"Nie wolno tracić nadziei, dopóki człowiek żyje z człowiekiem."
Karl Jaspers
Maria Ulatowska jest przemiłą kobietą, o świetnym poczuciu humoru i szczerze dobrym sercu. Kocha zwierzęta, kocha pisać i tworzyć ciepłe opowieści. O życiu, ludziach, zwierzakach, miłości, przyjaźni. Opowieści przepełnione wiarą w człowieka, wiarą w to, że ten świat nie jest aż do końca zepsuty, zły, nienawistny i jest jeszcze dla nas nadzieja. Dla ludzi.
Taką też opowieścią, przepełnioną ciepłem, prostotą, oddaniem, przyjaźnią, jest kontynuacja „Sosnowego dziedzictwa”, czyli „Pensjonat Sosnówka”. Ponownie możemy śledzić losy Anny Towiańskiej, która wzięła los w swoje ręce i postanowiła zrealizować marzenia, które dla przeciętnego zjadacza chleba mogłyby wydawać się nierealne. Ale świat, w którym żyje Anna, zdaje się „sprzyjać potajemnie jej pragnieniu”. Bohaterka otwiera pensjonat, w którego prowadzeniu pomagają jej przyjaciele. Wszystko układa się jak najlepiej, jakby wedle precyzyjnie ułożonego planu. Lecz przed Anną pojawiają się także wciąż nowe i nowe wyzwania. Musi się odnaleźć, nie tylko jako sprawna bizneswoman, ale także jako kobieta, człowiek, a czasami nawet psycholog. Dziewczyna żyje z ludźmi, którzy także mają swoje problemy, tajemnice, słabości i robi wszystko aby im pomóc. Tak jak oni pomogli i pomagają jej. Czy taka symbioza jest możliwa tylko w książkach? Nie wiadomo. Patrząc na dzisiejszy świat, należałoby pokusić się o stwierdzenie, że można tylko o tym przeczytać, ale nigdy doświadczyć. Jednak moja optymistyczna natura ciągle wierzy w ludzi i w dobre intencje. A książki takie jak „Pensjonat Sosnówka” jeszcze tę wiarę podtrzymują.
Jeśli chcecie dowiedzieć się z jakimi problemami musiała się borykać Anna Towiańska, podczas prowadzenia pensjonatu, czego, a raczej kogo zapragnął pan Dyzio, co chciała uczynić Wiola, jaką niespodziankę sprawiła Szyszka, sięgnijcie po książkę Marii Ulatowskiej. Miejcie świadomość, że sięgacie po opowieść pełną dobroci, sielankowości, wiary w ludzi, pokłonu ku naturze, przyrodzie i zwierzętom. Jeśli oczekujecie zbytniego realizmu, możecie poczuć się jak nie w tej bajce. Bo ta książka, to taka po trochu bajka, a niekiedy koncert życzeń. Aby ludzie byli lepsi, życzliwsi, przyjaźniej nastawieni do siebie, do otoczenia, do fauny i flory. Uważam, że takie historie powinny powstawać, aby utrzymywać w nas tę optymistyczną część natury, która pozwoli wierzyć, że sielankowe życie jest możliwe i wcale nie musi być nudne. Polecam, wielbicielom opowieści o ludzkich losach, opisanych bez zbytniego dramatyzmu, ale za to z ogromną dozą optymizmu i nadzieją na lepsze jutro.
super recenzja kochana :) Choć to chyba "nie moja bajka" to zachęciłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńNiestety, zupełnie nie dla mnie... ;)
OdpowiedzUsuńAutora może pisze trochę bajkowo, ale kto nie chce w życiu bajki?
OdpowiedzUsuńMi się tam bardzo podobały obie części. Na chwilę chociaż oderwałam się od codzienności. Szkoda, że obie części przeczytałam w ekspresowym tempie.
OdpowiedzUsuńczytałam i mi osobiście przypadła do gustu o wiele bardziej niż pierwsza część.
OdpowiedzUsuńA mnie coś nie ciągnie do tych sielankowych książek :)
OdpowiedzUsuńLubię tego typu literaturę :) Życie czasem jest zbyt gorzkie, więc dobrze jest osładzać je książkami :) Tylko najpier muszę przeczytac pierwszą część.
OdpowiedzUsuń