Meksykańskie kartele narkotykowe, skorumpowana policja,
kobiety przemycające narkotyki, zasłaniające się żywymi tarczami, którymi są
ich własne dzieci. Porwania, pobicia i tysiące nieodkrytych grobów. Bo
najważniejszą rzeczą w tym biznesie jest sprawne ukrycie ciała. Nie ma trupa,
nie ma sprawy. To nie kolejna książka, której fabułę wymyślił pomysłowy autor,
to scenariusz, który napisało życie.
Molly Molloy opowiedział o swojej karierze w policji
stanowej w meksykańskich miastach i
jednoczesnej współpracy z wiodącymi kartelami narkotykowymi. Jego opowieść
spisał Charles Bowden, a książkę wydało wydawnictwo Pascal.
Molloy przedstawił swoje życie, gdy jako młody chłopak z
wielodzietnej rodziny próbował radzić sobie i z biedą i z pokusami, których w
meksykańskim miasteczku było aż nadto. Ale który szesnastolatek oparłby się
łatwej forsie, pięknym dziewczynom i narkotykom? Zwłaszcza dzieciak, który całe
dzieciństwo przeżył w biedzie, dzieląc się z rodzeństwem ziarenkami prażonej
kukurydzy. Nie jest łatwo oceniać, gdy nie było się w danej sytuacji, gdy nie
poczuło się smaku bogactwa, kiedy ubóstwo wychodzi z każdego kąta, kiedy staje
się myśleniem, mentalnością człowieka. Molly chciał więcej, chciał wszystkiego.
I wkrótce to miał. Wstąpił do akademii policyjnej, jednocześnie każdy weekend
spędzając na hucznych imprezach, organizowanych przez kartel. Baronowie
narkotykowi wychowywali sobie przyszłych pracowników, wśród obecnych młodych członków
akademii policyjnych. Taki kadet wychodził ze szkoły z całą wiedzą potrzebną do
pracy operacyjnej, a jednocześnie był wiernym i oddanym żołnierzem kartelu,
solidnym do bólu, bo wiedział, że każda niesubordynacja może skończyć się
zniknięciem z powierzchni ziemi.
Opowieść Molloya mogłaby być pasjonującą książką sensacyjną,
gdyby nie to, że od początku do końca jest autentyczna i przedstawia realne
postaci i prawdziwe wydarzenia. To tak, jakbyśmy oglądali reportaż z
meksykańskiego miasteczka, w którym rządzi korupcja i mieli świadomość, że broń
zawiera ostrą amunicję a ludzie giną naprawdę. To nie aktorzy, którzy odgrywają
daną scenę, aby po klapsie pójść do swojej przyczepy i odświeżyć się. To
wydarzyło się naprawdę, ludzie ginęli, byli porywani, rodziny padały ofiarami
szantaży, a ich majątki były konfiskowane przez mafię. A to wszystko czynione
było rękami wiernych żołnierzy, czyli policjantów policji stanowej.
Myślę, że warto zapoznać się z tą swoistą spowiedzią, a właściwie
relacją byłego członka kartelu, pozwoli to na pewno uświadomić sobie
bezduszność tamtego systemu, a jednocześnie dalekosiężność działań
meksykańskiej mafii narkotykowej. I czy młodzi ludzie, żyjący w tamtych
rejonach w ogóle mają jakąś szansę? Czy można funkcjonować w takim środowisku
nie będąc w większy lub mniejszy sposób zależnym od mafii? Naprawdę nie wiem.
Po przeczytaniu „Spowiedzi mordercy” nic już nie wiem. To zbyt okrutne,
bezduszne i bezlitosne, aby mogło być prawdziwe. Ale jednak jest. Polecam.
„Desgraciadamente,
niestety, wszystkie meksykańskie akademie związane z wymiarem sprawiedliwości i
bezpieczeństwem wewnętrznym – wszelkimi siłami policyjnymi, policją kryminalną,
żandarmerią wojskową i wojskiem – były i są wykorzystywane przez organizacje
zajmujące się handlem narkotykami jako
ośrodki szkoleniowe dla przyszłych pracowników. W ten sposób wszyscy absolwenci
akademii mogą być łatwo werbowani przez narcos. Za wszystkie umiejętności
zdobyte w tych akademiach – posługiwanie się bronią, prawo jazdy, prowadzenie
inwigilacji, odczytywanie tablic rejestracyjnych, rozpoznawanie twarzy, sprawne
prowadzenie pościgu samochodowego w mieście – organizacje narkotykowe chętnie
płaciły grube pieniądze. Skoro narcos mogli korzystać z oficjalnych akademii
podlegających wymiarowi sprawiedliwości i służbom bezpieczeństwa publicznego,
nie musieli się specjalnie przykładać do szkolenia swoich ludzi. Mogli po
prostu wykorzystać prowadzone przez władzę kursy, a następnie zwerbować do
siebie kadetów takich jak my”.[1]
[1] Str.
118, Spowiedź mordercy, Molly Molloy, Charles Bowden, Wydawnictwo Pascal,
Bielsko Biała 2013
Wydaje się ciekawa. Tym bardziej mnie ciągnie, dlatego, że historia wydarzyła się naprawdę.
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo zachęcająco
OdpowiedzUsuń