sobota, 30 marca 2019

"Piekło jest puste, bo wszystkie diabły są tutaj" W. Szekspir

- Kocham cię tak, że czasami nie mogę oddychać. A dopiero niedawno przy tobie zaczęłam to robić bez jakiegoś ciężaru na piersi. Kiedy znikasz, znowu nie mogę nabrać powietrza.
– Przepraszam. Nigdy już cię nie zostawię – obiecałem.
– Kostek. – Poczułem jej dłonie na policzkach. Uniosła moją głowę i patrzyła mi w oczy. Była przerażona i zapłakana. Zacisnąłem pięści. – Kiedy ogarnia cię szaleństwo, jestem tu po to, aby je przyjąć na siebie. Ty jesteś moją bronią, ja mogę być twoją tarczą.
Kucnąłem i złapałem ją za ramiona. Przyciągnąłem do siebie i pocałowałem w usta.
– Kocham cię. Nie wiedziałem, że to kiedykolwiek będzie możliwe. I wybacz mi. Próbuję z tym walczyć. Obiecuję, że już nigdy cię nie zostawię. Przysięgam.
– Ale z walki nie zrezygnujesz? – Jej głos zabrzmiał tak cholernie smutno, że poczułem dławienie w gardle.
– Nie… – szepnąłem. – Muszę to doprowadzić do końca.
Objęła mnie ramionami i przytuliła tak, że niemal zabrakło mi tchu. Jak na tak drobną kobietę miała całkiem silny uścisk.
– Będę tam z tobą. Stanę obok Polluksa i będę wycierać ci twarz z krwi tego gnoja.
– Anita, cholera… – Jej słowa mnie zdruzgotały, ale jednocześnie podnieciły. – Jesteś moją kobietą. Jesteś kobietą Kastora. Prawdziwą twardzielką.
Odsunęła się i spojrzała na mnie z miłością.
– Tak, jestem kobietą Kastora. I nie daj sobie zrobić krzywdy. Bo wtedy… mnie też już nie będzie…
Nazajutrz Patryk napisał mi wiadomość, żebym przyjechał do podziemi około dziewiętnastej. Anita umówiła się z Inez z fundacji, miały się przygotowywać do zajęć, widziałem, że się polubiły, i cieszyłem się, że moja dziewczyna znalazła bratnią duszę mniej więcej w swoim wieku. Umówiłem się z nią, że potem przyjedzie do klubu i zostanie aż do końca walki. Gdy wszedłem do PantaRhei, mój przyjaciel siedział przy barze i rozmawiał z Albertem. Kiedy mnie zobaczył, poszedł do naszej loży.
– Wczoraj ci odwaliło? I co? Biegi czy autostrada? Bo do mnie nie przyjechałeś. – Usiadł naprzeciwko i patrzył na mnie intensywnie.
Nikt nie znał mnie tak dobrze jak on. Może czasami nawet lepiej niż ja sam.
– Autostrada – mruknąłem.
– Poszło o walkę? Anita dzwoniła do mnie, spanikowana. Uspokoiłem ją, że musisz odreagować. Potem wydzwaniała Martyna. Stary, nie jesteś już sam. Nie możesz tak robić.
– I kto to mówi? – prychnąłem.
– Ja nikogo nie mam. I nikogo mieć nie będę. – Patryk wzruszył ramionami.
– Też tak kiedyś myślałem.
– Ale ja to wiem. Dobra, chodźmy na dół. Sprawę mam. Poza tym musisz się rozgrzać.
Zjechaliśmy do podziemi. Słyszałem dobiegające z dołu odgłosy walki i muzykę. Spojrzałem zdziwiony na Patryka. Ten wskazał mi klatkę. W środku był jeden z trenerów, Leon, który sparingował z…
– Co on tu, kurwa, robi? – odwróciłem się i spojrzałem z wściekłością na Patryka.

"Bezlitosna siła. Kastor. Tom I"


środa, 27 marca 2019

To będzie historia o miłości, która narodziła się w świecie pełnym brutalności i bólu...

Siedziałem z nosem w notowaniach giełdowych, ale nie byłem w stanie się skupić. Moment, kiedy dostrzegłem łzy w jej oczach, coś we mnie poruszył. Ona z trudem hamowała płacz, a przecież nic, kurwa, złego nie powiedziałem! Wyraziłem tylko troskę, co było kompletnie odjechane, bo gdyby usłyszała mnie Martyna, najpewniej wezwałaby egzorcystę, księdza i szefową HR-u. A potem… gdy ona, Anita, wychodziła… Zauważyłem to. I to zmieniło wszystko. Szczupły siny nadgarstek, noszący ślady przemocy, jakby ktoś mocno ścisnął tę wątłą rękę. Poczułem, że ogarnia mnie szał. O tak, to było przynajmniej znajome uczucie, bo to, co pojawiało się w mojej głowie, kiedy myślałem o Anicie, trochę mnie przerażało. Ale wiedziałem jedno: muszę jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego o tej dziewczynie. A mówiąc „wszystko”, właśnie to miałem na myśli. Wszystko. Dlatego wziąłem komórkę i zadzwoniłem do naszego, to znaczy mojego i Patryka, wspólnego znajomego.
– Agencja MarkoSpy.
– Jezu, Marek, nie przedstawiaj się tak – powiedziałem i westchnąłem.
– Jestem profesjonalistą. – Stary gliniarz, który kiedyś wyciągał mnie i Patryka z kłopotów, uśmiechnął się. – Siema, Kostuchna.
– Siema, Marek, mistrzu pseudoreklamy. Potrzebuję przysługi.
– Zabiłeś kogoś?
– Nie dzisiaj. Chodzi o coś innego. – Przekazałem mu moje oczekiwania.
Marek obiecał, że w ciągu dwóch tygodni coś mi dostarczy. Gdy skończyłem rozmawiać, nie wiedziałem, czy robię dobrze, czy źle, ale zdałem sobie sprawę z jednego: coś takiego nigdy mi się nie zdarzyło. Zaczynało mi na kimś zależeć. Chciałem komuś pomóc. Oczywiście wcześniej pomagałem w całkiem inny sposób, ale to okazało się bardziej osobiste. I bardziej… ludzkie.
Co było już kompletnie pojebane, bo człowieczeństwa wyzbyłem się milion batów temu.


Bezlitosna siła. Kastor. TOM I



sobota, 23 marca 2019

To będzie ostra historia.

Tetralogia "Bezlitosna siła" jest jedną z najostrzejszych serii i w ogóle książek, jakie do tej pory napisałam.
Łączy dwa światy, na pozór niemające ze sobą nic wspólnego: świat zawodników podziemnego MMA i kobiet prowadzących fundację "FemiHelp", niosącą pomoc kobietom i dziewczynom, które znalazły się na zakręcie.
To opowieść o czeterech mężczyznach:
Kastor
Polluks
Saturn
Mars
i czterech kobietach:
Anicie
Martynie
Inez
Liwii
Ich przeszłość zaważa na ich obecnych losach, a te zaczynają się ze sobą przeplatać.

To dramat, romans, erotyk i sensacja w jednym.

Pierwszy tom "Kastor" już niebawem - wkrótce ogłoszę datę premiery.

Tymczasem fragment I tomu:


Poprawiłem czarną skórzaną maskę, którą podczas walk zawsze nosiłem na twarzy. Pod nią niemal się roztapiałem, pot mieszał się z krwią. Mój przyjaciel i trener, Polluks, wszedł do klatki, omijając plamy krwi gościa, którego pomocnicy właśnie znosili z maty. Jego biała koszula i eleganckie spodnie od garnituru szytego na miarę stanowiły ciekawy kontrast z otoczeniem, a zwłaszcza ze mną. Domyślałem się, jak wyglądam. Ale Polluks nie takie rzeczy widział i nie takie rzeczy robił. Wręczył mi symboliczny czek, wszystkie pozory musiały zostać zachowane.
– Gratuluję, kolejna wygrana!
– Dzięki!
– Brawa dla Kastora! – Krzyknął do mikrofonu, a zgromadzony tłum wiwatował.
Piski dziewczyn stojących przy samej klatce oznaczały, że walka musiała się podobać. A ja to na pewno.
Wyszedłem z klatki bocznym wyjściem dla zawodników i udałem się na zaplecze klubu. Polluks szedł za mną.
– Stary, co to kurwa było?
– Ale co?
– Podstawiłeś mu się na początku.
– Był silny i szybki.
Stanąłem i spojrzałem na przyjaciela. Był mojego wzrostu, więc gapiłem się wprost w jego czarne przerażające gały.
– Widziałem. Podłożyłeś się, jakbyś chciał dostać wpierdol.
Oczywiście, że miał rację. Ale nie zamierzałem się do tego przyznawać. Nie jemu. Właściwie to nikomu.
– Widzisz, co chcesz widzieć.
– Uważaj. Nie chciałbym zdrapywać twojej ślicznej buźki z maty. – Swoim zwyczajem włożył dłonie w przydługie czarne włosy i przeczesał je palcami. 
Robił tak zawsze, od pierwszej klasy podstawówki, kiedy się poznaliśmy.
– Don’t worry.
Poszedłem do pokoju dla zawodników, po drodze minąłem niską blondynkę, którą już kilka razy widziałem w podziemiach. Była jedną z hostess. Spojrzała na mnie, przerażona, i czym prędzej odwróciła wzrok, jakby bała się dłużej na mnie patrzeć. Uśmiechnąłem się. Musiałem wyglądać bardzo interesująco. Wielki, zakrwawiony, w czarnej skórzanej masce, z której wyzierały moje jasnoniebieskie, niemal lodowate oczy. Uwielbiałem, gdy ludzie się mnie bali. To było takie… orzeźwiające. Dziewczyna mocniej przytuliła tacę, którą niosła, i przyspieszyła. Gdy mnie mijała, nie powstrzymała się od zerknięcia i skuliła się w sobie. W jej zielonych oczach przez ułamek sekundy zobaczyłem coś, co powinno mnie zastanowić. Miałem to jednak gdzieś, tak jak większość rzeczy, które mnie otaczały. Wszedłem do szatni dla zawodników. Marzyłem, by ściągnąć maskę i wziąć prysznic. Dostrzegłem jakąś kobietę o długich kasztanowych włosach.
– Zgubiłaś się? – zapytałem.
– Chciałam prosić o autograf. – Uśmiechnęła się, spojrzała mi śmiało w oczy i już wiedziałem, o jakiego rodzaju podpis jej chodzi. 
I gdzieś głęboko w sobie poczułem, że mam dość tych śmiałych, zachęcających spojrzeń, rozbierających i bezkompromisowych. Tamta dziewczyna patrzyła całkiem inaczej… 
– Masz coś do pisania?
– Mam to. – Laska zrzuciła złotawe wdzianko i moim oczom ukazały się kształtne cycki, które sterczały i zachęcały do zabawy.
– Ciekawe. – Złapałem ją za biodra i popchnąłem na ścianę. Postanowiłem wyrzucić z głowy wszystkie rzewne pierdoły, tak samo jak postać blondynki z jej niepewnym spojrzeniem. – Widzę, że masz bardzo określone hobby. – Odwróciłem ją i ścisnąłem cycki.
Pisnęła i otarła się o mnie zachęcająco. Dzisiaj nie miałem zamiaru jej pieprzyć. I tak wiedziałem, że wróci. One zawsze wracają.



Okładka niebawem!!!









piątek, 22 marca 2019

czwartek, 21 marca 2019

Agnieszka Litorowicz-Siegert "Olszany. Droga do domu".

„Olszany. Droga do domu” to debiutancka powieść Agnieszki Litorowicz-Siegert, dziennikarki, publikującej w znanych magazynach mainstreamowych. Autorka zabiera nas na pełną tajemnic i historii z przeszłości wycieczkę do Olszan, małej wioski niedaleko Szczecinka, z którego sama pochodzi. 

Główna bohaterka, to Julia, młoda kobieta, zajmująca się projektowaniem wnętrz, która znalazła się na życiowym zakręcie. Po sześcioletnim związku, tuż przed zaplanowanym ślubem zostaje sama, gdyż jej ukochany Piotr zafascynował się inną kobietą i po prostu… odszedł. Julia zabiera psa Lorda i wyjeżdża do Olszan, aby na prośbę matki zająć się sprzedażą starego domu, należącego do jej dziadka.  Dom od lat stoi pusty i jest wielki problem z jego sprzedażą. Wśród miejscowej ludności krążą dziwne opowieści o zjawiskach nadprzyrodzonych, które uniemożliwają sprzedaż nieruchomości. Julia nie wierzy w takie bajki i zamierza szybko uporać się ze zbyciem starego, nieco zapuszczonego domostwa. Okazuje się, że trafia do miejsca, w którym przeszłość przeplata się z teraźniejszością, a na swojej drodze spotka wielu niesamowitych ludzi i także pewnego mężczyznę, Wiktora, który jest weterynarzem i sam przeżył ogromną tragedię. 

W tej powieści możecie spotkać wiele znanych nam wątków, które już wcześniej pojawiały się w powieściach obyczajowych. Jest kobieta na zakręcie, odziedziczony dom, przystojny weterynarz. Są tajemnice z przeszłości, odnalezione sekretne listy, niedopowiedzenia, nawet duchy. Lecz to w niczym nie przeszkadza, gdyż całość podana jest w sposób tak wciągający, że każda wielbicielka i każdy wielbiciel sielskich powieści z odrobiną tajemnicy w tle będą usatysfakcjonowani.

Osobiście nie przepadam za takimi historiami, wolę mocniejsze wrażenia i emocje, a jednak przeczytałam tę książkę z prawdziwą przyjemnością i niesłabnącym zainteresowaniem od pierwszej do ostatniej strony. Bohaterowie są sympatyczni, tajemnica bardzo interesująca, duchy naprawdę potrafią przestraszyć, a Olszany pięknie opisane, do tego stopnia, że zaczęłam szukać na mapie tej miejscowości i z chęcią bym tam pojechała.
„Olszany. Droga do domu” to kawałek dobrej obyczajowej prozy, którą warto przeczytać. Polecam!

A dobra wiadomość jest taka, że ten tom, to dopiero początek sagi! I chyba zmienię zdanie co do sag obyczajowych z sekretami i historią w tle.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa WAB.

sobota, 16 marca 2019

Jarek Karski&Piotr Sadowski... Przeszłość powraca.

- No patrzcie, nasz bohater. - Karski uśmiechnął się znajomo, ale jego oczy patrzyły nieprzyjaźnie.
- Wróciłeś do domu?
- Stary, ja już nie mam domu. 
- Co masz zamiar robić? 
- Wrócę do armii. - Zaśmiał się głośno. Piotrowi dreszcz przebiegł po plecach. - Masz dla mnie jakąś propozycję?
- Jarek, to były twoje wybory, pamiętasz?
- Oczywiście, a ty mi w tym zupełnie nie pomogłeś.
Piotr zmrużył oczy. Negatywne emocje, tak znajome, zduszone głęboko w środku, zabrzmiały mu w głowie i przywołały obrazy z przeszłości.
- Nie zabiłem cię. To się liczy? - Spytał spokojnie.
- O! I to oficer Sadowski, którego znam i pamiętam!
- Chcesz czegoś ode mnie? Jeśli tak, to wyartykułuj to. Jestem tu i czekam. - Piotr był już wkurzony.
- Mnóstwo rzeczy, Piotrusiu. Ogrom! - Karski uniósł potężne ramiona, zaśmiał się i ruszył do zaparkowanego nieopodal Audi.



Tak, to II tom "Bez przebaczenia", noszący roboczy tytuł "Bez pożegnania".

PISZE SIĘ :))))


i moja inspiracja SIA


wtorek, 12 marca 2019

Hanna Cygler "Gra na cztery"

Hanna Cygler to gdańska autorka powieści obyczajowych, które zawsze mocno osadzone są w opisywanej fabularnej rzeczywistości. W swojej najnowszej powieści „Gra na cztery” przedstawia świat skrzypaczek i dziennikarzy, którzy przenikają się w pięknie opisanym Gdańsku. Główna bohaterka to Michalina, dziennikarka gdańskiej gazety, zajmująca się kulturą, tak zwaną, wysoką. Pisze często o muzyce poważnej, koncertach, filharmonii, sławnych skrzypaczkach.  Nie spotyka się to jednak z uwagą i atencją szefostwa gazety, bo przecież lepiej pisać o operacjach plastycznych gwiazdek lub modnych lekach na odchudzanie. 

Ale Miśka twardo obstaje przy swoim i często opisuje świat gwiazd Filharmonii Bałtyckiej. Do takich należy na pewno Bianka Bodnar, cudowne dziecko równie utalentowanych rodziców. I nienawidząca jej Dorota Kurek, osierocona w tragicznych okolicznościach, walcząca o własną karierę i życie osobiste. Jest jeszcze Łucja, która zakłada kwartet smyczkowy, a wraz z mężem, Krzysztofem, uprawia sporty ekstremalne i już niebawem dowiaduje się bolesnej prawdy o małżonku.

„Gra na cztery” to wciągająca powieść o kobietach uwikłanych w niezbyt udane związki, ale też spotykających na swojej drodze mężczyzn, którzy mogą okazać się im być pisani. To także historia o tajemnicach z przeszłości, kiedy okazuje się, że linie łączące niektóre bohaterki sięgają bardzo daleko wstecz i sprawiają, że antagoniści okazują się być sobie bardzo bliscy.
Hanna Cygler funduje nam także smakowitą wycieczkę po Gdańsku, widać, że autorka zna i kocha swoje miasto, czuć to niemal na każdym kroku. 


Powieść gdańskiej pisarki to świetna obyczajowa uczta z tajemnicami, muzyką poważną i Gdańskiem w tle. Napisana w taki sposób, że od pierwszych stron czuć sekrety i niedomówienia wiszące w powietrzu, od których nie sposób się oderwać. Historia przedstawiająca ciekawe kobiece postaci, tak różne, ale jednocześnie bliskie nam, czytelniczkom. Są też zwykłe ludzkie problemy, a także niektóre bardziej niepokojące, nawet z dreszczykiem, co sprawia, że w książce pojawia się lubiany przeze mnie wątek sensacyjno-kryminalny. Polecam serdecznie, bardzo dobra lektura.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebis. 

piątek, 8 marca 2019

Elle Kennedy "Pościg"

„Pościg” Elle Kennedy to kolejna powieść, w której przedstawia młodość, zakochanie, obawę przed odrzuceniem i szalone porywy serca, ciała i ducha.

Summer to siostra Deana, byłego hokeisty, która ma problemy z subordynacją i często wpada w kłopoty. Studiuje modę, cierpi na ADHD i często wyrzuca sobie, że nie poszła w ślady rodziców i nie została prawniczką. Kiedy po zmianie uczelni zostaje bez dachu nad głową, jej brat Dean umieszcza ją w domu zamieszkiwanym przez jego serdecznych przyjaciół z drużyny hokejowej. Wśród wysportowanych i przystojnych chłopaków znajduje się ten jeden, o którym Summer nie może przestać myśleć. Fitz jest nie tylko utalentowanym i przystojnym hokeistą. To także projektant i recenzent gier komputerowych, trochę nerd i introwertyk, który ciężko zniósł rozwód rodziców. Ci zrobili z niego kartę przetargową i od tamtej pory chłopak ma problem z ujawnianiem własnych uczuć, bo wie, że zbytnia ekspresja może narazić go na zranienie. Dlatego szalona Summer jest wszystkim tym, czego pragnie unikać. Tym bardziej, że za każdym razem, gdy piękna blondynka pojawia się w jego pobliżu, coś dziwnego zaczyna się dziać z jego ciałem i umysłem. A może umysłem i ciałem? Jeszcze do końca nie wie co to jest, zdaje sobie jednak sprawę, że musi unikać tej bezpardonowej czasami dziewczyny.

Jednak to co mówi głowa, nie zawsze idzie w parze z odczuciami płynącymi z serca i potrzebami ciała. 
To co dzieje się pomiędzy Summer i Fitzem to prawdziwy rollercoaster emocji, uczuć, pragnień i niedomówień. Ta dwójka potrafi każdego doprowadzić do szału, mnie na pewno. Niejeden raz chciałam potrząsnąć, w sumie głównie Fitzem, aby się obudził i w końcu powiedział to, co leży mu na sercu. A mianowicie, że kocha Summer i nie potrafi się bez niej obejść. Ale zanim do tego dojdzie, niejednokrotnie czytelnik zostanie wystawiony na próbę… cierpliwości.

Jak zawsze u Elle Kennedy jest też poruszany jakiś ważny problem, tutaj pojawia się motyw molestowania studentek przez profesora.

Książkę czyta się błyskawicznie, to świetna rozrywka i pełna szalonej miłość historia dla wszystkich zwolenników romansów i powieści ze smacznymi erotycznymi scenami. W sam raz na marcowe wieczory.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Zysk i S-ka

niedziela, 3 marca 2019

Intensywny czas

Luty minął mi jak sen. Przyniósł szereg intensywnych przeżyć, trochę stresów i mnóstwo radości.
13. lutego ukazała się moja 32. druga powieść, a pierwsza pod brandem wydawnictwa Burda Książki. Oczywiście mowa o komedii romantycznej "Randka z Hugo Bosym".

Premiera spowodowała trasę autorską, w czasie której zrobiłam ponad 2500 km. 
Odbyłam pięć spotkań w Empikach:
Wrocław,
Kraków,
Warszawa,
Łódź,
Gdańsk.
I dwa spotkania w Bibliotekach:
Opatowice,
Ciechanów.

Podpisałam trylion książek, rozmawiałam z moimi cudownymi czytelniczkami i czytelnikami, naładowałam baterie na kolejne równie intensywne miesiące.


27. lutego na rynek wjechali bracia Borowscy, czyli wznowienie trzech tomów serii "Zakręty losu". 


Dziękuję wszystkim moim Czytelnikom za każde ciepłe słowo, za uśmiechy, upominki i nieustające wsparcie.
Dzisiaj Dzień Pisarza, tym bardziej czuję, że naprawdę jestem na idealnym miejscu w życiu!

Do następnej książki! (już niebawem -> prawdziwa BOMBA!!!!!!!!!)