„Bliźnięta z lodu” autorstwa S.K. Tremayne to kolejny audiobook, który przesłuchałam za pośrednictwem aplikacji Storytel. Dwa słowa o tej formie „czytania” książek. Nie byłam do niej przekonana, ale za sprawą pewnej fajnej dziewczyny z Gołdapi (Sylwia, dzięki!), spróbowałam i naprawdę jestem bardzo na TAK. Kiedy oczy pragną odpoczynku, włączam audiobooka i daję się wciągnąć w atmosferę książki czytanej. „Bliźnięta z lodu” nie dość, że ujęły mnie fabułą, to jeszcze osoba lektorki, a raczej jej głos i interpretacja bardzo mnie przekonały (czytała pani Paulina Raczyło).
Wracając do samej książki: to rasowy thriller psychologiczny, ze sprawnie zbudowaną atmosferą grozy, tajemnicą, niedopowiedzeniami i rozpaczliwą historią o próbie budowania sobie życia po niedawno przeżytej tragedii. Sara i Angus wciąż trwają w żałobie po tragicznej śmierci jednej z bliźniaczek. Lydia zginęła, została im Kirstie. I teraz trójka życiowych rozbitków trafia na osamotnioną szkocką wyspę, na której stoi dom, który odziedziczył Angus. Tutaj będą zmagać się z przeszłością i łatać swoje rozerwane na strzępy życie.
Autor umiejętnie buduje napięcie, sukcesywnie odkrywając kolejne elementy układanki, wciąga czytelnika w subtelną nić intrygi, tak jak bohaterowie dają się pochłonąć mroźnej szkockiej bagnistej wyspie.
Nie będę zdradzać nic więcej, możecie być pewni, że każdy rozdział przyniesie coraz więcej znaków zapytania dotyczących okoliczności śmierci Lydii (czy na pewno jej?), a bohaterowie wcale nie okażą się tacy, za jakich braliśmy ich na początku.
„Bliźnięta z lodu” to intrygujący thriller psychologiczny, a audiobook i sugestywna interpretacja pani Pauliny Raczyło niejeden raz sprawiały, że po plecach wędrowały mi dreszcze grozy i z zaniepokojeniem oglądałam się za siebie, aby sprawdzić, czy nie stoi za mną mała dziewczynka, a ja sama nie znajduję się na mrocznej wyspie pełnej znaków zapytania. Polecam gorąco!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz