niedziela, 29 lipca 2012

Wspomnień czar...

Miło było, ale się skończyło:( Czyli żegnaj urlopie, witaj orko!
Jedyne co pozostaje to miłe wspomnienia i oglądanie fotografii. Z łezką w oku;)



W tym roku postawiliśmy na Polskę. Pierwszy tydzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie Kujaw, drugi na plażowe lenistwo w Dziwnowie. Kujawy zwiedziliśmy dzięki kochanej Milce, która zaprosiła nas do swojego letniego domu nad jeziorem Głuszyńskim, co stanowiło doskonałą bazę wypadową na różne wycieczki krajoznawcze. I zwiedziliśmy:
Kruszwicę, Ciechocinek, Licheń, Toruń, Nieszawę, Włocławek i skansen w Kłóbce.
A potem ruszyliśmy do Dziwnowa, a wraz z nami upalna pogoda, która sprawiła, że przypiekło się nam to i owo;)



Oto kilka zdjęć z naszego zwariowanego urlopu:

Ja, Dorci i Mil na szczycie Mysiej Wieży w Kruszwicy.

Z dziewczynami na Golgocie w Licheniu, za naszymi plecami sanktuarium.


Pomnik Mikołaja Kopernika w Toruniu.


Na tle tężni w Ciechocinku.


W zabytkowej szkole z 1930r. w skansenie w Kłóbce.


Dziwnów


Z Magduchą i moją gorszą połową;)


Moje dzieciaki, Kuba i Magda:)

wtorek, 24 lipca 2012

Camilla Läckberg "Fabrykantka aniołków"

Camilla Läckberg to szwedzka pisarka, autorka kryminałów, w których główni bohaterowie to pisarka Erika Falck i policjant Patrik Hedström. Z jej twórczością spotkałam się całkiem niedawno, przy okazji lektury ostatniej powieści z serii, zatytułowanej „Fabrykantka aniołków”.

W tej opowieści Erika jest żoną Patrika i mają troje dzieci. Oczywiście zapewne we wcześniejszych tomach autorka sukcesywnie rozwijała wątek obyczajowy, który doprowadził do połączenia tych bohaterów. Ale nie ma to większego wpływu na ukazaną historię, ponieważ subtelne nawiązania do przeszłości ułatwiają rozumienie czytanej opowieści.

Akcja książki dzieje się oczywiście w miejscowości Fjällbacka, z której pochodzi pisarka. Tym razem akcja rozpoczyna się w chwili, gdy do miasteczka wraca Ebba i jej mąż. Jest to kobieta, z którą wiąże się mroczna i nigdy nie rozwiązana zagadka z przeszłości. Otóż w 1974 roku Ebba została znaleziona w domu jako maleńkie dziecko, a oprócz niej nie było tam nikogo z jej licznej rodziny. Policja nigdy nie wyjaśniła co się stało i gdzie podziali się jej matka, ojczym i przybrane rodzeństwo. Ebba została przysposobiona, wyrosła, założyła rodzinę i po stracie synka postanowiła wrócić do dawnego domu, wyremontować go i spróbować na nowo poskładać zdruzgotane życie. Jednakże komuś zaczyna się to nie podobać i na Ebbę wyraźnie czyha jakieś niebezpieczeństwo. W dodatku w jej domu zostają znalezione ślady krwi, co sprawia, że śledztwo przejmuje Patrik. Jednocześnie historią domostwa zaczyna interesować się Erika, która szuka materiałów do nowej powieści. Pisarka odkrywa historię z początków wieku dwudziestego, kiedy to w osadzie mieszkała tzw. fabrykantka aniołków, szalona kobieta prowadząca swego rodzaju dom dziecka, w okrutny i bezwzględny sposób pozbywająca się swych podopiecznych.
Jak wiele wspólnego mają te tragiczne wydarzenia z przeszłości z obecną sytuacją Ebby, co naprawdę wydarzyło się w 1974 roku, co kryje piątka mężczyzn, a niegdyś chłopców? Pytań będzie mnóstwo, a każda kolejna strona będzie wzbudzała jeszcze więcej niejasności, intryg i zagadek.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością szwedzkiej autorki, które zaczęłam niejako od końca. Ale już w tej chwili sięgam po początek serii, gdyż forma, treść, przekaz, sposób budowania intrygi, zarys postaci są skonstruowane w taki sposób, jaki niewątpliwie lubię i cenię. Mnóstwo pytań, mało odpowiedzi, przynajmniej na początku, tajemnice z przeszłości, ludzkie wady, słabości, okrutne pragnienia. To wszystko podane u Läckberg na tacy, ale w sposób, który wciąga czytelnika i nie pozwala na chwilę wytchnienia. Gorąco polecam zwolennikom dobrze zarysowanych historii kryminalnych z wątkami historycznymi w tle. Naprawdę wciągająca powieść.


niedziela, 22 lipca 2012

Marta Obuch "Miłość, szkielet i spaghetti"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa SOL.


Swego czasu czytałam wszystko co wyszło spod pióra Joanny Chmielewskiej. Zmagania Lesia, perypetie roztargnionej Alicji, miłosno-kryminalne przygody Joanny, to wszystko towarzyszyło mi przez licealne lata i jest czymś, do czego na pewno powrócę. Nie spodziewałam się, że z podobną konwencją i formą spotkam się przy okazji lektury najnowszej powieści Marty Obuch, zatytułowanej „Miłość, szkielet i spaghetti”.
Bohaterką tej niewątpliwie kryminalnej komedii jest grupa trzech pięknych i równie zwariowanych sióstr, jeden przeprzystojny paleoantropolog, jeden równie niczego sobie policjant i banda wiecznie głodnych Włochów, będących odłamem równie drapieżnej i głodnej zemsty mafii. Jedna z sióstr, Dorota, chcąc uwolnić się od toksycznej matki i jej siostry, postanawia się usamodzielnić. Zatrudnia się zatem jako opiekunka uroczego Włocha, który uległ małemu wypadkowi. Nie wie jednak, że przyjdzie jej być nie tylko pielęgniarką. Musi także gotować wymyślne południowe potrawy dla całej watahy kompanów swojego pracodawcy, zamieszkujących luksusową willę w Częstochowie. W tym samym czasie, podczas wykopalisk na Jasnej Górze, mają miejsce dziwne wydarzenia, nie mające wiele wspólnego z rzeczonymi pracami badawczymi, ale wiele za to z morderstwami, samobójstwami i zaskakującymi wypadkami. W tym wszystkim tkwi głęboko wspomniany wcześniej paleoantropolog Cezary, pojawia się także komisarz Niecko. Oczywiście pozostałe dwie siostry Doroty, jej matka i ciotka także zostają wplątane w całą historię, gdyż chyba zapomniałam wcześniej dodać, że piękna dziewczyna może i jest dobrą pielęgniarką, ale za to kucharka z niej żadna..
Oczywiście pojawia się lawina następujących po sobie wypadków, zbiegów okoliczności i innych szczęśliwych i nieszczęśliwych zdarzeń, które wplątują głównych bohaterów w iście szatańską historię.
Książka Marty Obuch to pełna zwariowanego humoru opowieść, w której groteska miesza się z akcją sensacyjną, zapewniając rozrywkę na całkiem przyzwoitym poziomie. Sprawny język, cięte riposty, uroczo zakręceni bohaterowie, ciekawa intryga, to recepta na udany związek. Kryminalno-komediowy. Polecam, idealna lektura na lato.


niedziela, 15 lipca 2012

Wakacyjnie:)

Jezioro i morze czeka na mnie, moją rodzinkę i kochanych przyjaciół. Dwa tygodnie relaksu:)

Wam także  życzę udanych wakacji, wielu niezapomnianych wrażeń i równie niezapomnianych lektur, przeczytanych w czasie letniego wypoczynku.

I coś na dobry początek;)


czwartek, 12 lipca 2012

Thomas Enger "Bóle fantomowe"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości serwisu Zbrodnia w Bibliotece i wydawnictwa Czarnego.


Henning Juul to mężczyzna z bliznami. Na twarzy i w sercu. To mężczyzna, który przeżył piekło. A wlaściwie ciągle w tym piekle tkwi. To człowiek, którego życie spłonęło w czasie jednej wrześniowej nocy. Dwa lata wcześniej w tragicznym pożarze w jego mieszkaniu zginął mały Jonas-synek Henninga i Nory. Ich małżeństwo rozpadło się, Henning musiał sam poskładać swoje życie. Właściwie cały czas to robi…

W najnowszej odsłonie przygód dziennikarza Henninga Juula, autorstwa Thomasa Engera, bohater staje przed kolejnym zadaniem, które okazuje się być ściśle powiązane z tragicznymi wydarzeniami sprzed dwóch lat. Otóż w więzieniu siedzi skazany za morderstwo kolegi Tore Pulli, były egzekutor długów, który znany był z mocnego uderzenia pięścią, miażdżącego szczękę przeciwnika. To był jego znak rozpoznawczy, który także pozostał na ciele zamordowanego. Tore zwraca się do Juula z prośbą o pomoc, gdyż twierdzi, że jest niewinny. Jednocześnie informuje dziennikarza, że posiada wiadomości dotyczące zagadkowego pożaru, w którym zginął synek Henninga. I że nie był to nieszczęśliwy wypadek. Juul z rozpaczą, pomieszaną z nadzieją, postanawia zająć się sprawą niesłusznie (poniekąd) oskarżonego i osadzonego, wchodząc tym samym w niebezpieczny światek osiłków, ochroniarzy, stałych bywalców siłowni. Jednocześnie wciąż walczy z demonami przeszłości, które nie przestają go atakować.

Wkrótce pojawiają się kolejne ofiary, a dziennikarskie śledztwo Henninga zaczyna się mocno odbijać na jego bezpieczeństwie. I nie tylko jego. Jak zakończy się ta rozgrywka, czy Juul znajdzie odpowiedzi na wszystkie pytania i czy w końcu odnajdzie ukojenie zatajonych własnych win? Jeśli chcecie się o tym przekonać, powinniście sięgnąć do lektury powieści „Bóle fantomowe”.
Kolejny raz dałam się wciągnąć w kryminalną zagadkę, stworzoną z prostotą, a jednocześnie finezją. Cykl przewiduje sześć tomów zmagań dziennikarza, co mnie bardzo cieszy i daje nadzieję na to, że wszystkie intrygi znajdą w końcu rozwiązanie. Książkę czyta się sprawnie, bohater jest pełen smutku, ale i wigoru, co sprawia, że postrzegamy go jako istotę z krwi i kości, cierpiącą i odczuwającą, a tym samym bardziej ludzką i na pewno nie papierową.

Polecam zapoznanie się z tą i wcześniejszą odsłoną historii norweskiego dziennikarza. Intrygujące zagadki, bolesna tajemnica z przeszłości, bieżące zmagania z rzeczywistością, pracą, życiem. To wszystko przyczynia się do odbioru tych opowieści. A mój odbiór był bardziej niż pozytywny. Polecam.

wtorek, 10 lipca 2012

Gabriela Gargaś "W plątaninie uczuć"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Feeria.

Gabriela Gargaś to autorka powieści „W plątaninie uczuć”, którą właśnie skończyłam czytać. Wcześniej zadebiutowała książką „Jutra może nie być”, jednak nie miałam okazji jej czytać. Teraz, dzięki propozycji wydawnictwa Feeria, najnowsza powieść tej autorki trafiła do mojej biblioteczki. I bardzo dziękuję wydawnictwu, że zaproponowało mi lekturę tej książki, bo znając siebie, po przeczytaniu opinii czytelniczek na obwolucie, nie sięgnęłabym po tę opowieść. Może jestem trochę uprzedzona do historii, w której bohaterkami są przyjaciółki, ich problemy, zmagania z codziennością. Ale teraz już wiem, że to całkiem inna opowieść i na pewno wiele by mnie ominęło, gdybym nie zagłębiła się w historii o Dorocie, Hance i Kalinie.

Trzy kobiety, trzy historie, trzy różne charaktery i jedna wielka przyjaźń. Taka na śmierć i życie. Dosłownie.
Dorota to niepracująca mama dwójki małych chłopców, żona zapracowanego Roberta, który woli brać nadgodziny, niż wracać do domu pełnego pieluch, płaczu, rozrzuconych zabawek. A już wkrótce znajdzie sobie coś lepszego niż nadgodziny w biurze.
Hanka to pracoholiczka, spędza po dwanaście godzin w szklanym budynku korporacyjnego molochu, uprawia  szybki seks z równie zapracowanymi „białymi kołnierzykami” i nosi w sercu tajemnicę. Skłócona z siostrą, rzadko odwiedza dom rodzinny, tęskniąc za bliskimi.
Kalina to młoda bizneswoman, rozwijająca sieć ekskluzywnych butików. Żyje w nieformalnym związku z Piotrem, czekając na jakiś ruch z jego strony. Gdy spotyka swoją dawną wielką miłość, Krzysztofa, zaczyna mieć wątpliwości co do swojego wyboru i to powoduje w jej życiu wiele zawirowań.  W dodatku nadal nie może porozumieć się z ojcem, a już wkrótce odkryje jego tajemnicę sprzed lat.

To tylko ogólny zarys sytuacji, z jaką spotykamy się na początku powieści. Potem wnikamy w życie każdej z kobiet, poznając ich smutki, marzenia, pragnienia.  Podczas lektury przeżywamy prawdziwy emocjonalny rollercoaster, wpadając wraz z bohaterkami w coraz trudniejsze sytuacje i starając się znaleźć jakieś najmniej bolesne wyjście. Myślałam, że taka opowieść nie będzie w stanie mnie zainteresować na tyle, że chciałabym czytać ją cały czas. Jednak człowiek uczy się przez całe życie i to była kolejna nauczka. Nie oceniaj książki po okładce, nie sugeruj się opisem, nie ulegaj stereotypom. 

„W plątaninie uczuć” to wciągająca powieść, miejscami radosna, innym razem wzruszająca aż do łez, które przyznam się, naznaczyły moje policzki podczas lektury. Energetyczny język, krótkie rzuty fabuły na każdą z bohaterek, dużo humoru, jeszcze więcej uczuć, sprawiają że książkę się pochłania i przez ten czas żyje życiem Doroty, Hanki i Kaliny. Gorąco polecam, naprawdę fantastyczna lektura. I nie tylko dla kobiet, panowie wiele by się z niej dowiedzieli, a może i nauczyli. Oj tak!

poniedziałek, 9 lipca 2012

Recenzja "W zapomnieniu" na portalu dlalejdis.pl

Jak w trzech słowach można określić książkę „W zapomnieniu”? Wciągająca, niecodzienna i wybitna. Autorka posługuje się nad wyraz plastycznym językiem, gdzie każde wydarzenie można wręcz namacalnie poczuć. Nie gubi przy tym prostoty przekazu, a to teraz rzadkość. Oprócz tego, coś co bardzo charakteryzuje książkę, to realizm. Można by rzec, że czytamy historię opartą na faktach, która przydarzyła się komuś z naszego najbliższego grona znajomych. Dzięki temu jeszcze bardziej zostajemy wciągnięci w wir ostrej akcji, brutalnego świata i pięknej historii miłosnej osadzonej w niecodziennym klimacie.

Jest to fragment recenzji "W zapomnieniu", która ukazała się na portalu dlalejdis.pl, będącym patronem medialnym tej powieści.

Całość można przeczytać TUTAJ


sobota, 7 lipca 2012

Historia Lukasa

Pracuję teraz nad korektą autorską tego tekstu. Bardzo wzruszająca jest ta opowieść, powiem Wam, że najbardziej ją lubię z całej trylogii "Zakręty losu". 

Specjalnie dla tych, którzy czekają na jesień 2012, fragment:


Pochyliłem się nad poniszczoną przez czas, siły natury i człowieka ławką. Zacisnąłem dłonie na oparciu. Zacisnąłem zęby. Zamknąłem oczy. Z całych sił. I… zapłakałem. Zawyłem. Jak zranione zwierzę. Nie. Jak człowiek niebędący człowiekiem.
– Małgośka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Łzy płynęły po moich policzkach, znacząc swoistą ścieżkę win, które siedziały we mnie i miały zostać tam już na zawsze. Nigdy nie dam się im uwolnić. Dopilnuję, żeby zalęgły się we mnie jak robactwo i gnębiły moje myśli dzień i noc. Bo tak musi być. Ona nie żyje. Zabiła się przeze mnie. Ja nadal tutaj jestem. Ale też tak jakby martwy. Ale ten ból… musi we mnie trwać. Musi. Będę go pielęgnował jak najpiękniejszy, najdelikatniejszy kwiat. Tak jak nie umiałem zadbać o nią, tak zadbam o ten pieprzony wyrzut sumienia, który już żył w mojej głowie, jak pasożyt czerpiąc ze mnie siłę na to, aby męczyć żywiciela do końca jego dni.
Kucnąłem.
Położyłem rozpaloną głowę na szorstkim siedzisku ławki. Zaczął padać deszcz; trochę studził palącą skórę mojej twarzy. Łzy zlewały się z deszczem. Płakałem wraz z tym porąbanym światem, za tą, która mogłaby być moją przyszłością. Która chciała nią być. A teraz… zostałem sam. I tak powinno być od początku. Bo nie zasługiwałem na niczyją miłość. Na niczyje zaufanie, bo mi nie można było ufać. Na niczyje ciepłe słowa, bo jedyne, na co zasługiwałem, to okrucieństwo, zło i głęboki dół w ciemnym lesie.
Wstałem.
Wytarłem twarz. I wiedziałem. Że te resztki dobroci, jakie tkwią w każdym człowieku, które też we mnie gdzieś tam głęboko były, odeszły. Razem z nią. I teraz… została pusta skorupa. Pełna nienawiści, zła, egoizmu. To byłem właśnie ja. Łukasz Borowski. Nie. Lukas. To jestem ja. I jedyne, o co teraz mogę się modlić, to nie wybaczenie, bo jego dla mnie nie ma i nie będzie, lecz by wreszcie stało się coś, co mnie obudzi i usunie z tego świata. Bo wiem, że jestem dobry tylko w ranieniu ludzi. I jeśli tu pozostanę, to liczba zranionych osób wokół mnie będzie stale rosnąć. Bo to moje zakichane przeznaczenie.
Odszedłem, nie oglądając się na mokrą od deszczu ławkę przy Pergoli. I wiedziałem, że już nigdy. Nigdy. Przenigdy się tu nie pojawię.

I kawałek, który znalazł się w tym właśnie rozdziale:
 

piątek, 6 lipca 2012

Katarzyna Enerlich "Studnia bez dnia"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa MG.


"Tak wiele spotkań zależy od jednego zdarzenia. Gdyby nie ono..."*
 

Te słowa właściwie oddają atmosferę, akcję, główny wątek najnowszej powieści Katarzyny Enerlich, zatytułowanej "Studnia bez dnia". Czasami o naszym życiu decyduje jedno małe wydarzenie, jeden ruch, jeden krok, albo... jedno naciśnięcie zielonej słuchawki w telefonie. Wówczas możemy połączyć się z kimś, kto wcale nie chciał z nami rozmawiać i usłyszeć coś, co wolelibyśmy nie słyszeć i o czym wolelibyśmy nie wiedzieć. Lecz czy niewiedza w pewnych przypadkach na pewno wyszłaby nam na zdrowie? Przekonała się o tym bohaterka powieści, Marcelina, której życie uległo diametralnej zmianie, właśnie wskutek pewnego splotu wydarzeń.

Marcelina została sama, musiała zamienić mieszkanie na mniejsze, znaleźć pracę i próbować odzyskać równowagę. I starać się połatać popękane z żalu serce. Z podwójnego żalu. W dodatku w jej życiu pojawiła się kobieta, którą powinna znienawidzić, a jednak nie potrafi tego uczynić i czuje, że zaczyna darzyć ją coraz większą sympatią, a nawet przyjaźnią. Walcząc z własną przeszłością, Marcelina podejmuje pracę na stoisku z pamiątkami w sercu Torunia. Straganik należy do Tadeusza, toruńskiego rzeźbiarza. Jednocześnie kobieta nadal przyjmuje zlecenia na drobne renowacje ram obrazów, zaprzyjaźnia się z Anną, sąsiadką, z którą spotkała się już wcześniej. Okazuje się, że los często zatacza koło, kierując ludzi tam gdzie chce.
Dziewczyna przebywa też często w pracowni Tadeusza i pewnego razu odkrywa mroczną i tragiczną tajemnicę sprzed trzech stuleci. Dotyczy ona zakochanego i niewiernego mężczyzny. Doprawdy, los czasami jest zabawny!
Do czego doprowadzi bohaterkę ta droga ku zamierzchłym czasom? Czy historia Martinusa Teschnera znajdzie swój koniec i zmęczona dusza dozna ukojenia? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na domorosłą panią detektyw?
Zapewniam, "Studnia bez dnia" to prawdziwa wakacyjna przygoda z historią w tle, zatem zagadek i pytań na pewno nie zabraknie.

Katarzyna Enerlich bardzo zaskoczyła mnie tą opowieścią. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest akcja na miarę sensacyjnej, wątek kryminalny, historyczny, obyczajowy. Wspaniale ukazany Toruń, a także życie bohaterki w mazurskiej wsi. Nawet nawiązania do sytuacji Mazurów po zakończeniu II wojny światowej, co po obejrzanej niedawno "Róży", wciąż we mnie żyje i nie daje spokoju myślom.
Na uwagę zasługują fotografie realnych miejsc, w których przebywa bohaterka, a także historycznych śladów, pozostawionych przez przeszłość. Śladów, które mają ogromne znaczenie dla fabuły.

Dla mnie fantastyczna lektura na wakacyjne dni, idealna też dlatego, że w lipcu wybieram się, między innymi, do Torunia. I na pewno pójdę szlakiem Marceliny, Tadeusza, Anny i Janka Muzykanta. Gorąco polecam tę powieść!

* str. 149, Katarzyna Enerlich, Studnia bez dnia, Wydawnictwo MG, 2012.

czwartek, 5 lipca 2012

Rozwiązanie czerwcowego konkursu "Ku radości!"

Wiedziałam, że tak będzie! Wiedziałam! Że będę się gryźć, place łamać, zęby zaciskać. Bo jak tu wybrać, kogo nagrodzić, skoro wszystkie opowieści są takie wspaniałe? Ech, jak najpierw się wymyśla konkursy, to potem... masz babo placek!

No cóż, sama tego chciałam:)

Dziękuję wszystkim za świetne historie, jedne prześmieszne, inne trochę straszne. W sumie można by z tego zrobić niezłą antologię "Złośliwość ślepego losu, a własne głupie i mądre wybory" :)

Okej, dosyć ględzenia, czas na wyniki:)

Nagrodę główną otrzymuje:
Małgorzata-brunetka 345 za historię związaną z wyjazdem do ukochanego:)

Nagrody pocieszenia wędrują do:
Agnieszki-Kraina Czytania za przygodę z kluczem
Kamili M. za opowieść ze Słonecznego Brzegu i
Agnieszki-Alison za niechęć do języka niemieckiego.
 
SERDECZNE GRATULACJE!!!
 
Na Wasze adresy do wysyłki nagród czekam pod moim mailem:)
 
 
 
 

środa, 4 lipca 2012

Yrsa Sigurdardóttir "Pamiętam cię"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza.


Z twórczością Yrsy spotkałam się przy okazji lektury powieści "Spójrz na mnie". Był to pasjonujący thriller, od którego nie sposób było się oderwać. Teraz dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza do mojej biblioteczki trafiła najnowsza książka tej islandzkiej autorki, zatytułowana "Pamiętam cię".  I nie ukrywam, że odbiór tej historii był równie pasjonujący, co poprzednio, ale jednocześnie wzbudzający o wiele więcej mrożących krew w żyłach odczuć. Bo "Pamiętam cię" to rasowy horror, po lekturze którego lepiej nie zapuszczać się w ciemne czeluści domostwa. Bo nigdy nie wiadomo co się kryje pod podłogą.

Opowieść składa się z dwóch jednocześnie poprowadzonych wątków. Poznajemy trójkę przyjaciół, Katrin, jej męża Gardara i ich przyjaciółkę Lif, kiedy płyną do osady Hesteyri, którą wcześniej odkrył zmarły mąż Lif, a także przyjaciel Gardara. Teraz ten ostatni stał się właścicielem starego domu, w którym ma zamiar otworzyć pensjonat. Cała trójka udaje się do opuszczonej przez ludzi osady, nie wiedząc zarazem, że tak do końca nie jest ona opuszczona.

Drugi wątek powieści skupia się psychiatrze Freyru, który pomaga policji w śledztwie związanym z aktami wandalizmy w miejscowym przedszkolu. Prywatnie życie Freyra rozpadło się, kiedy zaginął bez wieści jego synek Benni. Nie pomogło żmudne śledztwo policji, nic nie dały szeroko zakrojone poszukiwania, dziecko po prostu zniknęło. Wkrótce potem rozpadło się małżeństwo Freyra, a jego żona Sara trafiła do ośrodka psychiatrycznego.
Mężczyzna wciąż nie może się pogodzić ze stratą i cały czas szuka odpowiedzi na pytanie, co się stało z jego synem. Już niebawem okaże się, że dawno temu w miasteczku też miały miejsce podobne akty wandalizmu i ponad 50 lat temu w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął inny mały chłopiec, zaniedbywany przez ojca. W tym samym czasie, przebywający w oddalonej od ludzi osadzie Katrin, Gardar i Lif są świadkami dziwnych wydarzeń, które odsuwają w niebyt ich realistyczną wiarę w to, że wszystko da się wytłumaczyć, a rzeczy nadprzyrodzone można spotkać tylko w filmach.
Co łączy obie historie? Co ma wspólnego zaginięcie Benniego z zaginięciem chłopca sprzed lat? Dlaczego giną starsi ludzie, którzy kiedyś chodzili do tej samej szkoły? Co tak naprawdę sprawiło, że trójka przyjaciół pojawiła się w Hesteyri?

Podczas lektury pytania mnożą się w głowie czytelnika i ma się nieodpartą chęć, aby zajrzeć na końcowe strony powieści. Jednocześnie jest się wybitnie wyczulonym na wszelkie odgłosy, które mogą oznaczać, że w naszym domu nie jesteśmy sami. Tak jak nie są sami bohaterowie powieści.
"Pamiętam cię" to świetny horror, godny reprezentant gatunku, wciągający, wzbudzający uczucie strachu, klaustrofobii, a jednocześnie intrygujący i powoli odkrywający meandry zagmatwanej zagadki, prowadzącej do wyjaśnienia wszystkich wątków. Ale czy na pewno? 

Polecam, jednocześnie lojalnie ostrzegam: po lekturze tej książki żadne skrzypnięcie, żaden odgłos nie pozostanie w waszych umysłach bez echa. Uważajcie, nigdy nie wiadomo, co się kryje pod podłogą!

poniedziałek, 2 lipca 2012

Charles Cumming "Tajfun"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Enigma.


Ostatnie dni panowania brytyjskiej monarchii na terenie Hongkongu. Zbliża się 1 lipca 1997 roku, czyli dzień, w którym ta kantońska metropolia wróci do Chińskiej Republiki Ludowej. Joe Lennox, Anglik,  żyje w tym mieście od jakiegoś czasu, kocha Isabellę Aubert i chciałby się przy niej zestarzeć. Isabella także jest zakochana w Joe, ale czasami czuje się zmęczona ich związkiem. Joe jest ciągle zajęty, jego praca w firmie spedycyjnej bardzo go angażuje i sprawia, że nic nie mogą sobie zaplanować. Miles Coolidge to agent CIA, który w pewien pokręcony sposób przyjaźni się z Lennoxem. Ale jego głównym celem jest zdobycie Isabelle, którą coraz bardziej pożąda. Miles wie kim naprawdę jest Joe i w związku z tym jest w stanie uciec się do największej podłości, aby zdobyć kobietę, która staje się jego obsesją. Komu ma wierzyć dziewczyna, kiedy dowiaduje się, że mężczyzna, z którym żyła przez ostatni czas, to brytyjski szpieg, wysłany do Hongkongu przez MI6? Oprócz wątku uczuciowego i odwiecznego motywu walki o kobietę, możemy śledzić przebieg operacji Tajfun, zainicjowanej przez CIA, która ma na celu destabilizację jednego z chińskich regionów, zwanego Sinciang. Akcję nadzoruje Coolidge, który i tym razem wykorzystał młodego brytyjskiego agenta. Jak Joe Lennox poradzi sobie z nieuczciwym konkurentem i w sprawach zawodowych, a także w życiu prywatnym? Czy uda mu się odzyskać miłość Isabelli? Czy wygra wyścig z czasem, tkwiąc w samym środku międzynarodowej zawieruchy i czy ocali ukochaną kobietę? Aby się o tym przekonać, musicie sięgnąć po powieść autorstwa Charlesa Cumminga, zatytułowaną „Tajfun”.
To wciągająca opowieść szpiegowska, świetnie umiejscowiona i historycznie i politycznie, a także społecznie. Poznajemy sytuację chińskich obywateli, działania chińskiego rządu, a także ingerencję wywiadów obcych państw. Do tego niewątpliwym uatrakcyjnieniem jest wątek osobisty jednego z bohaterów, który to postawiony między powinnościami wobec rządu, a tym, co dyktuje mu serce, jest doskonałym przykładem bohatera tragicznego. Takie wybory zawsze są trudne i zawsze pozostawiają po sobie ofiary.
Zachęcam do lektury tej powieści, doskonała historia dla wielbicieli książek pełnych akcji, sensacji, mocno osadzonych w realnym świecie, znanym nam z nagłówków gazet i wiadomości telewizyjnych. Warto.

niedziela, 1 lipca 2012

Lipcowa porcja lektur, part 1 (plus słówko o konkursie)

Takie powieści trafiły w moje ręce:



Od góry:

Yrsa Sigurðardóttir "Pamiętam cię" - wydawnictwo Muza (jestem w trakcie lektury, wkrótce recenzja)
Gabriela Gargaś "W plątaninie uczuć" - wydawnictwo Feeria
Katarzyna Enerlich "Studnia bez dna" - wydawnictwo MG


Powiem Wam, że nowa Yrsa naprawdę mrrrrrozi krew w żyłach!

Edit:
Dziękuję wszystkim za udział w czerwcowym konkursie "Ku radości". Nadesłane historie wprawiły mnie w naprawdę dobry humor i teraz będę miała niezły orzech do zgryzienia, aby wybrać Zwycięzców. W nadchodzącym tygodniu ogłoszę listę laureatów.