środa, 8 grudnia 2010

"Historia pewnego zakładu"- kolejna odsłona

Choroba mu służy. Dzisiaj napisałam caly jeden rozdział. Czyli wbrew zdrowemu rozsądkowi... katarze! Nie odpuszczaj!

Mały fragmencik dla zainteresowanych:

Uniosłam dłoń i pogłaskałam go po policzku. Zrobił ruch, jakby chciał wtulić się w moją dłoń, ten gest, tak bezbronny, tak ufny sprawił, że ścisnęło mi się serce. Widziałam, że targają nim złe emocje, jakieś przeżycia z przeszłości, które nie pozwalały mu na wyrażanie własnych uczuć, które blokowały ciepło, jakie w nim tkwiło, uwięzione, dobrze strzeżone, pilnowane przez tego Cichego, drania i egoistę.



- Powiedz to co naprawdę czujesz. Po prostu, Aleks. Szczerość przede wszystkim. Pamiętaj.


Dostrzegłam w jego oczach przerażenie, ale był to tylko ułamek sekundy. Teraz jego niebieskie tęczówki błyszczały jak w gorączce. Ścisnął moje ramiona jeszcze mocniej i przygarnął do siebie. Nasze usta niemal się stykały. Nasze oddechy się mieszały. Czułam go całą sobą i wiedziałam, że on także czuł mnie. Widziałam pragnienie w jego oczach. Głód. Niezaspokojenie. Ale widziałam także uczucie. I to mnie całkowicie rozbroiło.


- Sylwio. Nie wiem jak to się stało... to znaczy właściwie wiem... Pojawiłaś się w moim życiu na moje własne życzenie. I sprawiłaś, że dopiero teraz zobaczyłem co to znaczy czuć. Po prostu żyć. Odczuwać ból, smutek, pragnienie, radość, tęsknotę i cholerną zazdrość. Nie wychodź za niego. Nie będę ci mówił frazesów, że nie będziesz z nim szczęśliwa. Bo tego nie wiem. Ty też tego nie wiesz. Ale wiem jedno. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa ze mną. I też nie wiem czy mi się to uda, bo ja w ogóle nie wiem co to znaczy. Ale naucz mnie, Sylwio. Proszę... pomóż mi... - szeptał gorączkowo, zaciskając pięści w moich włosach a ja czułam jego rozpacz, jego pasję i jego namiętność. I wiedziałam, że muszę mu powiedzieć, co zadecydowałam.


- Aleks... posłuchaj. Wczoraj... - zaczęłam ale przerwał mi, potrząsając głową.


- Poczekaj, proszę, bo nigdy tego nie powiem...


- Ale Aleks...


- Sylwio... kocham cię. Całym sobą. Całym swoim, nienauczonym miłości, sercem. Całą swoją pokręconą głową. I całą swoją egoistyczną duszą. I błagam... - dotknął palcami dłoni moich ust. - Błagam... nie wychodź za niego. Nie zostawiaj mnie, bo bez ciebie... rozpadnę się na kawałki. Potrzebuję cię... nawet nie wiesz jak bardzo...









5 komentarzy:

  1. Oj! Miało być: Właśnie się zakochałam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem;) ale chciałabym, abyś się zakochała;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że chyba tak... Mowa oczywiście o fragmencie... Zaintrygował mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaa, a ty wiesz co ja myślę nie? więcej, więcej, więcej :)

    OdpowiedzUsuń