niedziela, 29 lipca 2018

Bezlitosna siła. Saturn. Tom III

Mam nadzieję, że lubicie dramat, erotyk i sensację w jednym. Taka będzie właśnie kwadrylogia "Bezlitosna siła". 

Nazajutrz siedziałem od rana w hali, a po południu pojechałem na trening. Dzisiajćwiczyłem razem z Marsem. Gdy wszedłem na salę ćwiczeń, ten wariat już tam był. Wygolił sobie włosy po obu bokach głowy i widać teraz było jego jaskrawe tatuaże przedstawiające planetę Mars w czerwonych oparach. Włosy miał postawione na „irokeza”. Skakał i z półobrotu walił stopą w gruszkę zawieszoną jakieś łtora metra nad ziemią. Polluks stał obok i go instruował.
  • -  Wyżej, stopa zgięta, noga prosta, mocniej się wybij!
  • -  Kiedyś ciebie tak strzelę! - Darek wydyszał pomiędzy uderzeniami.
  • -  Już raz próbowałeś, braciszku.
  • -  Dajesz, Mars! - Kastor wyszedł z zaplecza i zauważył mnie. - No, jesteś, Saturn,
    rozgrzewka! Czterdzieści okrążeń. - Włączył muzykę. - Dajesz!
  • -  Cię kurwa nienawidzę... - Mruknąłem, ale zacząłem bieg. Potem Kastor rzucił mi skakankę i zaczął liczyć.
Obunóż, czterdzieści powtórzeń!
Skakałem w równomiernym rytmie, wsłuchując się w dudniącą muzykę i przebijający sięniski głos Kastora.
  • -  Teraz z wyskokiem! Czterdzieści, dajesz!
  • -  Kolana wysoko, czterdzieści!
  • -  Wykroki, dajesz!
    Po oko
    ło czterdziestu minutach skakania mięśnie paliły mnie żywym ogniem. Kastor wytarł mi twarz, dał trochę lodu do possania i już wchodziłem do klatki, gdzie rozgrzewał się Darek. Sparing trwał ł godziny, w seriach.
    Teraz le
    żeliśmy na macie z Darkiem i patrzyliśmy w sufit.
  • -  Może kiedyś zatańczymy z tymi dwoma sadystami? - Darek położył mokry ręcznik na
    czoło.
  • -  Bardzo chętnie, ale najpierw zrobią sześćset powtórzeń z tą pierdoloną skakanką.
  • -  No dziewczynki, pod prysznic! I proszę mięśnie nasmarować, Anatol da wam maść. -
    Polluks stanął nad nami i uśmiechał się jak psychol.
    Zebrali
    śmy się niemrawo, ale gdy spojrzałem na zegarek powieszony na ścianie sali, to od razu przyspieszyłem tempa.
  • -  Kurczę, muszę jechać po Inez. - Ruszyłem do szatni.
  • -  Do fundacji? - Darek był już koło mnie.
  • -  No a gdzie?
  • -  Może pojadę z tobą?
  • -  A niby po co?
  • -  Mars, ty się lepiej nie zajmuj rudą panią psycholog.- Kastor szedł tuż za nami.
  • -  Potrzebuję pomocy, mam w głowie bałagan. - Darek uśmiechnął się szeroko, ale jego oczy pozostały poważne.
  • -  Yhym, w to nie wątpię, ale od Liwii z daleka.
    Darek wyci
    ągnął środkowy palec i zniknął łazience. Spojrzałem na Kastora.
  • -  Słuchaj, mam pytanie.
  • -  Co tam?
  • -  Ten koleś, Baca, co do niego chodziłeś, nadal na Kościuszki siedzi?
  • -  Tak, nic się nie zmieniło. A co? Aaaa, rozumiem.
  • -  Tak, to ten temat.
  • -  Myślęże pomoże, jest genialny.
  • -  Okej, dzięki.
    Wcze
    śniej opowiedziałem Kostkowi co spotkało Inez i że chcę jej pomóc w tym temacie. Kostek się wkurzył i oo razu podpowiedział mi, co możemy zrobić.
    Po treningu odebrałem Inez i pojechaliśmy do mnie. Zamówiłem jedzenie, piliśmy wino, oglądaliśmy jakiś film. Potem kochaliśmy się, a jeszcze później moja dziewczyna nasmarowała moje zgnębione mięśnie i zasnęliśmy tuląc się jak nastolatki. Bo tak naprawdę... to była nasza nastoletnia miłość. Gdyż nigdy nie przeżyliśmy czegoś takiego i nigdy nie byliśmy nastolatkami. Tak czasami jest, jak od razu się dorasta i pomija pewien etap w życiu. My pominęliśmy całkiem sporo.


Patricia Gibney "Zaginieni"

„Zaginieni” autorstwa Patrici Gibney to pierwszy tom kryminalnej serii z inspektor Lottie Parker w roli głównej. Klimatem i sposobem prezentowania postaci, miejsc i bohaterów ta książka przypomniała mi serię kryminalną Mari Jungstedt, gdzie głównym bohaterem był inspektor Anders Knutas. 

Akcja powieści rozgrywa się w angielskim miasteczku Ragmullin, gdzie w katedrze zostają znalezione zwłoki Susan Sullivan. Śledztwo przejmuje inspektor Lottie Parker, która wraz z Boydem, Kirby’m i Lynch zaczyna badać okoliczności niewątpliwego morderstwa. Kiedy niebawem zostają znalezione zwłoki kolejnej osoby, tym razem niejakiego Jamesa Browna, który pracował razem w Sullivan, zaczyna robić się bardzo poważnie. Parker trafia na wspólne elementy z przeszłości, które łączą ofiary, jednym z nich jest zagadkowy tatuaż, który mają oba znalezione ciała. Wszytkie tropy prowadzą do ruin po dawnym przytułku dla dzieci, prowadzonym przez siostry zakonne. W Domu św. Angeli miały miejsce niewyobrażalne okrucieństwa, których reperkusje dotykają ludzi żyjących teraz i tutaj. Jednocześnie śledzimy życiowe problemy Lottie, która po śmierci męża wychowuje sama trójkę nastoletnich dzieci i nie bardzo jest w stanie pogodzić obowiązki domowe z coraz bardziej angażującym ją śledztwem.

Tropy prowadzą do osób duchownych, z pomocą przychodzi ksiądz Joe, który jakoś dziwnie patrzy na energiczną panią detektyw. To co wkrótce odkryje Lottie, sprawi że sama detektyw znajdzie się w niebezpieczeństwie, a ono dotknie także jej trzynastoletniego syna, Sama.
„Zaginieni” to świetny, wciągający kryminał, który porusza kontrowersyjny temat pedofilli w kościele i pokazuje jak zniszczone dzieciństwo wpływa na życie dorosłych ludzi, którzy nie potrafią pokonać demonów przeszłości. A czasami sami się w owe demony zmieniają. Kryminał do samego końca trzyma w napięciu i sprawia, że czytelnik z wielką niecierpliwością przekłada kolejne kartki, aby poznać zakończenie. Polecam, a sama czekam na kolejny tom z detektyw Parker.


Jako minus napiszę tylko uwagę nie do samej książki, ale do prac edytorskich: w książce znalazłam dwa błędy ortograficzne, tutaj korektor mógł się bardziej przyłożyć do swojej pracy. Oczywiście nie ma to wpływu na odbiór powieści, która jest naprawdę świetna.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Niezwykłego.

piątek, 27 lipca 2018

Mariette Lindstein "Sekta powraca"

„Sekta powraca” to drugi tom dylogii autorstwa Mariette Lindstein, która na podstawie własnych doświadczeń w sekcie scjentologicznej napisała dwutomową historię Sofii Bauman. W drugim tomie poznajemy dalsze losy wszystkich bohaterów. Sofia próbuje na nowo ułożyć swoje życie, dostaje pracę w bibliotece, nadal spotyka się z Benjaminem, ale wie, że to jeszcze nie koniec. Mimo iż Oswald siedzi w więzieniu, to jego macki zdają się sięgać wszędzie. Na wyspie mgieł reszta wyznawców nadal kontynuuje założenia Franza Oswalda i organizacja ViaTerra funkcjonuje w najlepsze, a Oswald zdaje się nią kierować zza krat. Jego umiejętność manipulacji, urok osobisty i doskonała znajomość ludzkiej natury, sprawiają że nawet wykształceni i pewni siebie ludzie zaczynają postępować wedle jego wskazówek. A on ma jeden cel: odzyskać Sofię, na punkcie której ma prawdziwą obsesję.

Sofia nie może zaznać spokoju, wokół niej zaczynają się dziać przerażające rzeczy, dlatego postanawia wyjechać do Stanów, gdzie w San Francisco udaje się jej znaleźć odrobinę spokoju. Pracuje w dużej bibliotece i powoli zaczyna się uspokajać. A gdy poznaje przystojnego Szweda-Mattiasa, ma nadzieję na odrobinę normalności, mimo iż nadal myśli o Benjaminie. Lecz okazuje się, że Oswald jest wszechpotężny. 

W tej części poznajemy także losy postaci pobocznych, Simona, Bossego, Elviry. W końcu też w ręce Sofii trafia kronika rodu von Barenstenów, dzięki której dziewczyna poznaje losy rodziny Franza Oswalda i zaczyna pojmować, że zło czasami można przekazać w genach.
„Sekta powraca” jest jeszcze bardziej przerażającą historią ludzkiego okrucieństwa, naiwności, manipulacji i pragnień chorego umysłu. Bardzo mnie ta część poruszyła, zwłaszcza jej końcówka.

Jeśli czytaliście tom pierwszy, to musicie przeczytać kontynuację! Polecam!


czwartek, 26 lipca 2018

Na ostro też będzie :)

Wrzucam fragment II tomu kwadrylogii "Bezlitosna siła", zatytułowany "Polluks".

Wiedziałem, że ona... że coś dla niej znaczę. Jakoś podświadomie to czułem. Ale za cholerę nie wiedziałem, co taka ułożona kobieta z misją wżyciu widzi w kolesiu, który zarządza knajpami, prowadzi walki i jest tak popieprzony, że zapewne gdyby nie to, że naszym wspólnym przyjacielem był Kastor, uciekałaby na mój widok z dzikim krzykiem.
Martyna odsun
ęła się lekko i spojrzała na mnie, dobrze widziałem, co dostrzega w moich oczach. Nic. Potrafiłem skrywać przepełniające mnie uczucia. Kiedy chciałem. Najczęściej uwalniałem te negatywne. Złość, nienawiść, szał. Wtedy ludzie się mnie bali, a ja czułem się dobrze. Ale to co czułem, gdy ona była w pobliżu... tego nie mogłem pokazać. Westchnęła i oparła brodę o moje ramię. Pochyliłem się i jej włosy musnęły mi usta. Pragnąłem zanurzyć twarz w jej włosach, w jej szyi, zaciągnąć się jej zapachem, jakby była jakimś dobrym dragiem dla bogaczy. Ale zamiast tego, otworzyłem swoją durną gębę.Dobry był ten twój dupek z mercedesa?
Poczu
łem, że zesztywniała i gwałtownie się ode mnie odsunęła.Szpiegujesz mnie?
U
śmiechnąłem się.
- Nie pochlebiaj sobie. Przejeżdżałem. Mijam twoją fundację, gdy wracam z klubu do
domu. Akurat widziałem, jak wsiadałaś do samochodu pana garniturka. 
- Widzęże bardzo cię to obeszło. - Uniosła znacząco brew. Była wkurwiona. A ja
chciałem gryźć jej ciało.
- Średnio. Zastanawiam się tylko, czy czułaś przy nim to, co przy mnie, gdy wbijałem cię
w klatkę, a ty tak pięknie jęczałaś.
Zatrzyma
ła się i położyła dłonie na mojej klatce piersiowej. Przysięgam, będę dotyk jej rąk wspominał przez najbliższe samotne chwile pod prysznicem.
Ale z ciebie skurwiel! - Wysyczała, chociaż widziałem w jej oczach żal. Autentyczny żal.Chciałem cofnąć to, co powiedziałem, ale przecież byłem pojebanym Polluksem, który
nie mógł przyznać się do tego, że zaczyna mu na kimś zależeć.
Oczywiście, skarbie. Ale za to przy mnie na drugi dzień nie mogłabyś chodzić
Odepchnęła mnie i trzasnęła z całej siły w twarz. Odwróciła się i wyszła, wściekle trzaskając obcasami. Ludzie, którzy tańczyli koło nas, patrzyli na mnie z głupimi uśmiechami, ale nie zwracałem na nich uwagi. Patrzyłem na nią, na jej długi warkocz, który niczym metronom kołysał się nad jej zgrabnym tyłkiem i uświadomiłem sobie kilka zasadniczych rzeczy. Po pierwsze, byłem jebnięty, ale to było wiadome od dawna. Po drugie, ona była cudowna i miała niezły cios. A po trzecie... czułem coś do niej. I to nie chodziło o to, że chciałem pieprzyć ją bez opamiętania. Co było oczywiste i nie ulegało wątpliwości. Ale... ja czułem coś do niej. Czułem. Z głębi mojego czarnego wnętrza, zaatakowanego przez demony. I to była cholerna niespodzianka, proszę państwa.
Co ty odpierdalasz?
No tak, na to właśnie czekałem. Kastor wpatrywał się we mnie ze wściekłą miną. Koło baru stała Anita, której wzrok z kolei przepełniony był żalem. Poczułem się podle.
Możesz jebnąć mnie z drugiej strony. Nie będę się bronił. - Popatrzyłem na przyjaciela.
Stary, już wiele razy pytałem cię, co jest między wami. Jeśli nie masz wobec Martyny jakichś poważnych planów, odwal się od niej. Mówię serio.
- Spokojnie. Nie będę jej już niepokoił. To było... nieporozumienie.
- Wcale tak nie wyglądało. - Kastor zmarszczył brwi. Jego jasnoniebieskie gały zdawały
się mnie przenikać.
- A niby jak?
- Weź mnie nie wkurwiaj. Gapiłeś się na nią tak, jak ja na Anitę. Znam ten wzrok! -
Wysyczał mi w twarz.
- Może. Ale ona nie jest dla mnie.
- Na pewno nie jest. Tak jak i Anita dla mnie. Ale czasami nawet największe gnojki
znajdują swoje kobiety na tym durnym świecie. Więc jeśli masz coś do niej, to zrób to
tak, żebym nie musiał cię kurwa zbierać z maty.
- Nie ma obawy. Tematu nie było.
- Yhym.


środa, 25 lipca 2018

Mariette Lindstein "Sekta z wyspy mgieł"

„Sekta z wyspy mgieł” autorstwa Mariette Lindstein to kolejny audiobook, który przesłuchałam. Juz sam tytuł może was naprowadzić na tematykę, jaka jest poruszona w tym thrillerze. A sposób, w jaki ta historia została przedstawiona, zasługuje na moją bardzo dobrą opinię.

Główną bohaterką jest Sofia Bauman, która jest po nieudanym i toksycznym związku, nie wie za bardzo, co zrobić ze swoim życiem i wówczas trafia na prelekcję niesamowicie przystojnego, charyzmatycznego i wyraźnie nią zainteresowanego Franza Oswalda. Młody energiczny mężczyzna stworzył na wyspie na zachodnim wybrzeżu Szwecji organizację, zwaną ViaTerra, której celem jest pokazanie ludziom, co naprawdę liczy się w życiu. Kiedy Sofia dostaje od niego ofertę pracy, waha się tylko przez chwilę. Nic ją nie trzyma na lądzie, a propozycja Oswalda, jego ujmująca osobowość i sama idea pracy dla ViaTerra wydają się jej niezwykle pociągające. Jednak już niebawem dziewczyna orientuje się, że wpadła w sam środek piekła, a diabeł często swoją powierzchownością może zmylić, a właściwie takie właśnie jest jego zadanie. Oswald okazuje się być socjopatyczną osobowością, organizacja działa jak sekta, nikomu nie można ufać, ale także nikt nie może opuścić wyspy. Sofia nie poddaje się i powoli odkrywa prawdę o Oswaldzie, jego przeszłości i jego ciemnej stronie natury. 

Jednocześnie poznajemy przeszłość Franza i tajemnice związane z jego dzieciństwem i dorastaniem, a to co wyjawia się z historii ślicznego chłopaka, sprawia, że dreszcze przerażenia niejeden raz biegną nam po plecach.

„Sekta z wyspy mgieł” uderza realizem, grozą i doskonałym wręcz przedstawieniem funkcjonowania organizacji, które umiejętnie manipulują ludzmi, uzależniają ich i pozbawiają możliwości decydowania o sobie. Autorka kiedyś także była członkinią takiej sekty, przez dwiadzieścia pięć lat życia, zwanej ruchem scjentologicznym, ale udało się jej stamtąd wyrwać. Dlatego historia Sofii jest tak prawdziwa i tak bardzo przerażająca.


Polecam ten thriler, wciąga od niemal pierwszych stron, autorka powoli buduje napięcie i czytelnik sam nie wie kiedy, a już jest uwięziony na szwedzkiej wyspie i daje się manipulować Franzowi Oswaldowi. Warto przeczytać/przesłuchać.


poniedziałek, 23 lipca 2018

A w I kwartale 2019...

No właśnie, książki się piszą, wy czekacie, tak to nasza wzajemna komitywa trwa.
W przyszłym roku, na początku, dostaniecie ode mnie komedię romantyczną. Szczegóły pod koniec roku, ale wrzucam kolejny fragment z moją zwariowaną Jagodą Borówko i przystojnym Hugo B. :D


Gdy sięgałam po słoiczek, jednocześnie ściągając naleśnika i usiłując ułożyć go na talerzu, moja dłoń trafiła na czyjąś ciepłą rękę.
- Och, przepra...
- To ja przepraszsz... to pani?!
Musiałam zapewne wyglądać przepięknie z rozdziawioną szeroko buzią. Obok mnie stał facet z taksówki. Ubrany w koszulkę polo i luźne spodnie, końcówki włosów miał jeszcze wilgotne, zapewne po prysznicu, pachniał obłędnie, a jego oczy znowu taksowały moją twarz i powoli zjeżdżały ku ustom, aby tam zatrzymać się dłużej. Facet przełknął ślinę. Przysięgam, że to dostrzegłam, on przełknął ślinę i jego klatka piersiowa (idealnie wyrzeźbiona, co teraz pod koszulką polo widziałam całkiem nieźle) uniosła się gwałtownie.
- Czy pan mnie prześladuje?
- To chyba pani.
- To moje jagody.
- Kupiła je pani?
- Co za głupie pytanie. - Wzruszyłam ramionami zniecierpliwiona.
- Może zje pani konfiturę truskawkową. Jest pyszna.
- Może zje pan trochę miodu? Będzie pan słodszy z tymi swoimi radami.
- Jak ma pani na imię?
- Jagoda.
- Ale śmieszne.
- Pan pyta, ja odpowiadam.
- Pytam poważnie.
- A czy ja odpowiadam niepoważnie?
- Czy pani zawsze ma ostatnie słowo?
- Dzisiaj tak. - Byłam już zmęczona. Zerknęłam na jedzenie. - Stygną mi naleśniki. - Potupałam znacząco nogą. Facet pokręcił głową i oddał mi słoiczek z jagodami.
- Dziękuję. - Kiwnęłam głową.
- Naprawdę chciałem wiedzieć, jak ma pani na imię. - Powiedział cicho. Stanął blisko mnie. Zbyt blisko. Jego zapach nieco zamotał mi w głowie.
- Powiedziałam. - Uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. To co w nich dostrzegłam, sprawiło że zrobiło mi się cholernie gorąco.
- Naleśniki pani stygną. - Kącik jego ust uniósł się lekko.
- Moje naleśniki nigdy nie stygną. Do widzenia. - Mruknęłam, zabrałam talerz, kawę i poszłam w kierunku mojego stolika. Wiedziałam, czułam, że on się na mnie gapi. A niech się gapi! Na zdrowie! Jeśli lubisz grube tyłki, to napatrz się do woli!
Siedziałam przy moim stoliku, jadłam i udawałam, że nie widzę spojrzeń, które rzucał mi ten nieznośny i cholernie przystojny facet. Złośliwie zapewne usiadł przy stoliku po drugiej stronie jadalni, z którego miał doskonały widok na mnie. Pił kawę i notorycznie zerkał na mnie znad trzymanej przy ustach filiżanki i daję słowo!, śmiał się. Miałam ochotę rzucić w niego naleśnikiem z jagodami, od razu przypomniało mi się, jak kiedyś na wycieczce szkolnej rzucaliśmy się jedzeniem, a potem musieliśmy sto razy pisać w zeszytach: „Nie będę marnować jedzenia i brudzić na stołówce”. Myślę, że lepszy skutek odniósłby nakaz posprzątania stołówki, no ale to nie ja byłam nauczycielką. Na to wspomnienie uśmiechnęłam się do siebie, czym prędzej odwróciwszy wzrok od faceta, żeby czasem nie pomyślał, że jakieś uśmiechy rozkoszne mu posyłam! Nie dojadłam do końca, zgarnęłam kluczyk od pokoju i czym prędzej ulotniłam się ze stołówki. Chciałam się wyspać, odpocząć, aby nazajutrz nie straszyć ludzi swoim wyglądem. Gdy wychodziłam z jadalni, czułam na sobie wzrok faceta z taksówki. Szłam wyprostowana jak struna, wciągnęłam brzuch, bo w końcu gość był przystojny, a ja też całkiem całkiem, zwłaszcza na twarzy. I gdy już miałam wychodzić, noga utknęła mi w wykładzinie. Nie wiem jak to możliwe, ale tak właśnie się stało, a ja zamachałam w powietrzu rękoma, łapiąc nieistniejące coś, na czym mogłabym się zatrzymać i poleciałam głową do przodu. Upadłam na kolano i zaklęłam soczyście. Ale zanim ktokolwiek zdążył do mnie podbiec (zauważyłam jednego kelnera, starszego pana i oczywiście mojego faceta), zwiałam w kierunku wind, śmiejąc się w głos. Teraz już zapewne mój prześladowca utwierdził się w przekonaniu, że miał do czynienia z poważnym przypadkiem natury psychiatrycznej.