piątek, 14 stycznia 2011

Historia pewnego zakładu-fragment

"Everything" Lifehouse->posłuchaj:)

Kuba zachował dyskrecję i nie powiedział naszym kumplom o mojej żałosnej wycieczce z Sylwią. A także o tym, co się dzieje pomiędzy mną a nią. I dobrze. Teraz miałem ważniejsze sprawy na głowie. Do jej ślubu zostały cztery dni, a ja jak ten idiota nadal wahałem się z podjęciem ostatecznej decyzji. Gdzie się podział ten pewny siebie Cichy? Zdobywca? Pieprzony aktorzyna drugorzędnych ról w operach mydlanych? To właśnie byłem ja. Pozer. Tłumiący prawdziwe uczucia, tłamszący siebie samego, uważający, że lepiej jest grać i udawać. To było dobre, dopóki nie spotkałem tej dziewczyny. Która oczekiwała ode mnie jednego. Szczerości. A ja kurwa nie wiedziałem nawet co to właściwie jest!
Późnym popołudniem musiałem podjechać do Rynku, gdzie miałem spotkanie z naszym prawnikiem. Szedłem ulicą Oławską, niesiony tłumem ludzi przemieszczających się po tym wyłączonym z ruchu trakcie. I nagle poczułem, że serce mi zaczyna przyśpieszać, tak jakby moje zmysły szybciej ją dostrzegły niż uczynił to mój wzrok. Była chyba z matką, wchodziły do salonu sukien ślubnych. Nie widziała mnie, ale schowałem się za filarem pobliskiego sklepu i jak jakiś psychopata obserwowałem ją z oddali. Starsza kobieta coś do niej powiedziała, na co Sylwia odparła chyba przecząco bo potrząsnęła głową, jakby ze zniecierpliwieniem. Otworzyła drzwi przed towarzyszącą jej kobietą i wtedy odwróciła się i miałem wrażenie, że patrzy prosto na mnie. Schowałem się bardziej ale zdążyłem uchwycić jej pełne smutku spojrzenie. Moje serce zabolało, jakby ktoś wbijał w nie cienkie igły. Oparłem się o rozgrzany wrześniowym słońcem murek i zamknąłem oczy. Boże... Ona miała zamiar wyjść za tego dupka. Nie chciała, widziałem to w jej oczach, ale musiała. To już za daleko poszło, aby mogła się wycofać. Zresztą... czy miała powód? Chciałbym zostać powodem, dla którego nie wchodziłaby w ten związek. Ale co mogłem jej zaproponować? Cholera! Przecież mogłem! Ja mogłem dać jej wszystko. WSZYSTKO!
Nie pamiętam dokładnie co mówił do mnie nasz radca prawny, za to doskonale pamiętałem w co była ubrana Sylwia. Wróciłem do domu i przez pół nocy układałem sobie w głowie słowa, które miałem zamiar jej powiedzieć. Musiałem pojechać do niej, musiałem się z nią spotkać, póki jeszcze nie było za późno. A czasu miałem bardzo mało. Czułem jak coś ważnego ucieka mi i gdy nie zrobię wszystkiego aby to zatrzymać, będę tego żałował do końca życia. I zostanę sam jak palec. Czyli nic nie zmieni się w moim życiu. Nic.
Kolejne dwa dni zajęło mi zbieranie się w sobie i układanie w głowie wszelkich możliwych scenariuszy rozmowy z Sylwią. Zanim się zorientowałem, był już piątek i nazajutrz ona wychodziła za mąż. Siedziałem w samochodzie nieopodal jej domu na Biskupinie i ściskałem telefon, aż cały zaparował od mojej spoconej dłoni. Wreszcie zdecydowanym ruchem nacisnąłem zielony przycisk i czekałem na połączenie. Po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa, ale nie miałem zamiaru zostawiać żadnej wiadomości. Bo co miałem powiedzieć?

„Nie wychodź za tego dupka!”

albo:

„Jesteś dla mnie najważniejsza! Błagam, nie wychodź za niego”

a może po prostu:

„Kocham cię. Wyjdź za mnie”.

Oparłem głowę o kierownicę i kilka razy w nią uderzyłem. Komplikowałem sobie życie zupełnie niepotrzebnie. Nie powinienem do niej telefonować. Powinienem pójść do jej domu, zadzwonić do drzwi i poprosić o rozmowę. Spojrzeć jej w oczy i powiedzieć to wszystko, co mówiłem przez ostatnie dni i bezsenne noce. Że ją kocham. Że jest moją jasną stroną. Że oddam się jej cały, że pokażę jaki jestem naprawdę, że chcę, aby dojrzała ciepło w moich oczach, które tylko przy niej budziło się do życia. Szarpnąłem się i wysiadłem z samochodu. Pchany instynktem, niepohamowaną potrzebą, ruszyłem do jej domu. Wziąłem głęboki wdech i zadzwoniłem.

4 komentarze:

  1. mmm miodzio :) jestem ciekawa co było dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dalej może być... tylko gorzej;)

    OdpowiedzUsuń
  3. dlaczego ja wiedziałam, że Ty właśnie to napiszesz? niszczysz miłość? no wiesz ty co? no ale dobra to ja czekam na całość

    OdpowiedzUsuń
  4. to nie ja...
    to oni sobie sami robią krzywdę:(

    OdpowiedzUsuń