niedziela, 13 listopada 2011

Iwona J.Walczak "Nagie myśli"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika.



Tak dawno nie płakałam. Nie czułam wilgoci pod powiekami i przyspieszonego bicia serca, które gnane wzruszeniem kołatało się w mojej piersi. Tak jak myśli w głowie. Dlaczego tak? Chciałam inaczej. Przecież ona zasłużyła sobie... Ona...

Kim jest ONA?

Kobieta po czterdziestce. Matka dwóch synów. Żona niepracującego męża. Córka kobiety, którą nigdy nie śmiała nazwać matką. Elżbieta. Beta. Becia. Spragniona miłości, akceptacji, dobrego słowa, pochwały, pieszczoty. Od zawsze krytykowana, poniżana, zastraszana. Czy to możliwe, aby tak pędzić swoje życie? Bohaterka książki Iwony J. Walczak, zatytułowanej "Nagie myśli", właśnie tak funkcjonuje od lat. Jej mąż, Boguś, to domorosły znawca wszystkiego, jednakże ciągle pozostaje na jej utrzymaniu. Jej... matka, czyli Krysta (od Antychrysta), to idealny obraz toksycznej rodzicielki, która do perfekcji opanowała poniżanie własnej córki. Jej siostra, Aga, to dwulicowa egoistka, dla której ważna jest tylko ona sama. Elżbieta od zawsze żyje wśród tych ludzi, w domu, który zdaje się być jej jedyną wartością. Stara się dbać o niego jak najlepiej, ale i tak nigdy nie usłyszy od bliskich nawet najmniejszego słowa uznania. Zdaje się żyć na krawędzi, tabletkami uspokojającymi zapewniając utrzymanie równowagi. Jednakże nadejdzie moment, kiedy stanie na nogi, bez pomocy farmaceutyków. A także nie dzięki zmianie zachowania jej bliskich. Można powiedzieć, że miłość, troska i zainteresowanie ją uzdrowią. Pozna przystojnego Juliana i już nic nie będzie takie jak przedtem. Czy Elżbieta w końcu odnajdzie swoją własną drogę? Czy los przestanie z niej kpić? Myliłby się ten, który spodziewałby się tutaj jasnych i prostych odpowiedzi. W tej historii nic nie jest sztampowe. Rysowane prostą kreską. To opowieść, w której emocje kpią sobie z czytelnika. Sprawiają, że ma się ochotę krzyczeć, płakać, śmiać. Autorka stworzyła prawdziwą mieszankę gatunków, która uderza w czytającego całą gamą wrażeń, bohaterów z krwi i kości i bogatym językiem, pełnym metafor, trafnych spostrzeżeń i psychologicznej wiwisekcji uczuć człowieka spragnionego miłości.

"Nagie myśli" obudziły we mnie szereg odczuć, sprawiły, że zaatakowało mnie wzruszenie, złość, bezsilność. Nie jest to lekka lektura, chociaż nie brakuje w niej humorystycznych, a raczej gorzko-słodkich momentów. Refleksyjna, poruszająca powieść, zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Polecam z całą odpowiedzialnością. W końcu książka powinna wywoływać obrażenia. Jeśli jesteście na to gotowi, sięgnijcie po powieść Iwony J. Walczak.

"Gryzoni generalnie nie znoszę. Szczególnie myszy. Ale mysie dziury tak. Marzyłam teraz o dużej, śmierdzącej myszami dziurze.
I bardzo chciałabym móc się w niej zmieścić."1

1)Str. 85

4 komentarze:

  1. Lubię książki,które wywołują tak dużo odczuć.. Myślę,że naprawdę warto ją przeczytać i postaram się to zrobić;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale uchwyciłaś główny przekaz książki. Podpisuje się pod twą recenzją obiema rękoma. Mnie także ,,Nagie myśli'' wzruszyły i poruszyły.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie powiem... intrygujesz... czyli co... kolejna książka trafia na listę "must have" :)

    OdpowiedzUsuń