Książkę w formie ebooka przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa WAB.
Kolejna odsłona z Zygą, czyli Zygmuntem Maciejewskim w roli
głównej. W „Pogromie w przyszły wtorek” Marcin Wroński ukazuje rzeczywistość
powojennej Polski, gdzie wrogiem może być każdy, gdzie nikomu nie można ufać, a
z ludzi wychodzi najgorsze cwaniactwo, zawiść, egoizm i brutalność. W tym
wszystkim musi odnaleźć się Zyga, który wypuszczony przez „ubecję” musi
umiejętnie lawirować pomiędzy wrogiem a wrogiem. I jednocześnie pamiętać o
swojej ukochanej Róży i małym synku Olku.
Postawiony w patowej sytuacji, porusza się wśród ludzi,
którzy tak jak i on próbują odnaleźć się w nowym świecie, zarządzanym przez
Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, pod okiem NKWD. Oczywiście przedstawiona jest
intryga, nie tyle kryminalna, co polityczna, nad której rozwikłaniem pracuje
Maciejewski, ale śledztwo zostało umiejętnie wkomponowane w tło społeczno-polityczne,
tak, że stanowi właściwe uzupełnienie prezentowanej historii. Opowieści o
ludziach, którzy sami nie wiedzą co jest dobrem, a co złem, komu można ufać, a komu raczej nie, ba! Czy w ogóle komukolwiek można ufać w tym świecie,
zdawałoby się pozbawionym zasad? Bo co nie zniszczyła wojenna zawierucha, teraz
w sposób bezkompromisowy niszczy ustrój i ludzie, działający w nim jak trybiki
w dobrze naoliwionej maszynie. A Zyga wciąż musi pilnować tyłów i tłumaczyć
się, sam już nie wiedząc z czego i komu. Czy ubecji, czy gangsterom, zbijającym
fortunę na powojennej zawierusze, czy może ukochanej Róży, która także padła
ofiarą szantażu i wyzysku. A sprawnie przenikając pomiędzy tymi, jakże różnymi,
a jednocześnie zasymilowanymi światami, Maciejewski nie traci nic ze swego
policyjnego (teraz milicyjnego) nosa i sprawnie ujmuje bestialskich morderców.
Najnowsza powieść lubelskiego pisarza to prawdziwy
majstersztyk, łączący zarówno elementy świetnie zarysowanej intrygi
kryminalnej, a także dramatu politycznego i wszelkich jego społecznych konsekwencji.
Tygiel kulturowy, a właściwie narodowościowy, w jakim porusza się bohater,
doskonale oddaje atmosferę powojennych lat i oprócz warstwy rozrywkowej, jaką
stanowi przecież dobry kryminał, pełni także funkcję poznawczą i historyczną.
Sam Zyga nie stracił nic ze swej ujmującej szorstkości, jest człowiekiem z krwi
i kości, częściej pod wozem, niż na, co stanowi o jego autentyczności i
sprawia, że łatwiej jest się nam z nim utożsamiać. Doskonała kolejna powieść
Marcina Wrońskiego z jednym z moim ulubionych bohaterów literackich. Gorąco
polecam.
Znakomita książka, najlepszy "Maciejewski", jakiego dotąd czytałam.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia z Lublina ;)