czwartek, 6 stycznia 2011

"Był taki chłopak... Lukas... pamiętacie go? Nie? To dobrze... to bardzo dobrze..."

Piosenka, będąca główną inspiracją, jej słowa genialnie oddają postać Lukasa:
Chris Daughtry "Sorry"
Sorry

Szykowaliśmy się. Miałem zamiar znieść knajpę Buźki z powierzchni ziemi. I sam już nie wiedziałem dlaczego chcę to zrobić. Czy ze względu na mojego kumpla, czy ze względu na nią. I na słowa tej chorej mendy. Z drugiej strony, czy to nie było zbyt pochopne z mojej strony? Nadal nie znaleźliśmy Maślaka. Usiadłem w swoim gabinecie w klubie i zacisnąłem dłonie we włosach. Rozsadzała mnie wściekłość, a jednocześnie uderzały we mnie resztki zdrowego rozsądku. Musiałem być odpowiedzialny i myśleć jasno. Tylko, że teraz było to niezmiernie trudne. I wtedy stało się coś, co pomogło mi podjąć decyzję.



Zadzwoniła moja komórka i nieznajomy głos powiedział mi jakiś adres. To było na obrzeżach miasta. Zebrałem swoich ludzi i pojechaliśmy. Od początku wiedziałem, co tam znajdę. A raczej kogo. W rozwalającej się starej kamienicy, w jednym z opuszczonych mieszkań leżał Jarek. Pobity tak, że trudno go było rozpoznać.


- Jezu… - szepnąłem, kucając przy moim kumplu, który oddychał płytko. Był przytomny, patrzył na mnie jednym okiem, bo drugie było zakrwawione i opuchnięte.


- Tto… Myszak – wycharczał. Zacisnąłem dłoń na jego zakrwawionej ręce.


- Wiem Jaro. Nie ruszaj się, zaraz zabierzemy cię do szpitala.


- I Buźka… Pobili mnie kijem…


- Zapłacą za to, Jaro. Obiecuję – powiedziałem cicho, wiedząc że w tej chwili żadna siła nie powstrzyma mnie przed rozwaleniem Myszaka i jego gównianej obstawy.


Wezwaliśmy pogotowie, z Jarem został Rafik, a my wróciliśmy do klubu. O ile ponad godzinę temu miałem jeszcze jakieś opory, teraz już żadne wątpliwości mną nie szarpały. Szarpała mną tylko czysta, nie skalana niczym nienawiść. I pragnienie ujrzenia Buźki, opływającego swoją własną krwią.


Nasze uderzenie na klub tego gnojka było takie jak my sami. Szybkie, bezlitosne i pełne brutalnej siły. Biłem wszystkich i wszystko co podeszło pod moje rozszalałe pięści. Cały byłem jak w amoku. Za te wszystkie złe rzeczy. Za Jarka. Za te słowa pierdolonego Buźki. Za jego zdradę. Za to, że próbował zgwałcić ją. Wtedy. Że sprzedawał jej prochy. Że śmiał o niej mówić w ten sposób. Za siebie. Swoje życie. Swoje wybory. Swoje bezlitosne czyny. Godne potwora słowa. Za to, kim się stałem. Chciałem ich wszystkich zmieść z powierzchni ziemi. Chciałem, żeby cierpieli. Bo ich cierpienie, czysto fizyczne, było niczym, było błahostką, fraszką, w porównaniu z tym, co przeżywałem każdego dnia, w mojej głowie i w moim sercu, którego podobno nie miałem.


Gdy rozprawiliśmy się z Buźką i jego zasraną obstawą, jego samego wrzuciliśmy do bagażnika mojego samochodu i podpaliliśmy ten jego wszawy klub. Płonął naprawdę pięknie. Jak harcerskie ognisko w lesie. Nie czekaliśmy aż pojawi się straż i psiarnia, ruszyliśmy w stronę mojego ulubionego lasku, aby rozprawić się z tym zasrańcem.


Gdy wjechaliśmy na polanę, wyszedłem spokojnie z samochodu i wyciągnąłem zakrwawionego Buźkę, który pluł krwią i patrzył na mnie wzrokiem pełnym strachu. Czy napawałem się jego przerażeniem? Pewnie tak. Ale bardziej cieszyłem się z tego, że cierpi, że jest ranny i że jego buźka już nie jest taka ładna. Obudziło się we mnie atawistyczne, samcze zadowolenie. To było takie proste. Takie zrozumiałe. Do tego się nadawałem. I to tylko przyjmowałem. Powinienem może zostać płatnym zabójcą? Wtedy musiałbym całkowicie wyrzec się wszelkich ludzkich odruchów i może wówczas osiągnąłbym chociaż namiastkę wewnętrznego spokoju? Bo jak długo można żyć z burzą w środku głowy? Teraz na pewno w mojej głowie było jedno, podstawowe, ogarniające mnie całego pragnienie. Pragnienie krwi i zemsty. Bo ten gnojek nie tylko wszedł na nasz teren. Zabrał nasz towar. Próbował przejąć naszą sferę wpływów. O nie. To nie było tylko to. Ten gnój zrobił coś o wiele gorszego. On... Kiedyś dawno temu dotknął moją kobietę. I teraz... dotknął mojego najlepszego kumpla. Więc... nie mógł wyjść z tego cało. I może skończyłoby się na poważnym uszkodzeniu jego facjaty i nie tylko. Ale gdy moi ludzie trzymali tę mendę, zadzwoniła moja komórka. To był Rafik. Odszedłem dalej i odebrałem zniecierpliwiony.


- Co jest?


- Lukas. To Jaro... - Rafał miał zduszony głos i poczułem zimny dreszcz.


- Mów!


- Miał obite nerki. Krwotok wewnętrzny. Zmarł pół godziny temu. Dopiero wyszli i mi powiedzieli. Cały czas tu siedziałem. Kurwa. Lukas... - Rafał z trudem tłumił płacz. Ten zimny drań ledwo co panował nad głosem. - To był Jaro. Maślak. Kurwa, pobili go kijem bejsbolowym! Zostawili jak najgorsze ścierwo. W kałuży krwi.


- Wiem. Jedź do klubu. Ja muszę coś załatwić – powiedziałem cichym, spokojnym tonem.


- Dobrze Lukas – Rafał pociągnął nosem jak by był moim młodszym bratem i wyłączył się.

Schowałem telefon do kieszeni i popatrzyłem na Faziego i Bliznę, którzy trzymali zakrwawionego Buźkę. I w tym momencie opuściły mnie te wszystkie negatywne odczucia, jakie wcześniej szalały w mojej głowie. Odeszły, jakby nigdy we mnie nie istniały. Teraz czułem się tak, jakbym był pusty, pozbawiony wszelkich oznak życia, wszelkich oznak bycia człowiekiem, wszelkich symptomów odczuwania czegokolwiek. Bo ciągle z tym walczyłem. Ciągle nie chciałem nic czuć, ale kurwa nie mogłem. Po co mi te wszystkie uczucia? Po co mi te gesty żalu, współczucia, przyjaźni? Po co mi miłość? Po co cokolwiek w tym głupim mięśniu, który potrzebny jest tylko do pompowania krwi. I tylko do tego powinien mi służyć. I usilnie z tym walczyłem. Żeby nie być takim miękkim gnojkiem. Żeby w końcu przestać cokolwiek czuć. Żeby być takim, za jakiego miało mnie całe miasto. Moi ludzie. Moi wrogowie. I teraz w końcu mi się to udało! Przez tyle lat nie potrafiłem sobie z tym poradzić, ale pierdolony Buźka poradził sobie z tym doskonale. Bo teraz przestałem czuć cokolwiek. I byłem z tego powodu zajebiście szczęśliwy. Podszedłem wolnym krokiem do mojego samochodu. Widziałem, że wszyscy uważnie mnie obserwują. Buźka wręcz wwiercał się we mnie przerażonym wzrokiem. A ja otworzyłem bagażnik i wyjąłem coś ze środka. Gdy nasz więzień zobaczył na czym zaciskam dłonie, zaczął się wyrywać, ale oczywiście bezskutecznie. Moi ludzie patrzyli na mnie spokojnie, bez żadnych emocji. Podszedłem do nich i przyłożyłem spanikowanemu Buźce kij bejsbolowy do twarzy.


- Popatrz mi w oczy. - Powiedziałem cichym, zachrypniętym głosem. Widziałem strach w jego wzroku. Strach tak silny, że niemal czułem jego zapach. Napawałem się tym. To było jak cholerny afrodyzjak. Dający mi siłę, dający mi pewność, że ten człowiek we właściwy sposób odczytał moje intencje. Które były jednoznaczne. Nie miałem zamiaru wypuścić tego gnoja żywego.


- Lukas... - Buźka jęknął, ale pokręciłem głową i mocniej przycisnąłem koniuszek kija do brody mężczyzny.


- Nie pozwoliłem ci się odezwać. Miałeś tylko na mnie popatrzeć. Słuchaj co do ciebie mówię. I rób tylko to, co ci każę. Gdybyś od początku wykonywał moje polecenia, nie znalazłbyś się tutaj. A ja nie musiałbym rozwalić twojego cholernego łba. A Jaro ciągle by był żywy. Niestety. Stało się inaczej. I musisz wiedzieć Buźka, że trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów. Takie jest życie. Musiałeś sobie zdawać z tego sprawę, gdy trzymany przez ciebie kij uderzał w czaszkę mojego człowieka. Musiałeś wiedzieć, że ja tego tak nie zostawię. Że takie działanie, to tak jak kręgi na wodzie, które powstają od wrzuconego kamienia. Ty jesteś tym kamieniem. A ja jestem tym kręgiem. I teraz otoczę cię coraz bardziej, bez szansy na wydostanie się na zewnątrz. A ty nie będziesz już widział nic poza mną. Poza moją siłą. I poza swoją własną krwią – powiedziałem to wszystko cichym i pozbawionym emocji tonem, a gdy Buźka trzęsąc się ze strachu, próbował się wyrwać, zamachnąłem się i z całej siły uderzyłem go kijem w kolana. Jego zdzierający gardło krzyk, zmieszał się z odgłosem łamanych kości, a ja uśmiechnąłem się i wziąłem ponowny zamach.
 
"Zakręty losu-Historia Lukasa"

4 komentarze:

  1. mocne muszę przyznać. już nie mogę się doczekać całej historii, a że tak zapytam kiedy jest premiera tej części? błagam powiedz że w wakacje bo z ciekawości to oszaleję :) pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta trzecia część jest najmocniejsza, po pierwsze jest opowiadana z punktu widzenia Lukasa, który spowiada się swojemu bratu z całego niemal życia. Po drugie odkrywa wszystkie karty, nawet te najbardziej bolesne. Tak więc jest w niej naprawdę dużo akcji. A jeśli chodzi o datę wydania, do "Braterstwo krwi" ukaże się wiosną, pewnie będzie to kwiecień, natomiast "Historia Lukasa"-listopad 2011.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojjj będzie się działo w 3 części:) Cieszę się:)

    OdpowiedzUsuń