Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa SOL
Powieść "Matka wszystkich lalek"
to najnowsza książka w dorobku pisarki, Moniki Szwai. Zwana przez
niektórych jej najlepszą książką. Czy tak jest? Nie jestem w
stanie ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, gdyż było to moje
pierwsze spotkanie z prozą pani Moniki. Ale mogę powiedzieć jedno.
Spotkanie to zaliczam do niezwykle udanych. Poruszających. I
wciągających.
Autorka przedstawia historię dwóch
kobiet, żyjących w zupełnie innych czasach. Elżunia Szumacher
jest małą dziewczynką i mieszka z ukochaną rodziną na Śląsku.
W Polsce toczy się wojna i dziewczynka wie, że to coś bardzo
złego. Ale żyje w otoczeniu najbliższych, a gdy od tatusia,
zwanego "tacimkiem" dostaje piękną lalkę, nie przejmuje
się tak bardzo sprawami dorosłych, bawiąc się i rozmawiając ze
swoją nową zabawką. Którą także nazywa Elżunią. Jednakże
okrutny świat dorosłych już wkrótce przerwie beztroskie
dzieciństwo dziewczynki i zmieni jej przyszłe losy. Mała
Szumacherówna wyjedzie na kolonie nad morze, organizowane dla
śląskich dzieci i stamtąd trafi do niemieckiej rodziny. Dlaczego?
Po co? Ten wątek podyktowany jest wydarzeniami historycznymi, które
miały miejsce podczas drugiej wojny światowej i u mnie,
niezmiennie, wywołuje gniew i bezsilność.
Kilkadziesiąt lat później rodzi się
Claire Autret. Mieszka z rodzicami, babcią i siostrą w Bretanii, na
małej, targanej sztormami wyspie. Claire ma matkę Polkę i ojca
rodowitego Bretończyka. Jej rodzice nie należą do modelowych
szczęśliwych par, a Claire ma o wiele lepszy kontakt z ojcem niż z
matką. Dziewczyna pomaga prowadzić rodzinny biznes, oddaje się
także swojej pasji, którą są robótki ręczne i wytwarzanie ozdób
i biżuterii. Ma narzeczonego, "gruchanta", jak go nazywa
jej babcia Ana, czyli po prostu Hanna i wydawać by się mogło, że
przyjdzie jej do końca życia funkcjonować na wysepce. Jednakże
przybycie dwóch młodzieńców z Polski zapoczątkuje szereg
wydarzeń, które sprawią, że dziewczyna znajdzie się w obcym
kraju, w małej górskiej chacie w Karkonoszach. Spotka tutaj swoją
przeszłość, także swoją miłość i receptę na przyszłość.
Dojdzie także do spotkania z pewną tajemniczą starszą kobietą,
która najbardziej lubi samotność w otoczeniu niezliczonej ilości
lalek.
Co łączy te dwie historie? Te dwie
kobiety, rzucone w odmęty życia w obcych dla siebie krajach?
Kobiety, które po latach poznają prawdę o swom pochodzeniu, o
swoich rodzinach?
Należy bezzwłocznie sięgnąć po
"Matkę wszystkich lalek" Moniki Szwai, aby się tego
dowiedzieć. Z pełną odpowiedzialnością mogę teraz stwierdzić,
że o ile nie wiem, czy ta właśnie pozycja jest najlepszą w
dorobku autorki, to oficjalnie ogłaszam, że jest jedną z lepszych
książek, które czytałam i zaliczam ją do mojego osobistego
kanonu lektur obowiązkowych. Wspaniała ramowa historia, szereg
reminiscencji, także podpartych historią, wciągające losy kobiet,
zazębiające się w odpowiednim czasie i miejscu. Momenty zarówno
wzruszające, jak i zabawne, obrazowe opisy, żywe dialogi, wszystko
to sprawia, że powieść czyta się z prawdziwą przyjemnością i
zaangażowaniem. I pragnieniem poznania tajemnicy matki wszystkich
lalek. Polecam, warto!
" - Nie wiem. Jestem tylko
lalką.
- Jak to lalką, Ilse?
- Lalką. Można mnie wziąć i
oddać. Ubrać w seledynową sukienkę albo w beżową. Kazać mi
urodzić dziecko. Jestem ładna, prawda?
- Bardzo ładna, Ilse. Naprawdę,
bardzo.
- Jestem bardzo ładna i jestem
lalką. Lalki nie czują. Nie wiedzą. Nie można mieć do nich
pretensji. Są tylko lalkami. Ty też jesteś lalką, Ilse".
Świetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam pióro pani Moniki.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy nawiązała do poprzednich książek?
Nie czytam Twojej recenzji, żeby nie psuć sobie lektury, ktora oczywiście nadal gdzieś tkwi w przestrzeni międzypocztowej :/
No i jak obiecałam sobie, że nie ruszę już więcej tej autorki tak chyba mimo wszystko sięgnę...
OdpowiedzUsuńCzytałam o niej wczoraj w gazecie o książkach,nawet była na okładce i bardzo mnie zaciekawiła. Jednak nie byłam do końca przekonana. Teraz jednak już jestem i muszę ją przeczytać;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki p. Moniki Szwaji i tą też koniecznie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki o tej tematyce a jeszcze napisane przez panią Monikę...
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam Stateczną i postrzeloną - mój lek na każdy smutek. Po ostatniej książce "Zupa z ryby Fugu" obiecałam sobie że już więcej nie kupie książki Szwaji. No ale się złamałam i kupiłam i nie żałuję bo jest świetna. Może to już nie ta radość jak przy pierwszych książkach ale akcja mnie pochłoneła na całą noc:) Polecam:)
OdpowiedzUsuńSuper recenzja, nie mogę się doczekać, kiedy ja przeczytam tą ksiażkę
OdpowiedzUsuń