Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika.
Jak ja bardzo lubię wciągać się na kolokwialnego maksa. Czuć się pochłonięta, stłamszona,
poruszona. Skupiać się tylko na czytanym tekście, nie dopuszczając do siebie
żadnych wrażeń z zewnątrz. Nie każda lektura wywołuje u mnie takie doznania,
często nie mogą się skupić, wniknąć w treść, rozpraszana zbyt łatwo przez świat
zewnętrzny. Musi to być naprawdę poruszający tekst, abym była w stanie wyłączyć
moją zbyt podzielną uwagę i wniknąć całą sobą w czytaną powieść, dając się tym
samym pochłonąć bez reszty. I oto w moje ręce wpadła właśnie taka książka,
która po prostu ścięła mnie z nóg. Jest to „Ostatni wilkołak”, autorstwa Glena
Duncana, wydana przez wydawnictwo Replika. Zapewne niejeden czytelnik teraz
powie: „O nie! Znowu jakiś paranormal”. A ja powiem: „O tak! Na setkę powieści
paranormalnych, Ostatni wilkołak jest właśnie tą, po którą powinniście bezwzględnie
sięgnąć!”.
Bohaterem książki jest Jacob Marlowe, człowiek żyjący na
świecie od prawie dwustu lat, ostatni przedstawiciel swej drugiej rasy, rasy
wilkołaków. Jego życie zbliża się do końca, w dodatku polują na niego i wampiry
i członkowie MOKFO (Międzynarodowa Organizacja Kontroli nad Fenomenami Okultystycznymi).
Jake zdaje sobie sprawę, że to już blisko, z jednej strony nie zamierza
uciekać, z drugiej tak fajnie jest żyć, pomimo Klątwy, która nawiedza go co
miesiąc i zmusza do polowania na ludzi. Jednak do wszystkiego można przywyknąć.
Podobno. Ale czy do samotności także? Głupio tak myśleć, że jest się jedynym
taki kuriozum na świecie. Lecz wystarczy jedno spojrzenie, jeden gest, ten
zapach… I nic już nie będzie takie samo. Wszystko się zmieni. Dla Jake’a zmieni
się całe jego dotychczasowe życie, któremu przyświeca maksyma „pierdolić-zabić-zjeść”.
Teraz okaże się, ma o co walczyć i dla kogo żyć. Tylko nadal nie rozumie, skąd
się wzięła Talulla, wie tylko, że kocha ją mocniej niż cokolwiek kiedykolwiek
kochał. Drugim tłem jest intryga uknuta przez MOKFO, a także legenda związana z
poszukiwaniem księgi Aleksandra Quinna,
w której podobno zawarta była geneza pochodzenia wilkołaków.
Uprzedzam od razu, że nie jest to kolejne romansidło paranormalne.
To powieść, której język naszpikowany jest ostrością, metaforami, ciętymi
ripostami, ogromem dygresji, refleksji. Innym razem jest pełen wulgaryzmów,
ciętego humoru, złośliwości, autokrytyki. Jeśli chodzi o konstrukcję książki,
to wszystko poznajemy z perspektywy głównego bohatera, który spisuje dziennik,
a jest nim właśnie trzymana przez nas książka. Akcja toczy się błyskawicznie,
bohater od razu wzbudza naszą sympatię, współczucie, pomimo okropności jakie
stały się jego udziałem. I w jego wykonaniu.
„Ostatni wilkołak” to świetnie skonstruowana powieść
sensacyjna, pełna przemyśleń, czarnego humoru i poruszającego wątku miłosnego.
Nie staram się nigdy przekonywać do sięgnięcia po daną książkę (no prawie
nigdy), pozostawiając decyzję czytającemu moje opinie o lekturach, które znalazły
się w mej domowej biblioteczce. Tym razem zrobię wyjątek. Po prostu MUSICIE
przeczytać „Ostatniego wilkołaka”. Naprawdę warto!
„Znaleźliśmy sposoby. Oto
właśnie jest historia, historia ludzi, historia wilkołaków, historia życia:
znajdowanie sposobów. Całowanie, powolne, było jednym z nich. Choć ciemnowłosa
i ciemnooka, Talulla miała jasną skórę, zmysłowy kontrast, do którego wciąż
powracałem. W jej przypadku należało wracać do wszystkiego (tego zresztą
domagało się moje pożądanie). Pieprzyk nad jej wargą był jednym z tuzina, czy
coś koło tego, rozsianych po jej całym ciele. Moje nowe gwiazdozbiory. Nie było
w tym gry, nie było pornografii, tylko całkowite nawrócenie na religię tego
drugiego, to erotyczne zrównanie, które wyśmiewa rozróżnienie pomiędzy sacrum a
profanum, które wprowadza anarchię w moralny świat ciała.” *
„Pisarze pracują cały
czas, mając oczy i uszy otwarte na wszystko, co się może przydać w twórczości.
Tak samo wilkołaki. Oczywiście one nie ze względu na dziwaczne postacie albo
urywki dialogów, ale by zaplanować mord, znaleźć miejsce, które pozwoli im
dyskretnie zabić.” **
*str. 255, Ostatni wilkołak, Glen Duncan, Replika, 2012.
**str. 299, tamże
recenzuję dla Repliki i właśnie w ostatnim e-mailu poprosiłam ich o tę książkę :) więc pewnie będę miała okazję ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMasz mnie!:)
OdpowiedzUsuńbingo! ;)
OdpowiedzUsuńNareszcie ktoś wywalił kawę na ławę, wilkołak ma wzwód no wreszcie ktoś o tym napisał. Odrobinę z tego mieliśmy w filmie "Howl"...kto oglądał ten wie o co mi chodzi. Uff naoglądałem się tyle maszkar co to jedynie żarcie miały we łbach. Powieść jest kozacka, to nie jęczący pretensjonalny wampir gej. Poza tym czyta się to świetnie...Słyszałem że mają książkę sfilmować, mam nadzieje że nie zrobią tego purytanie...
OdpowiedzUsuńLindberg.
Wilkołak ma wzwód, no wreszcie ktoś to napisał wywalając kawę na ławę. Powieść napisana z pazurem, a już miałem dosyć pretensjonalnych omdlewających wampirów. Nareszcie jakiś bohater z ...krwi i kości. Nieźle się też uśmiałem patrząc na zdjęcie autora Glena Duncana, sam wygląda dosyć dziwnie...Książka robi wrażenie, ani chybi ktoś to nakręci, byle nie pruderyjny Hollywood...
OdpowiedzUsuń