czwartek, 5 września 2013

Molly Molloy, Charles Bowden "Spowiedź mordercy"

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Pascal.
 
Meksykańskie kartele narkotykowe, skorumpowana policja, kobiety przemycające narkotyki, zasłaniające się żywymi tarczami, którymi są ich własne dzieci. Porwania, pobicia i tysiące nieodkrytych grobów. Bo najważniejszą rzeczą w tym biznesie jest sprawne ukrycie ciała. Nie ma trupa, nie ma sprawy. To nie kolejna książka, której fabułę wymyślił pomysłowy autor, to scenariusz, który napisało życie.
Molly Molloy opowiedział o swojej karierze w policji stanowej w meksykańskich  miastach i jednoczesnej współpracy z wiodącymi kartelami narkotykowymi. Jego opowieść spisał Charles Bowden, a książkę wydało wydawnictwo Pascal.
Molloy przedstawił swoje życie, gdy jako młody chłopak z wielodzietnej rodziny próbował radzić sobie i z biedą i z pokusami, których w meksykańskim miasteczku było aż nadto. Ale który szesnastolatek oparłby się łatwej forsie, pięknym dziewczynom i narkotykom? Zwłaszcza dzieciak, który całe dzieciństwo przeżył w biedzie, dzieląc się z rodzeństwem ziarenkami prażonej kukurydzy. Nie jest łatwo oceniać, gdy nie było się w danej sytuacji, gdy nie poczuło się smaku bogactwa, kiedy ubóstwo wychodzi z każdego kąta, kiedy staje się myśleniem, mentalnością człowieka. Molly chciał więcej, chciał wszystkiego. I wkrótce to miał. Wstąpił do akademii policyjnej, jednocześnie każdy weekend spędzając na hucznych imprezach, organizowanych przez kartel. Baronowie narkotykowi wychowywali sobie przyszłych pracowników, wśród obecnych młodych członków akademii policyjnych. Taki kadet wychodził ze szkoły z całą wiedzą potrzebną do pracy operacyjnej, a jednocześnie był wiernym i oddanym żołnierzem kartelu, solidnym do bólu, bo wiedział, że każda niesubordynacja może skończyć się zniknięciem z powierzchni ziemi.
Opowieść Molloya mogłaby być pasjonującą książką sensacyjną, gdyby nie to, że od początku do końca jest autentyczna i przedstawia realne postaci i prawdziwe wydarzenia. To tak, jakbyśmy oglądali reportaż z meksykańskiego miasteczka, w którym rządzi korupcja i mieli świadomość, że broń zawiera ostrą amunicję a ludzie giną naprawdę. To nie aktorzy, którzy odgrywają daną scenę, aby po klapsie pójść do swojej przyczepy i odświeżyć się. To wydarzyło się naprawdę, ludzie ginęli, byli porywani, rodziny padały ofiarami szantaży, a ich majątki były konfiskowane przez mafię. A to wszystko czynione było rękami wiernych żołnierzy, czyli policjantów policji stanowej.
Myślę, że warto zapoznać się z tą swoistą spowiedzią, a właściwie relacją byłego członka kartelu, pozwoli to na pewno uświadomić sobie bezduszność tamtego systemu, a jednocześnie dalekosiężność działań meksykańskiej mafii narkotykowej. I czy młodzi ludzie, żyjący w tamtych rejonach w ogóle mają jakąś szansę? Czy można funkcjonować w takim środowisku nie będąc w większy lub mniejszy sposób zależnym od mafii? Naprawdę nie wiem. Po przeczytaniu „Spowiedzi mordercy” nic już nie wiem. To zbyt okrutne, bezduszne i bezlitosne, aby mogło być prawdziwe. Ale jednak jest. Polecam.
„Desgraciadamente, niestety, wszystkie meksykańskie akademie związane z wymiarem sprawiedliwości i bezpieczeństwem wewnętrznym – wszelkimi siłami policyjnymi, policją kryminalną, żandarmerią wojskową i wojskiem – były i są wykorzystywane przez organizacje zajmujące się handlem narkotykami  jako ośrodki szkoleniowe dla przyszłych pracowników. W ten sposób wszyscy absolwenci akademii mogą być łatwo werbowani przez narcos. Za wszystkie umiejętności zdobyte w tych akademiach – posługiwanie się bronią, prawo jazdy, prowadzenie inwigilacji, odczytywanie tablic rejestracyjnych, rozpoznawanie twarzy, sprawne prowadzenie pościgu samochodowego w mieście – organizacje narkotykowe chętnie płaciły grube pieniądze. Skoro narcos mogli korzystać z oficjalnych akademii podlegających wymiarowi sprawiedliwości i służbom bezpieczeństwa publicznego, nie musieli się specjalnie przykładać do szkolenia swoich ludzi. Mogli po prostu wykorzystać prowadzone przez władzę kursy, a następnie zwerbować do siebie kadetów takich jak my”.[1]


[1] Str. 118, Spowiedź mordercy, Molly Molloy, Charles Bowden, Wydawnictwo Pascal, Bielsko Biała 2013
 

2 komentarze:

  1. Wydaje się ciekawa. Tym bardziej mnie ciągnie, dlatego, że historia wydarzyła się naprawdę.

    OdpowiedzUsuń