Oczywiście dzieje się u mnie dużo i prawdą jest, że nie mam czasami siły wrzucić cokolwiek na bloga. Już tydzień czytam nowego Kinga, co wcześniej mi się nie zdarzało. Ale naprawdę okazuje się po raz kolejny, że doba jest za krótka.
Cały czas piszę Lawendę. Poza tym w minionym tygodniu zrobiłam 800 km autem, ponieważ miałam dwa świetne spotkania w bibliotekach: w Szamotułach i Łodzi-Polesie. Było inspirująco i baaardzo sympatycznie. Takie spotkania zawsze dodają mi sił do działania :)
Jutro mój syn kończy 18 lat, więc wczoraj odbyła się wielka prywatka na prawie 30 osób. Było bardzo... energetycznie. Taaak, to dobre określenie...
Teraz liczymy dni do świąt, przede mną jeszcze wywiad dla Motormanii, a potem to już tylko zabawa sylwestrowa u mojej przyjaciółki i siostry Dorci. A po Nowym Roku? Deadline na koniec lutego i szereg nowych projektów.
A! I jeszcze coś!
8 marca jedziemy do Poznania na koncert Within Temptation :) Po raz kolejny, już się cieszę!
Tymczasem... zarobiona jestem :)
dobrze że masz czas dla przyjaciół :D
OdpowiedzUsuńważne, że coś się dzieje. Nie ma nudy. A ja zawsze twierdzę, że im więcej do zrobienia tym szybciej się robi (z reguły) :)
OdpowiedzUsuńniestety czasu deficyt to jest bolączka dnia dzisiejszego. Ja chciałam sobie w weekend zrobić coś dla siebie,a tym czasem latałam ze ściereczka. Wypadu na koncert zazdroszczę ..no i wykrojenia ociupinki czasu dla przyjaciół też... Ja zamotałam się w Swoim Szyszkowym Lesie chyba zbytnio i w tym roku trochę przyjaciół odpadło. Zresztą okazało się ile są warci...
OdpowiedzUsuńNo to jest bolesne, kiedy "przyjaciele" tak łatwo odpuszczają :(
Usuńwłaściwie smutne jest to że pewnego dnia okazuje się że człowiek nie jest potrzebny...chyba czas na zmiany
UsuńZmiany są dobre, wiem to z doświadczenia :)
Usuńdojrzewam oj dojrzewam do tego. Co prawda kiedyś było mi łatwiej podjąć takie decyzje...
Usuń