Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika.
W ostatnim czasie kolejna powieść zasiliła moją
biblioteczkę. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika trafiła do mnie książka
Magdaleny Zimny-Louis pod tytułem „Pola”. Już kiedyś pisałam, że nie należy
sugerować się tym, co widzimy na okładce. I rzeczywiście nigdy tego nie robię.
Aczkolwiek obraz w jakiś sposób sugeruje nam treść, przynajmniej tak odbiera to
nasz mózg. Czego oczekiwałam po wzięciu tej właśnie powieści do ręki? Historii
o jakiejś kobiecie, o jej perypetiach, złamanym sercu, zawistnych koleżankach,
kobiecie współczesnej, żyjącej może gdzieś obok mnie. Co otrzymałam?
Faktycznie, „Pola” jest opowieścią o kobiecie. A właściwie
kobietach. Równie dobrze mogła nosić tytuł „Tosia”. Bo to właśnie Tosia, a
właściwie Antonina Pogorzelska jest bohaterką i narratorką tej
wielopokoleniowej historii. Bardzo osobistej, którą można potraktować niemalże
jak spowiedź życia, albo bardzo rozbudowany życiorys. Z wieloma wątkami
pobocznymi i całą plejadą postaci. Tosię poznajemy jako osiemdziesięcioletnią
staruszkę, która podejmuje decyzję o niewychodzeniu z domu. Uznaje, że nie jest
to jej do niczego potrzebne i tym samym budzi olbrzymi niepokój u swoich
dzieci, Zuzanny i Artura. Jedynie młody sąsiad, Jacek, rozumie to i obiecuje
pomoc. Właściwie to Jacek jest jej jedynym przyjacielem i nieocenionym wsparciem.
Artur jest zajęty swoim dobrze prosperującym biznesem, Zuzanna poświęca swój
czas, np. na sprzątanie na plebanii, bo wraz z mężem są zapalonymi i niezwykle
oddanymi katolikami. Tak więc Tosia przedstawiając się na początku jako bardzo konsekwentna
i stanowcza, zaczyna toczyć przed nami opowieść swojego życia. Począwszy od
dzieciństwa w jednej z polskich wsi, przez zawieruchę wojenną i nowe życie w
wolnej Polsce. W jej życiu najwierniejszą towarzyszką i przyjaciółką jest
siostra jej matki-Pola. Dzięki niej Tosia wyjeżdża do Warszawy i ma szansę na
rozwinięcie skrzydeł. Historia jest taka prosta, życiowa, przedstawieni ludzie
są tak różnorodni, tacy ludzcy, z wszystkimi ich przywarami, wadami, złymi i
dobrymi twarzami. Bo takie po prostu jest życie.
„Pola” to wydawać by się mogło zwykła historia o zwykłej kobiecie,
która w jesieni życia opowiada o swoich losach. Lecz wszystko to podane jest
wciągającym i czasami humorystycznym językiem, tytułowa Pola niejedną tajemnicę
ma w zanadrzu, a wokół Tosi toczy się prawdziwa burza. I ideologiczna i
rodzinna i zmysłowa. Nie spodziewałam się, że tego typu historia będzie w
stanie mnie w jakiś sposób porwać, a właśnie tak się stało i jest to kolejna
dla mnie niespodzianka. Tak więc nie ma co sugerować się tym, co widzimy na okładce,
nie warto nawet czytać opisów znajdujących się na tylnej obwolucie. Należy
kierować się sercem i swoistym czytelniczym węchem. Czasami, dzięki niemu,
trafimy na powieść, którą powinniśmy przeczytać. I „Pola” jest właśnie taką
książką. Polecam.
Bardzo lubię wspomnienia, szczególnie ludzi u schyłku życia. Jeżeli jeszcze przeplatają się z miłymi, bliskimi osobami, miejscami, spełnionymi więcej lub mniej marzeniami ...
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, by zobaczyć co w Tosi duszy gra ... A Ona z pewnością wracając dawnymi ścieżkami, przeżywa życie drugi raz...
Mam i zaczynam czytać.Uwielbiam takie historie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jednym tchem :) I d dzisiaj polecam książke wszystkim których spotkam (oczywiście znajmym). :) Zazdroszczę, że masz ją na własnośc :)
OdpowiedzUsuń