Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Janka.
"Tragikomiczna farsa o człowieku".
Tak pisze o swojej książce Marta Magaczewska. "Bahama Yellow"
to miejscami dziwna, utopijna, absurdalna opowieść o ludziach
żyjących pod jednym dachem. Zakład DOPC, w którym mieszkają
bohaterowie to surrealistyczne miejsce, zawiadywane przez Tabiołkę.
Kobietę, która obsesyjnie chce zajść w ciążę. Mieszkają tam
także Lelech, Skomroch, Lala, Zajc, Koffel i Kauk. Postaci te są
pełne sprzeczności, wad, lęków, demonów. W niektórych tkwi
pierwiastek dobra, inne są do cna złe i zepsute. Świat, w którym
istnieją, jest nieprzyjazny, odpychający i przytłaczający. Gdy
dochodzi do morderstwa na terenie zakładu, mieszkańcy widzą
winnego w każdym i nikt nikomu nie ufa. Lecz wiedzą, że muszą jak
najszybciej wskazać mordercę, bo inaczej Zakład zostanie
zamknięty, a oni sami przewiezieni w inne miejsca. Nie mogą do tego
dopuścić. Czy wystarczy wylosować? Wskazać przypadkową ofiarę,
której przypiszą rolę kata? A może decyzja ta będzie spowodowana
najniższymi instynktami i zranioną dumą odrzuconej kobiety?
Książka Marty Magaczewskiej pokazuje
jak nisko może upaść człowiek, jak płaskie czasami są jego
myśli, jak małymi wartościami się kieruje. A jednocześnie, jak
bardzo zagubiony potrafi być, jak mocno potrzebuje obecności
drugiego człowieka, jak wiele by poświęcił, aby poczuć odrobinę
ciepła drugiej osoby.
Właściwie ciężko powiedzieć o czym
właściwie traktuje "Bahama Yellow". Psychologiczne
studium człowieczeństwa? Farsa połączona z wątkiem kryminalnym?
Tragiczna opowieść o zagubieniu i pragnieniu szczęścia? Nie
potrafię wybrać właściwej odpowiedzi. Wiem jednak, że jest
napisana bardzo dojrzałym, pełnym metafor, odniesień, porównań
językiem. Zastanawia, pobudza do refleksji, zmusza do uważnej
lektury. Nie jest to łatwa pozycja, którą można przeczytać bez
zbytniego skupienia. Ale czasami warto sięgnąć po coś innego,
innowacyjnego, odbiegającego od trendów i książka pani Marty
właśnie taką jest. Dziwne miasto, pogrążone w smogu, upale,
lepiące się, brudne, kloaczne. Ciemne obrazy, niepokojące dźwięki,
pokraczni ludzie. Wszystko to może wpływać depresyjnie, ale tak
nie jest. Postaci są zarysowane bardzo mocną kreską i pomimo swej
groteskowej niekiedy obskurności, wzbudzają jednak wielość wrażeń
u czytelnika, nie tylko tych negatywnych. Dzieje się tak dzięki
umiejętnej konstrukcji i językowi, zastosowanych przez autorkę. A
do czego to wszystko prowadzi? Do jakiego zakończenia i jakich
wniosków? Na pewno nie znajdziecie tutaj odpowiedzi. I nie wiem, czy
znajdziecie odpowiedź po przeczytaniu tej książki. Najlepiej
sprawdźcie to sami, nie jestem skłonna niczego wam ułatwiać.
"- Jak to jest:zabić? - zapytał
nagle Skomroch, czując, że uspokaja się, a język na powrót
zaczyna drętwieć.
Zajc zamyślił się.
- To takie uczucie... jakby,
wiesz... jakbyś był zupełnie sam na świecie, wokół ciebie była
pustka, w tej pustce były straszne dźwięki i potwory, które
przerażają nie tylko dlatego, że są krwiożercze, ale dlatego,
że są ci zupełnie obce. Bo nie mają w sobie nic z grozy, jaką już
znasz.
Skomroch pokiwał głową. Potem,
czując, że język, nienapędzany adrenaliną, stopniowo wiotczeje,
powiedział:
- Tak mi ciebie szkoda.
I zamilkł na dobre."
dodaję na swoją listę do przeczytania :)
OdpowiedzUsuń:) pomyślę pomyślę :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem po lekturze tej książki i muszę przyznać, że mi się podobała. :) Choć przyznaję, że nie jest łatwa w odbiorze.
OdpowiedzUsuń