Właściciele firm pewnie średnio są szczęśliwi, że dzisiejszy dzień będzie dniem wolnym od pracy. Mam całkiem odmienne zdanie na ten temat. Nie musiałam rano wstawać, zwłaszcza że do 2 w nocy czytałam książkę. I to jaką! Wyuzdany romans historyczny. Czasami muszę, inaczej się duszę. Potem poranna kawka z małżem, śniadanko, spokój, luzik, zero pośpiechu. No i obiadek, który sama ugotowałam. A raczej upiekłam, wedle własnego pomysłu. Nie wiem tylko dlaczego mój szanowny małż patrzył na mnie podejrzanie a potem milcząco podążył w kierunku kalendarza i coś tam naskrobał. Uniósł brew i uśmiechnął się głupkowato.
- Taka chwila prędko się nie zdarzy... - powiedział z zadowoleniem i poszedł oglądać "Uwaga pirat".
Doskonale wiem co tam zaznaczył. Ale przecież, gdybym gotowała codziennie, to nie miałby tyle uciechy, niespodzianki i chwili zaskoczenia. No dbam o niego i tyle. O jego pełne wrażeń życie. Dobra żona ze mnie, ach!
No ale wracajmy do uciech dnia wolnego. Potem napisałam odpowiedzi na pytania do wywiadu dla Gazety Krakowskiej i wkurzałam się na ograniczającą mnie liczbę znaków, które pochłaniały moje myśli i nie pozwalały im swobodnie płynąć. Głupie granice, nie lubię ich.
Rozpisałam wczoraj książkę do końca i wyszło mi jeszcze 6 rozdziałów do napisania plus epilog. Ale nie wiem czy dzisiaj zacznę kolejny. Jakoś się rozleniwiłam, wyluzowałam, obejrzałam "Vinci" z Więckiewiczem, którego uwielbiam. Chyba każdemu należy się trochę oddechu. Zwykłego wygniatania kanapy? A jeszcze rano chciałam kupować orbitrek. Gdy powiedziałam o tym małżowi, dziwnie zadrżała mu broda i już byłam bliska rzuceniem w nim tym, co trzymałam akurat w ręku. A był to mój nowy kubek z kawą, więc szkoda mi było. A ryzykant powiedział:
- A co z rowerkiem? Steperem? Kartą Benefitu? Dresikiem i bucikami do biegania?
Zmarszczyłam brwi i burknęłam:
- A ty dzisiaj czasem do pracy nie musisz iść?
Jeśli myśli, ze zepsuje mi dzisiejszy dzień, grubo się myli! Dzisiaj mam luzackie święto i nic i nikt nie wyprowadzi mnie z równowagi.
Chyba.
Oby!
"Czytać to bardziej żyć, to żyć intensywniej". Rozmówki, przemyślenia, recenzje młodej pisarki. Bo jestem gadułą, choć czasami milczę. Bo jestem milcząca, choć czasami ględzę. Bo jestem miła, choć czasami trudno mnie znieść. Bo jestem niesympatyczna, choć czasami trudno w moim towarzystwie się smucić. Bo kocham słowo pisane. I kocham słowo czytane. I nie lubię fałszu i zawiści, a frustratom mówię stanowcze NIE. Szkoda czasu i atłasu, a życia to na pewno. :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A co takiego wspaniałego czytasz?;)
OdpowiedzUsuńJa też oglądałam Vinci - tyle, że dla Dorocińskiego ;). Kocham go :P.
OdpowiedzUsuńWidzę, że podobnie się zabieramy do ćwiczeń fizycznych, ze mnie też się śmieją, że ciągle je sobie urozmaicam nowymi formami ruchu ;).
A co to za wyuzdany romans tak Cię pochłonął?
Noo Dorociński to mój No1! Wymarzony Lukas z "Zakrętów losu".
OdpowiedzUsuńA czytałam to: http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=75169
ooo widzę, że większość Pań kocha się w Dorocińskim :) no muszę przyznać, że całkiem apetyczny, w sumie nie przepadałam za tym Panem ale po "Ogrodzie Luizy" definitywnie zmieniłam zdanie :) masz rację Lukas z niego byłby idealny :) ja ćwiczenia zawiesiłam na kołku, jedyny sport to spacer do pracy i z powrotem jakieś 25 minut spokojnego spacerku więc jak dla mnie wystarczające
OdpowiedzUsuńksiążka którą przeczytałaś brzmi interesująco :)
a ja dzisiejszy dzień spędzam na oglądaniu filmu "The proposal" i pisaniu recenzji Twojej książki, nie wiem co mi z tego wyjdzie ale efekt pewnie znajdzie się na moim blogu. Pozdrawiam cieplutko
O! To z wielką niecierpliwością czekam na recenzję. A co do romansu historycznego to czasami lubię poczytać coś takiego:) A co do Dorocińskiego, to ostatnio obejrzałam wszystkie 3 sezony Pitbulla, świetny tam jest! I Grabowski też!
OdpowiedzUsuńhehe orbitrek powiadasz? nie pożyczyć ci mojego? albo lepiej, przyjedziesz do mnie 22.01 i poćwiczysz zobaczymy czy wciąż będziesz chciała taki w domciu :D A to z tym kalendarzem... może też to sobie oznaczę?? :P
OdpowiedzUsuńhttp://archer81.blogspot.com/2011/01/034.html
OdpowiedzUsuńtaka moja grafomania ;) miłej lektury
napisałam komentarz
OdpowiedzUsuńjestem wzruszona i szczęśliwa, pozwolę sobie powrzucać Twoją recenzję na moje strony
dziękuję!
nie ma za co :) to ja dziękuję, że mogłam przeczytać Twoją książkę i móc się o niej wypowiedzieć i jeszcze raz dziękuję za emocje które we mnie wywołała, teraz czekam na dostawę "Bez przebaczenia" i jak przeczytam to pewnie też coś napiszę :)
OdpowiedzUsuńp.s.
czytałam komentarz i też odpisałam :)