piątek, 2 sierpnia 2013

Isabelle Laflèche "Kocham Nowy Jork"

Na pewno większość z nas kojarzy amerykański serial „Seks w wielkim mieście”. Może nieco mniej osób oglądało „Suits”. Akurat w moim przypadku oba te seriale znam, aczkolwiek ten ostatni, czyli opowieść o nowojorskich prawnikach bardziej przypadł mi do gustu. Dlaczego wspominam akurat o tych seriach? Ponieważ w moje ręce trafiła książka, która idealnie wpasowuje się w tematykę przedstawioną zarówno w jednym, jak i drugim serialu.
„Kocham Nowy Jork” Isabelle Laflèche to swoiste połączenie bezwzględnego świata prawników wielkiego miasta z najnowszymi modowymi trendami, wyprzedażami u Diora, na które trzeba mieć zaproszenia, barami w Soho i imprezami w nocnych klubach, do których nie każdy ma wstęp.
Catherine Lambert po sześciu latach pracy dla paryskiego oddziału kancelarii prawniczej w Nowym Jorku, zostaje właśnie przeniesiona do centrali. To dla niej krok milowy w karierze, bo o niczym tak bardzo nie marzy, jak o tym, aby zostać partnerem w spółce. Ale do tego droga usiana cierniami, a raczej współpracownikami, którzy tak daleko zapędzili się w tym wyścigu szczurów, że zapomnieli co tak naprawdę się w życiu liczy. Bo tutaj… liczy się tylko nabijanie godzin, wygrywanie spraw, przyprowadzanie bogatych klientów i noszenie markowych ciuchów. Catherine po w miarę spokojnej pracy dla filii w Paryżu, zostaje rzucona w sam środek kotła piekielnego, w którym nikt z nikim się nie liczy i każdy pnie się do celu nie zważając na ofiary. Czy młoda prawniczka będzie potrafiła odnaleźć się w tym niewolniczym tyglu? Czy naprawdę taki tryb życia jest wart aż tak wielkich poświęceń? A co z przyjaźnią? A co z… miłością? Okazuje się, że na niewielu ludzi można liczyć, ale koniec końców jest jeszcze coś, w co warto wierzyć. I Catherine w końcu to odnajdzie.
Powieść z rozmachem wpisuje się w modny trend „chick-lit”, bawiąc, czarując nowojorskimi obrazami życia w wielkim mieście i spełniając wszystkie elementy tego modnego obecnie gatunku. Czyta się ją błyskawicznie, czasami bawi, innym razem nieco wzrusza, a nawet denerwuje. Doskonała niezobowiązująca lektura na obecny czas. Polecam.


2 komentarze: