czwartek, 31 lipca 2014

K.A. Tucker "Dziesięć płytkich oddechów"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Filia.


"Dziesięć płytkich oddechów" autorstwa K.A. Tucker to kolejna powieść wyłaniająca się z nurtu "new adults". Opowiada o młodych ludziach, stających u progu dorosłości, którzy zamiast korzystać z uroków młodości już sięgnęli dna rozpaczy, tragedii i beznadziei.

Główna bohaterka to dwudziestojednoletnia Kacey, która wraz z sześć lat młodszą siostrą, Livie, ucieka z domu ciotki, apodyktycznej chrześcijanki i wujka o lepkich łapach i osiada w Miami. Dziewczyny mają za sobą traumatyczne wydarzenia, ale to Kacey była w ich centrum i walkę z demonami przeszłości okupiła wielokrotnym załamaniem, rzucaniem się w krótkie i bezsensowne przygody seksualne i eksperymenty z alkoholem i narkotykami. Lecz teraz zależy jej tylko na tym, aby zarobić na studia młodszej siostry, więc znajduje tanie mieszkanie w Miami i podejmuje słabo płatną pracę w Starbucksie. Jednak, gdy poznaje piękną Normę, zwaną Storm, samotną matkę wychowującą pięcioletnią Mię i kobieta proponuje jej pracę w nocnym klubie, dziewczyna wie, że to jedyny sposób, aby zarobić jakieś większe pieniądze. Tłumi w sobie głęboko koszmary z przeszłości i stara panować nad gniewem, który jest jedynie ucieczką na chwilę, przed traumą sprzed czterech lat. Dopiero poznanie przystojnego sąsiada z mieszkania obok sprawia, że Kacey zaczyna dostrzegać jaśniejsze strony życia. Lecz czy Trent Emerson może być jej receptą na pokonanie demonów i szansą na normalne życie? A co, jeśli on sam też coś ukrywa?

"Dziesięć płytkich oddechów" to wciągająca historia o bólu, walce z przeszłością i przebaczeniu. Napisana prostym i wciągającym językiem jest pierwszorzędną reprezentantką literatury dla "młodych-dorosłych", ale nie tylko. Chociaż mniej więcej w połowie książki odkryłam intrygę i wiedziałam w czym rzecz, nie odjęło mi to przyjemności czytania. Czego i wam życzę :) Polecam.



wtorek, 29 lipca 2014

Veronica Roth "Niezgodna"

Dopiero w ten wakacyjny czas książka "Niezgodna" trafiła w moje ręce. Oczywiście słyszałam wcześniej o tej trylogii, a także o adaptacji filmowej pierwszego tomu, ale jakoś nie ciągnęło mnie do tej powieści. Może dlatego, że skierowana była do młodzieży? Ale w sumie po przeczytaniu śmiało mogę stwierdzić, że jest to opowieść dla każdego czytelnika, który oczekuje dynamicznej akcji, ciekawej fabuły, zagadek i wzbudzających szereg emocji bohaterów. 
Myślę, że nie ma sensu szczegółowe przybliżanie tego, o czym właściwie jest "Niezgodna". Wystarczy, że napiszę: apokaliptyczna przyszłość, frakcje, wybory, źli ludzie i walka. A do tego nastoletni bohaterowie, pierwsze przyjaźnie, pierwsze miłości. I zagrożenie, wszechobecne i pojawiające się niemal na każdy kroku. 
Główna bohaterka to nastoletnia Beatrice, która należy do frakcji Altruistów. Ale stoi przed wyborem, który zaskoczy każdego. "Sztywniaczka" wybiera frakcję Nieustraszonych, najbardziej szalone i ryzykanckie ugrupowanie. Jej brat, Caleb także opuszcza rodzinną frakcję i trafia do Erudytów. Beatrice przyjmuje imię Tris i wie, że ma marne szanse, aby przejść, a nawet przeżyć Nowicjat. Instruktorem jej grupy zostaje Cztery, który od początku wzbudza jakieś dziwne uczucia w dziewczynie. Czy Tris może mu ufać? Czy Cztery okaże się tym, który pozna tajemnicę Tris, sekret, którego wyjawienie może ściągnąć na nią śmiertelne niebezpieczeństwo? Pytań jest wiele i nie można liczyć na szybkie odpowiedzi, bo to przecież dopiero pierwszy tom trylogii. Książkę czyta się błyskawicznie, akcja toczy się równie szybko, a autorka funduje co rusz jakieś jej ciekawe zwroty. Polecam, świetna lektura dla młodszych i starszych czytelników, a ja tymczasem poluję na II i III tom.

piątek, 25 lipca 2014

Danka Braun "Historia pewnego związku"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prozami.

"Historia pewnego związku" to pierwsza część sagi autorstwa Danki Braun. Książka pełna sprzeczności i niekonsekwencji, a jednak na swój sposób wciągająca i ukazująca dwoistość ludzkich charakterów. Bo to właśnie o ludziach i złożonych charakterach jest ta opowieść. Główną bohaterkę, Renatę, poznajemy w różnych okolicznościach. Raz jest to rok 1989 i dziewczyna ulega pierwszemu zafascynowaniu przystojnym i zniewalającym Robertem. Lecz czy ta szara myszka ma szansę zwrócić na siebie uwagę pewnego siebie, bogatego, przyszłego chirurga, Roberta Orłowskiego? Który znany jest ze swojego seksistowskiego stosunku do płci przeciwnej, która to, wbrew wszelkiej logice, lgnie do niego w ilościach masowych? Potem widzimy Renatę w roku 2000, jako zadbaną, pewną siebie businesswoman, samotną matkę nader inteligentnego Krzysia. Nietrudno się domyślić dalszych losów Renaty, Krzysia i Roberta, bo okazuje się, że mimo rozłąki ta trójka od zawsze powinna należeć do siebie. Jednak czy to wystarczy? Czy miłość pokona wszelkie bariery i pomoże bohaterom zrozumieć, że są dla siebie stworzeni?
"Historia pewnego związku" irytowała mnie niemożebnie. Pozbawione konsekwencji postępowanie bohaterów, którzy to rzucają się w swoje ramiona, aby uprawiać ostry i namiętny seks po to tylko, by za chwilę przeklinać siebie i okoliczności, które ich do tego momentu przywiodły. Jednak jest coś dziwnego w tej powieści, bo pomimo zdenerowania człowiek czyta ją dalej, aby przekonać się do czego zaprowadzi ta swoista karuzela nielogiczności, emocji i zastanawiających decyzji. Moją uwagę zwróciły opisy dotyczące życia w końcówce lat osiemdziesiątych, nadawały one smaku i rysu książce. Natomiast rzucanie się ze skrajności w skrajność bohaterki-czasami pozującej na przedwojenną heroinę i bohatera-któremu daleko do Valentino, a bliżej raczej do wkurzającego seksistowskiego macho było niezwykle irytujące. No, ale książka powinna wzbudzać emocje, nie zawsze muszą one być pozytywne. Ważne, że w ogóle są. Pozycja dla zainteresowanych.

środa, 16 lipca 2014

"Sieroce pociągi" Christina Baker Kline

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Czarna Owca.


Sieroce pociągi, czyli "orphan trains" były akcją humanitarną, polegającą na przesiedleniu osieroconych dzieci ze wschodniego wybrzeża w kierunku środkowych Stanów USA. W miasteczkach pojawiały się ogłoszenia o nadciągającym transporcie dzieci i na stacjach odbywała się selekcja i wybór sierot, która to do złudzenia przypominała handel niewolnikami. W latach 1853-1929 przewieziono niemal ćwierć miliona dzieci. Jedne znalazły dom, inne nie. Powieść "Sieroce pociągi" Christiny Baker-Kline pokazuje nie tylko problem sierot w ujęciu historycznym, bazując na autentycznych historiach dzieci z pociągów, ale także współczesny świat dzieci wychowywanych w rodzinach zastępczych.

Powieść ma tak naprawdę dwie bohaterki, nastoletnią Molly, która przebywa w kolejnej rodzinie zastępczej. Jej ojciec zginął w wypadku samochodowym, matka jest ćpunką, a dziewczyna szuka własnej tożsamości, nosi się jak gotka, jest zbuntowana, a tak naprawdę bardzo nieszczęśliwa. Dopiero, gdy zaczyna spotykać się z Jackiem, troszkę się zmienia. Dzięki matce chłopaka udaje się jej uniknąć poprawczaka za kradzież książki z biblioteki. W zamian ma odpracować 50 godzin w ramach prac społecznych. Jej zastępczy rodzice, a zwłaszcza "matka" jawnie nienawidzi nastolatki. Ale ta stara się tym nie przejmować. Zgadza się na prace społeczne w domu staruszki Vivian, gdzie ma zająć się porządkowaniem strychu.

Z drugiej strony poznajemy losy dziewięcioletniej Irlandki Niamh, która z rodzicami i rodzeństwem emigruje do Stanów Zjednoczonych, postrzeganych jako krainę miodem i mlekiem płynącą. Jak wielce złudny to obraz, rodzina dziewczynki przekonuje się niemal po przybyciu. Wskutek tragicznego wypadku, bohaterka zostaje całkiem sama i już wkrótce rusza "sierocym pociągiem" na zachód, w poszukiwaniu rodziny. Dużo czasu upłynie, zanim Niamh, potem Dorothy, a wreszcie Vivian osiągnie chociaż namiastkę szczęścia. Koniec końców, w jesieni życia znajdzie tych, którzy mogli być dla niej prawdziwą rodziną. A to wszystko dzięki zbuntowanej nastolatce, Molly.

Autorka w rzetelny i do bólu prawdziwy sposób pokazała los sierot, rzucanych z jednej rodziny do drugiej, kiedy to były postrzegane jedynie jako tania siła robocza, niejednokrotnie traktowane gorzej niż zwierzęta. Finał nieco przesłodzony, w typowo amerykańskim stylu, miałam wrażenie, że książka urwała się w pewnym momencie, kiedy jeszcze nie poczułam, że dotarłam do końca. Jednakże powieść naprawdę wciąga, szokuje, wzrusza i ciekawie przedstawia losy dzieci, które chciały po prostu być kochane i mieć normalną rodzinę.
Polecam, lektura niosąca nie tylko wzruszenia, ale także ukazująca autentyczne wydarzenia historyczne, które do dzisiaj są dwojako oceniane.

niedziela, 13 lipca 2014

Colleen Hoover "Hopeless"

No cóż, to pewnie nie będzie sztandarowa recenzja, ale z reguły piszę o swoich odczuciach, dlatego może aż tak bardzo nie będzie odbiegała od moich zwykłych opinii o książkach.

Dzisiaj nad ranem skończyłam "Hopeless" Colleen Hoover, powieść, o której myślałam, że to typowa "young adults". Zapewne wpisuje się w ten nurt, ale to jest coś o wiele więcej.
Poznajemy losy siedemnastoletniej Sky, która do tej pory wychowywana była w odosobnieniu od wszelkich zdobyczy techniki, a także w oddaleniu od rówieśników. W jej domu nie ma telewizora, internetu, ona i jej matka Karen nie posiadają komórek, a Sky uczy się sama. Jednak w ostatniej klasie liceum postanawia zacząć uczęszczać do normalnej szkoły. Karen, po oporach się zgadza.

Holder jest porywczym osiemnastolatkiem o zniewalającym wyglądzie, który przez swoją bezkompromisowość często pakuje się w kłopoty. Gdy chłopak spotyka Sky, ma wrażenie, że cofnął się czas. Dziewczyna nie rozumie nagłego zainteresowania ze strony Holdera, ale jeszcze bardziej obce jest jej niesamowite przyciąganie, jakie czuje do tego młodego mężczyzny. Zdarza się jej to po raz pierwszy, bo do tej pory nie umiała... czuć. To wyłączenie odczuwania wiąże się z jej przeszłością, a w odkrywaniu tego, co wydarzyło się przed trzynastu laty, najpierw zupełnie nieświadomie pomaga jej Holder. Oczywiście, oprócz koszmarów przeszłości tej dwójki, a właściwie także wielu innych osób, jesteśmy świadkami wielkiego uczucia, jakie wybucha pomiędzy dziewczyną a chłopakiem.

"Hopeless" to nie tylko tytuł powieści, to także gra słów i tatuaż, który Holder ma na przedramieniu, jak znak czegoś, co na zawsze go naznaczyło. Czy po zrozumieniu wszystkich znaków będzie mógł i potrafił dalej normalnie żyć? Ze Sky? I vice versa? 

Książka buzuje od uczuć, słów i gestów miłości, czynów okrutnych i niezrozumiałych. Czyta się ją błyskawicznie, fabuła fascynuje od pierwszych stron i wciąga w swoją zawiłą od intryg nić, nie pozwalając oderwać się chociaż na moment. Zrozumienie przychodzi stopniowo, ale jest tak okrutne i druzgocące, że nie jest się w stanie myśleć o niczym innym. Gorąco polecam, wspaniała powieść!

piątek, 11 lipca 2014

Sarah Jio "Dom na plaży"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak (Między Słowami)


Nieczęsto zdarza mi się płakać podczas lektury książki, ale gdy już do tego dochodzi, ryczę jak przysłowiowy bóbr. Powieść, która wywołała we mnie ogrom emocji, wczoraj zawitała do mojej biblioteczki. Dzisiaj jestem już po lekturze, pozostawiona z zamętem w głowie, mokrymi oczami i ściśniętym sercem.

"Dom na plaży" autorstwa Sarah Jio to przejmująca historia wielkiej miłości młodej pielęgniarki i żołnierza Armii Stanów Zjednoczonych. Miłości, która nie miała prawa się zdarzyć, miłości, która jednak pojawiła się zupełnie nieoczekiwanie, miłości, która przetrwała przez lata.

Anne Calloway, a właściwie Godfrey rozmawia ze swoją wnuczką, Jennifer i postanawia opowiedzieć jej o wydarzeniach z 1942 roku, kiedy to tuż przed ślubem z Gerardem podejmuje decyzję o wyjeździe na Bora-Bora, gdzie stacjonuje wojsko amerykańskie. W tym momencie przenosimy się na wyspy Pacyfiku, które stały się ważnym punktem obronnym w starciu z Japończykami. Anne i jej przyjaciółka Kitty zostają przydzielone do pracy w szpitalu i pełne zapału realizują swój obywatelski i pielęgniarski obowiązek. Pewnego dnia Anne poznaje przystojnego żołnierza, Westry'ego Greena, czując do niego dziwne przyciąganie. Ale jak może odczuwać coś takiego, skoro na jej palcu pyszni się pierścionek zaręczynowy? Jednak nic nie można poradzić na uniesienia serca, które zaczyna bić dla tego mężczyzny o ciepłych oczach. Oboje odnajdują stary bungalow na plaży, przyjmują pseudonimy, aby było im łatwiej ukrywać swoją znajomość i rozpoczyna się pełen pasji romans, ukryty wśród kwiatów żółtego hibiskusa. W chatce znajdują tajemniczy obraz, który przywodzi na myśl impresjonistycznego twórcę. Wszystko jest takie cudowne, niemal bajkowe, na moment udaje się im nawet zapomnieć, że znajdują się w stanie wojny, a na Anne ciążą także inne zobowiązania. Wkrótce przyjdzie im za to słono zapłacić. Anne i Westry'ego łączy nie tylko gorące uczucie, ale także tajemnica, związana z morderstwem dziewczyny zamieszkującej wyspę. A także sekret obrazu, odnalezionego na ścianie domku na plaży. Niebawem drogi kochanków rozchodzą się, a główna bohaterka odkrywa jeszcze jedną tajemnicę, związaną tym razem z jej przyjaciółką Kitty. I w tym momencie rozumie, że tej przyjaźni już nie ma, a także nie ma już jej miłości. Gdy wraca do rodzinnego Seattle, wiąże się z Gerardem, któremu oddała tylko pół swojego serca. Bo nadal kocha Westry'ego Greena.

Mija ponad siedemdziesiąt lat. I Anna wraz z wnuczką Jennifer leci na Bora-Bora. Wkrótce wszystkie sekrety z przeszłości ujrzą światło dzienne, a kobieta przekona się, że prawdziwa miłość nigdy, przenigdy nie umiera.

"Dom na plaży" przywołał mi na myśl książkę Nicholasa Sparksa "Pamiętnik", a także amerykański film "Pearl Harbor". Do tego dołóżcie tajemnicę, intrygę, wielką miłość, tęsknotę i cierpienie. Nic dziwnego, że powieść wzbudziła we mnie tak ogromne emocje i wywołała łzy. Piękna historia uczucia, które nie zostało zniszczone przez innych ludzi, lata rozłąki i wieczną tęsknotę. Gorąco polecam.

czwartek, 10 lipca 2014

Tami Hoag "Dziewczyna #9"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Mira.


Sylwestrowy wieczór, rozbawione towarzystwo, biały hummer mknie oblodzonymi drogami miasteczka w Minnesocie. Muzyka huczy, dziewczyny piszczą, alkohol leje się strumieniami. Kierowcę rozpraszają obrazy widziane we wstecznym lusterku, ale już za chwilę ujrzy coś, co na zawsze zamieszka w jego głowie. Z jadącego przed nim samochodu, a właściwie z jego bagażnika wylatuje jak z procy, ciało kobiety. Ale nie... to nie jest kobieta, to... Zombi!
Tak zaczyna się pasjonujący kryminał Tami Hoag, zatytułowany "Dziewczyna #9". Jednak w fabule nie znajdziecie nic nadnaturalnego, wszystko będzie prawdziwe, realne i niewyobrażalnie okrutne.

Do śledztwa niemal natychmiast przystępuje para detektywów, znana z wcześniejszych powieści tej amerykańskiej autorki. Sam Kovac i Nikki Liska widzieli już wiele okropieństw, w swoim dość bogatym w podobne doświadczenia życiu policyjnego detektywa, ale taką zbrodnię widzą chyba po raz pierwszy. Co stało się z tą młodziutką dziewczyną? I czy jest ona dziewiątą ofiarą seryjnego mordercy, zwanego przez media Doc Holiday? Bo zabija tylko w okolicach świątecznych dni? Kovac i Liska widzą pewne podobieństwa, ale i różnice, ze zwykłą sobie dokładnością przystępują do uzgadniania wszystkich faktów, które pomogą rozwiązać zagadkę okrutnego morderstwa. Niebawem okazuje się, że ofiara ma wiele wspólnego ze starszym synem detektyw Liski i z towarzystwem ze szkoły dla uzdolnionych uczniów, do której uczęszcza Kyle. Rozpoczyna się niezwykle trudne śledztwo, bo część okoliczności wyraźnie wskazuje na działanie Doca Holidaya, natomiast pojawiają się wskazówki, które mogą kierować śledztwo w inny obszar. Ale tak okrutny, że aż nieprawdopodobny. Oprócz fabuły stricte kryminalnej znajdziecie tutaj normalne życie ludzi, którym na codzień przyszło zmagać się z potwornościami zbrodni. Liska jest po rozwodzie, jej były mąż pracuje w sekcji antynarkotykowej i zbytnio nie przejmuje się kłopotami, które sprawiają synowie, a zwłaszcza Kyle. Który do tej pory był chłopcem bez zarzutu. Mamy okazję śledzić problemy typowych nastolatków i obserwować jak czasami rodzice niewiele wiedzą o swoich dzieciach. Z drugiej strony poznajemy nieuchwytnego do tej pory seryjnego mordercę, który już planuje kolejną zbrodnię. Czy następna ofiara będzie miała #10? 

"Dziewczyna #9" to niebywale wciągający kryminał, a właściwie thriller. Świetnie skonstruowana intryga, doskonale zarysowani bohaterowie, a do tego ujmująca para detektywów. Których łączy wszystko, oprócz seksu, jak sami o sobie mówią. Błyskotliwe dialogi, czarny humor, gorzkie spostrzeżenia i napięcie nieopuszczające do ostatnich stron książki. Polecam, świetna lektura dla wielbicieli tego gatunku.

środa, 2 lipca 2014

Książka W szpilkach od Manolo przeszła do kolejnego etapu! FLK Siedlce 2014


Moja książka W szpilkach od Manolo przeszła do kolejnego etapu w Festiwalu Literatury Kobiecej Siedlce 2014, w kategorii PAZUR. To znaczy, że została wybrana w selekcji przez Czytelniczki i teraz będzie czytana i oceniana przez jury 



Finał we wrześniu 2014. 


Wszystkie książki, które przeszły w preselekcji, TUTAJ



Rozwiązanie konkursu "Tak/Tam czytam Łoniewską"

Chyba nie muszę pisać, że ogromnie trudno było mi wybrać zwycięzców. Nadeszło 38 zgłoszeń (dwa zgłoszenia dosłownie w ostatniej chwili), w każdym mailu było po kilka zdjęć. Wszystkie pomysłowe, wzruszające, artystyczne wręcz. I w związku z tym niewdzięczna przypadła mi rola. Posiłkowałam się trochę opinią członków rodziny, a także "pierwszym rzutem oka". Serdecznie dziękuję Wam za tak wspaniałe fotografie, to naprawdę wielka wartość mieć takich Czytelników.

A nagrody w postaci Wybaczenia z dedykacją powędrują do:

Łukasza Bartnika

M. Porzucek


Ewy Ciach


Wielkie gratulacje, a na adresy do wysyłki (i ewentualne życzenia co do tego, dla kogo ma być dedykacja) czekam pod moim mailem: agnieszka.loniewska@gmail.com


Katarzyna Bajerowicz "Mrówkowy blok rysunkowy"


„Mrówkowy blok rysunkowy” Katarzyny Bajerowicz to wydany przez wydawnictwo Nasza Księgarnia gotowy materiał do rozwijania umiejętności plastycznych, logicznych i percepcyjnych przez małego czytelnika. 

Pozycja ma kształt i format bloku rysunkowego, posiada sztywną podkładkę, aby dziecku było łatwiej rysować. W środku znajdziemy rysunku mrówek i różne zadania z nimi związane. Mały rysownik ma możliwość narysowania mrówki wedle instrukcji, może rozwiązywać różne proste łamigłówki, kolorować obrazki, uzupełniać je o brakujące elementy, kolorować oznaczone części, tak aby powstał rysunek. Jest mnóstwo zadań związanych z logicznym myśleniem, kojarzeniem i wykorzystywaniem dotychczasowej wiedzy. To idealna zabawa dla dzieci lubiących rysować, ale nie tylko. To także nauka przez zabawę, gdyż z „Mrówkowego bloku rysunkowego” dzieci mogą dowiedzieć się wiele na temat owadów.
To również ciekawa i atrakcyjna pozycja dla młodszych dzieci, które uczą się dopiero pisać i rysować. Polecam.