niedziela, 30 września 2018

Zrób to dla mnie, Inka.

Już 31.10. premiera antologii "Zabójczy pocisk. Polska krew", opartej na prawdziwych głośnych sprawach kryminalnych. Moje opowiadanie poświęcone jest sprawie zabójstwa ministra sportu Jacka Dębskiego. Prezentuję wydarzenia z perspektywy Inki i przedstawiam Państwu jej miłość do gangstera, który wykonał wyrok.
Tytuł opowiadania: "Zrób to dla mnie, Inka".
Przypominam, że podpisuję tę książkę na Targach Książki w Krakowie w sobotę, 27.10. 

A teraz przedstawiam fragment mojego opowiadania -->>>

I wówczas... wszystko zniknęło: trzymający mnie faceci, mój stary, w sekundzie nie czułam już na sobie obcych rąk. Ktoś mnie złapał i wyprowadził na zaplecze. Do moich uszu doszły tylko okrzyki, przekleństwa; po chwili trzasnęły drzwi i wszystko ucichło. Potarłam oczy i uniosłam głowę. Przede mną stał wysoki ciemnowłosy facet, którego spotkałam w klubie.
– Wszystko gra? – spytał niskim zachrypniętym głosem. Jego ciemnoniebieskie oczy wpatrywały się we mnie łagodnie, ale dostrzegłam w nich jeszcze ślad niedawnej wściekłości.
– Tak – odpowiedziałam spokojnym głosem. Już dawno nauczyłam się panować nad sobą w trudnych sytuacjach, zbyt wiele przeżyłam, abym miała dawać się pokonać przez takie coś.
– Te gnoje już nie będą cię odwiedzać. Czego chcieli?
– Pieniędzy. – Wzruszyłam ramionami. – Skąd się tutaj wziąłeś?
– Z samochodu. – Drgnął mu kącik ust.
– Serio pytam. Przechodziłeś, potknąłeś się i wpadłeś tutaj?
Teraz naprawdę się uśmiechnął. W lewym policzku pojawił się dołeczek. Z jego niewątpliwie groźnym wyglądem to połączenie było doprawdy nokautujące. Też się lekko uśmiechnęłam.
– Coś w tym stylu.
– Słuchaj, nie mamy kasy, aby płacić za ochronę.
– A skąd wiesz, w jakiej branży robię?
Uniosłam brew, spojrzałam na jego lewy bok. Nie widziałam tego, ale byłam pewna, że pod skórzaną czarną marynarką ma zawieszoną broń na szelkach.
– Spostrzegawcza jesteś.
– Po prostu zwracam uwagę na szczegóły.
– To cenna zaleta. Nie musisz się o nic martwić. Waszego sklepu już nigdy nie odwiedzi żadna zbłąkana dusza.
– Ta zbłąkana dusza to był mój tatuś ze swoimi koleżkami.
Widziałam, że przez jego twarz przemknął cień. Zmrużył oczy. Nie chciałabym chyba, aby kiedykolwiek stał się moim wrogiem.
– Nie martw się – powtórzył. – Twój tatuś już nigdy się do ciebie nie zbliży.
– To chyba dobra wiadomość na zakończenie tego gównianego tygodnia.
– Dasz się zaprosić na kolację?
– Nawet nie wiem, jak masz na imię. – Wstałam, on także. Był wyższy ode mnie o głowę. Pachniał pięknie. Podobał mi się. Bardzo.
– Ja nawet nie wiem, jak ty masz na imię.
– Serio?
– Nie. – Znowu się uśmiechnął.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz