środa, 15 sierpnia 2012

Alfonso Signorini "Marylin. Żyć i umrzeć z miłości"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Świat Książki.


Jak to jest mieć świat u stóp? Czuć na sobie spojrzenia pełne zachwytu, ukrytych pragnień, pożądania? A także zawiści, zazdrości, niechęci? Mieć wszystko i nic? Żyć chwilą, aby za moment lecieć ku otchłani rozpaczy, rozpamiętując bolesną i okrutną przeszłość. Mocne uderzenia, zamykanie w szafie, molestowanie. Czy zatem… warto? Mieć świat u stóp? Choćby przez moment?
Być może takie wątpliwości miała 36-letnia Marylin Monroe, kiedy faszerując się środkami nasennymi leżała nago w swoim łóżku. Do kogo chciała zadzwonić? Z kim chciała porozmawiać? Z nim? Najpotężniejszym mężczyzną Stanów Zjednoczonych? A może z jego bratem? To pytania, na które od pięćdziesięciu lat pasjonaci życia i śmierci największej seks bomby wszechczasów próbują sobie odpowiedzieć. Czy kiedyś poznamy prawdę? Wątpię. Jedyne co pozostaje, to zgłębiać tajniki życia tej niesamowitej kobiety i czytać jej biografie. Albo zbeletryzowane biografie.
Taka właśnie forma przedstawienia jej losów wpadła w moje ręce. W wydawnictwie Świat Książki ukazała się książka Alfonso Signoriniego, zatytułowana „Marylin. Żyć i umrzeć z miłości”. Autor w sprawny i wciągający sposób ukazał w dużym skrócie losy Normy Jean Baker. Począwszy od krótkiego rysu sytuacyjnego jej rodziny (chociaż nazywać to rodziną to duża przesada), jeszcze gdy jej matka Gladys była z nią w ciąży. Potem okrutne i pozbawione miłości dzieciństwo. Następnie pobyt w sierocińcu i w rodzinie zastępczej. Molestowanie, napastowanie i szybkie małżeństwo w wieku 16 lat. Następnie żmudne pięcie się w górę, wzloty i upadki. Nie będę opowiadać o kolejnych zawirowaniach w życiu aktorki, myślę, że pasjonaci tej postaci dobrze je znają, a dla tych Czytelników, którzy po raz pierwszy sięgną po zapis jej losów, będzie to niezwykle poruszająca lektura.
Od zawsze pasjonowała mnie historia MM, przeczytałam wiele biografii tej postaci, oglądnęłam mnóstwo filmów dokumentalnych, szukałam informacji w internecie. Różne opinie krążą o Marylin, ale ja mam swój pogląd na tę ikonę XX wieku. MM to symbol seksu, sukcesu, nie do końca oszlifowany diament, zarówno pod względem aktorskim, jak i zwykłym ludzkim. To postać tragiczna, kobieta wykorzystywana przez wszystkich, a w końcu pozostawiona sama sobie, we własnym świecie pełnym demonów z przeszłości. Sposób, w jaki Signorini przedstawił jej losy, sprawia że niejednokrotnie łza się w oku kręci podczas lektury tej zbeletryzowanej biografii.
Polecam sięgnięcie po tę książkę, to kolejne spojrzenie na losy największej gwiazdy ubiegłego wieku. Rozpoznawanej wszędzie i przez wszystkich. Swoistej marki, która stała się niemal znakiem towarowym. A przecież… była kobietą, która pragnęła jedynie miłości. Tylko tyle i aż tyle…

„Wiedziałam, że należę do publiczności, do świata. Nie dlatego, że byłam szczególnie utalentowana czy piękna, ale dlatego, że nigdy nie należałam do nikogo innego”.
Marylin Monroe


6 komentarzy:

  1. ja odpuściłam sobie tą książkę ponieważ jest podobno powierzchowna i generalnie wpisująca się w konwencje bliską tabloidom

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja wolę sama się przekonać, nigdy nie sugeruję się opiniami. Nie uważam tej formy przedstawienia losów MM za powierzchowną. To prawda, że trochę gra na uczuciach, ale czyta się sprawnie i dla osób nie znających losów Marylin, może to być idealna lektura na pierwszy raz:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna recenzja.Postać MM fascynuje wielu ludzi.Minęło pięćdziesiąt lat od jej śmierci,a wciąż jakieś tajemnice zostają odkrywane/prywatne zapiski,fotografie itp/Nadal jest kobietą owianą tajemnicą.Ja czasami zastanawiam się czy ta magia działałyby,gdyby ona żyła nadal?Czy dorównałaby swoja popularnością innym aktorkom jej pokolenia jak np.Elizabeth Taylor,czy może byłaby zgorzkniałą,samotną i zapomnianą przez wszystkich kobietą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jolu, sądzę, że jednak ostatnie zdanie oddawałoby jej ewentualną sytuację. Stała się legendą właśnie poprzez tę przedwczesną i tajemniczą śmierć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie interesuję się przesadnie jej życiorysem. Fakt, przeczytałam jedną biografię, ażeby mieć rozeznanie, a następnie jej przemyślenia, ponieważ była niesłychanie niejednoznaczną, inteligentną i fragmentaryczną postacią.
    Myślę jednak, że na tym zakończę moją przygodę z tą aktorką (prócz filmów naturalnie).

    OdpowiedzUsuń