Magdalena Zimniak debiutowała powieścią „Szlak”. Nie miałam
okazji jeszcze przeczytać tej książki. Z twórczością autorki spotkałam się w
momencie ukazania się „Willi”. Powieści, która była nominowana do nagrody
Srebrnego Kałamarza w ubiegłym roku. Powieści, która zajmuje wysokie miejsce na
mojej osobistej top ten. Dzisiaj
skończyłam czytać najnowszą książkę Magdy, a jest nią „Pokój Marty”.
Jest to dziwna książka. Czasami magiczna, innym razem do
bólu realistyczna, okrutna, pełna żalu. A często też irytująca. Wywołuje
emocje, a to bardzo dobrze. Bohaterką powieści jest Marta-licealistka, córka
znanego pisarza. Karol i Marta mają tylko siebie, ich żona i matka zginęła
kilka lat wcześniej, zostawiając w rozpaczy swoją rodzinę. Karol przeszedł
przez piekło, zanim dotarło do niego, że ma jeszcze córkę, która wciąż żyje i
potrzebuje jego opieki. Zresztą wydaje mi się, że Karol raczej na chwilę
zamknął drzwi do tego osobistego piekiełka, ono ciągle na niego czeka. I czyha.
Lecz w tej chwili mężczyzna uporał się z własnymi demonami (przynajmniej takie
sprawia wrażenie), odniósł sukces i kupił piękny dom. Marta wraz z ojcem
przeprowadza się do nowego miejsca i już wkrótce w życiu dziewczyny zaczynają
pojawiać się dziwne obrazy z przeszłości. To tylko sen? A może resztki energii
po dawnych mieszkańcach domostwa? Powoli dziewczyna odkrywa karty przeszłości,
sięgające czasów wojny, bardzo bolesne i okrutne. W jej życiu osobistym też
pojawia się coś nowego, innego, niespodziewanego. Marta wikła się w
skomplikowany związek, nawet zakazany, a na pewno trudno akceptowany. I przez
jej ojca i przez koleżanki i przez ogół. Licealistka rzuca się całą sobą w tę
dziwną miłość, odsuwa od ojca, który też zaczyna się nieco irracjonalnie
zachowywać. Przeszłość atakuje bohaterów, teraźniejszość dokłada swoje,
przyszłość staje się niejasna. I bardzo niebezpieczna. Bo ukochany Marty ma
swoje przeżycia, tragiczne wspomnienia, obrazy z dzieciństwa zakrywają mu
czasami realne postrzegane rzeczywistości i zafałszowują odbieranie odczuć
bliskiej mu osoby. Tragedia zbliża się powoli, ale cierpliwie, uderzając w
odpowiednim momencie i burząc ten wątły świat, jaki bohaterowie starali sobie
budować.
Magdalena Zimniak po raz kolejny sięga w swojej powieści po
tematy trudne, niejednokrotnie tabu, ale przecież znane i często występujące w
obecnym i nie tylko obecnym świecie. Gwałty na kobietach w czasie wojny,
znęcanie się rodziców nad dziećmi, pedofilia, gwałty na więźniach. Fascynacja
starszym mężczyzną, brak zaufania do bliskich, narkotyki, łatwy szmal. To wszystko
można znaleźć w tej powieści o tak niepasującej do jej treści okładce. Bo to
nie łagodna i magiczna historia. To kawał dającej do myślenia prozy o wszelkich
brudach życia, jakie tylko możemy sobie wyobrazić. Oczywiście, jest kilka
rzeczy, które nie do końca do mnie przemówiły. Związek Marty i Eryka, ich
nieskrępowanie i oficjalne pokazywanie, że są razem. Trochę mi to nie pasowało,
bo mimo wszystko, takie związki raczej trzyma się w ukryciu. Sama Marta
niejednokrotnie mnie irytowała i sytuacja związana z jej błyskawiczną wyprowadzką
wydawała mi się troszkę nierealna. A
raczej zbyt pochopna. No, ale może tak właśnie reagują zakochane nastolatki?
Pomimo tych malutkich uchybień (według mnie oczywiście, to
mój subiektywny odbiór), powieść jest napisana dynamicznym, wciągającym
językiem, postaci wzbudzają emocje, a
przedstawione wydarzenia niejednokrotnie powodują zaciskanie zębów w niemym
geście nienawiści lub wściekłości. Nie dajcie się zwieść tej okładkowej dziewczynie,
„Pokój Marty” to miejsce, gdzie nie spotkacie niewinności, tam może was spotkać
tylko groza, ból i próba zrozumienia przeszłości. Polecam.
Słyszałam dużo dobrego o tej książce, jeśli uda mi się ją kiedyś dorwać, na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńTeż przeczytam - pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZamierzam się za nią rozejrzeć. Bardzo lubię książki tego typu.
OdpowiedzUsuń