poniedziałek, 29 czerwca 2015

I Zlot Sekty Agnes

27 czerwca we Wrocławiu odbył się I Zlot Sekty Agnes, czyli fanów mojej twórczości. Wszystko zostało zapoczątkowane na mojej grupie fanowskiej na FB, ktoś rzucił hasło i od słowa do słowa 27 czerwca Wrocław został nawiedzony przez moje wierne Czytelniczki. 

Najpierw oddałyśmy się konsumpcji w Restauracji Gruzińskiej, gdzie jadłyśmy pyszne chaczapuri, a potem do wczesnych godzin rannych poskakałyśmy w moim ulubionym Klubie Antidotum (który to opisałam w książce "W szpilkach od Manolo").

Było energetycznie i intensywnie, zostałam obdarowana wieloma fantastycznymi prezentami i pięknym bukietem róż. Wśród wszystkich uczestników (bo było z nami dwóch panów), rozlosowałam nagrody (dwie moje książki, dwa plakaty i dwa kubeczki).

Powiem jedno: to niezwykłe mieć tak fantastyczne i wierne Czytelniczki. To daje siłę i motywację do dalszej pracy.

Dziękuję, kocham Was!!!! Do zobaczenia za rok!
#sektaAgnes









czwartek, 18 czerwca 2015

Jessica Sorensen "Przypadki Callie i Kaydena"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa 
Zysk i S-ka.

„Przypadki Callie i Kaydena” Jessiki Sorensen trafiły do mnie przypadkiem. Ostatnio mam kryzys czytelniczy, kilka powieści zaczętych, żadna nie skończona. Nie potrafię się wciągnąć w fabułę i podejrzewam, że nie jest to wina książek, tylko po prostu moja. Postanowiłam spróbować z kolejną odsłoną New Adult, zaryzykowałam i okazało się, że ta historia trafiła do mojego serca.

Callie to młoda dziewczyna, rozpoczynająca rok w college’u. Od dwunastego roku życia skrywa okrutną tajemnicę, o której nie wie nikt z najbliższego otoczenia. Zaprzyjaźnia się z Sethem, który został wyrzucony na margines społeczny za przekonania i bycie tym, kim jest. Callie i Seth wiedzą o sobie wszystko i wzajemnie pomagają zwalczyć własne demony poprzez tworzenie listy rzeczy, które powinni zrobić w życiu.

Kayden to zdolny futbolista, przystojny, wysportowany, a jednocześnie chłopak, który od wczesnych lat dziecinnych jest niszczony i psychicznie i fizycznie przez sadystycznego ojca.
Callie i Kayden, ta dwójka spotyka się na jednej uczelni i w szczupłej i smutnej dziewczynie Kayden rozpoznaje swoją wybawicielkę z opresji sprzed lat. Jednak zupełnie nie wie jak ma się przedrzeć przez ten dziwny mur, jakim otoczyła się ta dziwna młoda kobieta. Sam zresztą boi się wykonywać pierwszy krok, bo wiele mrocznych rzeczy czai się w jego duszy. O ile jeszcze w ogóle ją posiada.

Ale jeżeli pomiędzy dwójką ludzi wybucha coś więcej, niż tylko zainteresowanie i fascynacja, to nie mogą nic na to poradzić. Tylko czy ta para, tak bardzo obciążona przez przeszłość, niejednokrotnie zdruzgotana i stojąca na skraju przepaści poradzi sobie z tym uczuciem? Czy będzie miejsce na miłość w życiu pełnym bólu?

Przypadki bohaterów pokazują, że miłość ma siłę uzdrawiającą, to na pewno. Pokazują także moc przyjaźni i zaufania. Ale także to, że przed przeszłością nie można uciec i trzeba stawić jej czoła.
Końcówka wskazuje, że powinna być kontynuacja, bo takiego finału tej opowieści nie jestem w stanie zaakceptować.

Polecam, to pełna wzruszeń i uniesień historia o miłości silniejszej niż cierpienie i własne słabości. Bardzo udana odsłona New Adult, nie sztampowa i sprawnie napisana. 

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Gail McHugh "Collide"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat (Muza).

Premiera książki: 17 czerwca 2015 r.


Trójkąty są modne. I nie chodzi tutaj o figury geometryczne na sukienkach (chociaż to też chyba jest na czasie), ale o układ On-Ona-On. Zawsze taka klasyka wzbudzała zainteresowanie, emocje i rumieniec zdrowej bądź nie ciekawości. Motyw stary jak świat, nader często eksploatowany, jednak ciągle żywy i nie ulegający przedawnieniu.

Autorka „Collide”, Gail McHugh także sięgnęła po tę tematykę i umiejscowiła swoich bohaterów w klasycznym właśnie trójkącie uczuciowym.
Emily to młoda dziewczyna, ale już wiele ma za sobą. Po śmierci matki postanawia przeprowadzić się do Nowego Jorku, tam gdzie pracuje jako makler jej chłopak, Dillon. Mężczyzna pomaga ukochanej osiąść w mieście, które podobno nigdy nie śpi, ale robi to też dla własnej wygody. Bo Dillon pozornie może i jest kochanym chłopakiem, ale z czasem poznajemy jego drugą twarz i nie należy ona do najsympatyczniejszych.

Dziewczyna jednak, póki co, jest szczęśliwa i zakochana. Przypadek sprawia, że spotyka potentata świata reklamy, Gavina Blake’a, który potem co rusz pojawia się w jej najbliższym otoczeniu. Jednak Emily stara się nie zwracać uwagi na przystojniaka, gdyż, po pierwsze ma chłopaka, po drugie ma chłopaka, a po trzecie Blake znany jest z rozwiązłości i przeskakiwana z kwiatka na kwiatek. Tak przynajmniej opisuje go Dillon, który, jak się potem okazuje, zna się dosyć dobrze z Gavinem. Jednak czy naprawdę go zna? I czy Dillon jest taki kryształowy, za jakiego chce uchodzić?

Emily gubi się w domysłach, pytaniach i własnych odczuciach. Wątpliwości gromadzą się w jej głowie i nie dają normalnie funkcjonować. Nie można żyć w dwóch światach naraz, a tym bardziej z dwoma mężczyznami u boku. Dziewczyna rzucona pomiędzy znane a nieznane nie wie, w którą stronę się udać. Czym doprowadza czytelnika do zgrzytania zębami. Bo jednak my wiemy o wiele więcej i to niemal od samego początku.


„Collide” to bez wątpienia klasyczny romans z problemami, zabarwiony erotyką i wątkami obyczajowymi. Typowy reprezentant gatunku pomiędzy New Adult a romansem właśnie. Czyta się szybko i bezkolizyjnie, jednak nie spodziewajmy się fajerwerków, czy duchowej uczty. To typowa rozrywka i to dla wyznawców (zdecydowanie wyznawczyń) gatunku. I im tę książkę polecam.

piątek, 12 czerwca 2015

Marcin Szczygielski "Bingo"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Instytutu Wydawniczego Latarnik.


Na pozór szczęśliwe małżeństwo. Na pozór normalna rodzina. Paweł pracuje w telewizji swojego ojca, prowadzi tam poranny program informacyjny. Anna pragnie zostać pisarką, pracuje usilnie nad Książką, która odmieni świat polskiej literatury. Gośka, ich córka, przygotowuje się do matury. Anka ma wielkie parcie na szkło, jej mąż nie ma go wcale. Za to gnębią go demony przeszłości i historia śmierci jego matki. Poza tym nie ma najmniejszego kontaktu z ojcem, ale stara się utrzymywać znajomość na poprawnym poziomie, bo Anka ma wielką chrapkę na piękny dom starego. Pozory. To one są głównym bohaterem najnowszej powieści  Marcina Szczygielskiego „Bingo”.

Paweł nie jest szczęśliwy, Anka też nie, nawet Małgośka czuje, że jej rodzina od lat odgrywa jakąś rolę. Jedno wyjście na imprezę rozdania nagród telewizyjnych uruchamia dziwną i niezrozumiałą dla szarego człowieka machinę celebryckich nagonek i na siłę tworzonej papki dla mas. Do tego Paweł odkrywa kim naprawdę jest, spotyka Wojtka i okazuje się, że ostatnie dwadzieścia lat jego życia to była farsa. I pozory właśnie. Plus tajemnica związana z matką, ojcem, dzieciństwem… Wszystko to spada na czterdziestolatka z wielką mocą. I wkrótce okazuje się, że ojciec wcale nie jest aż tak wielkim wrogiem i zdaje się rozumieć swego syna lepiej, niż ktokolwiek inny. Lecz co ma zrobić Anka, dla której pozory właśnie są ważniejsze niż prawda? Paweł podejmuje męską decyzję i postanawia raz na zawsze skończyć z udawaniem i fałszem. A sposób, w jaki tego dokonuje, jest naprawdę spektakularny.

„Bingo” to książka słodko-gorzka, ukazująca po pierwsze życie w zakłamaniu, po drugie świat celebrytów, wcale nie taki błyszczący i glamour, jak może się to wydawać odbiorcom, usadowionym po drugie stronie ekranu, czy czytającym kolorowe gazety. Autor rzuca wieloma celnymi ripostami dotyczącymi różnych sfer życia, od literatury, przez telewizję, po pracę w korporacjach. To uważna i bezkompromisowa satyra na współczesny świat, ale do cna prawdziwa i celna.


Książka warta przeczytania, tak jak i poprzednie części Kronik Nierówności. Otwiera oczy, pomaga zrozumieć jak trudno w naszej rzeczywistości być sobą i dokonać upragnionego coming outu. Polecam.