Nazajutrz siedziałem od rana w hali, a po południu pojechałem na trening. Dzisiajćwiczyłem razem z Marsem. Gdy wszedłem na salę ćwiczeń, ten wariat już tam był. Wygolił sobie włosy po obu bokach głowy i widać teraz było jego jaskrawe tatuaże przedstawiające planetę Mars w czerwonych oparach. Włosy miał postawione na „irokeza”. Skakał i z półobrotu walił stopą w gruszkę zawieszoną jakieś półtora metra nad ziemią. Polluks stał obok i go instruował.
Skakałem w równomiernym rytmie, wsłuchując się w dudniącą muzykę i przebijający sięniski głos Kastora.
- - Wyżej, stopa zgięta, noga prosta, mocniej się wybij!
- - Kiedyś ciebie tak strzelę! - Darek wydyszał pomiędzy uderzeniami.
- - Już raz próbowałeś, braciszku.
- - Dajesz, Mars! - Kastor wyszedł z zaplecza i zauważył mnie. - No, jesteś, Saturn,
rozgrzewka! Czterdzieści okrążeń. - Włączył muzykę. - Dajesz! - - Cię kurwa nienawidzę... - Mruknąłem, ale zacząłem bieg. Potem Kastor rzucił mi skakankę i zaczął liczyć.
Skakałem w równomiernym rytmie, wsłuchując się w dudniącą muzykę i przebijający sięniski głos Kastora.
- - Teraz z wyskokiem! Czterdzieści, dajesz!
- - Kolana wysoko, czterdzieści!
- - Wykroki, dajesz!
Po około czterdziestu minutach skakania mięśnie paliły mnie żywym ogniem. Kastor wytarł mi twarz, dał trochę lodu do possania i już wchodziłem do klatki, gdzie rozgrzewał się Darek. Sparing trwał pół godziny, w seriach.
Teraz leżeliśmy na macie z Darkiem i patrzyliśmy w sufit.
- - Może kiedyś zatańczymy z tymi dwoma sadystami? - Darek położył mokry ręcznik na
czoło. - - Bardzo chętnie, ale najpierw zrobią sześćset powtórzeń z tą pierdoloną skakanką.
- - No dziewczynki, pod prysznic! I proszę mięśnie nasmarować, Anatol da wam maść. -
Polluks stanął nad nami i uśmiechał się jak psychol.
Zebraliśmy się niemrawo, ale gdy spojrzałem na zegarek powieszony na ścianie sali, to od razu przyspieszyłem tempa.
- - Kurczę, muszę jechać po Inez. - Ruszyłem do szatni.
- - Do fundacji? - Darek był już koło mnie.
- - No a gdzie?
- - Może pojadę z tobą?
- - A niby po co?
- - Mars, ty się lepiej nie zajmuj rudą panią psycholog.- Kastor szedł tuż za nami.
- - Potrzebuję pomocy, mam w głowie bałagan. - Darek uśmiechnął się szeroko, ale jego oczy pozostały poważne.
- - Yhym, w to nie wątpię, ale od Liwii z daleka.
Darek wyciągnął środkowy palec i zniknął w łazience. Spojrzałem na Kastora.
- - Słuchaj, mam pytanie.
- - Co tam?
- - Ten koleś, Baca, co do niego chodziłeś, nadal na Kościuszki siedzi?
- - Tak, nic się nie zmieniło. A co? Aaaa, rozumiem.
- - Tak, to ten temat.
- - Myślę, że pomoże, jest genialny.
- - Okej, dzięki.
Wcześniej opowiedziałem Kostkowi co spotkało Inez i że chcę jej pomóc w tym temacie. Kostek się wkurzył i oo razu podpowiedział mi, co możemy zrobić.
Po treningu odebrałem Inez i pojechaliśmy do mnie. Zamówiłem jedzenie, piliśmy wino, oglądaliśmy jakiś film. Potem kochaliśmy się, a jeszcze później moja dziewczyna nasmarowała moje zgnębione mięśnie i zasnęliśmy tuląc się jak nastolatki. Bo tak naprawdę... to była nasza nastoletnia miłość. Gdyż nigdy nie przeżyliśmy czegoś takiego i nigdy nie byliśmy nastolatkami. Tak czasami jest, jak od razu się dorasta i pomija pewien etap w życiu. My pominęliśmy całkiem sporo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz