wtorek, 3 kwietnia 2012

Daniel Radziejewski "Grzech ojca"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.

Daniel Radziejewski to młody twórca, który zadebiutował powieścią „Metodyk”. Teraz światło dziennie ujrzała jego najnowsza książka, zatytułowana „Grzech ojca”. Zarówno fabuła, jak i język, a także stworzone kreacje pokazują znaczenie definicji „szlifować warsztat”. Autor prezentuje opowieść, która na długo pozostaje w pamięci czytelnika, może dlatego, że niewątpliwe są analogie do sytuacji znanych nam i z historii i z aktualnych wydarzeń na scenie społecznej a także politycznej. A może i dlatego, że ciężko uzmysłowić sobie, że to tylko fikcja literacka. Albo inaczej... jeszcze trudniej przyjąć do wiadomości, że to może być prawda.
Przemysław Próchnicki to ostrowski dziennikarz prestiżowej gazety „Rzeczniepospolita”. Znany jest ze swojego profesjonalizmu, ostrego języka, determinacji i usilnego dążenia do prawdy. Gdy dostaje zlecenie napisania artykułu o kontrowersyjnym księdzu Eugeniuszu Szafronie, właścicielu toruńskiego Radia Wiara, przystępuje do dziennikarskiego śledztwa, aby pokazać czytelnikom to, po co zawsze sięgają czytając jego artykuły. Prawdę. Jednak okazuje się, że niekoniecznie ta wartość jest najważniejsza. Ważniejsze okazują się być prawidłowe stosunki z Kościołem, a przede wszystkim z rządzącą partią Sprawiedliwość i Patriotyzm. Przemek zostaje wezwany do swojego szefa, zwanego „Śnieżkiem” i poproszony o napisanie delikatnego artykułu o redemptoryście, tak aby nie zagrozić istnieniu redakcji. Próchnicki jednak nie zamierza poddać się politycznym (niewątpliwie) naciskom, zwłaszcza że odkrywa nieprawdopodobne wydarzenia, których macki sięgają do czasów zbiórki pieniędzy na ratowanie Stoczni Gdańskiej, zagadkowych śmierci osób z tym związanych, a także do zabójstwa księdza Wieruszki, którego skrępowane zwłoki znaleziono w jednym ze zbiorników wodnych. Dziennikarz nie wie, że taką niesubordynacją i wszędobylstwem ściąga na siebie olbrzymie niebezpieczeństwo.
Jednocześnie czytelnik jest świadkiem osobistej tragedii Próchnickiego i jego rodziny, kiedy to bohater dowiaduje się o strasznej chorobie, która dotyka jego synka-Michałka. Jak zakończy się ta walka i o sprawiedliwość i o życie i o małżeństwo dziennikarza? Myślę, że warto sięgnąć po tę powieść, aby znaleźć odpowiedzi na wszelkie pytania. Jest to historia na wpół „political fiction”, na wpół sensacyjna, a i jeszcze elementy psychologii się tutaj znalazły.
Daniel Radziejewski to ryzykant. Napisać taką powieść, wprost mówiąc o pewnych rzeczach, pokazując brutalną prawdę zawoalowaną „licentią poeticą” to wielka odwaga. Ale właśnie ta brawura, szczerość i umiejętność skonstruowania wciągającej fabuły sprawiają, że „Grzech ojca” czyta się sprawnie i z niecierpliwą ciekawością. A jednocześnie z przerażeniem. I obawą. Bo co, jeśli to prawda? Polecam.

Dusza pogniotła się jak kartka papieru. Nie potrafił opisać swojej sytuacji. Dla jednych była to proza życia, smutna strona egzystencji, dla innych dramat, a dla jeszcze innych jedna wielka chujnia. Niezależnie od nazewnictwa była to bezradność jednostki pogrążonej w depresji. Był zniszczony, ale nie martwy. >>Życie znów posłało mnie na deski. Ale wstanę i będę walczył do końca!<<”.1

1Str.198, Grzech ojca, Daniel Radziejewski, Novae Res, 2012


3 komentarze:

  1. Wstyd przyznać ale nie czytałam żadnej książki tego wydawnictwa. Po "Grzech ojca" sięgnę kiedy znajdę chwilkę czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To zachęcam:) Moje książki także ukazały się w tym wydawnictwie.

    OdpowiedzUsuń