Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika.
Tak dawno nie płakałam. Nie czułam
wilgoci pod powiekami i przyspieszonego bicia serca, które gnane
wzruszeniem kołatało się w mojej piersi. Tak jak myśli w głowie.
Dlaczego tak? Chciałam inaczej. Przecież ona zasłużyła sobie...
Ona...
Kim jest ONA?
Kobieta po czterdziestce. Matka dwóch
synów. Żona niepracującego męża. Córka kobiety, którą nigdy
nie śmiała nazwać matką. Elżbieta. Beta. Becia. Spragniona
miłości, akceptacji, dobrego słowa, pochwały, pieszczoty. Od
zawsze krytykowana, poniżana, zastraszana. Czy to możliwe, aby tak
pędzić swoje życie? Bohaterka książki Iwony J. Walczak,
zatytułowanej "Nagie myśli", właśnie tak funkcjonuje od
lat. Jej mąż, Boguś, to domorosły znawca wszystkiego, jednakże
ciągle pozostaje na jej utrzymaniu. Jej... matka, czyli Krysta (od
Antychrysta), to idealny obraz toksycznej rodzicielki, która do
perfekcji opanowała poniżanie własnej córki. Jej siostra, Aga, to
dwulicowa egoistka, dla której ważna jest tylko ona sama. Elżbieta
od zawsze żyje wśród tych ludzi, w domu, który zdaje się być
jej jedyną wartością. Stara się dbać o niego jak najlepiej, ale
i tak nigdy nie usłyszy od bliskich nawet najmniejszego słowa
uznania. Zdaje się żyć na krawędzi, tabletkami uspokojającymi
zapewniając utrzymanie równowagi. Jednakże nadejdzie moment, kiedy
stanie na nogi, bez pomocy farmaceutyków. A także nie dzięki
zmianie zachowania jej bliskich. Można powiedzieć, że miłość,
troska i zainteresowanie ją uzdrowią. Pozna przystojnego Juliana i
już nic nie będzie takie jak przedtem. Czy Elżbieta w końcu
odnajdzie swoją własną drogę? Czy los przestanie z niej kpić?
Myliłby się ten, który spodziewałby się tutaj jasnych i prostych
odpowiedzi. W tej historii nic nie jest sztampowe. Rysowane prostą
kreską. To opowieść, w której emocje kpią sobie z czytelnika.
Sprawiają, że ma się ochotę krzyczeć, płakać, śmiać. Autorka
stworzyła prawdziwą mieszankę gatunków, która uderza w
czytającego całą gamą wrażeń, bohaterów z krwi i kości i
bogatym językiem, pełnym metafor, trafnych spostrzeżeń i
psychologicznej wiwisekcji uczuć człowieka spragnionego miłości.
"Nagie myśli" obudziły we
mnie szereg odczuć, sprawiły, że zaatakowało mnie wzruszenie,
złość, bezsilność. Nie jest to lekka lektura, chociaż nie
brakuje w niej humorystycznych, a raczej gorzko-słodkich momentów.
Refleksyjna, poruszająca powieść, zarówno dla kobiet, jak i dla
mężczyzn. Polecam z całą odpowiedzialnością. W końcu książka
powinna wywoływać obrażenia. Jeśli jesteście na to gotowi,
sięgnijcie po powieść Iwony J. Walczak.
"Gryzoni generalnie nie znoszę.
Szczególnie myszy. Ale mysie dziury tak. Marzyłam teraz o dużej,
śmierdzącej myszami dziurze.
I bardzo chciałabym móc się w
niej zmieścić."1
1)Str.
85
Lubię książki,które wywołują tak dużo odczuć.. Myślę,że naprawdę warto ją przeczytać i postaram się to zrobić;)
OdpowiedzUsuńWspaniale uchwyciłaś główny przekaz książki. Podpisuje się pod twą recenzją obiema rękoma. Mnie także ,,Nagie myśli'' wzruszyły i poruszyły.
OdpowiedzUsuńnie powiem... intrygujesz... czyli co... kolejna książka trafia na listę "must have" :)
OdpowiedzUsuńPomyślę, pomyślę ;)
OdpowiedzUsuń