Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Videograf.
O granicach człowieczeństwa, które niezwykle łatwo jest
przekroczyć. O niskich i prostych instynktach, które niekiedy kierują ludźmi. O
uprzedzeniach, zarówno rasowych, jak i narodowościowych. O próbie znalezienia
piękna w brudnym, pozbawionym zasad świecie. O pragnieniu miłości. Nie, to nie
kolejna opowieść o funkcjonowaniu w postapokaliptycznej rzeczywistości. To
historia dziewczyny, Roswity Rein, która wraz z innymi gastarbajterami z Polski
trafia do ośrodka Noord Riesen w Holandii i rozpoczyna pracę w fabryce Obst
Masters.
Roswita jest zagubioną, nieśmiałą i zakompleksioną dziewczyną,
o niepozornej powierzchowności, ale żywej inteligencji i wielu innych
zaskakujących walorach. Wciąż nie wie, co ma robić ze swoim życiem, rzuca studia,
para się różnymi zajęciami i pozostaje w wiecznym konflikcie z ojcem i matką.
Wyjazd do pracy w Holandii upatruje jako swoją szansę na lepsze życie, tak jak
setki innych kobiet i mężczyzn posiadających podwójne obywatelstwo. Tak więc
trafia do Noord Riesen i już na samym początku nawiązuje znajomość z piękną i
efektowną dziewczyną, Tanią Konecki. Razem zamieszkują w obskurnym domku i
razem rozpoczynają pracę w Obst Masters. Tania od samego początku wzbudza
niezdrowe zainteresowanie wszystkich mężczyzn, znajdujących się w ośrodku, a
już wkrótce znajdzie się na celowniku właściciela fabryki. Roswita stanowi jej
nieudane tło, na początku nawet nienawidzi koleżanki, ale wkrótce się to
zmienia. Obie dziewczyny zaczyna łączyć coś na kształt przyjaźni, ale nawet ona
znacznie odbiega od tego, co kryje się pod tym pojęciem. Pracując w fabryce i
mieszkając w ponurym byłym ośrodku wypoczynkowym, jeszcze nie wiedzą, że
jednocześnie zaczynają walkę na śmierć i życie. Z czym? Z wszechobecnym ZŁEM.
To ono jest głównym bohaterem tej powieści. Debiutanckiej,
dodajmy, autorstwa Agnieszki Miklis. „Wściekła skóra” jest właśnie taka.
Wściekła, okrutna, obnażająca wszystkie najniższe instynkty, pragnienia,
brudna, kloaczna i zła. Tak jak ludzie, którzy zapomnieli, co to współczucie,
pomoc, oddanie, przyjaźń. Dla których liczą się tylko ich własne brudne myśli i
pragnienia. To stanowi jeden trzon powieści. Drugim jest sytuacja Polaków na
obczyźnie i ich obraz w oczach Holendrów. Nie ma w tym obrazku niczego
pozytywnego. Polak to brudas, głupi, świnia i prostak, a polskie dziewczyny to
puszczalskie „heksy”. Tak więc powieść ta potrafi doprowadzić do wściekłości. A
także do refleksji. Na uwagę zasługuje dojrzały i refleksyjny właśnie język,
którym posługuje się Agnieszka Miklis. Pełen celnych metafor, odniesień do
literatury, muzyki. Niezwykle udane są te zabiegi stylistyczne i wzbogacają
odbiór powieści. Jednak w żaden sposób nie umniejszają grozy i napięcia, które
wylewają się niemal z każdej strony. Powieść jest dosyć obszerna, ale czyta się
ją błyskawicznie, bez miejsca na odpoczynek. Genialny debiut, intrygująca
historia i mrożące krew w żyłach wydarzenia. Polecam!
Chcę to! Nie wiem skąd, ale chcę ! Narobiłaś mi ochoty na nią :) Pozdrawiam :) ja-ksiazkoholiczka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńChyba wcześniej sięgnę po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńOkropna jest okładka tej książki. Ale recenzja zachęcająca, więc może kiedyś siegnę
OdpowiedzUsuń