Chyba nie powinnam czytać takich książek. Bo potem
denerwuję się, płaczę i żałuję, że w ogóle zaczynałam. To się trochę kłóci z
tym, co lubię pisać, bo sama uwielbiam zadawać takie katorgi czytelnikom. Teraz
znalazłam się po drugiej stronie barykady i dobrze mi tak! Mam za swoje!
Książka musi boleć! Tak. Ta bolała.
Nicholasa Sparksa chyba przedstawiać nie muszę,
przynajmniej czytelniczkom lubiącym obyczajowe i romansowe opowieści
naszpikowane przeciwnościami losu. Wiadomo, że amerykański pisarz właśnie w tym
się specjalizuje. Aby było dużo dramatów, wyborów, kaprysów losu, mnóstwo złych
i dobrych chłopców, a także ukochanych przez nich kobiet. Nie inaczej jest w
ostatniej jego książce, którą jakiś czas temu pożyczyła mi przyjaciółka, ale do
tej pory nie miałam czasu, aby się za nią zabrać (za lekturę, nie za
przyjaciółkę oczywiście). Tak więc, w związku z tym, że w tej chwili piszę
kolejny romans obyczajowy właśnie, podtrzymuję płonący we mnie ogień filmami i
książkami właśnie z tego gatunku. I dlatego zabrałam się za „Dla ciebie
wszystko”.
Historia, jak to zwykle u Sparksa bywa. On, Dawson
Cole, chłopiec ze złej rodziny, teraz już mężczyzna, po wielu dramatycznych
przejściach przyjeżdża do rodzinnego miasteczka, aby spełnić ostatnią wolę
swojego nieżyjącego już przyjaciela. Starszego mężczyzny, który kiedyś dał mu
szansę i zaopiekował się nim, gdy chłopak nie miał w nikim oparcia. Ona, Amanda
Collier, obecnie mężatka, matka trójki dzieci, także dostała informację o
śmierci Tucka i również zmierza do miasteczka, w którym kiedyś przeżyła wielką
i namiętną miłość, a także wiele innych bolesnych chwil. Nietrudno się
domyśleć, że ta dwójka spotyka się po latach, każde z nich ma swoje życie, chociaż
sensem życia Dawsona jest tylko praca, bo nigdy nie zapomniał o swojej wielkiej
miłości i nie założył rodziny, ani nie związał się z żadną inną kobietą. On
jest z tych, którzy kochają tylko raz. Tak więc wracają wspomnienia i dawna
namiętność, a jednocześnie z pojawieniem się Dawsona w miasteczku budzą się stare
demony, które uosobione przez zdegenerowanych kuzynów mężczyzny, zamierzają
zakończyć to, co zaczęło się przed laty. Przy okazji wypływają inne rzeczy z
przeszłości, a nad tym wszystkim unosi się niejeden duch… miłości,
odpowiedzialności czy zobowiązań. I to dosłownie.
„Dla ciebie wszystko” to typowa produkcja Sparksa,
dramat, romans, lekka sensacja, pojawia się nawet wątek nadprzyrodzony. Niby
znam ten schemat, a jednak czytało mi się książkę całkiem sprawnie i szybko, aż
do niesamowicie wkurzającego finału, po którym miałam ochotę rzucić książką (a
nie mogłam, wszak to pożyczony egzemplarz). Oczywiście polecam wszystkim wrażliwcom,
którzy lubią płakać i przeklinać autora. Hm. Muszę jednak zrewidować swoje
poglądy na temat, że :”książka musi boleć”…
A, nie, żartowałam :)