wtorek, 17 sierpnia 2010

Los Urlopos i sprawy doczesne

Nadejszła wiekopomna chwila...
Taaa
Kiedy Agnesscorpio w końcu jedzie na urlop.
Ale żeby nie było tak słitaśnie, to opowiem, jak zaczął się dzisiejszy dzień. Wstajemy rano, schodzimy na dół po porannych oblucjach oczywiście i małżonek zerka na podwórzec. I zaniepokojony, pyta:
- Zostawiłaś bramkę otwartą?
Taaa. Jestem zakrętem, ale mam obsesję na punkcie zamykania, ryglowania, blokowania, tarasowania, przymykania i wszelkich tego typu czynności uniemożliwiających wejście osobom postronnym, akwizytorom i wściekłym psom. Zatem pytanie uznałam za co najmniej głupie a co więcej za obrazę i wzruszyłam ramionami, nie wydając z siebie nic poza pogardliwym prychnięciem.
17 lat po ślubie, a on nadal we mnie wątpi?
Phi!
Jednakże otwarte skrzydło bramki zawisło pomiędzy nami i zepsuło cały poranny, codzienny, niezmienny rytuał. Polegający na:
- myciu, czesaniu, malowaniu (ja, nie on... na szczęście), wypijaniu mu kawy (zawsze trzy łyki, a on po dwóch zabiera mi filiżankę, krzycząc, że mu wszystko wypiję... kolejna rzecz, jakiej nie jest w stanie zrozumieć, że ja MUSZĘ wziąć te cholerne trzy łyki), karmieniu kotów, robieniu kanapek (on mi, bo teraz gdy minęło 15 lat małżeństwa jego kolej, po następnej 15-ce zmiana będzie i tak na jego wyszło, ale zawsze był lepszy z matmy).
Tak więc mężczyzna mego życia ubrał się pośpiesznie i poszedł na obchód domostwa. Po chwili wrócił i oznajmił radośnie:
- Nic nie zginęło.
Pokiwałam obojętnie głową, mieszkamy tu 4 lata i jeszcze nic nigdy nam nie ukradli, więc...
No własnie.
Zawsze musi być ten pierwszy raz.
I był.
Gdy zeszłam na dół, chcąc wsiąść do mojego auta okazało się, że:
Auto stoi. Otwarte. Jak zawsze, bo nigdy na podjeździe nie zamykam. Ale za to. Nie ma lusterek. Ani prawego ani lewego...
Tia...
Pojechałam jego autem, on bez lusterek sobie poradził, a ja nie mam zamiaru oglądać swoich pośladków, gdybym musiała za mocno kark przekręcić (nie żeby były niefajne, czy coś, w sumie są, kiedyś na pewno o wiele lepsze, teraz jednak czas, dzieci, kanapa, komputer, a zawsze chciałam być dlugonogą, zielonooką, aaa no tak, na czym to ja...aha!) Tak więc on pojechał moim i się okazało, że oprócz lusterek moje auto nie ma czegoś jeszcze. Gdy już byłam w pracy dzwoni szanowny małż i mówi, lekko złośliwym tonem, (co powinno mnie zaniepokoić, ale jakieś poranne zaćmienie miałam, pewnie przez to, że mi rytuał te skrzydła zburzyły):
- Zaglądałaś ostatnio do dowodu rejestracyjnego?
Czy ja tam zaglądałam? Boże! A po jakiego diabła miałam tam zaglądać? Czy było tam coś ciekawego? Czy coś mogło mnie ująć, powalić na kolana, wstrząsnąć, chyba że mówimy o numerze nadwozia, on jest tak cholernie podniecający... Zwłaszcza te niespodziewane literki w środku... Taaaa...
- Eeee - odparłam inteligentnie. - A po co?
- Chociażby po to, aby stwierdzić, że od lipca jeździsz bez przeglądu, kobieto!
Ojej...
Zaraz takie wielkie słowa.
Kobieto zaraz...
Czy on mnie obraża?
Bo ta kobieta mi się nie podobała w jego wykonaniu.
Wzięłam głęboki wdech i odparłam z godnością:
- A ty myślisz, że ja mam czas na takie rzeczy, przecież ty jesteś za flotę odpowiedzialny, czy ja ci każę rozdziały kolejne konczyć, albo pytam co w epilogu napisać, ciesz się, ze tankuję sama, i nawet wiem, z ktorej strony mam wlew, to jeszcze mam się jakąś książeczką zajmowac, sam mówiłeś, że ciągle z nosem w ksiązkach siedzę tak więc akurat ta mała mnie nie zainteresowała.
Ufff.
W odpowiedzi usłyszałam ciche westchnięcie i ponure:
- Wiedziałem, że to i tak będzie moja wina, zalatwię dzisiaj przegląd.
Cholera!
Mam faceta-wizjonera!

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

"Zakręty losu" - już wkrótce premiera:)

Na stronie księgarni wydawnictwa Novae Res, http://www.zaczytani.pl/ , ukazała się zapowiedź mojej najnowszej książki, "Zakręty losu". W sprzedaży od 15-go października. Dla pierwszych 200 czytelników, którzy właśnie tam zakupią tę pozycję, będziemy mieli książkę z moim podpisem.
Aby zobaczyć zapowiedź, proszę kliknąć w tytuł tego posta.
:)

niedziela, 15 sierpnia 2010

"Tak trudno być mną!" Dagmara Półtorak, wydawnictwo W.A.B.

„W życiu każdego mężczyzny przychodzi taki moment...” - to było ulubione powiedzonko, stosowane na każdą okazję przez ojca głównej bohaterki debiutanckiej książki Dagmary Półtorak, pt.: „Tak trudno być mną!”.


A ja bym rzekła: „W życiu każdego człowieka (bez względu na płeć), przychodzi taki moment, kiedy trzeba spuścić trochę powietrza, wziąć głęboki wdech, napełnić płuca i wybuchnąć głośnym, uwalniającym stres, śmiechem.”
I właśnie takiego oczyszczenia można doznać podczas lektury wyżej wymienionej pozycji.

„Tak trudno być mną!” to opowieść o życiu młodej dziewczyny, która musi się zmagać z codziennym szaleństwem jej nietypowej rodziny: Matki, Ojca, Ojczyma Włodzimierza, brata Michała, potwora w ludzkiej skórze czyli młodszego brata Smarka, a także pewnego podejrzanego typa, który może okazać się psychopatycznym zabójcą przybyłym z Wysp Brytyjskich a okazuje się kimś całkiem innym, aczkolwiek nie mniej pociągającym. Wszystko to jest przekazywane czytelnikowi w formie pamiętnika, z którego dowiadujemy się także całkiem normalnych rzeczy, jakie dziewczyny zwykłe umieszczać w swoich papierowych powiernikach. I bohaterka tej powieści także opowiada o swoim życiu, marzeniach, planach, mamy okazję obserwować jej liczne próby poszukiwania właściwej drogi, którą chciałaby pójść, a także jesteśmy świadkami jej pierwszego poważnego uczucia do pewnego przystojnego Anglika polskiego pochodzenia. I tutaj wydawać by się mogło, że to kolejna opowiastka o kolejnej „lejdys”, która niby silna i niezależna, roztapia się jak ciepłe masło w mocnych męskich ramionach.

Jasne, może i tak jest, ale język, forma i humor rodem z Monty Pythona, sprawiają że nigdy nie wiadomo w jakie absurdalne i niemal z piekła rodem sytuacje, wpadnie główna bohaterka.

Powieść napisana jest zgrabnym, wciągającym, zaskakującym niekiedy stylem, który sprawia, że czyta się ją szybko a śmieje więcej niż często.

Dlatego nie polecam do czytania podczas jazdy, przykładowo, komunikacją miejską, bo gromkie wybuchy śmiechu, parskanie i świńskie kwiki, mogą lekko zniesmaczyć pasażerów.

Jednym słowem, według mnie, bardzo udany debiut.

Pozostałe recenzje w zakładce "Moje recenzje"

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Ludzie listy piszą...

To niesamowite...
Ludzie listy piszą... do mnie:) Dostaję od kilku do kilkunastu maili tygodniowo. To dla mnie balsam dla duszy i ciepły okład na bijące mocno serce. Wrzucam kilka listów, niektóre są skrócone, gdyż są dosyć obszerne. Będę cyklicznie wrzucała tutaj maile od moich czytelników, bo to dla mnie bardzo ważny element mojej pracy twórczej:)

Witam,

Nie znasz mnie , ani ja Ciebie, choć od już dłuższego czasu w chomikowie bywam.Jestem nieco starszą ale bardzo niepoprawną romantyczką i ten gatunek literacki jest dla mnie lekiem na całe zło tego świata. Nie zmienia to faktu, że pochłaniam każdy rodzaj dobrze napisanej książki. Gdy zapowiedziałaś wydanie swojego pierwszego dzieła na papierze, wszem i wobec oświadczyłam, że go nabędę w ramach zarówno popierania bardzo rodzimego talentu jak i wspierania w dalszym tworzeniu. Nie chciałam dokonywać zakupu przez internet i z uporem maniaka śledziłam informacje wydawnicze w księgarniach. Nabyłam Twoje wojskowe dzieło i teraz po jego przeczytaniu (prawie jednym tchem - aż szkoda że to już koniec) nie mogę się doczekać następnego.
Łatwość z jaką posługujesz sie słowem, prowadzenie akcji i cała tego otoczka powoduje, że nie można się oderwać ani na chwilę od bohaterów i ich losów.
Składam Ci zatem wielkie gratulacje, i wiedz, że będę również bardzo szczęśliwą posiadaczką każdej następnej książki. Widzę, że pomysłów Ci nie brakuje na nowe scenariusze zatem nie upadaj na duchu i zasilaj nasze umysły jak największą liczbą obrazów Twojej wyobraźni.




Pozdrawiam, życząc dalszego natchnienia
Ania
................................................................................................................
Chciałabym Ci serdecznie pogratulować wydania „Bez przebaczenia ” , książka sprzedaje się jak najświeższe bułeczki :) , ale to już pewnie wiesz .Na swój egzemplarz muszę czekać aż do wtorku ponieważ wrocławski empik czeka na dostawę :) Mam nadzieję , że reszta twoich opowiadań będzie się cieszyć jeszcze większa popularnością . Potrafisz utrzymać czytelnika w napięciu aż do ostatniej co powoduje , że chcesz czytać to ponownie a wciąż wywołuje to dreszczyk emocji .Wyrazy uznania za opis scen erotycznych , sex w twoich opowiadaniach jest doznaniem mistycznym , ostatnim etapem ich miłości . To naprawdę fascynujące i podziwiam twój talent .
 Pozdrawiam i życzę weny . Kasia
...............................................................................................
Droga Agnes:) chciałam ci bardzo podziękować za książkę 'Bez przebaczenia”.. Czytając ją nie mogłam się od niej oderwać i pochłonęłam jej zawartość w 2 dni (nawet mój facet się z tego śmiał biorąc pod uwagę że to właśnie on mi ją kupił)

Chciałam Ci serdecznie pogratulować osiągniętych sukcesów oraz możesz na mnie liczyć jako stałą czytelniczkę i jeśli chodzi o zakup twoich książek bo na prawdę WARTO!!! Nie mogę się tylko doczekać kiedy w Polsce ukaże się Brudny Świat bo to jest zdecydowanie moja ulubiona książka.


Gratuluje i Dziękuje!!!


Anka
...........................................................................................
Witam. Chciałabym podziękować za Pani twórczość. Byłam i nadal jestem pod wrażeniem. Nie wiem skąd Pani bierze takie wspaniałe pomysły, tyle powieści, a każda inna, zachwycająca. Oczywiście, kiedy w księgarniach ukazała się książka Bez przebaczenia, od razu ją kupiłam, Ta opowieść jest naprawdę bardzo wzruszająca, bohaterowie musieli pokonać wiele przeciwności losu, by w końcu być razem. Oboje popełnili wiele błędów, ale miłość nauczyła ich wzajemnego przebaczania i odnalazła ich na wspólnej drodze do życia.

Niedawno kupiłam kolejną pani książkę Szósty, nie wiedziałam, że pisze Pani również kryminały. Bardzo spodobała mi się, potrafi trzymać Pani napięcie.
Jestem pewna, że nieraz jeszcze wrócę do tych wszystkich książek. Uważam, że wszystkie są niesamowite. Te książki na zawsze pozostaną w mojej głowie. Wydając te książki, udowodniła Pani, że jednak marzenia mogą się spełniać. Ma Pani ogromny talent pisarski i wspaniałą wyobraźnie (och, gdyby tacy mężczyźni istnieli naprawdę). No cóż, będę czekała z niecierpliwością na wydanie. Proszę nigdy nie przestawać pisać. Życzę dalszych sukcesów i oczywiście czasu na pisanie.
Pozdrawiam, Pani największa fanka
Asia
.......................................................................................

piątek, 6 sierpnia 2010

"Zakręty losu" - już wkrótce!

"Zakręty losu" ukażą się w październiku 2010 roku nakładem wydawnictwa Novae Res.
Ta książka to dramat sensacyjny będący opowieścią o życiu pełnym pokus i zagrożeń, o zgubnych nałogach, fałszywych ideałach, mafii i oczywiście o wielkiej miłości.
Krzysztof Borowski, adwokat, broniący bossów narkotykowej mafii. Katarzyna Kochańska, prokurator, oskarżająca w procesie zorganizowanej grupy przestępczej, zwanej „Grupą z Centrum”. Łukasz „Lukas” Borowski, starszy brat Krzysztofa, od najmłodszych lat działający w mafijnych strukturach. Małgorzata Filipiak, dziewczyna, której tragiczny los na zawsze odbił się rykoszetem na życiu pozostałej trójki bohaterów. I zakręty losu rozpoczynające się trzynaście lat wcześniej i wybory jakie podjęli, a które tak a nie inaczej ukształtowały ich życiowe drogi. Pierwsza część Trylogii o braciach Borowskich, pełna wzruszeń, łez, namiętności i złych rzeczy, które mogą pojawić się przed każdym z nas, na naszym zakręcie losu.

czwartek, 5 sierpnia 2010

Sam już nie wiem kim ja jestem...

Pamiętacie słuchowisko Jacka Janczarskiego "Kocham pana, panie Sułku"?
Uwielbiałam to!
Pamiętam ten wierszyk autorstwa cudownego pana Sułka, który dał upust przepełniającej go woli tworzenia.
Szło to, mniej więcej tak (staram się zachować pisownię oryginalną, bo ten wierszyk był potem umieszczony w książce o tym samym tytule):
"Sam jóż nie wiem kim ja jestem, ja nie jestem wcale kszesłem, ja nie jestem ruwniesz wołem, ani oknem, ani stołem, ani bużom z pierunami, ani rużom ze kolcami..."
I dalej równie fantastycznie
I ja własnie też nie wiem już kim jestem i jak się nazywam właściwie...
W pracy urwanie wszystkiego co jest do urwania...
W domu lekka nerwówka, planowanie co zabieramy a co nie, w związku z nadchodzącym urlopem.
Książka leży i kwiczy z bólu, bo jakoś nie mam czasu jej skończyć.
A dzisiaj dostałam projekty okładek do wszystkich moich książek, muszę zdecydować o wyborze linii graficznej, która będzie wyznacznikiem całej serii, obejmującej moją twórczość.
I siedzę i patrzę w te "jotpegi" i sama już nie wiem...
Sama nie wiem kim ja jestem...