środa, 26 stycznia 2011

takie tam... fragmenty...

-->posłuchaj

Mężczyzna zacisnął usta i patrzył na stojącą przed nim kobietę z tak wielką rozpaczą w oczach, że poczuła, iż ten ból, którym nim targa, przenika ją na wskroś.
- Kochałeś ją? Prawda? Kochasz ją nadal? To znaczy, że nie jesteś pozbawiony uczuć - powiedziała pewnym głosem.
- Ona... Ciągle siedzi tutaj. - Dotknął pięścią głowy. - Ciągle tam jest. Nie daje zapomnieć. A ja... nie chcę zapomnieć. Chcę pamiętać. Zawsze.
 
***
- Kocham cię... śliczna... tak bardzo cię kocham... - jego zachrypnięty głos przepełniony był rozpaczą.
- Ja ciebie też... Zabijasz mnie za każdym razem, gdy odwracasz się ode mnie, ale ja odradzam się, wzmocniona twoją miłością i czekam i trwam, bo wiem, że nie ma dla mnie innej drogi - szeptała, obejmując go ramionami i udami, ciągle czując go w sobie.
- Nie chciałem cię skrzywdzić, nigdy. Zabiłbym się za to... - jęknął, całując jej szyję.
- Nie zabijaj się. Bo wtedy... też już bym nie żyła...
 
***
Ostatni rzut oka na dom i na nią, stojącą w drzwiach. Uśmiech, mrugnięcie okiem, wzrok pełen otuchy i miłości, niezbyt skutecznie maskujący czającą się pod nimi rozpacz, ból i tęsknotę. I nagle biegnie do niej, ona nie wie co się dzieje, on łapie ją w pół i całuje mocno, głęboko, rozdzierająco, ich języki stykają się, dotykają, szaleją, jakby chciały zapamiętać ten najcudowniejszy smak na świecie. Smak miłości. Smak wierności. Smak szaleństwa i pożądania. On wychodzi, ale trzyma coś w ręku. I gdy wsiada do samochodu, ona już wie co to jest. Z kieszeni płaszcza wyciągnął jej granatową apaszkę, która teraz dumnie spoczywa na lusterku jego samochodu.
Tak...
To ich symbol.
Ich miłości, ich tęsknoty, ich pasji i namiętności.
A także...
Ich powrotu do siebie.
Czy...
Czy tym razem, też tak będzie?
 
***
 I na koniec... Szła do miejsca, które było nazywane „bezimiennym grobem”. Tam kładła znicz i długo stała i patrzyła. I zastanawiała się... Czy ma w sobie dość siły, żeby zapalić zapałkę i przytknąć ją do krótkiego knota? I za każdym razem, gdy już miała to zrobić... drżała jej ręka i zapałka spadała na ziemię, by zgasnąć z lekkim sykiem. Jak mogła zapalać znicz za jego duszę, skoro nie była w stanie przyjąć do wiadomości tego, że on... Skoro ciągle pamiętała jego dotyk, zapach, smak i słyszała jego głęboki głos, mówiący do niej „hej piękna...”.

5 komentarzy:

  1. okrutna jesteś ;) tylko wyrywki... ech! piękne!

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej... ty człowieka potrafisz.. zdołować... dobrze że wiem co dalej jest w tej opowieści...

    OdpowiedzUsuń
  3. ech... podoba się... też bym chciała, żeby ktoś tak całował jak w tym przedostatnim fragmencie :/

    OdpowiedzUsuń