„Zaginione laleczki” KerDukey i K. Webster to kontynuacja mrocznego thrillera, którego pierwszy tom niedawno przedstawiałam na moich kanałach. Pierwszy tom skończył się potężnym cliffhangerem i z chęcią sięgnęłam po drugą część.
W tej odsłonie dowiadujemy się, co stało się z Jade po ponownym porwaniu jej przez Benjamina. Ale, co gorsza, na scenie pojawia się jej zaginiona młodsza siostra, Mace. A raczej osoba, którą uformował psychopata, który praktycznie ją wychowywał.
Jade nie zamierza się poddać, nie jest już zastraszoną czternastolatką, jest policjantką, którą napędza chęć zemsty, a także motywacja, aby wrócić do ukochanego Dillona. Lecz czy będzie pokonać własną przeszłość i strach przed okrutnym socjopatą? Co do postaci Benjamina, to czytelnik wreszcie poznaje prawdę o jego przeszłości, dzieciństwie i tym, co go ukształtowało i całkowicie zwichrowało jego umysł. Jest również spore zaskoczenie i niezły zwrot akcji, oraz zaskoczenie w samym finale książki.
„Zaginione laleczki” to udana kontynuacja „Skradzionych laleczek”. Historia mroczna, okrutna, balansująca na moralnej granicy. Autorki nie przebierają w słowach, opisują żądze i dokonania (jeśli można to tak nazwać) Benjamina, a jednocześnie pokazują, że nawet bestia może pokochać swoją piękną. Tylko, że miłość narodzona z czarnego, przepełnionego złem serca, do niczego dobrego nie może doprowadzić.
Książka na pewno dla czytelników nie oburzających się na specyficzne i sugestywne opisy przemocy seksualnej i przemocy w pełnym tego słowa znaczeniu.
No i jeśli taka jest końcówka i napisane słowo: KONIEC, to ja zapytuję, czy na pewno ta historia ma taki właśnie finał?
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Niezwykłego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz