piątek, 26 lipca 2019

Agata Polte "Na przekór"

Agata Polte to autorka młodego pokolenia, pisząca dla młodych i o młodych. „Na przekór” to jej trzecia książka, w której ukazuje zwykłe życie młodych ludzi, ich problemy i zmagania z dorastaniem i z trudną, czasami, rzeczywistością.

Historia Laury, wychowywanej przez chorą babcię, ujmuje za serce i porusza wszystkie empatyczne nuty u czytelnika. Laura została porzucona przez ojca, a matka wyemigrowała do Anglii w poszukiwaniu lepszego życia. Tak bardzo się w tych poszukiwaniach zapędziła, że zapomniała o swojej córce. Laura stara się jakoś sobie radzić, w szkole nie ma zbyt wielu przyjaciół, kumpluje się z Adamem, który rozumie ją doskonale. Pewnego razu na przystanku, w dość niefortunnych okolicznościach, poznaje przystojnego Filipa, syna właściciela lokalnej księgarni. Na początku jest dość niezręcznie, a potem okazuje się, że ona i Filip… no właśnie. Świetnie się dogadują? Rozumieją? Młodzieńcze zauroczenie, opisane w sposób łagodny i ujmujący, przypomina pierwsze zakochania i miłości.

Później na bohaterkę spada cała bateria nieszczęść, nieporozumień, niedopowiedzeń. Mamy tutaj wredne koleżanki, osobiste dramaty i ogrom zbiegów okoliczności.

„Na przekór” to zgrabnie napisana historia o młodych ludziach, łagodna, tocząca się spokojnym torem, powoli wciągająca czytelnika w perypetie bohaterów. Jest to idealna lektura dla młodziutkich czytelniczek wyważona i delikatna. Nie ma tu może porywów serca i dynamicznych zwrotów fabuły, ale to książka o codziennym życiu nastolatki, na którą w jej młodym życiu spada trochę nieszczęść. Spokojna lektura, w sam raz na leniwe letnie popołudnie.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Zysk i S-ka.

sobota, 20 lipca 2019

Belle Aurora "RAW"

Mam pewną zasadę w moich ocenach i recenzjach książek. Piszę recenzje tylko tych lektur, które mi się podobały. Jeśli książka mnie nie ujmie, zostawiam ją w spokoju i tyle. I właśnie z moją ostatnio przeczytaną książką mam nie lada problem. Bo ona mi się zarówno podobała, jak i nie podobała. Wiecie, ambiwalencja na wysokim poziomie. Ale do rzeczy.
„RAW” autorstwa Belle Aurora to historia Lexi Ballentine i Twitcha-Antonia Falco.
Poznali się jako dzieci, mieszkając w USA. Ona była dziewczynką gnębioną psychicznie przez ojca, on o dwa lata starszym chłopcem z sąsiedztwa, masakrowanym przez ojczyma.
Mijają lata, ona wyemigrowała z zastępczą matką do Australii. Teraz jest dorosłą kobietą, pracuje w opiece społecznej, zajmuje się głównie nastolatkami, którzy zeszli na złą drogę. Od miesięcy ma wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Widzi wysokiego mężczyznę w kapturze, który przypatruje się jej, zachowując znaczną odległość. Kiedy zostaje napadnięta i nieomal zgwałcona, jej tajemniczy stalker ratuje ją z rąk napastnika. 
Stalkerem okazuje się być niejaki Twitch. Jest gburowaty, tajemniczy i bardzo dominujący. Lexi boi się go, ale jednocześnie jest nim bardzo zafascynowana. Do tego stopnia, że zgadza się na jego dziwne i niebezpieczne zabawy w łóżku. Tak, pasek nieprzypadkowo znalazł się na zdjęciu.
Potem okazuje się, że Twitch jest bajecznie bogaty, dodatkowo handluje prochami i trzęsie całym Sydney. Jeszcze póżniej wychodzą na jaw kolejne tajemnice, a wszystko to przeplatane jest gorącymi scenami łóżkowymi, w których Twitch zachowuje się jak sadysta, a Lexi najpierw się zgadza, a potem ma pretensję nie wiadomo o co. Po kilku takich akcjach doszłam do wniosku, że bohaterka cierpi na rozdwojenie jaźni i sama nie wie, czego tak naprawdę chce. 
Jaki mam problem z tą książką? Właśnie taki: niejasne motywacje bohaterów. On jest zraniony i ma usterkę w mózgu, ona go kocha, raz chce, a raz nie. Wyimaginowane problemy mnożą się, a bohaterowie zachowują się jak niespełna rozumu. 
Faktem jest, że akcja jest bardzo dynamiczna i jako czysta rozrywka, ta książka doskonale pełni swoją funkcję. Pod warunkiem, że nie będziemy zbytnio zastanawiać się nad logiką postępowania postaci. Ale z drugiej strony zakończenie ratuje wszystko i to ono właśnie sprawiło, że zdecydowałam się napisać tę recenzję. I wiem, że na pewno wielu Czytelniczkom (głównie) ta książka przypadnie do gustu, więc nie mówię jej definitywnie NIE.
Uwaga dla korekty: KUJE to kowal. A KŁUJE w piersiach. Gdyby nie to, że ten błąd pojawił się kilkakrotnie, nie przytaczałabym go. Ale to jednak bardzo kłuło po oczach.
Tak więc… RAW to historia bolesnej miłości, okraszona ostrymi scenami seksu. Pomysł całkiem przedni, ale bohaterowie, a zwłaszcza postać kobieca… czasami zachowuje się bardzo adekwatnie do sytuacji, po to aby zaraz piszczeć i robić rozpierduchę nie wiadomo o co. Dla wyznawców dramatów erotycznych-idealna pozycja. I wiem, że niebawem tom drugi, poświęcony przyjacielowi Twitcha-Juliusowi. I wiem, że przeczytam. To jest właśnie ta ambiwalencja :)


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Niezwykłego.

czwartek, 18 lipca 2019

Cora Reilly "Złączeni honorem"

„Złączeni honorem” Cory Reilly to historia w klimacie, który bardzo lubię. Jest mafia, rodzinne zobowiązania, twardzi gracze, oraz oczywiście on i ona. Aria Scuderi jest jeszcze małą dziewczynką, kiedy poznaje swojego przyszłego męża. Zostanie nim przerażający Luca „Imadło” Vitielli, syn szefa nowojorskiej Cosa Nostry. Kiedy Aria kończy osiemnaście lat, odbywa się ślub, a zaraz potem… noc poślubna. Która nie kończy się tak, jak na pewno życzyłby sobie tego Luca.

Aria wchodzi do rodziny o głębokich mafijnych marzeniach i wie, że będzie musiała żyć w świecie pozbawionym prawdziwego uczucia, pozbawionym zasad i wierności. Nie może decydować o sobie, od wszystkiego ma męża, który… Który nie czuje do niej nic. Lecz czy na pewno? Dziewczyna nie chce tak żyć, nie chce być żoną tylko na pokaz, nie zamierza tolerować kochanek i licznych przygód swojego męża. Nie obchodzi ją to, że Luca jest bezkompromisowym i pozbawionym litości bossem. Nade wszystko jest jej mężem i powinien ją… kochać i szanować. Właśnie tak!

„Złączeni honorem” to historia niczym z sensacyjnego filmu, połączenie Romea i Julii, oraz Chłopców z ferajny. Historia małżeństwa zaaranżowanego przez mafijną rodzinę, pełno w niej namiętności, niebezpieczeństw i złych chłopców. Jeśli lubicie takie właśnie klimaty, zapewniam, że przeczytacie tę książkę w iście ekspresowym tempie. Niby prosty zabieg, ale skuteczny. Sama dałam się nabrać. Nie jest to jakieś wybitne dzieło, ale przecież takim być nie miało. Za to można się przy nim dobrze bawić. 

Świetna rozrywka z bad boyami w tle, bo czasami trzeba się przecież przenieść do innego wymyślonego świata, gdzie miłość pokona nawet krwiożerczego mafioza.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Niezwykłego.


środa, 17 lipca 2019

Abbi Glines "Nie chcę cię stracić"

Abbi Glines to jedna z moich ulubionych autorek powieści z gatunku New Adult. Sama ma nastoletnie córki i świetnie potrafi wejść w głowę dorastającego młodego człowieka i prawdziwe pokazać wszystkie emocje, przeżycia, myśli, tak charakterystyczne dla „młodych dorosłych”.
Właśnie ukazała się kolejna pozycja jej serii „The Field Party”, zatytułowana „Nie chcę cię stracić”.

Główne postaci to Tallulah i Nash.
Znają się od zawsze, Nash to gwiazdy drużyny piłkarskiej, a Tallulah, to gruba nieśmiała dziewczyna, która często staje się pośmiewiskiem innych. Jedyną osobą, która broni jej przed uszczypliwościami, jest właśnie Nash Lee. Jednak kiedy tuż przed wakacjami, Tallulah słyszy jak jej bohater-Nash, naśmiewa się z jej tuszy, napędza ją złość i nienawiść. Kiedy po wakacjach wraca do liceum, nikt nie poznaje tej ślicznej szczupłej blondynki. Nash poznaje ją od razu i zbliża się do dziewczyny, jednak ta zupełnie mu nie ufa i nie wierzy w jego nagłe zainteresowanie. Nash nie jest jednakże tym samym chłopakiem, co wcześniej. Na wakacjach uległ poważnej kontuzji i już nie będzie mógł grać w szkolnej drużynie. Jest tym załamany. Tallulah widzi co się dzieje i wbrew samej sobie, zbliża się do chłopaka. Wkrótce okazuje się, że tak naprawdę wcale go nie nienawidzi. Nash był i jest jej pierwszą miłością. Zanim Nash uświadomi sobie to samo, na młode głowy bohaterów spadnie cała gromada nieszczęść. Molestowanie, fałszywe oskarżenia, narkotyki, wypadek. Czy nastolatkowie będą w stanie poradzić sobie z tak wielką falą dramatów?

Abbi Glines doskonale wie jak grać na emocjach czytelnikach i wprowadzać denerwujące zawiłości fabuły.
„Nie chcę cię stracić” to idealna książka dla nastoletniego czytelnika, porusza szereg ważnych tematów, przede wszystkim problem tolerancji, akceptacji, wykorzystywania i wyśmiewania. I oczywiście jest też ukazana moc miłości, która daje nadzieję na to, że jest w stanie pokonać wszelkie zło.


Polecam, kolejna odsłona amerykańskiej pisarki, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością. I tę książkę mogą czytać nawet młode czytelniczki, gdyż wszystkie sceny i słownictwo są bardzo wyważone.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Pascal.

poniedziałek, 15 lipca 2019

Nowy cykl-opowiadania Agnes. "On jest młodszy!"

 Przedstawiam Wam, drodzy Czytelnicy, nowy cykl, który nazwałam #OPOWIADANIAAGNES.  Lubię bawić się krótkimi formami, będę więc co jakiś czas raczyć Was opowiadaniem mojego autorstwa. A jeśli historia się Wam spodoba, może powstanie z tego książka? :)

Oto pierwsze opowiadanie, zatytułowane: "On jest młodszy!"

MIŁEJ LEKTURY!!!

"On jest młodszy!"

Wszystko zaczęło się tak banalnie, tak, jak czasami można przeczytać w opowieściach o miłości. Opuszczałam sklepowy parking, nie zauważyłam samochodu wyjeżdżającego z prawej strony i... bach! Zgrzyt blachy, ostre szarpnięcie i ogromny stres. Wjechałam w czarnego mercedesa, prowadzonego przez jakiegoś mężczyznę.
-Nic się pani nie stało?
Kierowca kosztownego auta wykazał się co najmniej dziwną troską, bo zamiast martwić się o zarysowany błotnik, przejmował się mną.
- Nie, wszystko w porządku. Bardzo pana przepraszam. Zamyśliłam się, zupełnie zapomniałam, że tu obowiązuje prawa strona.
- Cóż, zdarza się. Może załatwimy to bez wzywania policji. Ma pani auto-casco? 
- Tak, mam. Dobrze, policja niepotrzebna.
Spisaliśmy oświadczenie, wymieniliśmy się numerami telefonów i rozjechaliśmy w przeciwne strony. Uprzejmy kierowca mercedesa miał na imię Paweł, także mieszkał we Wrocławiu i był dziewięć lat młodszy ode mnie. To zapamiętałam doskonale, a także to, że miał piękne orzechowe oczy i gęste ciemne włosy. A także szczery uśmiech. Pewnie z pobłażaniem myślał o ryczącej czterdziestce, która nie potrafi prowadzić samochodu.
Minęły cztery dni, trochę mnie pochłonęło załatwianie formalności związanych z naprawą auta. Niespodziewanie czwartego dnia zadzwoniła moja komórka i ku mojemu zdziwieniu na wyświetlaczu pojawiło się nazwisko Pawła.
- Tak, słucham?
- Pani Iwono. Tu Pawe
ł Korzecki. Mieliśmy stłuczkę, pamięta pani?
- Tak, oczywiście, że pamiętam. Coś nie tak z moim ubezpieczeniem? – troszkę się zdenerwowałam.
- Nie, skąd, wszystko gra. Chciałem zapytać, czy u pani wszystko w porządku. 
Trochę mnie to zaskoczyło, ale odparłam uprzejmie.
- Wszystko okej, szkody pokryje ubezpieczenie, tylko będę pozbawiona na jakiś tydzień środka lokomocji.
- Rozumiem. To może pomogę? Może potrzebuje pani transportu? Chętnie służę pomocą.
- Ależ nie trzeba. To niezwykle miłe z pana strony, ale naprawdę poradzę sobie.
- A czy da się pani namówić na kawę? – Padło niespodziewane pytanie. Zupełnie mnie tym zaskoczył. Podryw starszej babki? Przecież widział w dokumentach ile mam lat. Poza tym miałam syna, prawie dorosłego, bo w wieku siedemnastu lat wpadłam z kolegą z klasy. Oczywiście nasze drogi się rozeszły, mój eks jedynie z Piotrkiem utrzymywał kontakt, a ten
odwiedzał ojca kilka razy w roku, bo mój niedoszły były mieszkał na Mazurach. Zresztą... to tylko kawa, a ja już tworzyłam sobie w głowie skomplikowany scenariusz.
- Czemu nie? Z wielką chęcią. – A co mi tam, facet był miły, przystojny, może chciał jakoś ładnie zakończyć to nasze niefortunne spotkanie na parkingu.
Ale gdy spotkaliśmy się na rzeczonej kawie, okazało sięże mamy wiele wspólnych tematów, że uwielbiamy jazdę na rowerze, że słuchamy podobnej muzyki, że bawią nas komedie romantyczne, a także lubimy się bać przy filmach Hitchcocka. Podobieństw było sporo. Coraz lepiej się nam rozmawiało, coraz więcej mieliśmy sobie do powiedzenia, coraz bliżej siebie siedzieliśmy. To było pierwsze spotkanie, ale potem pojawiło się ich więcej. Kino, wycieczka rowerowa, grill u znajomych. Gdy odwoził mnie po tym grillu do domu, gdy zaparkował przez moim blokiem, popatrzył na mnie jakimś dziwnym wzrokiem. Poczułam dreszcz, wiedziałam, co zaraz się wydarzy.
- Bardzo cię lubię, Iwonko.
- Ja ciebie te
ż.
- Jeste
ś taka śliczna – pochylił się i objął moją twarz dłońmi. 
- Jestem o wiele starsza od ciebie.
- To nic nie znaczy.
- Dla mnie znaczy bardzo wiele – odpar
łam ze smutkiem.
- Zupe
łnie niepotrzebnie.
Jego usta były niecierpliwe, całował mnie cudownie tkliwie, a jednocześnie trochę drapieżnie. Nie pamiętam, żeby jakikolwiek mężczyzna mnie całował tak jak Paweł. I już wiedziałam, że jestem stracona. Zakochiwałam się. Boże, w facecie młodszym prawie o dekadę! Musiałam mu też powiedziećże mam syna, musiał wiedzieć, w co się pakuje. Bo przecież tym razem wiedziałam, czułam, dostrzegałam to w jego oczach. Tu nie chodziło o jednorazową podrywkę, o łóżko, o seks. To było coś o wiele więcej. Spadło na nas zupełnie niespodziewanie i teraz musieliśmy sobie z tym jakoś poradzić.
Minął tydzień, zanim spędziliśmy wspólną noc. Było cudownie, magicznie, romantycznie, a jednocześnie tak intensywnie, że miałam wrażenie, iż rozpadnę się na kawałki. Będąc w jego ramionach, byłam w sumie na to gotowa.
- Masz ładne dłonie. Takie delikatne – całował moje palce, jeden po drugim. – Cała jesteś piękna. – Teraz całował mnie całą. To było wspaniałe. Wspaniałe spalające uczucie.
- Iwonko, zakochałem się w tobie.
- Tak po prostu? – Opar
łam się na łokciu i patrzyłam w jego szczere oczy. - Tak po prostu. To chyba zawsze się tak dzieje.
- Chyba tak. Bo na mnie te
ż to spadło, tak po prostu...
- To powiedz to.
- Boj
ę się.
Naprawdę się bałam. Bo chciałam, aby to było coś prawdziwego, coś realnego. 
- Nie bój się. Jestem tuż obok.
- Wiem.
- To powiedz.

- Kocham cię.
Uśmiechnął się i nakrył moje ciało swoim. I w tym wszystkim, w tym szale, w tej spalającej nas namiętności zapomniałam o tak istotnej rzeczy, jak wiek mojego syna.
Dwa dni później Piotrek przyjechał do Wrocławia. Zadzwonił do mnie i obiecałże przyjedzie po mnie do pracy. Wiedział o moich kłopotach komunikacyjnych. Poza tym przyznałże się stęsknił.
- Jak było u ojca? – Spytała, gdy jechaliśmy w stronę domu.
- Dobrze. Spotyka si
ę teraz z taką jedną – mój syn machnął ręką.
- To ju
ż nie ma Olgi? – Pamiętałam imię ostatniej damy serca ojca mego dziecka.
- Nie, teraz jest Lidia.
- Ojciec nie pró
żnuje.
- Jak zawsze. A co u ciebie?
- Noo, rozwali
łam auto, ale to już wiesz. Dostałam podwyżkę. Poznałam fajnego faceta. 
- O! Gratuluję. To znaczy nie gruchota, tylko podwyżki i faceta. Powiesz coś więcej?
- Mo
że was po prostu zapoznam? Zaprosiłabym go na kolację. Co ty na to?
- Jestem za. Mam nadziej
ęże go polubię.
- Wariat – roześmiałam się i wysiadłam. Piotrek wyciągnął zakupy z bagażnika, objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę domu. Tam rozpakowałam siatki, mój syn zainstalował się w swoim dawnym pokoju. Próbowałam dodzwonić się do Pawła, aby poinformować go o wspólnej kolacji, ale nie odbierał. Dzwoniłam i dzwoniłam, pisałam smsy, wreszcie zaczęłam się niepokoić.
- Piotruś, pożyczysz mi auto? Muszę jechać do Pawła, może coś się stało. Denerwuję się.
- Wiesz, pożyczać ci samochód to ryzyko.
- Daj spokój, zaraz będę z powrotem.
- Dobra, dobra, żartuję przecież. Tam leżą kluczyki – wskazał gestem komodę i wrócił do konwersacji na skype.
Jechałam z duszą na ramieniu, zaparkowałam byle jak i wbiegłam na drugie piętro, gdzie mieszkał Paweł. Pukałam dość długo, ale nikt nie otwierał. Miałam dziwne wrażenie, że on jest w mieszkaniu, tylko po prostu nie chce mnie widzieć. Nie chce mnie znać. Załamana wróciłam do domu. Coś tam mruknęłam do Piotrka i zamknęłam się w swoim pokoju. Teraz
ja nie chciałam nikogo widzieć. Prawie całą noc przepłakałam. Wolałabym, aby prosto w oczy wykrzyczał mi, że to była pomyłka, nie wiem, chwilowa podrywka, zabawa. Że chciał zobaczyć, jak to jest ze starszą kobietąŻeby powiedział cokolwiek. COKOLWIEK! Bo teraz... nic nie rozumiałam. A to było gorsze nawet od najboleśniejszej prawdy. Kilka razy próbowałam się z nim skontaktować, jeździłam codziennie do jego mieszkania, dzwoniłam, wysyłałam smsy. Wreszcie... stanęłam przed lustrem i wyzwałam się od nachalnych idiotek. Starych idiotek. Moja pewność siebie i poczucie własnej wartości zostało całkowicie zdruzgotane. Nie byłoby tak, gdybym się w nim nie zakochała. A kochałam Pawła, wciąż kochałam, a jednocześnie nienawidziłam. Za to co zrobił. A raczej czego nie zrobił. Odszedł bez słowa i nic nie wyjaśnił.
Mój syn chyba zorientował sięże coś złego się ze mną dzieje i postanowił wyciągnąć mnie na spacer do Ogrodu Botanicznego.
- Chodź ze mną, chcę porobić kilka zdjęć. Przestań się zamartwiaćżaden frajer nie jest tego wart.
Długo mnie namawiał, ale w końcu wzięłam się w garść, przecież nie mogłam zawieść własnego dziecka! Teraz spacerowaliśmy po wrocławskim ogrodzie botanicznym, a Piotrek usiłował mnie rozbawiać.
- Stań tutaj, koło tej azalii. Ma ładne czerwone kwiaty, takie same jak twoje oczy. 
- Bardzo śmieszne – burknęłam, ale ustawiłam się, a syn robił zdjęcia.
Nagle poczułam dreszcz. I zanim zrozumiałam co się dzieje, ujrzałam stojącego nieopodal Pawła i przypatrującego się nam z ponurym wyrazem twarzy. Wyglądał bardzo... marnie, jego oczy były podkrążone i równie czerwone jak moje. Kilkudniowy zarost pokrywał policzki i brodę. Podszedł bliżej i powiedział cicho:
- To tak się bawisz...
Nic nie rozumiałam. Ale miałam wrażenie, że dzieje się coś, na co nie mam wpływu. A przynajmniej nie miałam.
-Teraz chcesz nagle rozmawiać? – Warknęłam, bo ogarnęła mnie wściekłość
Mój syn podszedł do nas, patrząc na Pawła równie nieprzyjaznym wzrokiem. 
- Wszystko okej? – Popatrzył na mnie.
- Tak, Piotru
ś. Zostaw nas na moment.
Piotr z ociąganiem odszedł trochę dalej, ale cały czas mnie obserwował, gotów w każdej chwili przyjść z pomocą. Wiedziałam, że to nie będzie potrzebne.
Paweł spojrzał na mnie zaczerwienionymi oczami.
- Jak mog
łaś? - Jego głos był oschły i jakiś taki... zrozpaczony. Nic nie rozumiałam.
- O czym ty mówisz? Co ja mogłam? To ty uciekłeś i nie byłeś nawet na tyle odważny, aby powiedzieć mi to w twarz.
- Ale co? To, że cię kocham, a ty mnie oszukałaś? – Krzyknął.
- Nie krzycz. Ja oszukałam? Czy ty się w ogóle słyszysz? – Pokręciłam głową i roześmiałam się gorzko. – Mówiłam, że jestem dla ciebie za stara. Sam to zrozumiałeś i zrejterowałeś. Tylko dlaczego w taki sposób?! Żebym musiała robić z siebie wariatkę.
Paweł sprawiał wrażenie, jakby miał ochotę rzucić się na mnie. Wziął głęboki wdech i zapanował nad sobą.
- To ty zrobiłaś ze mnie idiotę. I z wszystkiego co do ciebie czułem. I czuję nadal. Widziałem cię.
- Co?
- Widziałem cię. Przed twoim domem. Z tym facetem. – Wskazał na Piotrka. - Wiesz, wierzyłem, myślałem, że to coś specjalnego, prawdziwego, że między nami jest coś, czego nic nie zburzy, nic tego nie zniszczy. Myliłem się...
Patrzyłam na niego osłupiałym wzrokiem. O czym on... Co się dzieje... Ojej... No tak... Już wszystko rozumiałam. Usiadłam na ławce i potarłam twarz rękoma. A potem się uśmiechnęłam.
- Bawię cię? – Spytał wściekłym tonem.
- Pawe
ł. Spotykasz się, a raczej spotykałeś ze starszą kobietą od siebie, wiesz o tym? 
- I co z tego?
- A to, że ta kobieta w wieku siedemnastu lat urodziła syna. Ot, błąd młodości, ale dzięki temu mam teraz wspaniałego syna, Piotrka. To właśnie on. – Kiwnęłam głową w kierunku mojego pierworodnego, który przyglądał się nam z ponurym wyrazem twarzy.
Teraz Paweł patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Był zdumiony i zszokowany. No jasne, jego dziewczyna ma syna w wieku dwudziestu trzech lat. Też byłabym w szoku.
- To twój syn?
- Tak. Dzwoniłam do ciebie, żeby zaprosić cię na kolację. Chciałam was poznać. Jesteście teraz najważniejszymi facetami w moim życiu. Ale ty już sobie sam ułożyłeś własny scenariusz.
- A co mogłem pomyśleć? Byłem pewien, że to twój nowy facet.
- Tak nisko mnie cenisz? W życiu bym cię nie okłamała – powiedziałam smutno.
Paweł zaczął chodzić w tę i z powrotem. Piotrek podszedł do mnie i zapytał:
- Mamo, wszystko dobrze?
Paweł spojrzał na nas i zamknął na chwilę oczy. Widać było, że jest wściekły, zaskoczony i chyba... szczęśliwy.
- Wybacz mi. Wybaczcie. – Podał Piotrkowi rękę, którą ten z ociąganiem uścisnął
I nagle ten niemożliwy facet ruszył w moją stronę, postawił mnie na nogi i objął
- To znaczy, że mnie kochasz?
- Do szaleństwa.
- To twój syn? – Patrzył na mnie roziskrzonym wzrokiem.
- Jedyny. Obiecuję – uśmiechnęłam się.
- Przepraszam – wymamrotał i nie zwracając uwagi na Piotrka, pocałował mnie mocno i tęsknie.
Mój syn przewrócił oczami i poszedł fotografować krzewy pełne kwiatów. A ja?
Najpierw by
łam smutna, potem wściekła, a teraz... po prostu szczęśliwa.
Nasz związek się rozwija. Paweł znalazł z Piotrkiem wspólny język, obaj interesują się fotografią. Spotykam się z Pawłem od roku, ostatnio zaczął coś wspominać o tym, że moje obecne nazwisko mu się nie podoba i Iwona Korzecka brzmiałoby o niebo lepiej. Sama nie wiem... Zobaczymy. Ci młodsi faceci są tacy... nerwowi i niecierpliwi. Ale... kocham mojego Pawła i pewnie zgodzę się na wszystko, o co mnie poprosi.