Powiem szczerze, a raczej napiszę, że nie wiem jak mam
zinterpretować to, co czuję po lekturze tej książki. Z jednej strony nie mogę
za wiele powiedzieć o jej wartości intelektualnej, bo z założenia chyba ta historia nie miała nieść za sobą uczty dla duszy, z drugiej zaś, „50 twarzy
Greya” jest opowieścią, która w pewien przekorny sposób wciąga i sprawia, że czyta się ją w
błyskawicznym tempie. Pamiętam tę opowieść, kiedy była jeszcze fanfiction „Zmierzchu”,
wówczas przeczytałam tylko fragment i nie miałam zamiaru czytać całości. Teraz
jednak, wskutek wielkiego szumu na rynku wydawniczym, wszechobecnych reklam i
ogromnej popularności za oceanem, postanowiłam zgłębić historię Edwarda i
Belli, ups, przepraszam, Anastasii i Christiana.
Bohaterką książki jest młoda dziewczyna Anastasia Steele,
zahukana i zakompleksiona, ciągle przygryzająca ze zdenerwowania wargę
absolwentka koledżu. Czy dla wielbicielek serii o Cullenach nie brzmi znajomo?
Christian Grey to bajecznie bogaty przystojniak, o którym krażą legendy,
wszystkie kobiety i część facetów się do niego ślinią, a sama Anastasia jest
nim zafascynowana. Grey to także właściciel wielkiego biznesowego imperium
(przymiotnik wielki odnosi się do wszystkiego, co posiada Christian), pięknego
apartamentu, helikoptera, odrzutowca i innych „męskich” zabawek. A skoro już
jesteśmy przy tym temacie, to gry i zabawy Christiana są także interesujące.
Posiada specjalne pomieszczenie w swoim luksusowym mieszkaniu na trzydziestym
piętrze, gdzie z lubością trenuje swoje „uległe”.
Pewnego razu zahukana Anastasia trafia do samego gniazda
zła, którym jest gabinet Greya w jego biurowcu, aby przeprowadzić z przystojniakiem wywiad,
zastępującym tym samym swoją przyjaciółkę. Pomiędzy dwójką tak odmiennych i nie
pasujących do siebie ludzi rodzi się niebezpieczne napięcie, które jest dopiero
początkiem wydarzeń. Grey zamienia się w stalkera, który śledzi i wie wszystko
o nieśmiałej Anastasii. I już wkrótce dziewczyna staje przed dziwnym wyborem, a
właściwie propozycją. Nietrudno się domyśleć, którą drogą pójdzie, zwłaszcza że
spija każde słowo z ust zniewalającego Christiana. Lecz nie wie jeszcze, że to
dopiero początek, a Grey skrywa wiele tajemnic, które sprawiają, że ciemna
strona jego natury nader często bierze go we władanie.
„50 twarzy Greya” to pierwsza część trylogii, napisana przez
E.L. James. To książka, której fabuła oparta jest głównie na scenach miejscami fantazyjnego,
a czasami mniej pociągającego seksu, które pojawiają się praktycznie w każdym
rozdziale. Grey ma niespożyte siły, zawsze twardy i gotowy, a Anastasia, której
podświadomość czasami podpowiada, co powinna zrobić, roztapia się w ramionach
milionera jak ciepłe masło.
No dobrze, powiem szczerze, że lubię książki z zabarwieniem
erotycznym, mocnymi scenami seksu, parującymi pożądaniem, pragnieniem. Ale w
tej powieści było ich tak wiele i tak często się powtarzały, że pod koniec
byłam nimi trochę znudzona. „Dojdź dla mnie mała”, „jesteś wilgotna dla mnie”, „nie
dotykaj mnie”, stawało się normą, a przez to nie wywoływało większych wrażeń.
Ale z drugiej stony zainteresowała mnie przeszłość Greya i przeżycia z
dzieciństwa, które doprowadziły do takich, a nie innych zachowań. I pewnie dlatego
sięgnę po część drugą, bo nikła we mnie tkwi nadzieja, że może w kolejnej
odsłonie będzie więcej tajemnic i
zagadek z przeszłości. Co pewnie jest nadzieją płonną, biorąc pod uwagę charakter
tej książki. No cóż. Ani nie polecam, ani nie zachęcam, sprzedaż tej historii i
tak bije wszelkie rekordy, więc mój głos niewiele zmieni. Jedyne co mogę stwierdzić w podsumowaniu, że promocja tej opowieści to mistrzostwo w marketingu i PR.
I wiem, że nie powinnam, ale ten obrazek mnie niezwykle rozbawił:
nie wiem czy dla mnie...
OdpowiedzUsuńZgadzam się - promocji można jej pozazdrościć. Muszę przyznać, że ciekawi mnie ta historia, gdyż nie czytałam jeszcze żadnej powieści tak bardzo erotycznej. Nie sądzę, abym ją kupiła, ale gdy trafi się okazja pożyczenia od kogoś to nie omieszkam jej wykorzystać. Jestem ciekawa, jakie będą moje odczucia :)
OdpowiedzUsuńJa tam jestem zażenowana podczas czytania niektórych scen, które są po prostu idiotyczne. Jestem dopiero w połowie, bo jakoś mnie nie ciągnie do tej historii, ale jak na razie fabuła jest niezwykle przewidywalna.
OdpowiedzUsuńzdziwisz się jak skończysz lekturę jak bardzo się mylisz piszą "przewidywalna" =)
UsuńZ ogromną ciekawością sięgnęłam po tę recenzję i cieszę się, że ją przeczytałam. Mam podobne podejście, lubię dobrze napisane sceny erotyczne, ale ich przesyt bywa dla mnie nużący. Bardzo ciekawi mnie, czy ta książka spodobałaby mi się pomimo tego, z pewnością dowiem się tego, tylko kwestia czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Słyszałam, że tłumaczenie jest nieciekawe i Twoje cytaty to potwierdzają. Tej książki nie powinno się tłumaczyć lub aby zachowała pewien smak, powinno się troszkę ją ułagodzić, bo po polsku wszystkie te sceny i dialogi "podczas" nie brzmią dobrze, a w oryginale fajnie podkręcają atmosferę. :) Czytałam prawie całość jako ff, potem półtora części jako książkę, a teraz dostałam całą trylogię w oryginale na urodziny. Wytrawny prezent, nie? ;) To jest porno dla kobiet, nie ma co tego kryć, i mnie się podoba, bo nie biorę ilości seksu na serio. Facet musiałby pożerać niebieskie tabletki garściami. Jest młody, ale bez przesady. Co mogę polecić przyszłym czytelnikom: jeśli umiecie angielski, lepiej zaserwować sobie książeczki w oryginale i faktycznie nie należy wiele oczekiwać, choć w całokształcie (trylogii) można jednak znaleźć ciekawą historię poskromnienia Bestii przez Piękną. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to jedna z najlepszych książek jakie czytałam. Niedawno dostałam całą trylogię w prezencie - w oryginale. Czytając kilka opinii na temat polskiego tłumaczenia i widząc niektóre cytaty, muszę powiedzieć, że nie ma to nic wspólnego z oryginałem. Angielska wersja to nie pornografia jak niektórzy twierdzą, ale erotyka. Owszem, sceny są ostre. Tylko trzeba się zastanowić, czy niektóre z tych scen nie są odtwarzane na co dzień w naszych własnych sypialniach? Poza tym, to nie jest książka wyłącznie o seksie. To jest niesamowita opowieść o tym, jak bardzo można się zmienić i o tym, jak często miłość jest lekarstwem na popapraną przeszłość. Oni uczą się dawać i brać miłość.
OdpowiedzUsuńKrótko mówiąc, angielską wersję polecam 10000000000000000000000000000000000000%
Tak się cieszę że trafiłam na tą recenzję... Póki co miałam do czynienia wyłącznie z jej otoczką, tym niesamowitym marketingiem, który sprawił, że uwierzyłam, że to naprawdę fenomenalna książka. Dobrze, że sprowadziłaś mnie na ziemię, przynajmniej nie będę się dwoić i troić by ją zdobyć. Choć kto wie, może jeszcze kiedyś przeczytam, tyle że w wersji angielskiej. Zobaczymy czy będzie faktycznie o wiele lepsza, jak twierdzą niektóre osoby...
OdpowiedzUsuńja z kolei względem tej książki mam dość mocno określone stanowisko, dzisiaj dodałam na swoim blogu recenzje, możesz zerknąć. Ale w wielkim skrócie - uważam, że jest to toalny gniot i gdyby nie sceny łóżkowe (eufemizm!), to nie sprzedawałaby się nawet w połowie tak, jak się sprzedaje.
OdpowiedzUsuńGdyby nie sceny łóżkowe (sic!) i natarczywa i kosztowna reklama, dodajmy;)
OdpowiedzUsuńGdy zobaczyłam recenzję 50 Shades musiałam przeczytać. I znając oryginał oraz dalszą część mogę zapewnić, że nadzieja na obrazy z przeszłości Pana Greya nie jest płonna. Książkę jak i całą trylogię bardzo cenię. Sceny seksu są i uważam że delikatne złagodzenie w polskim tłumaczeniu to karygodny pomysł, ze względu na szacunek dla autorki. Bo do każdego autora należy go mieć. Napisała i wydała coś co dla niej znaczy o wiele więcej niż możemy sobie wyobrazić. Ja też pamiętam słynne chomikowe MOTU i wtedy tłumaczenie zostawiało wiele do życzenia. Gdy tylko zobaczyłam w internetowej księgarni słynną okładkę z krawatem myślałam że padnę. Polskie wydanie też znalazło się na mojej półce i gdybym miała decydować kupiłabym książkę po raz kolejny. Szanuję zdanie innych odnośnie tego iż uważają że scen seksu jest za dużo, jednak gdy na jednej ze stron pod recenzją przeczytałam post młodej dziewczyny że książka jest wręcz uciążliwie nudna prawie padłam ze śmiechu. Erotyka różnie widziana ale autorka wchodząc w tematykę BDSM nie będzie w końcu pisać jak to Ana popada w rozkosz na jedwabnej pościeli zatracając się w zupełnie innym świecie ... i tak przez 600 stron?? No coś wtedy byłoby chyba nie tak. Skoro pisać o Panu i jego Uległej to chyba nie w różowych kolorach. Druga część trylogii jest moją ulubioną i myślę, że osoby, które wpadły czytając część 1 utopią się w 2. Pozdrawiam Gosia.
OdpowiedzUsuńBardzo dużo emocji budzi ta książka, nic dziwnego SM to temat skrzętnie przez wielu skrywany. Na pewno coś takiego bardziej rajcuje mężczyzn, kobiety dużo mniej. W tej książce kobieta jest bardzo uprzedmiotowiona, sama, choć z pewnymi oporami na to się zgadza. Nigdy mnie takie relacje nie kręciły, bo uważam, że za dużo jest wokół przemocy, wulgaryzmów i pewnego zdziczenia obyczajów. Niemniej jednak są amatorzy takiego seksu i skoro OBOJE na to wyrażają zgodę, nie ma sprawy. Interesuje mnie DLACZEGO ludzie szukają takich właśnie relacji. .Czy fakt uwiedzenia przez kobietę w bardzo młodym wieku może mieć aż takie następstwa? Dlaczego Grey ma taką obsesję na punkcie dotyku, dlaczego tak spłyca relacje, sprowadzając je tylko do wymyślnych technik seksualnych? Nie wiem, skąd takie parcie na sponiewieranie innego człowieka? Świadczy to o braku głębszych więzi międzyludzkich; empatii, współczucia, zrozumienia.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam si z opinia ,że książka jest nudna. Myśle, że została napisana, nie po to , by szokować, ale by pokazać, że takie instrumentalne traktowanie kobiety wyzwala perwersyjną przyjemność. To poważne zaburzenie. Dopóki jedna taka osoba jak Grey nie zrobi czegoś w tym kierunku, nic z poprawy nie wyjdzie. Ci ludzie uważają zapewne, ze niczego złego nie robią, podpisują przecież jakieś umowy na zasadzie dobrowolności. Skoro Grey miał tych "uległych " aż 15 i wszystkie odeszły, znaczy to dla mnie tylko jedno: żadna kobieta na dłuższą metę takiej poniewierki nie wytrzyma. One same się na początku oszukują i łudzą, że skoro facet bogaty, wykształcony, oczytany, umuzykalniony to nie może być zły. Faszyści też przecież kochali Haendla, Schuberta, Mozarta i innych muzyków!Każda wcześniej czy później zechce miłości, czułości i zrozumienia, a nie tylko bycia seksualną maszynką do zaspokajania wyuzdanego seksu. Skoro tak książka sprzedała się w tak wielkiej ilości egzemplarzy, znaczy tylko tyle, że jest zapotrzebowanie na takie tematy i klimaty, bo być może problem wcale nie jest marginesowy. Faktycznie przecież wiele kobiet w małżeńskiej sypialnie przeżywa katusze, gdy małżonek traktuje ja jak seksualny poligon doświadczalny. I komu ma się poskarżyć? Księdzu?
Pozdrawiam.Mira
Ja właśnie dzisiaj skończyłam czytać :)
OdpowiedzUsuńPochłonęłam całą książkę w 1,5 dnia. Dla mnie boska. Świetnie napisana. Ja bardzo polecam :)
mam podobne odczucia, przeczytałam ja do konca tylko dlatego ze interesuje mnie postac greya, reszta faktycznie nuzy i sie powtarza:(
OdpowiedzUsuńKsiążka wspaniała już nie mogę doczekać się drugiej części dawno takiej nie czytałam
OdpowiedzUsuńa jaki jest tytuł 2 czesci tej fantastycznej ksiazki
OdpowiedzUsuńCiemna strona Graya
OdpowiedzUsuńWłasnie skńczylam czytać 1 część i jestem jeszcze w szoku tak wiele uczuć i doznań mną targa Moze za bardz wczułam sie w postac Anastazii.Dla MNIE SUPER książka nie moge sie doczekać nastepnej części Polecam
OdpowiedzUsuńOj zgadzam się zgadzam z tym tyle emocji.. 2 część jest jeszcze lepsza przezywałam to wszystko razem z Aną;)
Usuńcoz spodziewwałam sie wiecej po II czesci - autorka zbywa czytelnika znow te same sceny a Gray zmienia sie w kocurka - o litosci - ja spodziewałam sie juz nawet po okładce cos niesamowitego -a te bicie itp... mnie nie rusza - oczywiscie waniliowy sex tez nie - ale mozna posiedziec ciut dluzej nad ksiazka i wyprodukowac cos elektycznego - a to ze ma skrzywiona psyche to jakak mozna tluc kogos za to - idzie sie do lekarza - autorka widac lubi przemoc albo za duzo patrzyla na zmierzch - ja proponuje zeby na koncu okazal sie miłosnikiem wypijania krwi z postaci Any - która to zmienia swoje poglady ze wgledu ze go kocha - i razem uczestnicza w zbiorowym "zblizeniu" wlaczajac w to 2 ulegle które wczesniej posiadł :D
OdpowiedzUsuńWczoraj w nocy skończyłam ją czytać.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem.
Denerwuje mnie tylko używanie przez Ane słowa kuźwa,jakby nie można było powiedzieć kurwa i nadużywanie zwrotu św Barnabo (jakaś fałszywa cnotliwość)
Jeśli ktoś uważa ,że to jest porno, to polecam Kińskiego ,Ja chcę miłości'
Kazdy lubi to co go kreci... taka jest skryta mniej lub bardziej natura czlowieka. Manuela Gretkowska tez sie zanurzala w tej pikantnej tematyce. Ciekawe czy ekranizacja bedzie rownie pikantna i czy zrobia z tej trylogii dobry film?
OdpowiedzUsuńJa po akcji promocyjnej napaliłam się na Greya niczym szczerbaty na suchary. Porzuciłam inne książki i weszłam to ów niezapomnianego świata, a w środku tragedia, kiepski styl, ubogie słownictwo- biały piaskowiec, przygryziona warga, cierpki uśmiech i nic więcej, sceny erotyczne były tak nasycone emocjami, że ich nasilenie mogę porównać z tymi, jakie odczuwam przy czytaniu instrukcji obsługi pralki. Ta lektura nauczyła mnie jednego im więcej szumu, tym ,mniej po książce się spodziewaj
OdpowiedzUsuńPowiem tak przeczytałam całą trylogie w 4 dni a czytam znowu od poczatku juz drugi raz . książka wciągająca , interesujaca i inspirujaca ;) Szczerze mówią wole 50twarzy greya niz zmierzch . Ale najbardziej podobała mi się 1 część była fascynujaca ale dalsze cześci sie uzupełniaja chciałabym wiecej tych czesci ale to by bylo juz nudne ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem po lekturze tej książki. Ta książka ma niesamowity PR, nie wiem jak to zrobili, ale praktycznie każdy ma ochotę ją przeczytać, a potem ... rozczarowanie? http://all-you-need-is-passion.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń