Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa MG.
"Pomyślałam, jak niewiele
zostaje po człowieku. Parę wierszy, pocztówek i zdjęć.
Świadectwa przeżytych chwil. Mówią tylko, że ktoś taki był.
Oto są dowody przeszłej rzeczywistości. Niczego już nie
przybędzie, czas minął. Cieszcie się tym co macie..."1
To być może oczywista prawda, swego
rodzaju truizm, ale jeśli tak jest, to za czym ta ciągła pogoń,
wyścig szczurów, licytacja materializmu, pielęgnowanie nienawiści?
Czy nie lepiej żyć prosto, w zgodzie z samym sobą, światem,
ludźmi? Wiem, utopia. Ale czy na pewno? A może są miejsca, gdzie
da się tak właśnie funkcjonować? I chociaż czasami wiatr w oczy,
to udaje się trwać w przekonaniu, że należy cieszyć się każdą
nadchodzącą chwilą i dostrzegać małe radości codzienności.
"Jesień na Mazurach jest taka
piękna (...)"2
O tak. Z tym zgadzam się w zupełności.
W takiej pięknej scenerii poznajemy losy Ludmiły, bohaterki
najnowszej książki Katarzyny Enerlich, pod tytułem "Prowincja
pełna słońca". W tej odsłonie "prowincjonalnego"
tryptyku, bohaterka musi stawić czoła kolejnym przeciwnościom
losu, które w bezlitosny sposób przewartościują jej życie i
zmienią spojrzenie na świat. Ludmiła uda się w podróż na
południe, do Włoch, tam pozna wiele wspaniałych osób, niektóre z
nich będą potrzebowały jej pomocy. Czytelnik pozna historie
marokańskich kobiet, zamkniętych w męskim świecie dominacji, ich
pozbawione radości i wolności życie, niewolnicze oddanie swemu
panu i władcy. W centrum wydarzeń znajdzie się także Ludmiła.
Sama skrzywdzona, ale starająca się odzyskać równowagę. Gdy
wróci na ukochane Mazury, zacznie budować swoje życie od nowa. Kto
jej w tym pomoże? Dawna miłość, czyli Piotr? A może nowo poznany
Wojciech? A co z Martinem, jej mężem? Wiele pytań, wiele
niespodzianek i wszechobecna moc przyrody. Wobec której ludzkie
życie jest momentem, błyskiem, ułamkiem. I na każdej przeczytanej
stronie wyziera do nas ta prawda, że należy cieszyć się każdą
chwilą, czerpać ze świata nas otaczającego i szukać ukojenia
właśnie w przyrodzie. To naprawdę może pomóc.
Widać, że Katarzyna Enerlich jest
mieszkanką Mazur. Ba! Ona jest Mazurami. Pięknie opisuje ten
region, skupiając się na szczegółach, które mogą pomóc
"obcemu" bliżej poznać tę piękną krainę. W książce
znajdziemy także stare fotografie miejsc, które zwiedza bohaterka,
a także będziemy świadkami "oczyszczająco-eksperymentalnej"
wycieczki Ludmiły po "obwarzanku" Polski.
Powieść ta ma w sobie coś
magicznego, czyta się ją błyskawicznie, czytelnik czuje się tak,
jakby uczestniczył we wszystkich wydarzeniach i wdychał mazurskie
powietrze.
Było to moje pierwsze spotkanie z
prozą pani Katarzyny, ale teraz już wiem, że dam się porwać mocy
krainy wielkich jezior i na pewno tam jeszcze wrócę. Jeśli nie
ciałem, to na pewno duchem, dzięki opowieściom mazurskiej autorki.
Polecam z całego serca.
1) Str.
175
2) Str.
131
Nie czytałam. To dobrze, że to dobra książka. Mazury aż jęczą o miłość. Zapuszczone, opuszczone, może teraz po tej akcji z cudami świata się coś zacznie szybciej zmieniać. Pozdrawiam ciepło Klaudia Maksa
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tej autorki, ale posiadam jedną z jej książek i jak tylko nadarzy się okazja to po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję. Za dobre słowo recenzji i uśmiech nad książką... Katarzyna Enerlich
OdpowiedzUsuń