środa, 18 grudnia 2013

Nora Roberts "Świadek"

Nora Roberts to kolejna autorka, którą czytam od lat. Jej książki odprężają, czasami denerwują, innym razem sprawiają, że serce bije szybciej, a człowiek oddaje się marzeniom. Powieści Roberts są różne, jedne lepsze, inne trochę słabsze. Lubię po nie sięgać, gdy mam zły humor, gdy mam ochotę na coś lżejszego i niezobowiązującego. Chociaż nie zawsze jest tak, że przy jej książkach można się tylko relaksować. Roberts potrafi zaintrygować i zdenerwować. Tak jak w przypadku jej dwusetnej książki, którą miałam właśnie okazję przeczytać.

„Świadek”, bo o nim mowa, to niezwykle wciągający dramat sensacyjny połączony oczywiście z romansem. Główną bohaterkę poznajemy jako szesnastolatkę, niezwykle zdolną i inteligentną i całkowicie zdominowaną przez toksyczną matkę - uznaną neurochirurg. Takie same plany kobieta ma względem Elizabeth, która już znalazła się na Harvardzie. Dziewczyna jest całkowicie odseparowana od rówieśników, posiada własną dietetyczkę, a ubrania dobiera jej matka. Nastolatka nigdy nie usłyszała od rodzicielki ciepłego słowa, jest tylko częścią jej planu, który rozpoczął się w momencie, gdy wyszukała doskonałego kandydata na ojca i zdecydowała się na zapłodnienie in vitro. Teraz kształtuje swoje dzieło na własne podobieństwo, nie zważając na to, że jest to człowiek, jej córka, a nie sztuczny twór. Gdy pani Fitch pewnego razu wyjeżdża, dziewczyna postanawia po raz pierwszy w życiu się zbuntować. Wraz z koleżanką rusza na ciuchowe zakupy, potem fałszuje sobie i jej dokumenty i na ich podstawie zostaje wpuszczona do znanego klubu, należącego do rosyjskiego klanu Wołkowych. Ten wieczór zaważy na jej całym życiu. I zmieni wszystko. Dziewczyna pozna tam przystojnego Ilię Wołkowa, syna szefa rosyjskiej mafii. A później znajdzie się w samym środku piekła.

Po latach, w domu naszpikowanym elektrycznością, w małym miasteczku mieszka tajemnicza Abigail Lowery. Rzadko wychodzi, a jeśli już to z groźnym psem i bronią ukrytą pod ubraniem. Wzbudza zainteresowanie mieszkańców miasteczka, a szczególnie miejscowego szefa policji. Brooks Gleason zrobi wszystko, aby przebić się przez mur, którym otoczyła się tajemnicza nieznajoma i poznać ją bliżej. Czy jest gotowy na udźwignięciu ciężaru, jaki nosi w sobie kobieta o czujnym spojrzeniu? Wszystkiego dowiecie się z lektury „Świadka”.

Powieść czyta się błyskawicznie, akcja toczy się równie dynamicznie. Świetnie skonstruowana postać głównej bohaterki, komputerowego geniusza, nienauczonej okazywania uczuć i mówienia o nich. Wiedzę na temat życia i stosunków międzyludzkich czerpie z książek, opracowań i na wszystko szuka naukowego wytłumaczenia. Wspaniałe są jej kwestie, kiedy każdą rzecz, nawet niezwykle prostą, wyjaśnia językiem rodem z encyklopedii. To nadaje delikatny rys humoru tej książce, a jednocześnie pokazuje jak wielką krzywdę wyrządziła bohaterce matka. Poza tym, jak to u Roberts, jest miejsce na gorące uczucie, które jest w stanie pokonać każdą przeszkodę. Tak więc, jeśli lubicie połączenie gatunków, szybką akcję, wątki sensacyjne i miłosne, to ta powieść świetnie wpasuje się w te upodobania. Polecam.

4 komentarze:

  1. o to jest coś dla mnie :) Ostatnio "przeprosiłam" się z Norą Roberts więc chętnie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  2. Opis wydaje się naprawdę zachęcający :) Nie czytałam jeszcze żadnej książki Nory Roberts, ale ta wydaje się w porządku na pierwsze spotkanie z autorką :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Polecam, bardzo lubię tę autorkę, czytam także jej trochę futurystyczną serię o porucznik Eve Dallas, którą wydaje pod pseudonimem J.D. Robb :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już straciłam rachubę, ile tej Nory przeczytałam w swoim życiu. Kiedyś w jakimś artykule jego autor nazwał ją "fabryką". Myślę, że określenie trafione, choć niezbyt eleganckie. Ale ona pisze w takim tempie, jakby te książki faktycznie produkowała taśmowo. :-) Czytałam też recenzję amerykańskiej blogerki. Dziewczyna pisała o "Hołdzie". Niezbyt jej ta powieść przypadła do gustu. I wtedy do dyskusji włączyła się Nora. W swoich wypowiedziach wciąż powtarzała "I'm sorry...". Zwyczajnie przepraszała czytelniczki, że jej powieść im się nie podobała. Byłam w szoku! :-)

    OdpowiedzUsuń