Pracuję teraz nad korektą autorską tego tekstu. Bardzo wzruszająca jest ta opowieść, powiem Wam, że najbardziej ją lubię z całej trylogii "Zakręty losu".
Specjalnie dla tych, którzy czekają na jesień 2012, fragment:
Pochyliłem się nad poniszczoną przez czas,
siły natury i człowieka ławką. Zacisnąłem dłonie na oparciu. Zacisnąłem zęby.
Zamknąłem oczy. Z całych sił. I… zapłakałem. Zawyłem. Jak zranione zwierzę.
Nie. Jak człowiek niebędący człowiekiem.
– Małgośka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Łzy płynęły po moich policzkach,
znacząc swoistą ścieżkę win, które siedziały we mnie i miały zostać tam już na
zawsze. Nigdy nie dam się im uwolnić. Dopilnuję, żeby zalęgły się we mnie jak
robactwo i gnębiły moje myśli dzień i noc. Bo tak musi być. Ona nie żyje.
Zabiła się przeze mnie. Ja nadal tutaj jestem. Ale też tak jakby martwy. Ale
ten ból… musi we mnie trwać. Musi. Będę go pielęgnował jak najpiękniejszy,
najdelikatniejszy kwiat. Tak jak nie umiałem zadbać o nią, tak zadbam o ten
pieprzony wyrzut sumienia, który już żył w mojej głowie, jak pasożyt czerpiąc
ze mnie siłę na to, aby męczyć żywiciela do końca jego dni.
Kucnąłem.
Położyłem rozpaloną głowę na szorstkim
siedzisku ławki. Zaczął padać deszcz; trochę studził palącą skórę mojej twarzy.
Łzy zlewały się z deszczem. Płakałem wraz z tym porąbanym światem, za tą, która
mogłaby być moją przyszłością. Która chciała nią być. A teraz… zostałem sam. I
tak powinno być od początku. Bo nie zasługiwałem na niczyją miłość. Na niczyje
zaufanie, bo mi nie można było ufać. Na niczyje ciepłe słowa, bo jedyne, na co
zasługiwałem, to okrucieństwo, zło i głęboki dół w ciemnym lesie.
Wstałem.
Wytarłem twarz. I wiedziałem. Że te
resztki dobroci, jakie tkwią w każdym człowieku, które też we mnie gdzieś tam
głęboko były, odeszły. Razem z nią. I teraz… została pusta skorupa. Pełna
nienawiści, zła, egoizmu. To byłem właśnie ja. Łukasz Borowski. Nie. Lukas. To
jestem ja. I jedyne, o co teraz mogę się modlić, to nie wybaczenie, bo jego dla
mnie nie ma i nie będzie, lecz by wreszcie stało się coś, co mnie obudzi i
usunie z tego świata. Bo wiem, że jestem dobry tylko w ranieniu ludzi. I jeśli tu
pozostanę, to liczba zranionych osób wokół mnie będzie stale rosnąć. Bo to moje
zakichane przeznaczenie.
Odszedłem, nie oglądając się na mokrą
od deszczu ławkę przy Pergoli. I wiedziałem, że już nigdy. Nigdy. Przenigdy się
tu nie pojawię.
I kawałek, który znalazł się w tym właśnie rozdziale:
Jezzzzuuuu
OdpowiedzUsuńJeszcze kusi!
Dosyć, że już doczekac się nie możemy, to jeszcze fragmentami nas kusi - kusicielka jedna!
Jesień daleko :/
minie błyskawicznie:)
OdpowiedzUsuńz zapartym tchem czekam :) choć znam, to czekam tym bardziej...
OdpowiedzUsuńmamy początek lipca więc do jesieni coraz bliżej :)
OdpowiedzUsuńkusisz Kobieto, kusisz :)
Taaa... Szybko minie... A my tu niecierpliwie przebieramy łapkami...
OdpowiedzUsuńTakie dręczenie powinno być zabronione, kopę czasu do jesieni! ;-)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod słowami Sabinki i czekam :-) Piękny fragment. I taki realny.
OdpowiedzUsuńHistoria Lukasa podzielona jest na 3 części: Wschód, Zenit i Zmierzch. W pierwszej poznajemy Lukasa jako 17-latka, druga zaczyna się od momentu, gdy Lukas poznaje Gośkę, a kończy tak, jak skończyły się Zakręty losu. Natomiast trzecia, to po części akcja z Braterstwa krwi, a także czas obecny i zakończenie opowieści o Krzyśku i Łukaszu. Mam nadzieję, że wywoła w Was tyle emocji, co we mnie, gdy to pisałam:)
OdpowiedzUsuńI co ja mam napisać? po tym fragmencie moje serce aż zadygotało z emocji, które na nie spłynęły. Czekam z niecierpliwością. Mam jedno wielkie marzenie: Pani Agnieszko chciałabym móc wydłużyć Pani dobę, żeby mogła Pani wiecej pisać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
To ja czekam na tę przedłużoną dobę, bo ciągle na wszystko brak mi czasu:(
OdpowiedzUsuń