"Gdy Adam
Księżopolski w przyszłości wspominał tamtą noc, jedyne, co pamiętał, to moment,
w którym został poderwany do góry i rzucony z wielką siłą na ścianę. Słyszał
krzyki swoich kumpli, głuche uderzenia ich ciał o podłogę bądź o sprzęty
domowego użytku. Lecz nie skupiał się nad tym, nie analizował, bo został
podniesiony do pionu, jakby ważył dziesięć deko i ze zdumieniem zorientował
się, że nie dotyka stopami podłoża. Jakiś wielki facet trzymał go za gardło, a
w jego oczach zobaczył czystą, zimną nienawiść. Miał wrażenie, że skądś zna
tego faceta, ale zamroczony alkoholem i narkotykami umysł, a teraz jeszcze
poddany głębokiemu stresowi i wszechogarniającemu strachowi, nie potrafił sobie
przypomnieć, skąd zna tego wielkoluda.
Łukasz czuł,
że wystarczyłby jeden ruch, a złamałby kark temu śmieciowi, uwalniając świat od
kolejnego chwasta zabierającego tlen bardziej wartościowym istotom. Ale nie
mógł tego zrobić, bo miał jeszcze kilka rzeczy do wykonania, a poza tym szkoda
by było iść do więzienia za zlikwidowanie takiej kupy gówna, jaką był pan
prezes Księżopolski.
– Kim jesteś?
Co chcecie? – wyjąkał, patrząc z przerażeniem w lodowate niebieskie oczy.
– Jestem
twoim koszmarnym snem… – powiedział Łukasz spokojnym głosem.
– Znam cię…
– Dopiero
mnie poznasz, obiecuję. – Łukasz puścił gardło mężczyzny, który skulił się i
zaczął kaszleć, ale nie miał czasu, żeby doprowadzić się do porządku, bo poczuł
silny ucisk na karku i w tym samym momencie został popchnięty w kierunku łazienki.
Tam stanął przed lustrem i zobaczył, że stoi za nim ten przerażający wielki
facet.
– Powiem ci,
skąd mnie znasz. Z parkingu przed Magnolią.
Łukasz
zobaczył zrozumienie w oczach trzymanego przed sobą mężczyzny, a zaraz potem
przerażenie.
– Ale,
człowieku, mówiłeś, że nic nie chcesz, że nie ma sprawy.
– Bo nie ma.
W dupie mam samochód. Chcę, żebyś popatrzył w lustro i powtarzał za mną. –
Wzrok Łukasza nie miał w sobie nic z człowieczeństwa. Wyglądał teraz jak
pozbawiona uczuć maszyna, której jedynym zadaniem jest zabijanie.
– Ale o co ci
chodzi? – Adam próbował się wyrwać, ale Łukasz wbił w jego kark palce jak
kleszcze, wywołując u niego jęk bólu.
– Powtarzaj,
śmieciu, co ci powiem! – wysyczał do ucha przerażonego mężczyzny.
– Co mam
powtarzać? – Księżopolski zaczął trząść się ze strachu, a po jego nogach
pociekł ciepły strumień moczu.
– Jestem
najgorszym gównem, jakie mogło pojawić się na tym świecie. Powtarzaj. – Łukasz
wbił pięść w nerki mężczyzny, który zgiął się w pół, wyjąc z bólu. – Mów!!! – ryknął
Łukasz, a wtedy Księżopolski zaczął powtarzać wszystko to, co mówił mu do ucha
wściekłym szeptem ten wielki przerażający człowiek.
– Biłem,
gwałciłem, traktowałem jak śmiecia moją żonę. Zmieniłem jej nawet imię, jakby
była pierdoloną zabawką kupioną na targu. Pożyczałem ją moim kolegom, bo tak
się robi z ulubionym gadżetem. Pożycza się najlepszym kumplom.
Księżopolski
powtarzał to wszystko, płacząc, smarkając, plując, a Łukasz za każdym razem
wbijał twarde pięści w ciało tego mężczyzny, utrzymując go w pionie i nie
pozwalając odwrócić wzroku od ich odbić w lustrze. W końcu odwrócił
słaniającego się mężczyznę i spojrzał mu prosto w oczy.
– A teraz,
skoro miałeś jaja, żeby poniewierać swoją żoną, zrób to samo ze mną, śmieciu.
Już! – Łukasz puścił go, a on upadł na kolana, plując i charcząc. – Wstawaj,
panie prezesie. Wstawaj! –wrzeszczał, a Księżopolski nie był w stanie podnieść
się na nogi. Łukasz poderwał go do góry i wysyczał mu twarz: – Teraz ja będę
mówił, a ty kiwaj głową, czy rozumiesz, co do ciebie mówię. Kapujesz?
– Ttak… – wyjąkał
zakrwawiony mężczyzna.
– Zapomnisz,
że istniał ktoś taki jak Magda i ktoś taki jak twój syn, Kacper. Dasz jej
rozwód, zapłacisz tyle, ile będzie chciała. Kupisz jej mieszkanie. I, kurwa,
nigdy więcej się do niej nie zbliżysz.
– Jesteś
nienormalny… – wyszeptał Adam, patrząc przerażonym wzrokiem na Łukasza.
– Jestem. – Ten uśmiechnął się szeroko. – Wiesz, co robiłem z
takimi gównianymi damskimi bokserami? Wywoziłem do lasu. I kazałem kopać dół.
Masz szczęście, że obiecałem komuś, że tego nie zrobię. Ale pamiętaj… Moja
obietnica wiecznie trwać nie będzie. A za to, co jej zrobiłeś, skurwysynu… Nie
prześpisz spokojnie ani jednej nocy. Bo ja wrócę. Pojawię się nie wiadomo skąd
i nie wiadomo kiedy. Nigdy nie będziesz tego wiedział. Nie będziesz się mnie
spodziewał. I przypomnę ci, kim naprawdę jesteś. Znowu staniemy przed lustrem i
wyrecytujesz swoją jebaną mantrę. Że jesteś nic nie wartym, żałosnym skurwielem,
który nie szanuje nikogo i niczego. A teraz, panie prezesie… – Łukasz podniósł
go do góry, czując jego wiszące w powietrzu stopy. – Dobranoc, śmieciu! – Wziął
głęboki zamach i uderzył mężczyznę głową w sam środek czoła."
Kusisz i intrygujesz :)
OdpowiedzUsuńbrzmi świetnie.
OdpowiedzUsuńczekam i czekam :)
OdpowiedzUsuńaż miałam ciarki na rękach...^^ kiedy przewiduje Pani premierę ;)?
OdpowiedzUsuńCala trylogia ukaze sie jesienia tego roku:)
OdpowiedzUsuńTo ja chcę, żeby już była jesień :)
OdpowiedzUsuńw sumie lato jest fajne, ale też z utęsknieniem czekam na premierę:)
OdpowiedzUsuńCała trylogia juz jesienia?Jak tu dotrwac?
OdpowiedzUsuń