Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Motyw seryjnych morderców jest często wykorzystywany w
literaturze, traktowany jako interesujący, zagadkowy, pasjonujący, mroczny.
Wycieczka w głąb ludzkiego umysłu i próba zrozumienia pobudek kierujących na
pozór normalnym człowiekiem. Wiele o tym napisano, zarówno w tekstach
naukowych, jak i w powieściach, thrillerach.
A co, jeśli ktoś zabija, ale nie dlatego, że czuje jakiś
wewnętrzny przymus, nad którym nie może zapanować, lecz robi to z całkiem
innych pobudek? Z chęci zarobku, uprawiając ten swego rodzaju wolny zawód,
właśnie w taki sposób go postrzega? Co nim kieruje? Czy ma wyrzuty sumienia?
Czy nocami dostrzega twarze swoich ofiar? Czy z takiej profesji można kiedyś
zrezygnować? Odejść na emeryturę i żyć wygodnie za ciężko zarobione pieniądze?
Jacek Skowroński w swojej najnowszej powieści „Zabić,
zniknąć, zapomnieć” porusza ten właśnie pasjonujący i bardzo trudny temat.
Przedstawia bohatera, który przeżył w swoim życiu wiele, dotknął niemal dna,
widział mnóstwo okrutnych rzeczy, a także często padał ofiarą silniejszych i bezwzględnych oprawców. Jaka przyszłość może czekać takiego młodego chłopaka?
Który zajrzał w czeluści okrucieństwa, zła i podłości? Ale ciągle gdzieś tam
tkwi w nim pewna doza człowieczeństwa. I nawet stać go na uczucia. Pojawia się
ktoś, kto dostrzega w nim potencjał. I wówczas… zaczyna się werbunek. Swoista
rekrutacja do wykonywania zawodu, który stoi w opozycji do wszelkich zasad,
którymi powinien kierować się człowiek. Czy dla bohatera, Rafała, będzie to
jedyna droga, aby utrzymać się na powierzchni? Co nim kieruje? Czy spełni
oczekiwania swojego opiekuna? Wreszcie… czy naprawdę nie ma w nim nic z
człowieka? Czy przeszłość skutecznie zabiła w nim wszelkie ludzkie odruchy?
Naprawdę, mogłabym pytać w nieskończoność, bo powieść ta
wyzwala właśnie takie odczucia. Ogromne znaki zapytania, niepewności, żalu,
współczucia. Czy to już syndrom sztokholmski? Raczej nie, to chyba próba zrozumienia
motywów, wyjaśnienia sobie, że nikt tak do końca nie jest zły, to okoliczności,
przeżycia mogą wyzwolić w ludziach te najgorsze instynkty.
Powieść Jacka Skowrońskiego jest jak rzeka, silna, ciemna,
kłębiąca się i wciągająca kolejną ofiarę w swoją zimną toń. Niezwykle
sugestywnie i realistycznie ukazany ciemny światek morderców, prostytutek,
złodziei, szemranego towarzystwa tak zwanej szarej strefy. I w tym wszystkim
on, główny bohater. Jakby nieco inny, a przecież tkwiący w tym wszystkim od
lat. Czy uda mu się z tego wyzwolić? Tak, znowu padają pytania. A odpowiedzi…
przeczytajcie i udzielcie ich sobie sami. Polecam, naprawdę świetna lektura.
A! I jeszcze jedno! Mężczyznę podobno poznaje się nie po tym
jak zaczyna, ale jak kończy… Jacek Skowroński zakończył tę opowieść… rzucając
na kolana!
Po twojej recenzji nie mam wyjścia! Muszą ją gdzieś dorwać ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Świetna, poruszająca książka:)
UsuńOj kusisz ...
OdpowiedzUsuńTak przeczuwałam, że będzie to niezwykle mocna i porażająca powieść. Mam nadzieję, że będę miała mozliwość ją również przeczytać, gdyż szalenie mnie zaintrygowała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ja ciągle czekam na możliwość przeczytania prozy Skowrońskiego.
OdpowiedzUsuńWłaśnie otrzymałam tę książkę, a po tej recenzji chyba za chwilę zacznę ją czytać.:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTakże pozdrawiam i mam nadzieję, że lektura wzbudzi u Pani tak wiele emocji, jak i u mnie :)
Usuń