Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Akapit Press.
„Gra o miłość” Jennifer Probst to trzeci tom
miłosnej historii opowiadającej o włoskiej rodzinie Conte i jej przyjaciołach.
Tym razem przedstawia losy najmłodszej z rodu-Kariny Conte, od lat zakochanej
we współpracowniku starszego brata Michaela. Maksymilian Gray, bo to o nim
mowa, jest wspaniałym mężczyzną o zniewalającej powierzchowności. W pracy
zawsze dokładny i wymagający, w życiu… nie potrafi znaleźć tej jednej jedynej,
ucieka od zobowiązań i przyrzeczeń. Żyje tylko od kolacji do kolacji, od randki
do randki, aby nazajutrz pożegnać się i pójść w swoją stronę. Gdy jego
pracodawca, a jednocześnie przyjaciel Michael Conte, postanawia wprowadzić
najmłodszą siostrę do biznesu, Max od początku czuje, że nie będzie to dobry
pomysł. Pamięta Karinę, jako zapatrzoną w niego dziewczynę, pełną kompleksów i
niezadowolenia z siebie. Gdy ponownie ją widzi, wie, że najbliższe tygodnie
będą dla niego katorgą. Bo to nie jest już ta dziewczyna z jego przeszłości, to
piękna kobieta, pełna wigoru, emocji i niespełnionych marzeń. Sama wie, że jej
miłość do Maxa to była jedna wielka pomyłka, ale teraz chce tylko przeżyć
intensywny niezobowiązujący romans i zrobi wszystko, aby przeżyć go właśnie z
niedostępnym Grayem.
Pewne skojarzenia co do nazwiska bohatera? I
słusznie, bo do sławnej obecnej trylogii erotycznej odniesień w książce sporo.
Czy to źle, czy dobrze? W sumie bez znaczenia, bo i tak wszystko krąży wokół
emocji, pragnień, budzącego się pożądania, a w końcu nagromadzonych
nieporozumień i niedopowiedzeń. W tym wszystkim znajduje się główna bohaterka,
która targana pomiędzy niespełnioną miłością, a niezrealizowanymi marzeniami o
karierze malarki coraz bardziej zdaje się zamykać w sobie. Jednak, tak jak na
romanse przystało, wszystko zmierza do szczęśliwego finału, który jest zupełnie
przewidywalny i nieco łzawy, ale o to przecież w tego rodzaju powieściach
chodzi.
Myślałam, że to już ostatnia część tej historii,
okazuje się, że będzie jeszcze jedna, no bo ostała się jeszcze jedna
siostra-Julietta, na której dziewczyny chcą zastosować magiczne zaklęcia z
pewnej tajemniczej księgi. Zobaczymy, czy im się to uda? (To pytanie
retoryczne, oczywiście).
„Gra o miłość” to romans, z dość śmiałymi scenami
miłosnymi, ale napisanymi z wyczuciem, nieprzekraczającym dobrego smaku. Trochę
harlequinowaty, tak jak poprzedniczki, ale ma też w sobie jakieś treści i
przesłania. Że warto walczyć o siebie, o swoje marzenia i realizować je, a nie
czekać na lepsze czasy. Książka to po prostu dobre czytadło na stresujący
dzień. Wszystkie powieści z serii najlepiej czytać w kolejności. Dla
wielbicielek gatunku.
Coś czuję, że będzie mi się przyjemnie czytało zarówno tą książkę jak i poprzednie z tej serii.
OdpowiedzUsuńMam w planach pierwszą część, jeśli mi się spodoba to będę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuńJak już to zacznę od pierwszego tomu:)
OdpowiedzUsuńGra o miłość toczy się zawsze i wszędzie..Dlatego najłatwiej znaleźć ją na https://www.poradnikrandkowy.pl/portale-randkowe/datezone-opinie/
OdpowiedzUsuń