Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika.
O czym myślicie, idąc przez betonowe dżungle, blokowiska
pełne niebezpiecznych załomów, ponure klatki schodowe upstrzone dziesiątkami
drzwi? A gdy spotkacie mieszkańców tych dwudziestowiecznych więzień, upchanych
ludźmi jak przepełniony Alcatraz, to jaka pierwsza myśl przychodzi wam do głów?
Widzicie łysola w dresie, z łańcuchem na szyi i wbijacie wzrok w ziemię, żeby
tylko ten dresiarz nie wykazał troski o wasze problemy.
Przedstawicielem tej grupy społecznej, z którą lepiej nie
spotkać się na nieznajomym osiedlu, jest bohater książki „Bóg nosi dres”, która
jest debiutem powieściowym młodego twórcy, Piotra Sendera. Bohater ten jest
niemal modelowym wzorem tego, jak powinien wyglądać i zachowywać się dresiarz.
Chodzi na siłownię, jest nieźle napakowany, nosi dres i ukochane adidasy,
jeździ starym golfem, pali jak smok i żłopie piwo. Mieszka z przepisową Barbie,
której głównym zajęciem jest malowanie paznokci, chodzenie do fryzjera i
robienie makijażu. Czasami nawet wydaje mu się, że ją kocha. Czasami… sam nie
wie co to oznacza. Przedstawiona historia ma dwa wymiary. Jeden, to
teraźniejszość i życie mężczyzny, a także wątek sensacyjny, w którym dużą role
odgrywają źli chłopcy z miasta, utracona miłość i handel ziółkami. Drugi
wymiar, to przeszłość, w której poznajemy dramatyczne losy bohatera, a także
Emmanuela, w którym to bohater jako dziecko, upatrywał Boga. Bo żyjąc w domu, w
którym alkohol był bogiem dla rodziców, dziecko musiało znaleźć jakiś wzorzec,
na którym mogło się oprzeć. Aby nie zginąć.
Ale… czy nie zginęło? Jakie życie teraz prowadzi? Złe?
Dobre? Na pewno proste. W miarę normalne. Bo nie tylko jest dresiarzem. Jest również
studentem, ma przyjaciół, dla których jest w stanie poświęcić wiele i
wspomnianą wyżej Natalię, która stara się o niego dbać i chyba jest dla niego
ważna. Tylko… ciągle coś w nim siedzi, może to wydarzenia z dzieciństwa, a może
to, co wydarzyło się, gdy już był dorosły.
Podejrzewam, że po przeczytaniu tej książki, niejeden
czytelnik będzie się zastanawiał, co właściwie się stało? Co sprawiło, że tak a
nie inaczej potoczyły się losy bohatera. I co oznacza zakończenie? Na pewno nie
jest to lektura, którą się przeczyta i zapomni. A dodać muszę, że czyta się ją
naprawdę błyskawicznie. Autor stworzył dojrzałą historię, świetnie napisaną,
która wzrusza, wzbudza do refleksji a w niektórych momentach wywołuje łzy. A to
wielka sztuka, zwłaszcza, że użyty język często jest bardzo wulgarny, a
przedstawione sceny okrutne i jednocześnie bardzo obrazowe.
Na mnie ta książka zrobiła ogromne wrażenie, z tematu
oscylującego wokół pop kultury i subkultury powstała przejmująca opowieść o mężczyźnie,
który naznaczony okrutnym dzieciństwem, stara się odzyskać swoje człowieczeństwo
i ciągle wierzyć, że Bóg gdzieś tam istnieje. Polecam, świetna pozycja
współczesnej literatury.
"Czasami mam wrażenie, że przyciągam głupich ludzi.Myślę sobie, że jestem jak magnes dla pustych łbów. Dla blond landrynek, dla debilnych hydraulików, dla ciot listonoszy, dla zadufanych profesorów, sukowatych sklepowych. Gdybym mógł przyciągnąć ich wszystkich naraz i na przykład wysadzić w powietrze mocnymi ładunkami, to jeszcze bym zrozumiał. A tak pojedynczo, to co?"
Czytałam i też jestem pod wrażeniem, Uważam, że autor doskonale oddał realia ,,dresiarskiej'' grupy społecznej. Naprawdę książka świetna i warta przeczytania.
OdpowiedzUsuńInteresująca książka poruszająca temat środowiska, które rzadko jest gości w literaturze
OdpowiedzUsuńNa mojej półce już stoi i zaraz po nią sięgnę. Twoje recenzja tylko upewniła mnie w tym. :)
OdpowiedzUsuńJuż cyrysia mnie do niej przekonała ;) Teraz jeszcze bardziej chce ją przeczytać ;)
OdpowiedzUsuń