środa, 31 grudnia 2014

Serialowy rok 2014 - ulubione seriale Agnes :)

Jestem fanką seriali różnej maści i sporo ich oglądam. Przedstawiam Wam seriale, które w minionym roku zrobiły na mnie duże wrażenie. Niektóre z nich to kontynuacje, jest też kilka nowych. Nie stosuję gradacji, przedstawiam w kolejności przypadkowej te, które mnie najbardziej ujęły.

Seria o Jacku Bauerze, czyli 24 godziny 



Sons of Anarchy i Jax Teller (ostatni sezon za mną, a finał... no comments)



The 100 (serial, który teraz ma swój 2 sezon, oglądam na bieżąco)



Most nad Sundem (genialna duńska produkcja)



The Killing (tutaj obejrzałam wersję amerykańską)



The Fall (jestem po 1 sezonie, genialna rola Jamiego Dornana)



House of Cards (wspaniały Kevin Spacey)



Broadchurch (brytyjska wersja, czekam na 2 sezon)


wtorek, 30 grudnia 2014

Czytelniczy rok 2014... Top 10 Agnes :)

Wiele powieści pojawiło się w mojej biblioteczce w minionym roku. Większość z nich przeczytałam, niektóre czekają na mój wolny czas, ale jak wiecie, jestem trochę zapracowana, a czasami po prostu nie mam ochoty na lekturę. Jednakże chciałam podzielić się tytułami, które w 2014 najbardziej zapadły mi w pamięć.

Oto mój osobisty TOP 10:


10. Liane Moriarty "Sekret mojego męża"

9. Christine Baker Kline "Sieroce pociągi"

8. Joanna Jax "Dziedzictwo von Becków"

7. Nike Farida "Panna młoda"

6. Katja Millay "Morze spokoju"

5. Anna Fryczkowska "Kurort amnezja"

4. Magdalena Zimniak "Białe róże dla Matyldy"

3. Małgorzata Warda "Miasto z lodu"

2. Stephen King "Przebudzenie"

1. Daniel Silva "Angielska dziewczyna"




niedziela, 28 grudnia 2014

Mój literacki rok 2014 :)


Luty - "Brudny świat" (Novae Res)
Kwiecień - "Przebudzenie" (Filia)
Czerwiec - "Wybaczenie" (Novae Res)
Lipiec - trzecie wznowienie "Szóstego" (Replika)
Październik - "Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna" (Novae Res)

Dziękuję, że czytacie moje książki 






Do wspaniałych rzeczy, które zdarzyły mi się w tym roku, zaliczam także dostanie się na zajęcia z Adaptacji w Warszawskiej Szkole Filmowej, gdzie zgłębiam tajniki scenariopisarstwa i piszę scenariusz do "Zakrętów losu" :)

piątek, 26 grudnia 2014

Susanne Mischke "Zabij, jeśli potrafisz!"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Imprint (Grupa PWN)


Z prozą Susanne Mischke, Niemki mieszkającej w Szwecji, spotykam się po raz pierwszy. Bo „Zabij, jeśli potrafisz!”, to debiut na rynku polskim. Ale nie zagranicznym, bo pisarka jest autorką wielu powieści kryminalnych, które wiele razy znalazły się na listach bestsellerów. W tej chwili i na naszym rynku wydawniczym zaczynją ukazywać się jej książki, co mnie osobiście bardzo cieszy, gdyż pierwsze moje spotkanie z powieścią Mischke zaliczam do niezwykle udanych.

Co zrobić, gdy znika dziecko? Mała dziewczynka, której mama pogrążona w myślach, zajęta zakupami i rozpamiętująca wiele bolesnych spraw, między innymi romans męża, nie zwraca przez moment uwagi na to, co dzieje się z córeczką w zatłoczonym sklepie. W ten sposób małżeństwo Tinki i Leandera zostaje ponownie wystawione na próbę, okrutną próbę. Śledztwo w sprawie uprowadzenia niespełna dwuletniej dziewczynki prowadzi komisarz Greger Forsberg, który sam od lat szuka swojej nastoletniej córki. Policjant nie ma żadnych wiodących śladów, jedynie co jakiś czas otrzymuje pocztówki z różnych części Europy. Czy to sygnał od dziewczyny, czy okrutny żart chorego porywacza, a może i mordercy? Forsberg nie wie, ale te wydarzenia nie pozwalają mu żyć normalnie, a praca w sekcji osób zaginionych jest próbą odkupienia, a być może zrozumienia mechanizmów kierujących psychopatycznymi porywaczami. Jednak sprawa małej Lucie też nie posuwa się do przodu. Mijają cztery lata, małżeństwo Tinki i Leandera nadal trwa, Forsberg, wraz z  partnerką Selmą, zwaną przez niego „Ptaszycą” trafia na trop siatki pedofilskiej. Czy Lucie padła ofiarą tych obrzydliwców? Gdzie znajduje się kolejna zaginiona dziewczynka, mała córeczka rosyjskiej emigrantki? Jaki związek z tym wszystkim ma Eva, dziennikarka, była kochanka Leandera? A może z tą sprawą związana jest osoba, która na pierwszy rzut oka nie może, nie ma, nie powinna, w żadnym wypadku… nikt ją z tym nie połączy, bo i dlaczego? I wreszcie… kogo musi zabić Leander, aby odzyskać córeczkę?

Intryga z każdą przeczytaną stroną rozrasta się do niesamowitych rozmiarów, sieć wzajemnych połączeń bohaterów sięga wielu lat wstecz, a wszystko współgra i zazębia się jak w dobrze nasmarowanym mechanizmie. Autorka stworzyła niezwykle wciągający kryminał z doskonale dopracowaną intrygą, ukazującą historie bolesne, tragiczne, okrutne i nieszczęścia zwykłych ludzi, które mogą spowodować zachowania na granicy szaleństwa. Jak wspomniałam wyżej, to moje pierwsze spotkanie z komisarzem Forsbergiem, mam nadzieję, że wydawnictwo wyda kolejne powieści z tego cyklu, bo nie dość, że Mischke napisała naprawdę dobry kryminał, to i wiodący bohaterowie, czyli Forsberg i Selma zyskali moje uznanie i sympatię. 

Podsumowując, polecam "Zabij, jeśli potrafisz!" wielbicielom dynamicznie napisanych historii, gdzie każdy wątek jest ważny i stanowi idealnie dopasowany element kryminalnej układanki. Warto.

niedziela, 21 grudnia 2014

Cecelia Ahern "Love, Rosie"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat (Muza).

Na to pytanie chyba nikt nigdy nie znajdzie jednoznacznej odpowiedzi. Pada mnóstwo teorii, uzasadnień, przykładów, ale czy są one miarodajne i prawdziwe? Bo czy możliwa jest przyjaźń pomiędzy kobietą i mężczyzną? Taka wolna od wszelkich podtekstów seksualnych i wzajemnych pragnień? Zaczęłam się nad tym zastanawiać po lekturze książki „Love, Rosie” autorstwa Cecelii Ahern, gdzie właśnie ukazana jest taka niesamowita przyjaźń pomiędzy tytułową Rosie i Alexem.

Ta para jest właściwie nierozłączna od najmłodszych lat. Wszystko robili razem, byli outsiderami, trzymali się tylko we dwójkę, skutecznie doprowadzając nauczycieli do szału. Jednakże czas szedł do przodu, para przyjaciół dorosła, dojrzała i nadeszła pora na wiążące decyzje. Wskutek pewnych okoliczności, Alex znalazł się w Bostonie na studiach medycznych, a Rosie… została w Irlandii, gdzie musiała porzucić swoje marzenia o studiach hotelarskich, gdyż w jej życiu pojawiła się pewna mała istotka, za którą stała się w pełni odpowiedzialna.

„Love, Rosie” to właściwie zapis wieloletniej wymiany mailowej, smsowej pomiędzy Alexem a Rosie, dzięki której poznajemy niemal ich całe życie, zmagania z przeciwnościami losu, tęsknoty, błędy, pragnienia, marzenia. Niby są przyjaciółmi, ale… Właśnie, o czym jest ta książka? O przyjaźni damsko-męskiej? Też, ale jest to wciągająca i wzruszająca powieść o miłości. Bo od samego początku wiemy, że bohaterowie kochają się, tylko po pierwsze: jeszcze o tym nie wiedzą, po drugie: uświadamiają to sobie w różnych momentach życia, po trzecie: mają problem z zadeklarowaniem tego drugiej połówce.

Powieść ta to historia mijania się w czasie, w życiu, historia bolesna i często bardzo irytująca, chciałoby się potrząsnąć bohaterami, wrzasnąć na nich, pomóc w jakiś sposób. To dobrze, bo to znak, że emocje zostały nagromadzone w takim stopniu, że udzielają się czytelnikowi.
Warto dodać, że ta książka została wcześniej wydana pod tytułem „Na końcu tęczy”, a niedawno wszedł na ekrany kin film na podstawie tej opowieści.


Polecam wszystkim wielbicielkom prozy Sparksa, bo jakoś skojarzyła mi się ta historia z jego książkami, a także wszystkim pasjonatkom skomplikowanych, nie pozbawionych humoru, powieści o wielkich miłościach. 


Trailer filmu:

piątek, 19 grudnia 2014

Plan wydawniczy na 2015 rok :)

Plan wydawniczy na 2015 rok: 
Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia. Tom II (obyczaj, romans) - 25 lutego 2015r. (Novae Res)


Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela. Tom III (obyczaj, romans) - czerwiec 2015r. (Novae Res)


Piętno Midasa (sensacja, dramat, romans) - październik 2015r. (Novae Res)







czwartek, 18 grudnia 2014

Elizabeth Wein "Kryptonim Verity"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Imprint (PWN).



Powieści, w których fabuła przenosi nas w czasy II wojny światowej, najczęściej przedstawiają losy bohaterskich żołnierzy, którzy w imię miłości do ojczyzny ponieśli często najwyższe ofiary. Ostatnio jednakże spotykamy się z literaturą, gdzie to kobiety są bohaterskimi wojowniczkami o wolność, poświęcają się w imię wyższych idei i wykonują zadania, które stereotypowo przypisywane są mężczyznom. W powieści Elizabeth Wein „Kryptonim Verity” przedstawione są losy właśnie takich młodych kobiet, walecznych, bezkompromisowych, oddanych sprawie i wiernych nie tylko krajowi, ale także idei przyjaźni i lojalności.

Akcja książki rozgrywa się w roku 1943, kiedy to Niemcy aresztują pasażerkę rozbitego brytyjskiego samolotu szpiegowskiego, który rozbija się u wybrzeży Francji. Pasażerką tą jest Julie, którą Niemcy biorą za szpiega i torturami zmuszają do wyjawienia ważnych informacji na temat brytyjskiego lotnictwa, rozmieszczenia baz, typu samolotów. Verity, bo taki pseudonim ma uwięziona kobieta, mając już dość tortur, zaczyna snuć swą opowieść, w której pojawia się pilotka rozbitego samolotu, a prywatnie przyjaciółka Julie-Maddie. Torturowana kobieta opowiada o tym, jak poznała Maddie, co sprawiło, że dziewczyny zgłosiły się do Ochotniczej Służby Lotniczej Kobiet, jak to się stało, że znalazły się w jednym samolocie lecącym nad okupowaną Francją. Verity spisuje swoje zeznania, wiedząc, że tym samym sprowadza na siebie wyrok śmierci ze strony rodaków, ale w tej chwili chce przeżyć i ma dość tortur. Poza tym, o czym przekonamy się nieco później, ma swój ukryty cel, który spokojnie realizuje. 

Akcja fabuły rozwija się powoli, na początku poznajemy wszystko z perspektywy Julie-Verity, która z drobiazgowością przedstawia swoją koleżankę-Maddie. Początek jest miejscami nieco nużący, rozwija się powoli, wzbudzając wiele ambiwalentnych uczuć do głównych bohaterek. Ale potem akcja przyspiesza, wszystkie wątki zdają się dopasowywać do siebie i motywacje bohaterek stają się bardziej przejrzyste. 
„Kryptonim Verity” to tak naprawdę historia o przyjaźni, lojalności, oddaniu, wierze w ludzi i sprawę. A także o patriotyzmie i o tym, jak wiele człowiek potrafi znieść, a także jakie są granice wytrzymałości. Osadzona w realiach wojennych historia wciąga powoli, ale potem wynagradza mozolny nieco początek ciekawym i bardziej dynamicznym rozwojem wypadków. Na uwagę też zasługuje poczucie humoru głównej bohaterki, a i narratorki, która znajdując się w tragicznej sytuacji, pewne okoliczności potrafi opisywać z nieco żartobliwą nutką.


Podsumowując, to lektura ciekawa, z historycznego punktu widzenia, a także bardzo ludzka, ukazująca przyjaźń we wszystkich jej aspektach. A także przedstawiająca czym jest człowieczeństwo i jak ekstremalne warunki mogą wpływać na to, że nadal pozostajemy ludzcy, mamy emocje i wiarę. Polecam.

środa, 10 grudnia 2014

Stephen King "Przebudzenie"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka.


Niejednokrotnie wypowiadałam się na temat twórczości Kinga, zaznaczając, że jest to mój ulubiony autor. Zaczęłam czytać go jeszcze w liceum i do dzisiaj zapamiętam nieprzespane noce, kiedy to najpierw z wypiekami na policzkach pochłaniałam kolejne stronice ścinających krew w żyłach horrorów, a potem nie mogłam zasnąć, nasłuchując, czy coś nie skrada się w ciemnościach pokoju lub nie wyskoczy zaraz spod łóżka. Teraz już tak bardzo nie przeżywam, życie naniosło sporą porcję strachów nazbyt realnych, żeby aż tak bardzo się bać, a z drugiej strony może autor już tak mocno nie epatuje strachem, jak kilkadziesiąt lat temu.

„Przebudzenie” czytałam, jak na mnie, dość długo, na pewno przez moje liczne obowiązki, a także dlatego, że męczyłam się w pewnym momencie tą lekturą i nic nie mogłam na to poradzić.

Stephen King przenosi nas znowu w swoje ulubione klimaty, małe miasteczko, rodzina, bogobojni sąsiedzi, eklektyczna społeczność. Jamie Morton jest małym chłopcem, kiedy do miasteczka przybywa młody i przystojny pastor, Charles Jacobs, wraz z żoną i synkiem. Na początku wierni są nieco nieufni, no bo taki młody, żona taka śliczna, a co, jeśli nie będzie prawił pełnych uwielbienia kazań? Jednak już wkrótce okazuje się, że pastor nie dość, że przystojniacha, to jeszcze z pasją oddany Panu, a w dodatku umie rozmawiać z młodzieżą. Jamie zaczyna chodzić wraz z innymi dziećmi na szkółkę niedzielną, a tam pastor opowiada im nie tylko o Bogu, ale także o elektryczności, którą jest zafascynowany. To niegroźna obsesja Jacobsa, na którą Jamie patrzy z przymrużeniem oka, odkrywszy, że cudów nie ma. Ale, gdy brat Jamiego wskutek wypadku traci słuch, chłopak przekonuje się, że cuda istnieją. Coś się dzieje i Con odzyskuje słuch. Co zrobił pastor? Jak to zrobił? To efekt placebo, czy coś więcej? Pytań jest mnóstwo, lecz nikt Jamiemu na nie nie odpowie, bo oto nadchodzi straszny dzień dla rodziny Jacobsa, a zaraz potem zrozpaczony pastor wygłasza swe ostatnie, zwane Strasznym kazanie. Po udanym, stylowym i typowym dla Kinga początku akcja wyraźnie zwalnia i tutaj miałam ogromny problem z przebrnięciem przez poszczególne rozdziały. Śledzimy losy Mortona na przestrzeni lat, bohater ten, jest typową dla Kinga postacią, samotny, uzależniony, zafascynowany muzyką, znajduje się prawie na dnie, ćpając coraz większe dawki heroiny, gdy… Po latach spotyka Charlesa Jacobsa. Ten mężczyzna, zwany teraz Wielebnym, jeździ po kraju ze swoją świtą i dokonuje cudów, uzdrowień, przyjmując hojne datki ofiarowane mu przez ludzi „ćwoków”, którzy za wszelką cenę pragną być zdrowi. I wówczas znowu… coś się stało. Jamie przestaje ćpać i ponownie na kilka lat drogi jego i pastora rozchodzą się. Jednak na na wieczność, bo przecież… coś się stało.

King prowadzi swoją fabułę nierówno, dlatego przyzwyczajona do tempa z pierwszych powieści, czułam się nieco zawiedziona. Ale jest to na pewno zabieg celowy, bo gdy spokojnie pokonujemy kolejne strony powieści, gdzieś podświadomie zdajemy sobie sprawę, że czeka nas mocne uderzenie, musi czekać, bo jeśli nie… Bez obaw, finał jest mocny i zaskakujący i rekompensuje wszelkie chwile zwątpienia, które być może przydarzą się czytelnikowi podczas lektury.

Stephen King genialnie skonstruował postać Jamiego, ale jeszcze genialniej Jacobsa. Pokazuje mroczną ludzką naturę, balansuje na granicy religijności i obrazoburczości, przeistaczając bohatera z wiernego pastora w cudotwórcę, wykorzystującego religię do zarabiania pieniędzy, naprawdę ogromnych pieniędzy. Ale to oczywiście tylko czubek góry lodowej. Prawda jest całkiem inna i bardzo… straszna.

Podsumowując, nowa książka Kinga nawiązuje klimatem do jego wcześniejszych i tych najwcześniejszych powieści, trzyma napięcie, straszy i nokautuje w finale. Pomimo wolniej rozgrywanej fabuły, jest to King, jakiego lubię i cenię.

sobota, 6 grudnia 2014

William Szekspir "Cytaty najpiękniejsze"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa MG.



Wydawnictwo MG wydaje ostatnio klasyki literatury polskiej, ale i światowej. Pięknie wystylizowane, w twardej oprawie, cieszą oko, ale i duszę, bo zawsze warto wrócić do źródeł i czerpać z nich to co najcenniejsze. W tej chwili na rynku wydawniczym pojawił się zbiór najpiękniejszych cytatów Williama Szekspira. 

Ta pozycja zawiera cytaty zebrane z dzieł autora, od którego śmierci minęło 450 lat, jednak jego słowa nic nie straciły na wartości, wciąż są żywe, aktualne i jakże niekiedy celnie odzwierciedlają to, co siedzi w ludzkich duszach, charakterach. 

Książka została podzielona tematycznie, mamy, między innymi: 
- maksymy, 
- kobietę, 
- karę, 
- mądrość, 
- miłość, 
- przestrogi, 
- śmierć, 
- wojnę, 
- zdradę 
i wiele innych motywów przewodnich, które prowadzą czytelnika do słów prostych, ale uważnych i idealnie trafiających w punkt. Zbiór „William Szekspir. Cytaty najpiękniejsze” został ozdobiony ilustracjami Daniela Chodowieckiego oraz miedziorytami z książki Samuela Pufendorfa. Stanowi to doskonałe uzupełnienie treści, którą czytelnicy znajdą w tej pozycji.

Lektura może być ciekawym prezentem dla wszystkich tych, dla których literatura jest wartością samą w sobie, a także dla miłośników Szekspira, który w genialny sposób opisał naturę człowieczą, porywy serca, najniższe instynkty kierujące postępkami ludzkimi i cierpienie, jakiego często doświadczali jego bohaterowie.
Polecam, to pięknie wydana pozycja, która powinna znaleźć się w biblioteczce każdego miłośnika słowa pisanego.

„Stać się musiało, co snadź się stało”.

„Kobieta w gniewie, jak zmącona woda”.

„Nie, nie dowiem się, że mam rozum, póki o niego nóg nie połamię”.

„Jakże lepiej płakać z radości niż radować się z płaczu”.

„Rozum i miłość rzadko chodzą w parze za naszych czasów”.

piątek, 5 grudnia 2014

Tina Reber "Próba uczuć"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat (Muza).


Świat fabularny, przedstawiony w książkach, gdzie bohaterowie pochodzą z dwóch przeciwległych krańców czy to społecznych, czy geograficznych, czy też nawet galaktycznych zawsze wypada atrakcyjnie. No bo przecież nic tak nie pociąga jak obserwowanie zmagań dwóch różnych osobowości, które zdaje się dzielić wszystko, a łączyć tylko… miłość. No właśnie, czy miłość jest w stanie pokonać te wszelkie przeciwności, różnice, wiecznie rzucane kłody pod nogi?

Bohaterowie kontynuacji „Miłości bez scenariusza” autorstwa Tiny Reber wiedzą doskonale jak to jest pochodzić z dwóch różniących się światów. Teraz, w „Próbie uczuć” przechodzą właśnie ową próbę i trzeba zadać od razu pytanie: czy wyjdą z niej z tarczą czy na tarczy? O tym oczywiście przekonacie się po lekturze.

Ryan Christensen to hollywoodzka gwiazda światowego formatu. Gra w mega kasowym serialu, a teraz raz po raz otrzymuje główne role w filmach, na które ludzie tłumnie przybywają do kin. Jednak Ryan jest normalnym facetem, który czasami jest zmęczony, smutny, ma depresję i chciałby normalnie przejść się ulicą, bez nachalnego zaczepiania przez rozhisteryzowane fanki, czy też bez błyskania po oczach światłami fleszy przez wszechobecnych i wścibskich papparazzi. Odkąd związał się z właścicielką pubu (w którym schronił się uciekając przed hordą napalonych fanek), Taryn Mitchell, jego życie nabrało większego sensu. No bo nie samymi jupiterami i milionami dolarów człowiek żyje. Oboje przeżyli wielką tragedię i teraz próbują układać wspólny los, mając na uwadze specyfikę zawodu Ryana. Jednak czy jest to takie proste? 
Jak zareaguje Taryn na liczne sceny łóżkowe swojego chłopaka z aktorką, która prywatnie jej nie cierpi? Czy Ryan ogłosi światu ich zaręczyny, chociaż jego rzeczniczka prasowa uważa, że to zniechęci fanki? Czy Taryn może czuć się bezpieczna, bo przecież już raz stała się przedmiotem ataku, a teraz, gdy świat już wie, że jest ukochaną Ryana, czy znowu musi się pilnować? Wreszcie: czy dziewczyna pogodzi się z tym, że jej życie już nigdy nie będzie takie jak przedtem, wystarczy tylko spojrzeć na dzikie tłumy piszczących wielbicielek Christensena koczujące przed i w pubie, żeby zdać sobie sprawę, że jej anonimowość należy do czasu przeszłego.

W drugim tomie tego romansu autorka pokazuje głębiej całą grozę celebryckiego życia i zagrożenia, z jakimi gwiazdy zmagają się na co dzień. Czy to wielka czy mała cena za życie pełne wrażeń, przygód i luksusu? No cóż, zależy kto i jakie ma priorytety. Jednak miło jest poczytać o takim świecie, a potem wyjść na ulicę, nie martwiąc się, że ktoś będzie z ukrycia robił nam zdjęcia, które potem automatycznie znajdą się na plotkarskich portalach.

„Próba uczuć” to zgrabnie napisany romans, z gorącymi scenami seksu, z licznymi problemami i zawirowaniami w życiu bohaterów. Swobodna, niezobowiązująca lektura, którą czyta się szybko i która stanowi całkiem miłą rozrywkę. Dla czytelniczek pierwszego tomu na pewno obowiązkowa pozycja. Polecam.