wtorek, 10 grudnia 2013

"Darlingowie" Cristina Alger

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza.


„Darlingowie” Cristiny Alger to trochę taka Dynastia zmieszana z Tylko Manhattan i może nawet z Pogodą dla bogaczy. Kiedyś oglądałam serial pod tym samym tytułem co książka, ale po jej przeczytaniu okazało się, że serial został nieco inaczej poprowadzony, a bohaterowie nieco inaczej przedstawieni. 

W książce Cristiny Alger poznajemy ambitnego prawnika Paula Rossa, który po zawodowych perypetiach zaczyna pracować dla swojego teścia, miliardera, Cartera Darlinga. Paul zawsze chciał być niezależny i nie korzystać z profitów, jakie przyniosło mu małżeństwo z Merrill. Jednak recesja, kryzys, rzucane kłody pod nogi, sprawiły że nie miał innego wyjścia, jak tylko przyjąć propozycję i teścia i żony. Małżeństwo Rossów można zaliczyć do udanych, naprawdę się kochają, pomimo wielu chorych i nawet niebezpiecznych rzeczy, które pojawiają się wokół nich. Główną osią jest podejrzana śmierć Morty’ego, wspólnika Cartera. Ta tragedia powoduje lawinę kolejnych spekulacji, zagadek i ujawnienia wielu tajemnic związanych z klanem Darlingów. I tutaj wielka odpowiedzialność spocznie na Paulu, który zostanie postawiony pomiędzy młotem a kowadłem. Bo co, jako przedstawiciel prawa, właściwie powinien wybrać? Postępować zgodnie z jego literą, czy być lojalnym wobec rodziny? Chyba nie po raz pierwszy będzie żałował, że pracuje dla klanu żony.

„Darlingowie” to powieść z pogranicza social fiction, ukazująca skutki kryzysu finansowego na początku XXI wieku w Stanach Zjednoczonych i jego reperkusje i oddziaływania może nie globalne, ale w odniesieniu do jednej z najbogatszych warstw społecznych w USA. Autorka z wyczuciem ukazuje także życie elit finansowych Manhattanu, ich codzienne życie, rozterki, zmaganie z widmem bankructwa. I już nie wiadomo co byłoby gorsze, utrata wszystkich pieniędzy, czy wykluczenie z towarzystwa amerykańskiej socjety. Ciekawa i wciągająca powieść. Polecam.

1 komentarz:

  1. Nawet, czemu nie, brzmi ciekawie :) Kojarzy mi się trochę z powieściami S. Frey o Ch. Gillette.

    OdpowiedzUsuń