licealnym szczycie. Hannah, poprzez związek z Noah, wędruje od razu do szkolnego meanstreamu. Nie wie jednak, że aby się tam utrzymać, musi grać wedle panujących tam zasad. A więc: chłopcy, alkohol, narkotyki… Jej szesnaste urodziny będą dodkonałą okazją, aby zaimponować koleżankom. I mimo, że jej matka jest bardzo surowa i zdaje się kontrolować wszystko, nie docenia chyba pomysłowości nastolatków. Szesnaste urodziny Hannah stają się początkiem tragedii, która doprowadza do upadku rodziny Sanders. Skrywane sekrety wychodzą na jaw i okazuje się, że małżeństwo Jeffa i Kim to tylko umiejetęnie podtrzymywana fasada.


„Złe towarzystwo” to ciekawie napisany dramat obyczajowy, który swoim klimatem stanowi dla mnie miks „12 powodów” i „Wielkich kłamstewek”. Historia obnaża ludzkie przywary, pragnienia i pokazuje, że po pierwsze nie da się wszystkim manipulować i kontrolować, a po drugie czasami trzeba się wyrzec swojej postawy idealnej pani domu, a być po prostu matką. No i jeszcze jedno: „Złe towarzystwo” to doskonała diagnoza błędów wychowawczych, jakie popełniają zapracowani rodzice względem swoich pociech. Polecam.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka.

niedziela, 26 sierpnia 2018

A w przyszłym roku...

Naprawdę wiele się będzie działo! Niebawem będę mogła powiedzieć Wam nieco więcej. Już nie mogę się doczekać!!!

Tymczasem wrzucam fragment książki, której premiera zaplanowana jest na luty 2019. Oczywiście nie mam jeszcze okładki, to taka książka-niespodzianka dla Was, drodzy Czytelnicy!

Proszę:


Gdy przyjechała taksówka, przez chwilę zastanawiałam się, czy nie lepiej jednak się spóźnić. Stary Opel lekko rzęził, a kierowca wyglądał nie lepiej. Jestem pewna, że jeździł już wówczas, gdy pierwsze Fiaty 125p opuszczały taśmę montażową. Ale jednak za pół godziny zaczynało się spotkanie, więc nie miałam wyjścia, wzywając kolejna taksę, na pewno bym się spóźniła. Wsiadłam, przywitałam się i powiedziałam:
- Arkady Wrocławskie. Może mnie pan na Komandorskiej, na przystanku wysadzić.
- Się robi! - Pan kierowca błysnął sztucznymi zębami (chyba że reprezentował idealny wytwór współczesnej ortodoncji) i ruszył z kopyta. Mnie wbiło w siedzenie, w radio leciał Fogg i jego „To ostatnia niedziela”, a ja miałam nadzieję, że to nie będzie mój ostatni poniedziałek. Kierowca miał dziwny zwyczaj gazowania, ze świadomością, że tuż przed nim jest skrzyżowanie, samochody i z daleka widać, że świeci się czerwone światło. Dobrze, że nic rano nie jadłam, bo zapewne uświetniłabym wyblakłą tapicerkę srebrnej strzały z rudą małpą, która pięknie podżerała blacharkę, począwszy od bagażnika, kończąc na przedniej masce, co było doskonale widoczne.  
- Czy mógłby pan nieco zwolnić? - Wybełkotałam, czując zawroty głowy.
- Się robi! - Kubica sprzed wieku nacisnął z całą mocą na hamulec, a ja niemal zaryłam w zagłówek przedniego siedzenia. Na całe szczęście dojrzałam już po prawej stronie „Arenę” i zorientowałam się, że zaraz wysiadam. 
- Dwadzieścia pięć złotych się należy. - Pan kierowca zerknął na mnie, wyciągając rękę. - Bladzieńka pani jakaś taka.
- Reszty nie trzeba. - Dałam mu trzy dychy i zapragnęłam jak najszybciej wysiąść z tego zabytku motoryzacji, z piratem wszechczasów za kierownicą. I nie wiem jak to się stało. Naprawdę. Wysiadłam, zawiał wiatr, zatrzasnęłam drzwi, w momencie, kiedy szybki i wściekły wcisnął gaz do dechy i ruszył niczym rajdowiec… i wówczas poczułam to. Szarpnięcie, odgłos rozrywania materiału, i chłód na udach. Zerknęłam na dół. Nie miałam połowy sukienki. Znaczy miałam. Zajebisty seksowny rozporek do prawego biodra. Prawie do gardła. Teraz już wszyscy widzieli moje wiśniowe gacie. Ludzie gapili się, faceci uśmiechali radośnie, a mnie trafiał powoli jasny szlag. Zarzuciłam na ramię moją nową torbę z Kazara i ruszyłam w stronę Arkad, trzymając powiewający połeć rozerwanej sukienki.
- Fiu fiu, ale nóżka! - Pan Żul, który często sterczał przy wejściu do Arkad od strony Komandorskiej, gwizdnął przeciągle i uśmiechnął się, ukazując uroczą samotną „jedynkę”.
Burknęłam coś niezrozumiałego nawet dla mnie, Żul dostrzegł chyba mord w moich oczach, bo zainteresował się srebrzystą krainą szczęśliwości, czyli koszem na śmieci, umiejscowionym tuż przed rozsuwanymi automatycznie drzwiami. Ja energicznie ruszyłam Swobodną, do wejścia głównego do biurowca. Tam, nie zważając na pełne zainteresowania spojrzenia ochroniarzy, dotarłam do wind i na szczęście udało mi się wjechać na dziewiąte piętro bez towarzystwa. Jak wiatr wiosenny przemknęłam przez recepcję, krzycząc w stronę Martyniki, że już jestem i zamknęłam się w swoim pokoju.
- O jezuuuu. - Wysapałam, usiadłam na krześle i spojrzałam z rozpaczą na swoją zdewastowaną sukienkę. Anka, Łukasz i Antek zerknęli na mnie za swojego przepierzenia, bo byłam jakby ich kierowniczką i miałam odrobinę prywatności. Odrobinę. Której teraz mi bardzo brakowało.
- Zaraz narada u starego. - Łukasz spojrzał na mnie i utkwił wzrok w mojej nodze. - Ojej, a to tak specjalnie?
- Oszalałeś? - Burknęłam. - Lepiej mi pomóżcie, bo zaraz lecę na zebranie.
- Anka, nie masz nitki i igły? Jagoda ma rozdarcie! - Łukasz ryknął, aż zadrżały szyby w naszych oknach od podłogi, aż do sufitu.
- Chyba wewnętrzne. - Pokręciłam głową.
- Uuuu, ciekawa kreacja. - Antoś pokiwał głową z poważną miną.
- Jakiej nitki, po co… aaaaaa… - Anka gapiła się na mój rozpór. - Co robiłaś? - Zmarszczyła brwi.
- Jechałam taksówką. - Nabrałam powietrza i powoli je wypuściłam.
- Biegłaś za nią? - Łukasz przyjrzał mi się z zainteresowaniem.
- Skakałaś? - Antoni chyba próbował to sobie wyobrazić.
- Taksówka odjechała z częścią sukienki, wystarczy wam? Co mam z tym zrobić?
- Może by zawiązać?
- Chyba na szyi, lepiej spinaczem…
- O! Zszywki! Dawaj, Anka, zszywamy.
- Hahaha, Jagoda, będziesz miała wszywkę.
- Zszywkę.
- Ale nie pij dzisiaj nic!
Przy akompaniamencie dzikich wybuchów śmiechu, moi kumple piękne zszyli zszywaczem rozerwane poły sukienki, która po tym zabiegu wyglądała jak twarz starej kobiety z głęboką szramą biegnącą przez pół polika. Cudo po prostu!
- Lepiej nie będzie. - Łukasz skrzywił się i odłożył sfatygowany zszywacz.
- Idź bokiem.
- Dobra, przemknę pod sufitem. Nie wiecie o co kaman? Nowy klient?
- Cholera wie. Leć i dawaj nam znać. Czekamy!
- Lecę!
Poszłam w kierunku sali konferencyjnej. W środku była już Natasza, dyrektorka kreatywna, dwóch menadżerów ze sprzedażówki, Iwonka, asystentka Romka, naszego szefa, no i ja. Natasza obrzuciła mnie uważnym spojrzeniem i uśmiechnęła się kącikiem ust. 
- Zły poranek?
- Coś w tym rodzaju. Wiadomo o co chodzi?
- Podobno złapaliśmy byka za rogi.
- Jakaś grubaśna ryba?
- Bardzo. O, idzie Romek!
- To do… - Nie dokończyłam, bo za moim szefem wchodził jakiś facet. Facet, który nie miał prawa być tutaj, w moim mieście, na mojej ulicy, w biurowcu, w którym pracowałam, w mojej ukochanej firmie. Facet, który stawał na mojej drodze w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin tak często, że przestawałam wierzyć w przeznaczenie, zbieg okoliczności, a najnormalniej w świecie zaczynałam się bać. Bo to było…
- To już lekka przesada! - Czy ja to powiedziałam na głos?!!!