Już 31.10. premiera antologii "Zabójczy pocisk. Polska krew", opartej na prawdziwych głośnych sprawach kryminalnych. Moje opowiadanie poświęcone jest sprawie zabójstwa ministra sportu Jacka Dębskiego. Prezentuję wydarzenia z perspektywy Inki i przedstawiam Państwu jej miłość do gangstera, który wykonał wyrok.
Tytuł opowiadania: "Zrób to dla mnie, Inka".
Przypominam, że podpisuję tę książkę na Targach Książki w Krakowie w sobotę, 27.10.
Tytuł opowiadania: "Zrób to dla mnie, Inka".
Przypominam, że podpisuję tę książkę na Targach Książki w Krakowie w sobotę, 27.10.
A teraz przedstawiam fragment mojego opowiadania -->>>
I wówczas... wszystko zniknęło: trzymający mnie faceci, mój stary, w sekundzie nie czułam już na sobie obcych rąk. Ktoś mnie złapał i wyprowadził na zaplecze. Do moich uszu doszły tylko okrzyki, przekleństwa; po chwili trzasnęły drzwi i wszystko ucichło. Potarłam oczy i uniosłam głowę. Przede mną stał wysoki ciemnowłosy facet, którego spotkałam w klubie.
– Wszystko gra? – spytał niskim zachrypniętym głosem. Jego ciemnoniebieskie oczy wpatrywały się we mnie łagodnie, ale dostrzegłam w nich jeszcze ślad niedawnej wściekłości.
– Tak – odpowiedziałam spokojnym głosem. Już dawno nauczyłam się panować nad sobą w trudnych sytuacjach, zbyt wiele przeżyłam, abym miała dawać się pokonać przez takie coś.
– Te gnoje już nie będą cię odwiedzać. Czego chcieli?
– Pieniędzy. – Wzruszyłam ramionami. – Skąd się tutaj wziąłeś?
– Z samochodu. – Drgnął mu kącik ust.
– Serio pytam. Przechodziłeś, potknąłeś się i wpadłeś tutaj?
Teraz naprawdę się uśmiechnął. W lewym policzku pojawił się dołeczek. Z jego niewątpliwie groźnym wyglądem to połączenie było doprawdy nokautujące. Też się lekko uśmiechnęłam.
– Coś w tym stylu.
– Słuchaj, nie mamy kasy, aby płacić za ochronę.
– A skąd wiesz, w jakiej branży robię?
Uniosłam brew, spojrzałam na jego lewy bok. Nie widziałam tego, ale byłam pewna, że pod skórzaną czarną marynarką ma zawieszoną broń na szelkach.
– Spostrzegawcza jesteś.
– Po prostu zwracam uwagę na szczegóły.
– To cenna zaleta. Nie musisz się o nic martwić. Waszego sklepu już nigdy nie odwiedzi żadna zbłąkana dusza.
– Ta zbłąkana dusza to był mój tatuś ze swoimi koleżkami.
Widziałam, że przez jego twarz przemknął cień. Zmrużył oczy. Nie chciałabym chyba, aby kiedykolwiek stał się moim wrogiem.
– Nie martw się – powtórzył. – Twój tatuś już nigdy się do ciebie nie zbliży.
– To chyba dobra wiadomość na zakończenie tego gównianego tygodnia.
– Dasz się zaprosić na kolację?
– Nawet nie wiem, jak masz na imię. – Wstałam, on także. Był wyższy ode mnie o głowę. Pachniał pięknie. Podobał mi się. Bardzo.
– Ja nawet nie wiem, jak ty masz na imię.
– Serio?
– Nie. – Znowu się uśmiechnął.
– Wszystko gra? – spytał niskim zachrypniętym głosem. Jego ciemnoniebieskie oczy wpatrywały się we mnie łagodnie, ale dostrzegłam w nich jeszcze ślad niedawnej wściekłości.
– Tak – odpowiedziałam spokojnym głosem. Już dawno nauczyłam się panować nad sobą w trudnych sytuacjach, zbyt wiele przeżyłam, abym miała dawać się pokonać przez takie coś.
– Te gnoje już nie będą cię odwiedzać. Czego chcieli?
– Pieniędzy. – Wzruszyłam ramionami. – Skąd się tutaj wziąłeś?
– Z samochodu. – Drgnął mu kącik ust.
– Serio pytam. Przechodziłeś, potknąłeś się i wpadłeś tutaj?
Teraz naprawdę się uśmiechnął. W lewym policzku pojawił się dołeczek. Z jego niewątpliwie groźnym wyglądem to połączenie było doprawdy nokautujące. Też się lekko uśmiechnęłam.
– Coś w tym stylu.
– Słuchaj, nie mamy kasy, aby płacić za ochronę.
– A skąd wiesz, w jakiej branży robię?
Uniosłam brew, spojrzałam na jego lewy bok. Nie widziałam tego, ale byłam pewna, że pod skórzaną czarną marynarką ma zawieszoną broń na szelkach.
– Spostrzegawcza jesteś.
– Po prostu zwracam uwagę na szczegóły.
– To cenna zaleta. Nie musisz się o nic martwić. Waszego sklepu już nigdy nie odwiedzi żadna zbłąkana dusza.
– Ta zbłąkana dusza to był mój tatuś ze swoimi koleżkami.
Widziałam, że przez jego twarz przemknął cień. Zmrużył oczy. Nie chciałabym chyba, aby kiedykolwiek stał się moim wrogiem.
– Nie martw się – powtórzył. – Twój tatuś już nigdy się do ciebie nie zbliży.
– To chyba dobra wiadomość na zakończenie tego gównianego tygodnia.
– Dasz się zaprosić na kolację?
– Nawet nie wiem, jak masz na imię. – Wstałam, on także. Był wyższy ode mnie o głowę. Pachniał pięknie. Podobał mi się. Bardzo.
– Ja nawet nie wiem, jak ty masz na imię.
– Serio?
– Nie. – Znowu się uśmiechnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz