Współczesna Warszawa. Rozkopane chodniki, budowa drugiej
linii metra, wszechobecne korki. Ludzie zaganiani, tacy zwykli, rzeczywiści,
nie mający w sobie nic z papierowo nakreślonych postaci. Czyż nie lubimy czytać
właśnie takich historii? Żywych, realnych, prawdziwych? A jeśli do tego
dochodzą jeszcze świetnie skonstruowane wątki kryminalne, podział na tych
dobrych, złych i takich lekko ‘”szarych”, a to wszystko umiejscowione w
pachnącej włoską kuchnią warszawskiej restauracji, naprawdę może okazać się to
idealnym przepisem na udaną komedię kryminalną.
Manula Kalicka i Zbigniew Zawadzki w swej powieści „Tutto
bene” umiejętnie i ze smakiem zmieszali te wszystkie składniki, tworząc powieść
wciągającą, o inteligentnym i błyskotliwym humorze, z bohaterami nie
wyimaginowanymi, lecz realnymi, żywymi, takimi… ludzkimi. Świetna kreacja
komisarza Gorzyańskiego, który potrafi przełączać wewnętrzny pstryczek z „człowieka”
na „policjanta” i odwrotnie. Niby twardy, ale tak naprawdę bardzo uczuciowy
przystojniak i szef kuchni w Tutto Bene-Grzegorz Dolan. Nieco płaczliwa, ale po
prostu pragnąca miłości Zosia. Niezwykle inteligentny i przebiegły pies Pedro,
kochający wszelkie domowe skrytki, w których ukrywa się przed niedobrym panem,
zabierającym go na długie spacery. Cała plejada tych złych, przebiegłych i bezwzględnych.
Morderstwa, oszustwa, kradzieże, uprowadzenia. A to wszystko w otoczeniu
pysznych i aromatycznych włoskich potraw, prostych (ale nie prostszych)
przepisów i budzącego się uczucia pomiędzy Grzegorzem a Zosią.
Nie będę streszczać fabuły, dodam jedynie, że akcja
rozpoczyna się w momencie próby zabójstwa pewnej kobiety w restauracji „Tutto
bene”. To stanowi preludium przed kolejnymi wydarzeniami, w których wątki
mieszają się jak w garze z minestrone. Tropów jest wiele, Gorzyański powoli
zbiera wszystkie elementy układanki w całość, a czytelnik może mu jedynie w tym
kibicować, bo nie sądzę, aby zrobił to przed nim.
Manula Kalicka i Zbigniew Zawadzki stworzyli powieść, która ujmuje
nie tylko sprawnie poprowadzonym wątkiem (a właściwie wątkami) kryminalnymi,
ale także kreacją postaci, sposobem ukazania współczesnej Warszawy, a także
znajomością włoskich potraw. Można by powiedzieć, że to prawdziwa uczta dla
smakoszy, ceniących sobie właśnie taki miks. Ja cenię i mogę jednoznacznie
stwierdzić, że czuję się zaspokojona.
Jakiś czas temu trafiłem w sieci na filmik, gdzie autorzy opowiadali o kulisach powstania książki. Swoją droga pisanie książki przez dwie osoby musi być trudne.
OdpowiedzUsuńByłam na promocji książki w Warszawie, Manula i Zbyszek świetnie opowiadali właśnie o tym, jak pisze się we dwoje:) Na pewno jest to trudne, ale i bardzo... zaskakujące:)
OdpowiedzUsuń