piątek, 31 sierpnia 2018

Zabójczy pocisk. Polska krew - ZAPOWIEDŹ

KUPUJĄC TĘ KSIĄŻKĘ, WSPIERASZ STOWARZYSZENIE SOS WIOSKI DZIECIĘCE W POLSCE.


15 najgłośniejszych spraw. 15 najlepszych polskich pisarzy.

Polscy mistrzowie gatunku wzięli na warsztat głośne sprawy kryminalne, którymi żyła cała Polska: precyzyjnie zaplanowane zabójstwa bossów polskiej mafii, morderstwa na zlecenie, zbrodnie popełniane w afekcie, tajemnicze zniknięcia. 
Do czego zdolny jest człowiek zaślepiony żądzą zysku? Jaka zemsta grozi za upokorzenie? Co przeżywa udręczona kobieta szefa gangu? Jak mafiozi wyrównują rachunki? Czy przed karą da się uciec? 

Te historie przerażają tym bardziej, że wydarzyły się naprawdę. 

Zabójczy pocisk: Polska krew to kontynuacja bestsellerowego tomu opowiadań kryminalnych.



poniedziałek, 27 sierpnia 2018

"Złe towarzystwo" Robyn Harding

Historie o nastolatkach przekraczających granice, goniących za szaleństwem, chcących na siłę być dorosłymi, są w ostatnim czasie bardzo popularne. Tak samo jak i o ich rodzicach, bogatych, ułożonych, pragnących mieć perfekcyjne życie i perfekcyjne dzieci. Lecz nie zawsze pragnienia idą w parze z rzeczywistością. 

W książce „Złe towarzystwo” autorstwa Robyn Harding, poznajemy zamożną rodzinę Sandersów, mieszkającą w imponującym domu w San Francisco. Jeff i Kim to na pozór idealne małżeństwo. Wychowują szesnastoletnią Hannah i o trzy lata młodszego Aidena. Kim jest znana w okolicy jako surowa i bezkompromisowa matka, która krótko trzyma dorastającą córkę. Hannah nie sprawia żadnych problemów, świetnie się uczy i przyjaźni z dwiema, równie spokojnymi dziewczynami. Wszystko się zmienia, kiedy zwraca na nią uwagę szkolny przystojniak, Noah. Wówczas zbliżają się do niej Laura i Ronnie, dwie dziewczyny, znajadujące się na licealnym szczycie. Hannah, poprzez związek z Noah, wędruje od razu do szkolnego meanstreamu. Nie wie jednak, że aby się tam utrzymać, musi grać wedle panujących tam zasad. A więc: chłopcy, alkohol, narkotyki… Jej szesnaste urodziny będą dodkonałą okazją, aby zaimponować koleżankom. I mimo, że jej matka jest bardzo surowa i zdaje się kontrolować wszystko, nie docenia chyba pomysłowości nastolatków. Szesnaste urodziny Hannah stają się początkiem tragedii, która doprowadza do upadku rodziny Sanders. Skrywane sekrety wychodzą na jaw i okazuje się, że małżeństwo Jeffa i Kim to tylko umiejetęnie podtrzymywana fasada.


„Złe towarzystwo” to ciekawie napisany dramat obyczajowy, który swoim klimatem stanowi dla mnie miks „12 powodów” i „Wielkich kłamstewek”. Historia obnaża ludzkie przywary, pragnienia i pokazuje, że po pierwsze nie da się wszystkim manipulować i kontrolować, a po drugie czasami trzeba się wyrzec swojej postawy idealnej pani domu, a być po prostu matką. No i jeszcze jedno: „Złe towarzystwo” to doskonała diagnoza błędów wychowawczych, jakie popełniają zapracowani rodzice względem swoich pociech. Polecam.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka.

niedziela, 26 sierpnia 2018

A w przyszłym roku...

Naprawdę wiele się będzie działo! Niebawem będę mogła powiedzieć Wam nieco więcej. Już nie mogę się doczekać!!!

Tymczasem wrzucam fragment książki, której premiera zaplanowana jest na luty 2019. Oczywiście nie mam jeszcze okładki, to taka książka-niespodzianka dla Was, drodzy Czytelnicy!

Proszę:


Gdy przyjechała taksówka, przez chwilę zastanawiałam się, czy nie lepiej jednak się spóźnić. Stary Opel lekko rzęził, a kierowca wyglądał nie lepiej. Jestem pewna, że jeździł już wówczas, gdy pierwsze Fiaty 125p opuszczały taśmę montażową. Ale jednak za pół godziny zaczynało się spotkanie, więc nie miałam wyjścia, wzywając kolejna taksę, na pewno bym się spóźniła. Wsiadłam, przywitałam się i powiedziałam:
- Arkady Wrocławskie. Może mnie pan na Komandorskiej, na przystanku wysadzić.
- Się robi! - Pan kierowca błysnął sztucznymi zębami (chyba że reprezentował idealny wytwór współczesnej ortodoncji) i ruszył z kopyta. Mnie wbiło w siedzenie, w radio leciał Fogg i jego „To ostatnia niedziela”, a ja miałam nadzieję, że to nie będzie mój ostatni poniedziałek. Kierowca miał dziwny zwyczaj gazowania, ze świadomością, że tuż przed nim jest skrzyżowanie, samochody i z daleka widać, że świeci się czerwone światło. Dobrze, że nic rano nie jadłam, bo zapewne uświetniłabym wyblakłą tapicerkę srebrnej strzały z rudą małpą, która pięknie podżerała blacharkę, począwszy od bagażnika, kończąc na przedniej masce, co było doskonale widoczne.  
- Czy mógłby pan nieco zwolnić? - Wybełkotałam, czując zawroty głowy.
- Się robi! - Kubica sprzed wieku nacisnął z całą mocą na hamulec, a ja niemal zaryłam w zagłówek przedniego siedzenia. Na całe szczęście dojrzałam już po prawej stronie „Arenę” i zorientowałam się, że zaraz wysiadam. 
- Dwadzieścia pięć złotych się należy. - Pan kierowca zerknął na mnie, wyciągając rękę. - Bladzieńka pani jakaś taka.
- Reszty nie trzeba. - Dałam mu trzy dychy i zapragnęłam jak najszybciej wysiąść z tego zabytku motoryzacji, z piratem wszechczasów za kierownicą. I nie wiem jak to się stało. Naprawdę. Wysiadłam, zawiał wiatr, zatrzasnęłam drzwi, w momencie, kiedy szybki i wściekły wcisnął gaz do dechy i ruszył niczym rajdowiec… i wówczas poczułam to. Szarpnięcie, odgłos rozrywania materiału, i chłód na udach. Zerknęłam na dół. Nie miałam połowy sukienki. Znaczy miałam. Zajebisty seksowny rozporek do prawego biodra. Prawie do gardła. Teraz już wszyscy widzieli moje wiśniowe gacie. Ludzie gapili się, faceci uśmiechali radośnie, a mnie trafiał powoli jasny szlag. Zarzuciłam na ramię moją nową torbę z Kazara i ruszyłam w stronę Arkad, trzymając powiewający połeć rozerwanej sukienki.
- Fiu fiu, ale nóżka! - Pan Żul, który często sterczał przy wejściu do Arkad od strony Komandorskiej, gwizdnął przeciągle i uśmiechnął się, ukazując uroczą samotną „jedynkę”.
Burknęłam coś niezrozumiałego nawet dla mnie, Żul dostrzegł chyba mord w moich oczach, bo zainteresował się srebrzystą krainą szczęśliwości, czyli koszem na śmieci, umiejscowionym tuż przed rozsuwanymi automatycznie drzwiami. Ja energicznie ruszyłam Swobodną, do wejścia głównego do biurowca. Tam, nie zważając na pełne zainteresowania spojrzenia ochroniarzy, dotarłam do wind i na szczęście udało mi się wjechać na dziewiąte piętro bez towarzystwa. Jak wiatr wiosenny przemknęłam przez recepcję, krzycząc w stronę Martyniki, że już jestem i zamknęłam się w swoim pokoju.
- O jezuuuu. - Wysapałam, usiadłam na krześle i spojrzałam z rozpaczą na swoją zdewastowaną sukienkę. Anka, Łukasz i Antek zerknęli na mnie za swojego przepierzenia, bo byłam jakby ich kierowniczką i miałam odrobinę prywatności. Odrobinę. Której teraz mi bardzo brakowało.
- Zaraz narada u starego. - Łukasz spojrzał na mnie i utkwił wzrok w mojej nodze. - Ojej, a to tak specjalnie?
- Oszalałeś? - Burknęłam. - Lepiej mi pomóżcie, bo zaraz lecę na zebranie.
- Anka, nie masz nitki i igły? Jagoda ma rozdarcie! - Łukasz ryknął, aż zadrżały szyby w naszych oknach od podłogi, aż do sufitu.
- Chyba wewnętrzne. - Pokręciłam głową.
- Uuuu, ciekawa kreacja. - Antoś pokiwał głową z poważną miną.
- Jakiej nitki, po co… aaaaaa… - Anka gapiła się na mój rozpór. - Co robiłaś? - Zmarszczyła brwi.
- Jechałam taksówką. - Nabrałam powietrza i powoli je wypuściłam.
- Biegłaś za nią? - Łukasz przyjrzał mi się z zainteresowaniem.
- Skakałaś? - Antoni chyba próbował to sobie wyobrazić.
- Taksówka odjechała z częścią sukienki, wystarczy wam? Co mam z tym zrobić?
- Może by zawiązać?
- Chyba na szyi, lepiej spinaczem…
- O! Zszywki! Dawaj, Anka, zszywamy.
- Hahaha, Jagoda, będziesz miała wszywkę.
- Zszywkę.
- Ale nie pij dzisiaj nic!
Przy akompaniamencie dzikich wybuchów śmiechu, moi kumple piękne zszyli zszywaczem rozerwane poły sukienki, która po tym zabiegu wyglądała jak twarz starej kobiety z głęboką szramą biegnącą przez pół polika. Cudo po prostu!
- Lepiej nie będzie. - Łukasz skrzywił się i odłożył sfatygowany zszywacz.
- Idź bokiem.
- Dobra, przemknę pod sufitem. Nie wiecie o co kaman? Nowy klient?
- Cholera wie. Leć i dawaj nam znać. Czekamy!
- Lecę!
Poszłam w kierunku sali konferencyjnej. W środku była już Natasza, dyrektorka kreatywna, dwóch menadżerów ze sprzedażówki, Iwonka, asystentka Romka, naszego szefa, no i ja. Natasza obrzuciła mnie uważnym spojrzeniem i uśmiechnęła się kącikiem ust. 
- Zły poranek?
- Coś w tym rodzaju. Wiadomo o co chodzi?
- Podobno złapaliśmy byka za rogi.
- Jakaś grubaśna ryba?
- Bardzo. O, idzie Romek!
- To do… - Nie dokończyłam, bo za moim szefem wchodził jakiś facet. Facet, który nie miał prawa być tutaj, w moim mieście, na mojej ulicy, w biurowcu, w którym pracowałam, w mojej ukochanej firmie. Facet, który stawał na mojej drodze w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin tak często, że przestawałam wierzyć w przeznaczenie, zbieg okoliczności, a najnormalniej w świecie zaczynałam się bać. Bo to było…
- To już lekka przesada! - Czy ja to powiedziałam na głos?!!!


piątek, 10 sierpnia 2018

Daniel Koziarski "Miłość w czasach dyskontów"

Z ogromnym zainteresowaniem sięgam po kolejne książki Daniela Koziarskiego. I to nie tylko dlatego, że razem współpracujemy. Po prostu lubię jego styl, umiejętność wikłania postaci w różnorakie osobiste zmagania z losem, a także cenne spostrzeżenia i uszczypliwości dotyczące obecnej sytuacji społeczno-politycznej. Nie inaczej jest w jego najnowszej książce, o przewrotnym tytule „Miłość w czasach dyskontów”.

Główna bohaterka to Oliwia, którą poznajemy w różnych momentach, etapach i latach jej życia. Widzimy ułamek jej dzieciństwa, jej młodość, dorastanie, okres studiów. Wreszcie pracę na emigracji, szukanie tego jedynego, rozczarowania i gorzkie pigułki, które niejeden razy przyjdzie jej przełknąć. Świetnym zagraniem fabularnym jest sposób, w jaki Daniel przedstawił wydarzenia. Nie mają nic wspólnego z chronologią, każdy rozdział to inne lata z życia Oliwii, co sprawia, że ciekawość jest umiejętnie podsycana i z wielką niecierpliwością przewracamy kolejne kartki, aby dowiedzieć się co będzie dalej. Oprócz losów Oliwii, śledzimy także zmagania jej przyjaciela Filipa, do którego dziewczyna chyba czuje coś więcej, ale trudno jest to jej samej sobie w porę uświadomić. Ciekawe są także wątki dotyczące stosunków bohaterki z rodzicami i bratem, Jankiem. 

W powieści przedstawione są znane nam wydarzenia z przeszłości, zamach na World Trade Center, katastrofa smoleńska, zamachy w londyńskim metrze i wiele innych autentycznych zajść. Bohaterowie są prawdziwi, aż do bólu, ich problemy często dotykają zwykłych prostych ludzkich spraw, przez to ich kreacje są takie realne i często bolesne.


„Miłość w czasach dyskontów” to poruszająca historia kobiety, która ciągle szuka swojej drogi w życiu, próbuje odnaleźć się w biegnącym w dzikim tempie na przód świecie i często gubi się pod wpływem błędnych decyzji i złego odczytywania intencji innych. Książka prawdziwa, często bolesna, miejscami wzruszająca. A zakończenie… No cóż, po prostu trzeba to przeczytać. Jeśli lubicie wciągające, ambitne, dobrze napisane historie z wyrazistymi bohaterami i świetnymi odniesieniami do rzeczywistości, to polecam wam tę powieść Daniela Koziarskiego. Jest to kawał świetnej prozy!


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

S.K. Tremayne "Dziecko ognia"

Kolejny audiobook za mną, po wcześniejszych rewelacyjnych „Bliźniętach z lodu” z wielką ochotą sięgnęłam po „Dziecko ognia” S.K. Tremayne. I nie zawiodłam się.

Autor przenosi nas na ponure, ale urokliwe wrzosowiska w Kornwalii, gdzie nad brzegiem oceanu znajdują się nieczynne już kopalnie, należące do tysiącletniego rodu, na którego czele stoi teraz zdolny londyński prawnik, David. Mieszka wraz z synkiem Jamiem w pięknej i mrocznej rezydencji w Carnhallow, starając się godzić obciążającą pracę z wychowaniem syna i utrzymaniem rodowej posiadłości. Kiedy w jego życiu pojawia się o dziesięć lat młodsza Rachel, na nowo zaczyna budować swoje życie, które zostało zdruzgotane przez śmierć ukochanej żony-Niny. Nina zginęła w tajemniczych okolicznościach, spadając do szybu kopalni, a jej ciała nigdy nie odnaleziono.

David i Rachel pobierają się po kilku tygodniach znajomości i młoda żona zamieszkuje w rezydencji. Powoli odnajduje się jako żona Davida i przybrana matka Jamiego. Chłopiec, kiedy jeszcze byli w Londynie, był dla niej miły i odnosił się do niej z sympatią, lecz gdy przybywają do Carnhallow, jego nastawienie się zmienia. Rachel czuje się obserwowana, chłopiec twierdzi, że widzi swoją zmarłą matkę, David cały tydzień pracuje w Londynie, a młoda kobieta zaczyna coraz bardziej pogrążać się w mrocznej, rodem z horroru atmosferze kornwalijskiej rezydencji. Poznaje historię rodu swojego męża, którego bogactwo zbudowano na śmierci setek osób zatrudnionych w kopalniach. Jednocześnie zmaga się z tragiczną przeszłością i próbuje odkryć to, co naprawdę stało się z żoną Davida. Rzeczywistość zdaje się przerastać Rachel, wydarzenia, które następują po sobie lawinowo są bardziej niż przerażające i dziewczyna już nie wie, czy to jej własny obłęd, czy to jej nowa rodzina jest szalona.
„Dziecko ognia” to sprawnie napisany thriller z elemntami horroru, z niesamowicie podtrzymywaną atmosferą grozy, która sprawia, że gdy czytamy lub słuchamy tej historii późno w noc, to każdy cień w naszym pokoju zdaje się być potworem czyhającym na główną bohaterkę.


Polecam wielbicielom gatunku, audiobook był czytany przez Wojciecha Żołądkowicza i Annę Moskal, podział na role, w przypadku narracji bohaterki i bohatera jeszcze bardziej wzmacnia odbiór tej przerażającej i zaskakującej opowieści. 


niedziela, 5 sierpnia 2018

Bezlitosna siła. Mars. TOM IV

I czas na fragment IV tomu "Bezlitosnej siły", zatytułowanego "Mars" 
- Chodź. Liwia. Nie zjem cię.
Na sam dźwięk mojego imienia w jego ustach poczułam dziwną słabość. Ale zeskoczyłam ze stołka i podałam mu rękę. Jego dłoń była duża i ciepła. Ruszył w kierunku wyjścia, gdy odchodziliśmy, machnęłam do moich przyjaciółek, że zaraz wracam. Widziałam niepokój w oczach Martyny i uśmiech na twarzy Inez. A także dostrzegłam Konrada, który zmarszczył brwi. Spokojnie, poradzę sobie. Chyba.
Darek torował drogę pomiędzy zbitymi na masę ludźmi, którzy rozstępowali się przed nim niczym Morze Czerwone. Widziałam zachwycone spojrzenia dziewczyn, które oczywiście wiedziały, kim on jest. Na mnie zerkały z zazdrością. Oj, dziewczęta, to tylko kumpel. Nikt więcej.
Kiedy zaczął mnie prowadzić w kierunku korytarza, gdzie mieściły się pokoje do prywatnych tańców, zatrzymałam się. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Jeśli myślisz, że tam z tobą wejdę, to... chyba jakiś żart. - Może i byłam trochę wstawiona, ale nie zalana i na pewno nie zamierzałam być jednym z jego licznych „zaliczeń”.
Darek zmarszczył brwi i po chwili zerknął na czerwone drzwi i na mnie. Jego czoło się wygładziło, ciemne oczy zrobiły się niemal czarne i wyglądał prawie jak Polluks. Uśmiechnął się tym swoim kpiącym uśmiechem, podnosząc jeden kącik ust.
- Serio, pani doktor, taki z pani tchórz?
- Akurat odwaga ma niewiele z tym wspólnego. - Zamierzałam wyrwać się z jego uścisku i wrócić do dziewczyn, zła, że zachowuje się jak idiota. Ale on przyciągnął mnie do siebie, uderzyłam o jego twarde ciało, wszystkie moje zmysły zapaliły się niemal jak alarm w centrum handlowym. Boże, co za durne porównania przychodziły mi do głowy!
- Spokojnie, Liwia, tu cię prowadzę. - Pochylił się do mnie i szepnął, a jego ciepły oddech pachnący gumą do żucia, musnął mi szyję. Zagryzłam policzek od wewnątrz i wzięłam głęboki wdech. On uniósł brew, gnojek, obserwował mnie, wszystko wyczuwał. Uśmiechnął się szerzej i wciągnął mnie w wąski korytarz i już wtedy wszystko zrozumiałam. Zapomniałam o tym tajnym przejściu. Prowadził mnie do podziemi.
- Nie martw się, kotek. Do czerwonego pokoju pójdziesz ze mną z własnej woli. - Zaczęliśmy schodzić w dół.
- Niedoczekanie. - Burknęłam i podążyłam za nim.
Musiałam przyznać sama przed sobą. On mi się cholernie podobał. Ale to nie wszystko. On mnie pociągał. Nie czułam czegoś takiego przy żadnym mężczyźnie. Nie czułam tego przy Mariuszu. Ale pożądanie to nie wszystko. A Darek był dzieciakiem. Mogłam się z nim dobrze bawić, ale nic więcej. Poza tym on raczej nie sprawiał wrażenia, jakby dorósł do czegokolwiek, poza wożeniem się swoim BMW, zadymami, walką w klatce i zaliczaniem dziewczyn.
Weszliśmy do podziemi, Darek zapalił światła, włączył muzykę.
- Chodź, spuścisz trochę pary. Widzę, że za bardzo główkujesz, kotek.
- Nie jestem żadnym kotkiem. - Pokręciłam głową. Ale w sumie... to było nawet fajne.
Chyba naprawdę musiałam wyluzować. Sztywna pani doktor.
- Jesteś. - Darek oczywiście uwielbiał się ze mną droczyć. - Wskakuj.
- W tych szpilkach?
Skrzywił się.
- Może jednak zdejmij.
- Okej.
Miałam na sobie dżinsy, obcisłą bluzkę i skórzaną marynarkę. Tę zdjęłam, zsunęłam też szpilki. Stanęłam na macie, on wszedł do środka. Wziął rękawice i podszedł do mnie. Górował nade mną, wpatrywał się we mnie przez chwilę, miałam wrażenie, że zaraz zrobi coś, za co dostanie ode mnie po łapach, albo i nie... ale on po chwili wziął głęboki wdech i powiedział spokojnie:
- Ręce.
Czy ja poczułam rozczarowanie? Zaczynałam sama siebie wkurzać. Wysunęłam dłonie, a on zaczął zakładać mi rękawice.
- To sparingówki. Jak walniesz mi kilka razy, to może polubisz mnie trochę?
Wzruszyłam ramionami.
- Lubię cię bez bicia.
Uśmiechnął się kącikiem ust.
- To może polubisz mnie bardziej.
Fot: internet /MGK/