Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat.
Sylvia Day zasłynęła erotyczną trylogią o
multimilionerze Gideonie Crossie i widać zasmakowała w tym nazwisku, bo w
powieści, która trafiła na moją biblioteczną półkę, główny bohater także nazywa
się Cross.
Kapitan Aidan Cross jest Strażnikiem, żyjącym od
setek lat w alternatywnej rzeczywistości, którą możemy poznać tylko podczas
snu. Jego zadaniem jest tropienie Koszmarów, niszczenie ich i pilnowanie, aby
nie weszły do świadomości Śniących. Jednocześnie spełnia najbardziej wyuzdane
zachcianki śpiących pań, dla których jest jedynie erotycznym snem, natomiast
dla Aidana to prawdziwy seks i prawdziwe doznania. Jednak mężczyzna wciąż
czuje, że coś mu ucieka, jest znużony i swoje obowiązki wykonuje mechanicznie. Jednocześnie
ma wrażenie, że Starszyzna coś ukrywa i nie mówi Strażnikom całej prawdy. Wiele
razy Cross opowiada o tym swojemu przyjacielowi, Connorowi, co on jednak zbywa
śmiechem lub niedowierzaniem. Wszystko się zmienia, gdy Aidan zostaje wysłany
do Śniącej o imieniu Lyss, która ma problem ze snami i nigdy nie dopuszcza do
siebie Strażników. Crossowi, jako jedynemu udaje się wejść do jej strumienia
świadomości i od tamtej chwili nie potrafi zapomnieć o pięknej pani weterynarz.
Ich miłość rozkwita, pragną siebie coraz bardziej, kochają się jak szaleni, ale
wszystko dzieje się tylko we śnie Lyss. Jednak okazuje się, że dziewczyna po
przebudzeniu nie zapomniała o wszystkim, wie, jak nazywa się mężczyzna, którego
pokochała. To oznacza duże zagrożenie dla całego świata Zmierzchu. Aidan wie,
że ukochanej grozi niebezpieczeństwo i dlatego pokonuje barierę i przechodzi do
świata realnego. Czy zdoła uratować ukochaną? A czy zdoła uratować siebie? Jak
odnajdzie się w prawdziwym świecie?
Zapewniam, że „Rozkosze nocy” odpowiedzą na
wszystkie te pytania. A także zapewnią wiele rumieńców na policzkach
czytelników. Bo jest to niewątpliwie książka erotyczna, pełna gorących scen
seksu, bardzo niegrzecznego seksu, gdzie wszystko nazwane jest po imieniu, nie
ma miejsca na pruderię czy niedopowiedzenia. A jednocześnie akcja została
umiejscowiona w lekko fantastycznej scenerii i nawet zbudowano na jej rzecz
pewną intrygę. Powiem szczerze, że nie zachwyciła mnie ta książka, nie
potrafiłam się wciągnąć w przedstawianą fabułę, naszpikowaną aż do przesady
scenami erotycznymi. Ale z drugiej strony uświadomiłam sobie, że to przecież taki
rodzaj modnej obecnie literatury, więc chyba nie spodziewałam się niczego
innego. Tak więc pogodzona czytałam dalej i nawet pod koniec zainteresowałam
się tym, jak bohater i bohaterka wybrną z impasu, w jakim się znaleźli.
Oczywiście główną osią fabuły jest ich wielka miłość, której towarzyszy równie
wielkie pożądanie. Tak więc można powiedzieć, że to gorący romans z nutką
fantasy. Dla wielbicielek Crossa niewątpliwa gratka.
Naprawdę nic nie poradzę na to, że kiedy widzę tytuł "Rozkosze nocy" przed oczyma staje mi "50 twarzy Greya", których delikatnie mówiąc "nie lubię" :) Na razie nie mam ochoty :)
OdpowiedzUsuńZapewniam, że Rozkosze przewyższają Greya, który dla mnie jest po prostu infantylny. Ale szału nie ma. Wolałam już trylogię Crossa, jeśli juz jesteśmy w rozkosznym temacie ;)
UsuńNooo to lektura na zimne i samotne noce :) Nie znam tego wydawnictwa ale książką nie pogardzę :)
OdpowiedzUsuń