Czy chcieliście kiedyś wsiąść do pociągu, najlepiej byle jakiego i jechać w oczekiwaniu na odmianę losu? Który do tej pory dawał wam nieźle w kość?
Bohaterka powieści „Pałac z lusterkami” może nie wsiadła do przypadkowego pociągu, ale właśnie tam odnalazła drogę ku szczęściu i ku normalności.
Honorata, bo tak ma na imię główna bohaterka książki Anny Pasikowskiej, po tragicznych przeżyciach postanawia opuścić Warszawę i wrócić do rodzinnego Szczecina. Towarzyszy jej pięcioletnia córeczka. Honorata sama wychowuje dziecko, gdyż jej mąż uznany został za zaginionego, od momentu ataku terrorystycznego na Nowy Jork w 2001 roku. Ironia losu sprawiła, że w tym dniu, kiedy miał miejsce atak, urodziła się ich córka. Dziecko nigdy nie poznało ojca. Tak więc mama i córka wsiadają do pociągu jadącego do Szczecina i od tej chwili ich życie zaczyna podlegać diametralnym zmianom. Siedzący naprzeciwko starszy pan widzi smutek malujący się na twarzy młodej kobiety, zauważa również łzy płynące po jej policzkach. Inicjuje rozmowę, kierowany niewytłumaczalnym współczuciem i chęcią niesienia pomocy. Od słowa do słowa dowiaduje się wiele o przeszłości młodej kobiety, która przeżyła więcej niż niejedna starsza od niej osoba. I może po wyjściu na szczeciński dworzec, każde z nich rozeszłoby się w swoją stronę, gdyby nie dobre serce starszego pana, który okazuje się być potomkiem arystokratycznego rodu i jednocześnie ojcem najsławniejszego polskiego tenisisty. I gdyby Honorata i jej córka miały gdzie pójść.
Kobieta przyjmuje propozycję i pracy i mieszkania od pana Wysocickiego i wnika w rodzinę o tradycyjnych korzeniach, wierząc że los się w końcu do niej uśmiechnął. Potem pojawia się syn państwa Wysocickich i nietrudno się domyśleć, że jest oczarowany młodą kobietą. Ale nie wszystko jest słodkie, łatwe i przyjemne. Młody przedstawiciel rodu ma żonę, Honorata jest wdową, ale czy na pewno? Różni ich wiele, co bohaterka na każdym kroku podkreśla. Na uwagę zasługują opisy starego Szczecina, widać, że jest to swoisty konik autorki. Ciekawa jest także historia Heleny, czyli seniorki rodu, na przykładzie której możemy poznać zalążek trudnej sytuacji Niemców, którzy po II wojnie światowej pozostali na Ziemiach Odzyskanych.
Trochę irytowała mnie postać samej Honoraty, która nie wiedzieć czemu, skojarzyła mi się ze Stefcią Rudecką. Bohaterka notorycznie przypominała, że jest niższa stanem, co w XXI wieku wydaje mi się być lekką przesadą. I ciągle występowała z pozycji uniżoności, a z drugiej strony wykazywała się niezłomnością i hartem ducha. Ta niekonsekwencja w osobowości kobiety trochę mnie drażniła.
Książka Anny Pasikowskiej to ciepła lektura na zimowy wieczór, kiedy to po trudach całego dnia chcemy odpocząć, odetchnąć przy niemal baśniowej opowieści o miłości arystokraty i nieszczęśliwej dziewczyny. Bo nie ukrywam, iż nie wierzę, że taka sytuacja byłaby możliwa w realnym życiu. Ale po to właśnie powstają takie historie, aby o nich czytać. I marzyć.
Wszyscy chyba lubimy historie o nowym początku...
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja zachęca do tej lektury, postaram się ją zdobyć! Jakie to wydawnictwo?
A swoją drogą, jedna z moich powieści zaczyna się właśnie tym popularnym cytatem z "Remedium": http://gorska.blogspot.com/2011/01/wstep-do-powiesci-za-plecami-anioa.html
:)
Pozdrawiam serdecznie!
Mnie namówiłaś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wydawnictwo Walkowska
OdpowiedzUsuń:)
Zimowe wieczory już są więc wypada sięgnąć po tę lekturę :)
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się tytuł. Przy najbliższej okazji poszukam sobie tej książki :).
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie teraz jestem na takim etapie, że chętnie bym wsiadła do pociągu byle jakiego, także chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuń