środa, 6 lutego 2013

Manula Kalicka & Zbigniew Zawadzki "Tutto bene"

Współczesna Warszawa. Rozkopane chodniki, budowa drugiej linii metra, wszechobecne korki. Ludzie zaganiani, tacy zwykli, rzeczywiści, nie mający w sobie nic z papierowo nakreślonych postaci. Czyż nie lubimy czytać właśnie takich historii? Żywych, realnych, prawdziwych? A jeśli do tego dochodzą jeszcze świetnie skonstruowane wątki kryminalne, podział na tych dobrych, złych i takich lekko ‘”szarych”, a to wszystko umiejscowione w pachnącej włoską kuchnią warszawskiej restauracji, naprawdę może okazać się to idealnym przepisem na udaną komedię kryminalną.

Manula Kalicka i Zbigniew Zawadzki w swej powieści „Tutto bene” umiejętnie i ze smakiem zmieszali te wszystkie składniki, tworząc powieść wciągającą, o inteligentnym i błyskotliwym humorze, z bohaterami nie wyimaginowanymi, lecz realnymi, żywymi, takimi… ludzkimi. Świetna kreacja komisarza Gorzyańskiego, który potrafi przełączać wewnętrzny pstryczek z „człowieka” na „policjanta” i odwrotnie. Niby twardy, ale tak naprawdę bardzo uczuciowy przystojniak i szef kuchni w Tutto Bene-Grzegorz Dolan. Nieco płaczliwa, ale po prostu pragnąca miłości Zosia. Niezwykle inteligentny i przebiegły pies Pedro, kochający wszelkie domowe skrytki, w których ukrywa się przed niedobrym panem, zabierającym go na długie spacery. Cała plejada tych złych, przebiegłych i bezwzględnych. Morderstwa, oszustwa, kradzieże, uprowadzenia. A to wszystko w otoczeniu pysznych i aromatycznych włoskich potraw, prostych (ale nie prostszych) przepisów i budzącego się uczucia pomiędzy Grzegorzem a Zosią. 

Nie będę streszczać fabuły, dodam jedynie, że akcja rozpoczyna się w momencie próby zabójstwa pewnej kobiety w restauracji „Tutto bene”. To stanowi preludium przed kolejnymi wydarzeniami, w których wątki mieszają się jak w garze z minestrone. Tropów jest wiele, Gorzyański powoli zbiera wszystkie elementy układanki w całość, a czytelnik może mu jedynie w tym kibicować, bo nie sądzę, aby zrobił to przed nim.

Manula Kalicka i Zbigniew Zawadzki stworzyli powieść, która ujmuje nie tylko sprawnie poprowadzonym wątkiem (a właściwie wątkami) kryminalnymi, ale także kreacją postaci, sposobem ukazania współczesnej Warszawy, a także znajomością włoskich potraw. Można by powiedzieć, że to prawdziwa uczta dla smakoszy, ceniących sobie właśnie taki miks. Ja cenię i mogę jednoznacznie stwierdzić, że czuję się zaspokojona.

2 komentarze:

  1. Jakiś czas temu trafiłem w sieci na filmik, gdzie autorzy opowiadali o kulisach powstania książki. Swoją droga pisanie książki przez dwie osoby musi być trudne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam na promocji książki w Warszawie, Manula i Zbyszek świetnie opowiadali właśnie o tym, jak pisze się we dwoje:) Na pewno jest to trudne, ale i bardzo... zaskakujące:)

    OdpowiedzUsuń