piątek, 11 listopada 2011

Listy, które ociepliły moją duszę...

UWAGA: Dla tych, którzy nie czytali "Zakładu o miłość"- SPOILER




Ostatnio los się ze mnie nabija. Kpi. Szydzi. Wrzuca mi pod nogi ciągłe przeszkody, chyba ma z tego niezły ubaw. Sprawia, że zamykam się w sobie i uciekam. Niedobrze, gdy ekstrawertyk tak się zaczyna zachowywać. Ech... Dosyć już!
Ale w tej całej beznadziei pojawia się coś bardzo pozytywnego, coś, co sprawia, że te wszystkie złe odczucia, które siedzą we mną, na jakiś czas uciekają.
Między innymi, są to listy od moich Czytelniczek, które dostaję na maila.
Pozwolę sobie przytoczyć dwa listy, które dostałam w ostatnich dwóch dniach, a które nawiązują do mojej najnowszej książki.

Dziękuję! Tylko tyle napiszę, bo przecież w tym słowie odbija się wszystko to, co teraz przepełnia moją duszę...

***

Agnieszko, właśnie skończyłam czytać "Zakład o miłość" i nie wiem, co mam Ci powiedzieć. Że pochłonął mnie tak bardzo, że nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiło się ciemno? Buzuje we mnie tak wiele emocji, że tak naprawdę nie wiem od czego zacząć. Może od słowa dziękuję. Bo, jak dla mnie, rozebrałaś ludzką psychikę na czynniki pierwsze. Pokazałaś, że my, ludzie, urodziliśmy się właśnie po to, by kochać. Chociaż czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy. Pokazałaś mi, jako odbiorcy, pewną rzecz, którą może ja odbieram w sposób indywidualny. A mianowicie to, że oczy są zwierciadłem naszej duszy i że dla tych oczu właśnie można wszystko rzucić i rozpocząć nowy etap życia. Pójść w nieznane i zaryzykować wszystkim, co się ma, słuchając wyłącznie swojej własnej intuicji i serca, a nie głosu rozsądku i innych. Czasem to ryzyko właśnie się nam opłaca, obfitując i podarowując nam szczęście.

Miłość i życie to niby taki trywialny temat, na który można napisać wszystko i nic. Ty napisał w ZOM wszystko. Udowodniłaś, że miłość, chociażby ta z przypadku, głupiego zakładu, jet możliwa do spełnienia, zrealizowania. W tym przypadku jedna noc zmieniła wszystko, los zakręcił kołem fortuny. Pokazałaś, jak na nas, ludzki gatunek, mają wpływ czynniki, których sami do końca nie jesteśmy świadomi, a może nawet nie chcemy być ich świadomymi. A tym czasem naszym życiem sterują przekonania, tradycja i inni ludzie, tworząc nam ułudę szczęście. Pokazałaś, że dajemy sterować się innym i czasem ze zwykłego konformizmu jesteśmy tym zaślepienie. Tak samo jak Sylwia, jednak ona przejrzała na oczy i na całe szczęście. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo nasza przeszłość determinuje naszą przyszłość, a demony przeszłości zabierają nam szczęście. Tak jak w przypadku Aleksa, który nie rozumiał, co się wydarzyło między jego ojcem, a matką i z góry narzucił sobie taką, a nie inną tezę i tak naprawdę nie zrobił nic, by odkryć prawdę, dopóki nie spotkał miłości swojego życia.

Zawsze podświadomie wyrzekamy się czegoś, dokonujemy wyborów, podczas których to nie my gramy główną rolę, ale życie innych. A tak nie powinno być, bo unieszczęśliwiamy samych siebie, sądząc, że to nasza powinność.

Płakałam jak bóbr, gdy Aleks odkrył prawdę o swojej matce. Zastanawia mnie, dlaczego jego ojciec tak postąpił? Chciał ją ukarać? Tak właściwie za co? Przecież to on zdradził, i do tego w momencie, kiedy ona go tak naprawdę najbardziej potrzebowała. I znów w tym przypadku mamy konformizm jednostki, bo przecież lepiej było zrzucić winę za nieudane małżeństwo na Bogu winną kobietę, niż samemu przyznać się do błędu.

Powiem szczerze, że spodziewałam się happy endu, ale nie takiego. Zaskoczyłaś mnie. Myślałam, pewnie jak większość, że Sylwia wybaczy Aleksowi i będą żyć razem długo i szczęśliwie. A tymczasem ona jeszcze bardziej uświadomiła sobie, że potrzebuje zmiany, uwolnienia. I za to Ci chwała, że od razu nie rzuciła się w jego ramiona.

Pokazałaś w ZOM miłość dojrzałą. Udowodniłaś, że dwie przeznaczone sobie połówki pomimo wszystko się odnajdą, a raczej jedna przeszuka niebo i ziemię, by odnaleźć tą drugą. Płakałam, jak czytałam, że Aleks pojechał za Sylwią do Francji. Płakałam, bo pokazałaś, że dla prawdziwej miłości można zrobić wszystko, nawet zmienić całe swoje dotychczasowe życie.


Jedynym minusem, jaki mam do ZOM to to, że te 234 strony za szybko mi zleciały, a ja chciałam więcej i więcej. Twoje książki po prostu uzależniają.

Dziękuję, że miałam okazję przeczytać „Zakład o miłość”. Od dziś moją ulubioną książkę. Zawsze z chęcią powrócę do lazurowych oczu Aleksa. Zawsze wtedy, kiedy pomyślę, że prawdziwa miłość w tym okrutnym świecie nie istnieje.

Marika

***

Właśnie skończyłam czytać "Zakład o miłość". Ta książka jest przecudowna!! Przeczytałam ją ciągiem, nie mogłam się od niej oderwać. Pochłonęłam ją w jeden dzisiejszy/ą wieczór/noc. Ryczałam jak bóbr co poskutkowało tym, że mam teraz tak zapuchnięte oczy że ledwo co widzę .... ale co tam... warto było Cudownie ukazujesz uczucia (zapewne nie jestem pierwszą która Ci to mówi), podziwiam Cię za to...Po przeczytaniu czuje żal i pustkę, że tak szybko się skończyła, ale jestem przekonana baaaa... jestem tego w 100% pewna że sięgnę po nią jeszcze nie raz tak jak po wcześniejsze Twoje książki które niedługo niemalże będę mogła recytować tak często do nich wracam i zajmują honorowe miejsca na mojej półce. Bardzo dziękuje Ci że mogłam doświadczyć tak przeróżnych emocji podczas czytania ZOM. Serdecznie pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów i weny do tworzenia więcej takich arcydzieł które do tej pory stworzyłaś. Jeszcze raz bardzo dziękuje.

Milena

3 komentarze:

  1. Super listy... ale chyba ci co jeszcze ZOM nie czytali nie powinni się z nimi zapoznawać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. takie listy dodają skrzydeł:) ja uwielbiałam dostawać papierowe, a teraz tylko są maile...ech...

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadza się, też tęsknię za tradycyjną pocztą:(

    OdpowiedzUsuń