piątek, 16 września 2011

Dlaczego napisałam tę książkę?


Jak to się stało, że powstała historia Sylwii i Aleksa? Bo każda historia ma swój początek, wynika z czegoś, nie powstaje ot tak. Czasami są to przeżyte chwile, wydarzenia z przeszłości, czasami coś się człowiekowi przyśni, innym razem gdzieś o czymś przeczyta i opowieść zaczyna nabierać kształtów w umyśle autora. W przypadku "Zakładu o miłość" sprawczynią wszystkiego była moja przyjaciółka Sylwia. Gdy zakończyłam we wrześniu 2010 pisać trzecią część trylogii Zakrętów losu – Historię Lukasa, byłam wypomopowana jak pompa strażacka po walce z żywiołem. To jedna z moich najbardziej ulubionych książek (oczywiście Historia Lukasa, nie pompa) i kosztowała mnie wiele, dlatego też postanowiłam zrobić sobie dłuższą przerwę. Ale przecież przy takich wariatkach, jak Sylwia i Kasia, jest to rzecz prawie niemożliwa. Tym razem Sylwia przypuściła atak.

- No i co? Nic nie piszesz? - spytała przez telefon, z jakąś nutą niecierpliwości w głosie.
- Muszę odpocząć.
- Taa, odpoczywać będziesz na emeryturze. - Niby ma wielkie serce, ale potrafi być nieubłagana.
- Wykończyła mnie ta książka.
- Bo za dużo w niej dramatu. Napisz coś lekkiego. Jakiś romansik. Miły i przyjemny, taki do relaksu...
- Nie umiem.
- Jasne, nie chcesz po prostu. Wiesz, ona i on, ona z jakiejś dobrej rodziny, on po przejściach, wyparł się wszelkich pozytywnych uczuć, takie tam, a potem bach bach i happy end. To co? Piszesz?

 No i napisałam. Tylko... Gdy Sylwia i Kasia czytały na bieżąco to co piszę, w końcu nie wytrzymały:
- Cholera! To miał być romansik, lekki i przyjemny! Zero dramatów. A ty co znowu robisz??? Jesteś niereformowalna!
 
No cóż. Jestem. Tak więc z pozornie błahego pomysłu urodziło się coś, co powinno wywołać łzy i wzruszenie. I może mam spaczony charakter, ale jeśli tak się stanie, to bardzo będę zadowolona:)
Dodam jeszcze, że na początku opowieść miała tytuł "Historia pewnego zakładu", ale w końcu zmieniliśmy na "Zakład o miłość", bo ten pierwszy tytuł mógłby sugerować, że opisuję jakiś zakład produkcyjny, albo co gorsza pogrzebowy:)
Czekam zatem z niecierpliwością na 9 listopada i na Wasz odbiór tej powieści.

18 komentarzy:

  1. My także z niecierpliwością czekamy na twoją najnowszą książkę. Ja już czuje, że będzie ona grała na emocjach.
    Dobrze, że masz tak wierne i oddane przyjaciółki, które stoją nad tobą z przysłowiowym ,,młotem'' i mobilizują do działania, dzięki czemu i my czytelnicy będziemy mieli z tego korzyści :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i bardzo dobrze, że gonią Cię do pisania. Co bym czytała, gdybyś zrobiła sobie dłuższy odpoczynek? No fakt... Przespałabym wreszcie spokojne noce, bo po premierze nie walczyłabym z czasem o dobycie Twojej książki, a nie zarwałabym godzin przeznaczonych na sen. ;)

    Chcę żeby już był 9 listopada!


    P.S. Nie wiesz przypadkiem, kiedy ukaże się 2 część "Zakrętów losu", bo ja tu z niecierpliwości niedługo korzenie zapuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lena, nie wiem, najpierw padła data grudzień 2011, ale wątpię. Pewnie premiera przesunie się na wiosnę 2012.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aguś nie możesz iść jeszcze na emeryturę, bo bez Twoich książek czytelniczki (w tym oczywiście ja) rozniosłyby wydawnictwa w proch domagając się książek i obawiam się że zamiast telefonów miałabyś zapchaną skrzynkę mejlową z prośbami lub żądaniami o kolejną książkę tak więc sorry majory ale emerytura od pisania musi poczekać :D

    już się tego 9 listopada nie mogę doczekać :) ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku... Chyba specjalnie kusicie nas... Ja tu jak na szpilkach siedze, a tu jeszcze takie, takie...no! Dręczenie o! A kiedy będzie wydana druga część Zakrętów losu? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaa... dopiero zauważyłam pytanie Leny i odpowiedz :D
    Jeszcze tyle mamy czekać?? Idę popłakać w koncie ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. napisałam powyżej;) teraz po prostu nie jestem w stanie podać terminu, ale nauczona doświadczeniem, przypuszczam że w okolicach wiosny 2012

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś inaczej przypominam sobie tę rozmowę.... ale zasadniczy przekaz jest taki sam... w tamtej musiałoby być znacznie więcej kropek (piiiip) Ale teraz cię nie męczę. A ty się Lenko nie martw. Aga może przez 5 lat nie pisać, tyle książek czeka na wydanie. A ja tu tupam. 2 część ZL, 3 część ZL czeka, a potem... JK, ON, WZ, ZGS... eh...
    A tu się kolejne wiekopomne dzieła tworzą...

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze, że zdecydowałaś się zmienić tytuł, bo faktycznie wersja początkowa mnie od razu skojarzyła się z zakładem pogrzebowym:) Już nie mogę się doczekać, kiedy ją przeczytam:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Sil - dobrych dzieł nigdy za wiele. Jak dla mnie książki Agnieszki mogą być wydawane co miesiąc i co ten miesiąc mogę nawet zarywać noce :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Lena nawet nic nie mów.. w Polsce wydawanie książek jest na poziomie żłobka... raczkuje

    OdpowiedzUsuń
  12. Co fakt to fakt. Zanim się człowiek czegoś doczeka, to prędzej wykituje.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mogę się doczekać czytania:) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak to się dzieje że końcowy efekt jest inny od zamierzonego?

    OdpowiedzUsuń
  15. bo to prawda, że ksiązka żyje swoim życiem, bohaterowie postepują wbrew temu co chce autor, a nasze wewnętrzne skłonności i tak biorą górę. I tak cud, że nie było w tej książce wątku kryminalnego;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zaczyna mnie skręcać z ciekawości. Nic nie czytałam :-/

    OdpowiedzUsuń
  17. Agnesto, jeszcze nic straconego:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Masz rację Agnieszko, w pewnym momencie pisania bohaterowie zaczynają żyć swoim życiem... :)

    OdpowiedzUsuń